Szef NIK-u wytyka rządowi błędy w działaniu służb celno-skarbowych.
Marian Banaś, były ulubieniec Jarosław Kaczyńskiego oraz niegdyś zaufany urzędnik premiera Mateusza Morawieckiego, wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Od czasu, kiedy szef Najwyższej Izby Kontroli wkroczył na wojenną ścieżkę z PiS-owską wierchuszką, regularnie wytacza przeciwko byłym kolegom najcięższe działa. Ma do tego zresztą komfortowe warunki, ponieważ jako szef NIK-u może prześwietlić wzdłuż i wszerz każdy organ i instytucję państwową, a następnie opublikować pokontrolne sprawozdanie.
Mieliśmy już krytyczny raport o służbie więziennej, który uderzył w otoczenie Zbigniewa Ziobry. Przeszło rok temu Banaś ośmieszył również byłą minister Beatę Kempę, mającą niegdyś nadzorować polską działalność humanitarną za granicą. Raport pokontrolny wykazał wówczas, że Kempa nalatała się samolotami za publiczne pieniądze tam i z powrotem, jednak nie miało to żadnego związku z pomocą humanitarną dla uchodźców. W końcu Banaś od kilkunastu miesięcy straszy rządzących kontrolą w mediach publicznych, a szczególnie w TVP. Bez wątpienia taki raport wykazałby, ilu „swoich ludzi” PiS-owcy poupychali w rządowych telewizjach i rozgłośniach radiowych i jakie wynagrodzenia oni inkasują.
Pod koniec października były szef NIK-u wytoczył kolejne działa. Tym razem pod ostrzałem znalazł się resort finansów i podległe mu służby celno-skarbowe, które – w ocenie Izby – nie radzą sobie z oszustami wyłudzającymi podatek VAT w procedurze Tax Free.
Procedura Tax Free
23 października na stronie internetowej NIK-u ukazał się raport pt. „Funkcjonowanie systemu zwrotu podatku od towarów i usług podróżnym («Tax Free») na wschodniej granicy RP”. Kontrola objęła okres od marca 2017 r. do czerwca 2019 r. i jej celem – jak podaje Izba – była weryfikacja działalności przygranicznych służb celno-skarbowych w zakresie zwrotu podatku VAT podróżnym spoza Unii Europejskiej w trzech kluczowych obszarach, którymi były: „warunki techniczno-organizacyjne obsługi podróżnych, kontrola wywozu towarów i kontrola sprzedawców działających w tym systemie (Tax Free)”. Przypomnijmy, że procedura Tax Free pozwala na odzyskanie zapłaconego w Polsce podatku VAT przez zagranicznych konsumentów, którzy nabywają nad Wisłą towary, a następnie w bagażu podręcznym wywożą je do swoich ojczyzn. Polscy detaliści mogą natomiast zastosować stawkę 0 proc. podatku VAT w odniesieniu do towarów sprzedanych w ramach tej procedury, o ile w odpowiednim terminie otrzymają stosowne dokumenty potwierdzające wywóz towarów poza granice UE oraz dokonają zwrotu daniny. Procedura ta wpływa pozytywnie na handel przy wschodniej granicy, napędzając popyt wśród ukraińskich oraz białoruskich konsumentów. Istotną rolę odgrywają tutaj służby celno-skarbowe, których zadaniem jest weryfikacja rzetelności dokumentacji oraz sprawdzenie, czy towary są rzeczywiście wywożone w bagażu podręcznym, a nie ciężarówkami w ilościach hurtowych.
NIK: na granicy kwitły karuzele podatkowe
Październikowy raport NIK-u wykazał cały szereg nieprawidłowości oraz błędów w przygranicznych procedurach popełnianych przez podległe resortowi finansów służby celno-skarbowe. Zdaniem kontrolerów od Banasia procedura Tax Free była przez lata (oraz nadal jest) narzędziem wykorzystywanym przez oszustów w procederze tzw. karuzeli podatkowej.
