Ze wstępnych informacji na temat tzw. Polskiego Nowego Ładu wynika, że proponowane zmiany będą miały więcej wspólnego z marketingiem politycznym niż odpowiedzią na najbardziej palące potrzeby polskiej gospodarki.
Wedle ostatnich doniesień Polski Nowy Ład jest już praktycznie gotowy, a obóz rządzący czeka jedynie na odpowiednią okazję do jego zaprezentowania (stanie się to najprawdopodobniej 20 marca). Wszystko, co do tej pory wiemy na temat najnowszej gospodarczej propozycji PiS, ogranicza się wyłącznie do ogólnikowych haseł oraz kilku niepotwierdzonych jeszcze rewelacji. Mimo to już z nich można wyczytać ogólną logikę zmian, które zamierza przeprowadzić
rządząca formacja.
Po staremu
Zdaniem zastępcy rzecznika PiS Radosława Fogla przygotowywany pakiet ustaw ma stanowić swego rodzaju kontynuację programów z lat 2015 i 2019. Innymi słowy, nie należy się przygotowywać na żadną wielką rewolucję, lecz na umocnienie podjętego już wcześniej kursu z pewnymi modyfikacjami wymuszonymi nowymi warunkami związanymi z pojawieniem się koronawirusa. Obóz „dobrej zmiany” ma do siebie to, że pomimo stosowania retoryki odwołującej się do totalnego zerwania z dotychczasowym dziedzictwem
III RP tak naprawdę nie sięga po bardzo radykalne środki i zadowala się mnóstwem ostrożnych i niewielkich w gruncie rzeczy modyfikacji istniejącego stanu rzeczy. Dotyczy to w szczególności sfery gospodarczej, w której pod wieloma względami dokonała się jedynie „drobna zmiana”, a nie zapowiadany wcześniej kurs odejścia od podstawowych założeń polityki stosowanej w latach wcześniejszych.
Apologeci obecnych rządów wnieśliby zapewne zastrzeżenie, że wprowadzenie programu 500 plus, poprawienie ściągalności podatków czy też skuteczna walka z mafiami vatowskimi i paliwowymi okazały się sporym przełomem i przyniosły wiele pozytywnych zmian. Rzecz jednak w tym, że w obliczu wyzwań, przed którymi stoi Polska nie wystarczy być jedynie poprawnym i zadowalać się programem sprowadzającym się do formuły „wystarczy nie kraść”. Pokazuje to dobitnie choćby kwestia demografii, która skazuje Polskę na powolne gospodarcze dogorywanie. „Dobra zmiana” dopiero w szóstym roku swoich rządów przyznała, nie wprost, że stosowane przez nią środki zaradcze na wymieranie narodu są niewystarczające i dlatego konieczne jest uruchomienie nowych projektów. Mechanizmy, które mają pomóc walczyć z fatalnym ubytkiem ludności, są jednak dalece niewystarczające.
Polski Nowy Ład ma być nadrzędny w stosunku do Krajowego Planu Odbudowy, który został narzucony niejako wszystkim krajom członkowskim Unii Europejskiej. Aby ta zapowiedź okazała się prawdziwa, powinien opiewać na sumę znacznie większą niż ok. 250 mld zł zapisanych w KPO. Gdyby miało się to ziścić, budżet polskiego państwa musiałby udźwignąć naprawdę znaczące wydatki. Nie powinno więc nikogo zdziwić to, że przy okazji prezentacji Polskiego Nowego Ładu ogłoszone zostaną nowe podatki lub podwyżki już istniejących, gdyż tylko w ten sposób rząd uzyska możliwość sfinansowania swoich planów. Premier Morawiecki zapewnił wprawdzie niedawno, że w nowej, postpandemicznej rzeczywistości dobrze poradzą sobie jedynie te państwa, które zachowają odpowiednią dyscyplinę budżetową, ale jednocześnie wyjście z recesji ma się dokonać właśnie dzięki inwestycjom publicznym.
Wzorce wątpliwej jakości
W tym kontekście za bardzo niefortunną należy uznać decyzję, aby proponowany pakiet zmian określić mianem „Nowego Ładu”. Słynny program Franklina D. Roosevelta cieszy się dziś wciąż bardzo niezasłużoną sławą skutecznej odpowiedzi na Wielki Kryzys. Co więcej, polityka New Dealu nawiązywała ściśle do wielkich przeobrażeń gospodarczych, które dokonywały się w Europie m.in. w III Rzeszy czy też w faszystowskich Włoszech. Amerykańska wersja reżimu ścisłej kontroli życia gospodarczego i pompowania wydatków publicznych nie doczekała się represyjnego uzupełnienia w postaci obozów tak jak w Niemczech, lecz w swej istocie stanowiła wielki atak na własność prywatną i zasady uczciwej konkurencji. W tej perspektywie odwoływanie się do mitu Nowego Ładu wydaje się czymś wręcz kompletnie niezrozumiałym. Polska nie jest oczywiście jedynym krajem, którego władze sięgają po nazewnictwo związane z Nowym Ładem. W dobie zamieszania związanego z koronawirusem stało się to wręcz normą pod każdą szerokością geograficzną, a poszczególne rządy z radością wykorzystują zaistniałe okoliczności do wprowadzenia zmian, które w normalnych okolicznościach nie miałyby racji bytu.
