8.4 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia 2024

Oligarchowie rozrywają Ukrainę w interesach Moskwy

Podczas gdy USA i Europa próbują zgadywać, czy Putin zaatakuje Ukrainę, ta pogrąża się w kryzysie politycznym, najpoważniejszym od czasu rozpoczęcia prezydentury Wołodymyra Zełenskiego. Kto i dlaczego gra rolę V kolumny Kremla? Bo o tym, że Rosja bierze udział w wewnętrznej destabilizacji przekonują fakty, które nie mogą być zbiegiem okoliczności. Moskwa zrobi wszystko, aby Zełenski nie wygrał konfrontacji z oligarchami i korupcją.

Wojna domowa

W trakcie rosyjskiej eskalacji militarnej u granic Ukrainy, Wołodymyr Zełenski ostrzegł obywateli o zdemaskowaniu próby zamachu stanu. Wśród organizatorów wymienił najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa. Wyjaśnienia przyczyn spisku kryją się w sytuacji politycznej na Ukrainie i wokół niej.

Zacznijmy od okoliczności międzynarodowych. Niewypowiedziana, choć faktyczna wojna z Rosją trwa już piąty rok. W latach 2016-2019 miała charakter, tzw. przewlekłego konfliktu o niskiej intensywności. Od czasu do czasu rosyjscy najemnicy z Donbasu, zwani eufemistycznie separatystami, zabijali i ranili ukraińskich żołnierzy po drugiej linii frontu. Ukraina odpowiadała pięknym za nadobne, jednak misji stabilizacyjnej OBWE udawało się zapobiec gwałtownej eskalacji.

Tak było do jesieni ubiegłego roku, gdy Putin zablokował dla żeglugi Morze Azowskie, a więc dostęp Ukrainy do własnego wybrzeża. W marcu 2021 r. zarządził pierwszą koncentrację stutysięcznego zgrupowania wojskowego, grążąc najazdem na sąsiada. Fikcyjnie wycofał armię przed ważnymi dla siebie wydarzeniami. Pierwszym było spotkanie z Joe Bidenem w Genewie, drugim wizyta Angeli Merkel w Waszyngtonie. Podczas nich zapadały decyzje, umożliwiające Moskwie przygotowania do obecnej agresji.

Oczywiście chodzi o amerykańską decyzję zniesienia sankcji wobec gazociągu Nord Stream-2. Dokończenie inwestycji pozbawiło Ukrainę statusu państwa tranzytowego, który stanowił dla Kijowa kluczową gwarancję bezpieczeństwa. Moskwa nie mogła przecież zaatakować sąsiada, bo przez jego terytorium eksportowała gaz przynoszący budżetowi 35 proc. dochodów. Głupotę Bidena i Merkel można zatem porównać do zdrady polegającej na kompletnym rozbrojeniu Ukrainy.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na graniach Ukrainy silniki grzeją tysiące czołgów i transporterów, w których 100 tys. żołnierzy czeka rozkazu: naprzód! A co w tym czasie działo się na Ukrainie? Dziwnym trafem posłuszeństwo wymówił najbliższy współpracownik prezydenta, spiker Rady Najwyższej Dmytro Razumkow. Zełenski nie miał innego wyjścia, niż przyjąć jego rezygnację, co ma katastrofalne skutki polityczne dla przebiegu dalszych reform.

Otóż zdymisjonowanie Razumkowa przez klub proprezydenckiej partii „Sługa Narodu” prowadzi do jego rozłamu i utraty większości parlamentarnej.

Sam polityk zamienił się z zaufanego współpracownika, w nieobliczalnego oponenta. Jak szakale wokół Razumkowa zaczęli się gromadzić wszyscy przeciwnicy Zełenskiego, a przede wszystkim oligarchowie. Nowa opozycja ma też potężnego sponsora. Jest nim najbogatszy przedsiębiorca Ukrainy Rinat Achmetow.