Izba zwraca uwagę, że procedura była nagminnie wykorzystywana przez cudzoziemców do rozdrobnionego wywozu znacznej liczby towarów w celach handlowych, a więc miała ona de facto charakter eksportu, a nie detalicznej sprzedaży. Przykładowo kontrolerzy z NIK-u stwierdzili, że w Korczowej (polsko- ukraińskie przejście graniczne) 50 proc. wywozu miało charakter rozdrobnionej sprzedaży hurtowej. Z kolei w Medyce (również Polska/ Ukraina) odsetek takich transakcji stanowił aż 70 proc.! Ponoć w tej ostatniej miejscowości doszło do sytuacji, gdy napakowany towarami samochód rozdzielał produkty na wielu podróżnych, z których część była podstawiona przez organizatorów procederu. NIK stwierdziła ponadto, że niektóre dokumenty Tax Free nie zawierały danych nabywców (ustawowo wymagany warunek do zwrotu podatku) oraz że wartość towarów była często zawyżana. „Zdarzały się także przypadki, kiedy okazywało się, że nabywca nie był w Polsce ani w dniu, w którym kupił towar, ani w dniu odbioru zwrotu podatku” – konstatują kontrolerzy. Izba ustaliła również, że w badanym okresie niektórzy zagraniczni nabywcy zakupili w Polsce towar za kilka milionów złotych, co ewidentnie wskazuje na uczestnictwo w zorganizowanym oraz nielegalnym procederze. O niektórych takich osobach organy celno-skarbowe doskonale wiedziały, że mogą być zamieszane w ciemne interesy. Wynikać to miało z wielu „analiz, sygnałów oraz decyzji podatkowych”. Innymi słowy służby celne miały solidne podstawy do tego, by zatrzymać towar na granicy, a mimo to transport jechał dalej, a następnie podejrzane osoby skutecznie występowały o zwrot podatku VAT.
W dodatku – podkreślają kontrolerzy – podróżni często przekraczali granicę, dokonując wywozu towarów zakupionych u ograniczonego grona sprzedawców, z których część (17 z 30 analizowanych) należała do grupy podmiotów z przypisanym wysokim ryzykiem wystąpienia nieprawidłowości w podatku od towarów i usług. Pięciu z polskich sprzedawców miało w przeszłości uczestniczyć w karuzelach podatkowych, natomiast jeden nie reagował na wezwania organu podatkowego, a co do kolejnego urząd skarbowy nie podjął kontroli, choć wiadomo było, że osoba ta stale ubiega się o wysokie zwroty VAT. Dochodziło również do wręcz kuriozalnych sytuacji, gdy dwoje podróżnych przedstawiło celnikom kilkadziesiąt rachunków Tax Free dotyczących zakupu… lunet za kilkaset tys. zł, które zostały zakupione u tego samego polskiego sprzedawcy!
Wnioski NIK-u
Kontrolerzy od Banasia skarżą się, że służbom celno-skarbowym z trzech województw w ogóle nie przeszkadzał fakt, iż niektóre osoby wyjątkowo często i w sposób zorganizowany korzystały z procedury Tax Free. Izba wskazuje, że urzędy rzadko kiedy podejmowały stosowne kroki wobec takich osób. „Analizy i działania tego typu miały miejsce tylko incydentalnie na niektórych przejściach granicznych w województwie lubelskim” – podsumowuje NIK.
Mimo tak licznych sygnałów o potencjalnych nieprawidłowościach i oszustwach urzędy tylko w ośmiu przypadkach (na 60 tys.) odmówiły potwierdzenia wywozu towarów z uwagi na handlowy charakter transakcji. NIK twierdzi, że urzędy celno-skarbowe nawet nie miały wiedzy o skali nadużyć w procedurze Tax Free i niestety nie wypracowały jednolitego podejścia w zakresie identyfikacji i eliminacji takich zjawisk. „Brak jednolitych metod skoordynowanego eliminowania nadużyć to według NIK główna przyczyna nieprawidłowego funkcjonowania na wschodniej granicy systemu zwrotu podatku od towarów i usług” – czytamy w raporcie.
Opublikowanie analizowanego raportu właśnie teraz, gdy rząd Morawieckiego ledwo słania się na nogach (pandemia, protesty, spadające sondaże), jest bez wątpienia celową zagrywką ze strony Mariana Banasia. Przecież nic nie stało na przeszkodzie, by termin publikacji odłożyć na bardziej spokojne czasy. To wyraźny cios w rząd, a szczególnie w premiera, który często chwali się uszczelnieniem systemu podatkowego oraz likwidacją karuzel podatkowych. Z raportu NIK-u wynika jednak, że na wschodnim froncie to oszuści podatkowi mają przewagę nad fiskusem, a nie na odwrót.