Przed bardzo niekorzystnymi zmianami ocali nas zapewne wrodzona niechęć „dobrej zmiany” do brawurowych czynów. Całość może więc ostatecznie przypominać sławetny „Plan Morawieckiego”, któremu również towarzyszyły szumne zapowiedzi, a ostatecznie okazał się wydarzeniem głównie medialnym i pakietem zmian sprowadzającym się do setek niewiele zmieniających korekt dotychczas obowiązujących ustaw. Obóz „dobrej zmiany” w jakimś sensie już to zasygnalizował, wspominając, że chciałby jedynie kontynuować reformy przeprowadzone w 2015 i 2019 roku.
Propozycje dla młodych czy emerytów?
Wedle serwisu oko.press wśród najważniejszych zmian zawartych w Polskim Nowym Ładzie miałoby się znaleźć m.in. podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł, zwolnienie emerytur niższych niż 2,5 tys. zł z podatku oraz opodatkowanie najlepiej zarabiających na rzecz podwyższenia nakładów na służbę zdrowia do poziomu 7 proc. PKB. Z innych wypowiedzi przedstawicieli rządu można wywnioskować, że szykowany jest osobny pakiet reform zachęcający do inwestycji, przyspieszający wzrost płac oraz podwyższający poziom życia polskich rodzin.
Najbardziej interesującą częścią przygotowywanego przez rządzących pakietu zmian będzie sposób, w jaki odniosą się do potrzeb i aspiracji ludzi młodych, którzy w coraz mniejszym stopniu są skłonni oddać głos na partię Kaczyńskiego. Przecieki o ulgach dla emerytów zdają się sugerować, że z pewnością zadbano już o najbardziej zaawansowany wiekowo elektorat. Jak dotąd nie wiadomo jednak nic na temat tego, jaka propozycja zostanie skierowana do młodszych pokoleń. Dotychczasowe działania, w tym przede wszystkim słynna „Piątka dla zwierząt”, okazały się dla PiS strzałem w stopę, gdyż zraziły do rządzących część elektoratu i nie przysporzyły nowego. Na realizacji założeń Polskiego Nowego Ładu cieniem będzie się również kładł przeciągający się spór koalicyjny w ramach Zjednoczonej Prawicy. Wyraźny sprzeciw Solidarnej Polski wobec KPO przyczynia się do tego, że w obozie władzy coraz trudniej o jednomyślność w fundamentalnych kwestiach.
Medialna pompa
Ogłoszeniu Polskiego Nowego Ładu towarzyszyć będzie spore medialne ożywienie, gdyż rząd bardzo potrzebuje zademonstrować, że jest w stanie odpowiednio zareagować na gospodarczą recesję i topniejące poparcie w sondażach. Istnieje jednak wielkie prawdopodobieństwo, że program reform okaże się przede wszystkim wydarzeniem medialnym, służącym do mobilizacji własnych struktur i poprawy wizerunku.
Aby Polska uzyskała faktycznie silny impuls do rozwoju, rządzący musieliby tak naprawdę zerwać ze swoją dotychczasową polityką i postawić na bardzo odważne zmiany. Brak gotowości do ich prze-prowadzenia oraz niemożność dostrzeżenia przez obecną ekipę podstawowych bolączek polskiej gospodarki streszcza choćby stosunek rządzących do rekordowo niskiego bezrobocia. Choć faktycznie pozostaje ono na wyjątkowo niskim poziomie, źródeł tego powinno się doszukiwać nie tyle w odpowiednim wdrożeniu wcześniej zaplanowanych reform, ile w powiększającej się demograficznej zapaści, którą w ostatnim czasie dodatkowo skrywa m.in. większy niż wcześniej napływ Białorusinów. „Dobra zmiana” nie potrafi również dostrzec, że forsowana przez Unię Europejską polityka zielonej transformacji to ekonomiczna ślepa uliczka i w wielu aspektach stara się być nawet „zielonym prymusem”. Za ten brak odwagi przyjdzie nam zapłacić sporą cenę.