Cała sytuacja bardzo dobitnie i po raz kolejny wykazuje niską jakość klasy politycznej i biznesowej Ukrainy. Sytuacja zagrożenia państwa ujawniła priorytety skorumpowanych elit. Zagrożone ucywilizowaniem sceny politycznej i wprowadzeniem gospodarki rynkowej, uznały własnego prezydenta za większe zagrożenie niż Rosja.

Dmytro Razumkow

Dalsze próby reformowania Ukrainy stoją pod znakiem zapytania, podobnie jak wzmocnienie władzy prezydenckiej, niezbędne do odparcia agresji Putina. Aby zrozumieć wagę sytuacji, trzeba krótko opowiedzieć, kim jest Dmytro Razumkow.

Zdymisjonowany przewodniczący Rady Najwyższej był jednym z symboli nowego stylu uprawiania polityki przez drużynę Zełenskiego, zrekrutowaną z młodych profesjonalistów bez korupcyjnych plam na reputacji. Przy pomocy radykalnej odnowy kadr prezydent starał się przerwać zaklęty krąg korupcji i powiązań biznesowo-politycznych oraz klanowych. Niestety ławka rezerwowych okazała się przykrótka.

Dmytro wywodzi się ze znanej kijowskiej rodziny. Zmarły ojciec był jednym z najbliższych współpracowników Leonida Kuczmy oraz organizatorem intelektualnego zaplecza urzędu prezydenckiego, think tanku swojego imienia.

Dlatego Razumkow miał już doświadczenie rządowe, a zarazem powiązania biznesowe. Pracował dla potentata finansowego i byłego wicepremiera Serhija Tihipko. Był również członkiem Partii Regionów Wiktora Janukowycza, ale po ucieczce prezydenta roztropnie ją opuścił.

– Przyzwyczaiłem się do bycia na uboczu, za plecami osób publicznych. Jestem raczej doradcą niż liderem – zwierzał się w jednym z wywiadów dla mediów. Doświadczenie przydało się, gdy Razumkow został jednym z liderów kampanii wyborczej Zełenskiego. Na tle charyzmy kandydata wyglądał na profesjonalistę kontrolującego nowicjuszy ze sztabu wyborczego. Po zwycięstwie Zełenski powierzył mu odpowiedzialny obszar pracy, a mianowicie stworzenie od podstaw proprezydenckiej partii „Sługa Narodu”, która pomogłaby prezydentowi przejąć kontrolę nad skorumpowanym parlamentem.

Trzeba przyznać, że dobrze poradził sobie z zadaniem. Po raz pierwszy w historii Ukrainy Radę Najwyższą zdominowała jednopartyjna większość, a przewodniczącym parlamentu został wybrany sam Razumkow. Sprawdził się też w roli spikera, dając się poznać jako skuteczny negocjator potrafiący godzić sprzeczne interesy innych klubów powołanych do życia i opłacanych przez oligarchów. Gdy jednak Zełenski zażądał legislacyjnego przyspieszenia kluczowych reform, Razumkow zaczął uprawiać dywersję.

Jak komentuje obecną sytuację tygodnik „Dzerkało Tyżnia”, prezydent oczekiwał pracy Rady Najwyższej w systemie turbo, ponieważ zmian domaga się zmęczone anarchią społeczeństwo. Tymczasem Razumkow opóźniał inicjatywy Zełenskiego.

Pierwsze poważne nieporozumienia pojawiły się podczas głosowania nad kluczową reformą rolną. Prywatyzując ziemię, prezydent odbierał nielegalną własność holdingom, a więc oligarchom, takim jak Ihor Kołomojski, posiadającym aktywa w tym segmencie gospodarki. Za sprawą Razumkowa procedury wlokły się ponad rok i zakończyły się pod parlamentem walkami policji z bojówkami Kołomojskiego.

– Moją ambicją było i pozostaje szybkie promowanie reform wolnorynkowych. Bałagan ustawowy jest tak wielki, że może pogrzebać ukraińską gospodarkę – skwitował długą, acz zwycięską walkę o prywatyzację Wołodymyr Zełenski.

