19 C
Warszawa
czwartek, 10 października 2024

Miasto 2.0

Toyota chce zbudować supernowoczesne miasto dla dwóch tysięcy ludzi.

Podobny projekt rozwija Google.

Toyota chce zbudować od zera miasto przyszłości u podnóża góry Fudżi. Mieszkańcy będą mieli dostęp do najnowszych technologii oraz możliwość testowania rozwiązań, które w innych okolicznościach pozostałyby w zamkniętych ośrodkach badawczych. Japończycy nie są w swoich działaniach odosobnieni. Podobne przedsięwzięcia prowadzą Google oraz władze Chin. Czy smart city w ich wykonaniu to jeszcze miasto, czy już żywe laboratorium?

Miasto
Na tegorocznych targach elektroniki użytkowej i nowych technologii CES w Las Vegas szef Toyoty Akio Toyoda zapowiedział, że zamierza zrealizować swoje życiowe marzenie i stworzyć miasto przyszłości: Woven City („Utkane miasto”), które ma się stać zarówno domem dla tysięcy mieszkańców, jak i żywym laboratorium. Mieszkańcom będą bowiem udostępniane przyszłościowe technologie, aby mogli korzystać z nich i je testować w warunkach rzeczywistych. Tylko na początku miasto ma zająć teren ok. 70 ha. Powstanie u stóp góry Fudżi. Częściowo obejmie teren, gdzie obecnie znajduje się fabryka samochodów. Ta ostatnia zostać ma zamknięta do końca bieżącego roku. Na początku zamieszka tam ok. dwa tysiące osób. Pierwszeństwo przy zasiedlaniu przypadnie pracownikom Toyoty i ich rodzinom, emerytom oraz naukowcom. Pozostali chętni będą musieli uzbroić się w cierpliwość.

Szef Toyoty zdradził na razie tylko kilka z planowanych rozwiązań przyszłości, jakie zostaną wdrożone w Woven City. Podstawowym jest oczywiście autonomiczna mobilność. Wśród miejskich pojazdów pojawi się autonomiczny multivan o napędzie elektrycznym e-Palette. To właśnie on ma zostać podstawowym środkiem transportu miejskiego. Sam pojazd już istnieje – Toyota zaprezentowała go dwa lata temu na targach technologicznych. E-Palette oprócz przewożenia osób ma też inne możliwości. Gdy zajdzie potrzeba, może stać się mobilnym biurem, a nawet… sklepem.
− Nie będzie jednak chodzić tylko o samochody, ale także o badania na temat warunków przyszłego, wspólnego życia przedstawicieli różnych pokoleń, robotykę, powiązanie ze sobą gospodarstw domowych przy pomocy Internetu, a także sztucznej inteligencji oraz o nowe formy transportu publicznego, nowe metody działalności w gospodarce rolnej, ochronie zdrowia i w wielu innych dziedzinach codziennego życia – wyjaśnia Alexander Freund z Deutsche Welle. Oznacza to, że miasto będzie w pełni wykorzystywać technologię sieci 5G, ale zapewne stanie się również poligonem doświadczalnym dla jej sukcesorów. Warto zaznaczyć, że rząd Japonii zapowiedział, że już w tym roku przedstawi strategię rozwoju technologii 6G.
– Płynne zaprezentowanie standardów bezprzewodowej komunikacji przyszłej generacji jest niezbędne dla wzmocnienia konkurencyjności Japonii na arenie międzynarodowej – mówiła w styczniu minister komunikacji Sanae Takaichi. Jednak o ile sieć 6G, według japońskiego rządu, ma zastąpić 5G dopiero ok. 2030 r., to niewykluczone, że w np. mieście Toyoty przyszłość nastąpi znacznie wcześniej.

Co ciekawe, miasto Toyoty ma już oficjalnego głównego architekta. Projektem pokieruje Duńczyk Bjarke Ingels. To jego firma zaprojektowała m.in. nowe World Trade Center w Nowym Jorku oraz biura Google w Dolinie Krzemowej i w Londynie. Budowa Woven City ma ruszyć już w przyszłym roku. – Znaczna część miejskiej infrastruktury, na przykład instalacja do wytwarzania energii z ogniw paliwowych, zostanie umieszczona pod ziemią. Zdecydowano się na to przede wszystkim dlatego, że główna część tej infrastruktury będzie zasilana wodorem. Miejskie budynki zostaną zbudowane z drewna i będą wyposażone w baterie słoneczne umieszczone na dachach – wyjaśnia Freund.

