-1.1 C
Warszawa
piątek, 22 listopada 2024

Totalitarna dystopia Big Tech

Facebook nieprzypadkowo zmienił szyld na Meta. To skrót od Metawersum, którym Mark Zuckerberg wabi miliardy użytkowników. Natomiast krytycy widzą w projekcie apokalipsę totalitarnej dystopii. Czy wyścig o przyszłość ludzkości wygrają prawodawcy blokujący eksperyment inżynierii społecznej, czy zwycięstwo odniesie zachłanny i żądny władzy Big Tech?

To się dzieje naprawdę

W 1992 r. pisarz Neal Stephenson umieścił akcję powieści „Zamieć” w wirtualnej, interaktywnej, a co najważniejsze trójwymiarowej rzeczywistości. Nadał jej nazwę Metawersum (Metaverse). Po upływie 30 lat fantastyczny projekt staje się rzeczywistością na naszych oczach.

Właściciel sieciowej platformy Mark Zuckerberg ogłosił, że Facebook Inc. zmienia nazwę na Meta Platforms Inc. Skrót Meta odzwierciedla najlepiej zaangażowanie Big Tech w rozwój przełomowej technologii.

Według wizji, którą Zuckerberg przedstawił mediom i miliardom użytkowników, Metawersum to na pozór Internet połączony z technologią 3D. Właściciel Facebooka opisał nowinkę, jako wirtualne środowisko, do którego można wejść, zamiast patrzeć w ekran. W perspektywie 5-10 lat użytkownicy będą spotykali się, pracowali i bawili w trójwymiarowej rzeczywistości. W ten sposób Metawersum ułatwi wiele aspektów życia online, takich jak zakupy i media społecznościowe.

W rzeczywistości Zuckerberg zapowiedział trwałe połączenie codziennego życia miliardów ludzi z wirtualną rzeczywistością. Menedżerowie Facebooka zachwalają produkt, jako kolejną rewolucję po mobilnym Internecie.

Tyle że, jak twierdzą krytycy, Big Tech buduje ogromny wirtualny świat, który zastąpi realne życie w postaci znanej od tysiącleci. Wystarczy, że każdy człowiek na planecie będzie miał swojego awatara, dzięki któremu bez wychodzenia z domu otrzyma dostęp do Metawersum w czasie rzeczywistym. A kiedy wejdzie do świata Zuckerberga, nabędzie nieograniczonych możliwości. Od spotkań, wizyt w muzeach, przez zakupy, transakcje finansowe, po wakacje w dowolnym miejscu świata. Oczywiście, jeśli za wszystko zapłaci, najlepiej kryptowalutami.

Logiczne pytanie brzmi, czy będzie chciał wyjść z Metawersum, czy na stałe przeniesie się do wymyślonej rzeczywistości? Kto zatem będzie produkował żywność i realne dobra niezbędne w codziennej egzystencji? Jeszcze ważniejsze jest pytanie, jakimi normami będzie się rządziła wirtualna cywilizacja? W każdym razie projekt wystartował.

– Kiedy rozpoczynamy podróż do metawszechświata, zapotrzebowanie na wysoce wyspecjalizowanych inżynierów jest jednym z najpilniejszych priorytetów Facebooka – oświadczyli wiceprezesi koncernu Nick Clegg i Javier Olivan. Według Associated Press, łowcy głów koncernu wzięli na celownik Niemcy, Francję, Włochy, Hiszpanię, Polskę, Holandię i Irlandię, ponieważ chodzi o co najmniej 10 tys. nowych pracowników. Tymczasem już czerwcu Facebook poinformował, że zatrudnia ponad 63 tys. osób na całym świecie, czyli o 21 proc. więcej niż w 2020 r. Skala rekrutacji oddaje ogrom planowanego przedsięwzięcia i determinację firmy, a to z kolei stawia pytanie o motywację Zuckerberga.

Meta deklaruje, że nie zakłada opracowania wirtualnych rzeczywistości dostosowanych do potrzeb konkretnych firm lub państw. W takim razie, jeśli chodzi o uniwersum, kto będzie kontrolował globalny projekt? Odpowiedź brzmi: właściciel i najwyższy prawodawca Mark Zuckerberg. To kluczowa kwestia, zważywszy, że dziesiątki tysięcy programistów już budują treści, które niebawem wypełnią metawszechświat.

Totalitarna dystopia

Z takim oskarżeniem pod adresem Zuckerberga wystąpiła demaskatorka Facebooka Frances Haugen. Była menadżerka Facebooka kierowała badaniami nowych technologii i ich zastosowaniem w inżynierii społecznej, czyli w manipulowaniu użytkownikami. Od kilku miesięcy Haugen zeznaje przeciwko Big Tech przed amerykańskimi i europejskimi organami kontrolnymi i regulacyjnymi. Na poparcie swoich rewelacji przedstawia tysiące wewnętrznych dokumentów koncernu. Jest traktowana bardzo poważnie, została bowiem wyrzucona z pracy, gdy z pobudek etycznych głośno zaprotestowała przeciwko brudnym praktykom Zuckerberga.