Jednak grzechem śmiertelnym Razumkowa okazała się odmowa poparcia sankcji nałożonych przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony na instrumenty rosyjskiej dywersji propagandowej. Chodziło o stacje telewizyjne oligarchy Wiktora Medwedczuka. Ojcem chrzestnym jego dziecka jest Putin, a prezentem z tej okazji było pole naftowe na Syberii. Zresztą Medwedczuk nigdy nie ukrywał, że Ukraina powinna być zintegrowana z Rosją, a nie z Europą. Tymczasem Razumkow uznał sankcje za bezprawne, choć wcale tak nie było.

Na takiej postawie spiker parlamentu zbijał kapitał polityczny, zyskując poparcie oligarchów i prorosyjskiej publiki. Kroplą, która przelała czaszę goryczy udowadniając zdradę Razumkowa, były próby spowolnienia ustawy o deoligarchizacji. W rezultacie została uchwalona przez Radę, gdy jej przewodniczący przebywał na zwolnieniu lekarskim.

Po dymisji Razumkow celowo wdaje się z prezydentem w konfrontację mimo koncentracji rosyjskiej armii. Postępowanie byłego spikera wskazuje, że stał się instrumentem rosyjskiej gry na Ukrainie. Coraz mocniej wyraża aspiracje prezydenckie, co w chwili zagrożenia wojną polaryzuje Ukraińców.

W organizację struktur opozycyjnych zaangażowali się również były premier Arsenij Jaceniuk popierany przez Petro Poroszenkę, były minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow (sam oligarcha reprezentujący klan ormiański) oraz milioner Serhyj Taruta. Wszyscy sterują głosami własnych deputowanych Rady Najwyższej. Wspiera ich klub partii „O przyszłość” Ihora Kołomojskiego.

Bunt oligarchów

Największym problemem dla stabilności Ukrainy jest sojusz Razumkowa z najbogatszym człowiekiem w kraju. Prezydent znajduje się w konflikcie z Rinatem Achmetowem. Oligarcha osiągnął pozycję majątkową i polityczną, dzięki temu, że potrafił znaleźć wspólny język z dotychczasowymi prezydentami Ukrainy. W przypadku Zełenskiego wszystko również wydawało się też dobrze układać. Doniecki potentat chętnie finansował projekty urzędu prezydenta, a obecny premier Denis Szmyhal to przecież były prezes należącej do Achmetowa korporacji węglowo-energetycznej DTEK.

Jednak atak Zełenskiego na polityczne wpływy wielkiego biznesu poważnie zaniepokoił jednego z rzeczywistych władców Ukrainy. Achmetow jest bardzo niezadowolony z antyoligarchicznej ustawy i prezydenckich sankcji wobec Medwedczuka. Ani prawne restrykcje, ani kolejne sankcje nie dotknęły interesów i pozycji oligarchy, ale doniecki baron wyraźnie utracił spokój ducha.

W tym kontekście, nawet rządowa „Rossijskaja Gazieta” mimo ironicznej postawy wobec Zełenskiego, przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat udało mu się przeforsować reformy ograniczające polityczny i ekonomiczny chaos, który odziedziczył po poprzednikach. Dochodząc do władzy, Wołodymyr Zełenski obiecał Ukraińcom pokój, a oligarchom wojnę. Walka o ukrócenie samowoli właścicieli ukraińskiej gospodarki jest dla prezydenta kwestią pierwszoplanową nie tylko ze względu na plany reelekcji. Chodzi o przyszłość kraju.

Zresztą sam Zełenski rozpoczął karierę polityczną od piętna marionetki Kołomojskiego. Obecnie stara się odciąć oligarchów od wpływu na władzę wykonawczą i parlament. Tym samym stał się wrogiem numer jeden dla skorumpowanych, a często skryminalizowanych elit.