Amerykanie nie śpią
O ile pomysł Japończyków zapowiada się jako największa inwestycja w smart city w historii, to nie jest wyjątkiem. Własny projekt rozwija od 2017 r. Google. Jednak w przeciwieństwie do Toyoty Amerykanie zaczęli od budowy dzielnicy. Ta powstaje w Toronto w Kanadzie. Za przedsięwzięcie odpowiada siostrzana spółka Google Sidewalk Labs.
Dzielnica smart city powstaje w południowo-wschodniej części śródmieścia Toronto. Ma zająć teren nad jeziorem Ontario. O ile miasto Toyoty ma początkowo zająć powierzchnię ok. 70 ha, to dzielnica Google zaczyna od skromnych 5 ha. Dziennik „Toronto Star”, który śledzi poczynania Amerykanów, twierdzi, że owe kilka hektarów w centrum miasta to zaledwie początek. Docelowo Google ma bowiem stworzyć całkowicie niezależne miasto na obszarze nawet kilkuset hektarów, nieopodal budowanej przez siebie dzielnicy Toronto.


Przeczytaj też:

Miliarder z przyszłości …

Nowa szansa dla aut elektrycznych

5G dla Polski


Na początek w dzielnicy Google powstać ma dziesięć 30-piętrowych budynków z drewna, które zostaną wybudowane przy użyciu płyt klejonych krzyżowo z drewna litego. Takie płyty charakteryzują się bardzo wysoką wytrzymałością, dzięki czemu mogą posłużyć do budowania wysokich konstrukcji. Wykorzystano je m.in. do budowy 10-piętrowego apartamentowca w australijskim Melbourne. Wraz z rozbudową dzielnicy Amerykanie chcą postawić kampus Google oraz zaplecze usługowe. Ulice wokół apartamentowców w dzielnicy zaprojektowane są pod ruch pieszo-rowerowy. To oczywiście może sprawić problemy z zaopatrzeniem sklepów. Jednak w projekcie jest mowa o autach autonomicznych i miejscach parkingowych, także niewykluczone jest, że siatka ulic ulegnie zmianie. Plany Google co do liczby mieszkańców są jeszcze większe niż Toyoty. Dzielnica Toronto ma bowiem stać się domem dla ok. 5 tys. osób. To ponad dwa razy więcej niż Toyota zamierza wpuścić na początku do swojego miasta. Natomiast po rozbudowie dzielnicy Toronto w smart city Google zamieszkać ma nawet 21 tys. osób.

Niemniej Google ma kłopoty lokalnymi władzami. Po aferach z Facebookiem czy samym Googlem radni i mieszkańcy zaczynają być nieufni wobec inwestora. Sami Amerykanie nie ukrywają, że ich smart city będzie zbierać dane o mieszkańcach. Mieszkańcy Toronto podejrzewają jednak, że Google nie ograniczy się do „inwigilowania” osób, które zdecydują się zamieszkać w ich dzielnicy. Istnieją obawy, że na celownik „Wielkiego Brata” trafi każdy, kto wejdzie na teren Quayside. Radni miejscy chcą zmusić Google do pełnej przejrzystości w zakresie wykorzystywania zbieranych danych. Chodzi chociażby o dane zbierane z kamer, aplikacji, telefonów. Kanadyjczycy nie chcą dopuścić, by amerykański gigant pozyskiwał dane, a następnie sprzedawał innym firmom, bez wiedzy zainteresowanych. Natomiast sami mieszkańcy Toronto, oprócz zastrzeżeń co do możliwości inwigilacji przez Google, podnoszą temat ulg podatkowych. Jak się bowiem okazało, Amerykanie liczyli na ulgi w wysokości 6 mld dolarów kanadyjskich.

FMC27news