Obecnie ostrzega ona, że wszechogarniający świat wirtualnej rzeczywistości, będący sercem strategii rozwoju Mety, to tak naprawdę próba zagnania ludzkości w sieciowy totalitaryzm. Big Tech chce osiągnąć władzę nad światem, wywołując tak wielką plagę uzależnienia ludzkości od Metawersum, że narkomania oraz wszelkie znane nałogi okażą się nieznacznymi problemami. Ponadto Meta całkowicie pozbawi ludzi prywatności, o braku ochrony wrażliwych danych osobowych nie wspominając.

Perfidia Metawersum polega na kompletnym ogłupieniu wielomiliardowej populacji użytkowników, pozbawionych zdolności krytycznej refleksji, a więc samodzielnego myślenia. Uszczęśliwiani na siłę bohaterowie powieści „Zamieć” ukuli porównanie: – To coś w rodzaju znieczulenia ludzi, aby nie dostrzegali, jak okropne jest ich życie. Zatem jaką wizję rządów i warunków egzystencji ma zamaskować Metawersum? – pyta publicznie Frances Haugen.

Wyjaśnia, że poza uzależnieniem, projekt Facebooka zachęca ludzkość do odłączenia się od rzeczywistości, w której żyje obecnie. Podpowiedzią jest również fakt, że Big Tech buduje totalny instrument kontroli policyjnej. Według Haugen wiadomo już, że Metawersum wymaga setek czujników w prywatnych domach
i miejscach pracy.

W takim razie projekt Zuckerberga stanie się także narzędziem masowych represji. Była menedżerka wskazuje, że pracownicy firm podłączonych do wirtualnego systemu nie będą mieli innego wyjścia, tylko poddać się stałej kontroli albo odejść z pracy.

Według Haugen już dziś Facebook sieje nienawiść i ekstremizm. Nie chroni dzieci i młodzieży przed szkodliwymi treściami i nie może zapewnić bezpieczeństwa trzem miliardom użytkowników. No właśnie, nie może, czy nie chce?

Wygrać wyścig

Meta podkreśla, że nad projektowaniem Metawersum pracuje niezwykle odpowiedzialnie. Zaprzecza, jakoby próbowała w ten sposób odwrócić uwagę od problemów ujawnionych przez byłych pracowników. Jednak agencja AP cytuje swojego informatora w Facebooku, który twierdzi, że zarząd kieruje się zasadą: – Jeśli nie podoba nam się rzeczywistość, to próbujemy ją zmienić.

Gigantom IT z pewnością nie podobają się próby ukrócenia ich samowoli i bezkarności podejmowane w różnych regionach, od USA, po Unię Europejską. Świat dostrzega niebezpieczeństwo wynikające z sieciowego dyktatu i manipulowania rzeczywistością. Jeśli politycy boją się utraty monopolu władzy, to użytkownicy są zniesmaczeni inną sytuacją. Konfrontacji nie wytrzymują świetlane cele deklarowane przez Facebook i innych graczy, a rzeczywistością. Jest nią cyniczny zysk za wszelką cenę.

Jeśli nadrzędna wartość Zuckerberga jest zagrożona, a ludzkość nie chce poddać się dyktaturze Big Tech, koncerny muszą wyprzedzić przeciwnika, zapędzając go w pułapkę bez wyjścia. Jest nią oczywiście Metawersum.

Jak przerwać agresję sieciowych gigantów? Przed takim dylematem stają organy regulacyjne na całym świecie. Czy pójść w kierunku zwiększenia odpowiedzialności prawnej firm technologicznych za skutki ich działalności? Czy mocniej kontrolować branżę, a więc także Google, Amazon i Apple?

Prawodawcy stają się nad podziw kreatywni. Proponują „funkcję gumki”, która umożliwia usuwanie wszelkich danych osobowych użytkownika. Ograniczają korzystanie z usług dla dzieci poniżej 16 roku życia. USA wprowadzają obostrzenia na rynku reklam. Unia Europejska nakłada na giganty IT wielomiliardowe grzywny za praktyki monopolistyczne i nieuczciwą konkurencję.

Jednak wszystkie rozwiązania to półśrodki, które Big Tech natychmiast obchodzi, wprowadzając nowe algorytmy, aplikacje lub po prostu inne technologie. Dlaczego żaden z prawodawców nie sięgnął po wariant atomowy, którym byłaby ustawa antykartelowa, zmuszająca na przykład Facebooka do podziału na mniejsze firmy i ich sprzedaży? Dopóki świat wspólnie nie zdecyduje się na radykalne rozwiązanie, będzie nad nami wisiała groźba Metawersum.

FMC27news