Prezydent tłumaczy, że w ten sposób przeciwstawia się nie tylko rosyjskiemu zagrożeniu militarnemu, ale także V kolumnie Kremla wewnątrz kraju. Bezwład ekonomiczny i polityczny paraliż leży we wspólnym interesie oligarchów i Moskwy. Szczególnie chodzi o przedstawicieli wielkiego biznesu powiązanych z Rosją. Zełenski wskazuje także, że nie chodzi o represje polityczne. Podstawą prawną krucjaty przeciwko władzy oligarchii jest ustawa, która po raz pierwszy wprowadziła definicję, a więc sprecyzowała kryteria przynależności do kasty.

Cytując jej fragment: – Oligarcha to biznesmen posiadający monopol w wybranej dziedzinie lub sektorze działalności gospodarczej, który z tej racji wywiera wpływ na opinię publiczną i legislatywę za pośrednictwem własnych mediów, polityków lub obieralnych i mianowanych urzędników.

Ustawa przewiduje, że osoby zaliczone do tej kategorii zostaną umieszczone w specjalnym rejestrze i będą podlegać pewnym ograniczeniom, w tym zakazowi finansowania partii politycznych i udziału w prywatyzacji mienia państwowego. Ponadto osoby uznane za oligarchów są zobowiązane do zgłaszania swoich dochodów na równi z urzędnikami państwowymi, a sami urzędnicy będą mieli zakaz utrzymywania z nimi nieoficjalnych kontaktów.

Niestety ze względu na zbyt wielki opór parlamentarzystów z ustawy wykreślono całkowity zakaz posiadania mediów, które służą jako podstawa politycznych wpływów oligarchów. Prawo nie mówi nic o reprywatyzacji nielegalnie nabytego majątku. Dlaczego?

Zełenski nie chce powtórzyć losu Julii Tymoszenko, która po pomarańczowej rewolucji próbowała ograniczyć własność oligarchiczną. Zapłaciła za to zemstą Wiktora Janukowycza reprezentującego interesy zaprzyjaźnionych grup kapitałowo-przemysłowych.

Tyle, że jak ocenia magazyn Forbes: – Nowe prawo nawet w kompromisowej formie poważnie komplikuje życie baronów ukraińskiego kapitalizmu. Cała pierwsza dziesiątka na ukraińskiej liście bogaczy wpływająca w ten czy inny sposób na życie polityczne kraju podlega obecnie jego kryteriom.

Zełenski nie chce w żadnym wypadku niszczyć biznesu i w odróżnieniu od Janukowycza i Petro Poroszenko nie dąży do przejęcia imperiów biznesowych. Pokazuje za to magnatom miejsce w społeczeństwie. Wcześniej oligarchom udało się sprywatyzować ukraiński system parlamentarny, partie polityczne, tytuły prasowe, stacje telewizyjne i portale informacyjne.

Co ważne, mimo oporu wielkiego biznesu ustawa o deoligarchizacji nie przekształciła się w parlamentarną klęskę prezydenta. Powodem jest ogromna presja społeczna na demokratyzację ustroju, reformy ekonomiczne, wymiaru sprawiedliwości i edukacji pozwalające na godne życie. Oligarchia może sobie pozwolić na mniej niż w 2014 r., kiedy sfinansowała Majdan, aby pozbyć się zachłannego Janukowycza, który próbował złamać własnościowe status quo we własnym interesie. Zełenski nie ma takich ambicji ani planów.

Rinat Achmetow

Obecna sytuacja jest bardzo napięta. Jeśli w pierwszej fazie konfrontacji największą rolę odegrał Igor Kołomojski, obecnie do gry wszedł Rinat Achmetow. Wspierany przez Dmitrija Firtasza został nazwany ironicznie przez „Ukraińską Prawdę”: – Przewodniczącym związku zawodowego miliarderów. Także Petro Poroszenko i Wiktor Medwedczuk, zaangażowali się otwarcie w wojnę z prezydentem.

– Dla ukraińskiej oligarchii, to być albo nie być, ponieważ bez względu na potęgę ekonomiczną traci wpływy polityczne. Radykalna odnowa parlamentu spowodowała, że ​​lobby oligarchiczne, wciąż zdolne do promowania swoich interesów w skali regionalnej i lokalnej nie może już poważnie korygować głównych kierunków życia państwa – ocenia portal LB.ua.

Ponadto Zełenskiego popierają zachodni sojusznicy, czego dowodem są śledztwa FBI i departamentu sprawiedliwości USA. Obie instytucje oskarżyły Kołomojskiego o wyprowadzenie miliardów dolarów z Ukrainy i ich przestępczą legalizację w Stanach Zjednoczonych. Ponadto Zełenski jest dla Zachodu gwarantem walki z korupcją, co z kolei jest kluczowym warunkiem zbliżenia Ukrainy z UE i NATO.

Zdesperowani oligarchowie pukają ponownie do Moskwy. Stracili wcześniej sporo w oczach Putina, angażując się w obalenie rosyjskiego protegowanego Janukowycza. Jednak polityka to zbieżności interesów. Tymczasem miliarderzy i Moskwa oceniają zagrożenie ze strony Zełenskiego bardzo podobnie.

Dlatego Achmetow rozpoczął konfrontację od twardego ataku informacyjnego na prezydenta w mediach. Z tym, że główną kartą oligarchy jest Razumkow. To najbardziej obiecujący rywal Zełenskiego w kolejnych wyborach prezydenckich. Zdaniem Moskiewskiego Centrum Carnegie łatwo wyobrazić sobie, że na potrzeby wyborów parlamentarnych 2023 r. koalicja oligarchów pod wodzą Achmetowa, wprowadzi do Rady Najwyższej sfinansowaną przez siebie, nową siłę polityczną opozycyjną do Sługi Narodu”. W wyborach prezydenckich 2024 r. dzieła eliminacji Zełenskiego dokończy wspólny kandydat sterowanej opozycji Dmytro Razumkow, wyhodowany przez miliarderów do rangi atrakcyjnego polityka. W każdym razie Achmetow z majątkiem wartym ponad 16 mld dolarów ma do tego wystarczające środki.

Obecnie demonstruje prezydentowi swoje możliwości i bezkarność. Jego imperium biznesowe, System Capital Management, jest kręgosłupem ukraińskiej gospodarki, od którego zależą setki tysięcy miejsc pracy, miliardy hrywien wpływów budżetowych, oraz węgiel i prąd dla ukraińskiego przemysłu.

W zgodnej ocenie ekspertów politycznych Zełenski się nie podda. Co więcej, jest gotów do eskalacji. Ogłaszając alarm związany z wykryciem zamachu stanu, prezydent mówił o wciągnięciu Achmetowa do spisku. Oznacza to, że Zełenski pozostawił biznesmenowi furtkę do kompromisu, pokazując zarazem, że jest gotowy do wojny.

Ma w ręku sankcje rady bezpieczeństwa oraz wiele innych możliwości utrudnienia życia. Achmetow jest zależny od zewnętrznych wierzycieli (całkowity portfel kredytowy grupy SCM wynosi 6,5 mld dolarów). Tymczasem po wystąpieniu prezydenta na temat związków oligarchy ze spiskiem, wartość euroobligacji koncernu energetycznego DTEK runęła.

Wreszcie Zełenski ma żelazny argument. To sprokurowany przez Moskwę kryzys energetyczny, a szczególnie realna groźba wojskowej agresji Rosji. Tymczasem za fatalny stan gospodarki i społeczeństwa, a także za militarną słabość Ukrainy, odpowiadają oligarchowie, a więc Achmetow. Jeśli dojdzie do katastrofy ukraińskiej państwowości, zostaną wskazani jako winni i bez wątpienia osadzeni. Rozprawie nie zapobiegnie nawet Moskwa, a schronić się na Zachodzie nie zdołają.

Swoją determinację dobitnie wyraził Wołodymyr Zełenski podczas niedawnej konferencji prasowej, dając jasno do zrozumienia, że jakakolwiek presja wywoła odwrotny skutek.

– Jeśli mówimy o jakiejś presji wojskowej lub politycznej na mnie, odpowiadam. Nigdzie nie ucieknę, za to będę walczył do końca. Komentując tę wypowiedź, Moskiewskie Centrum Carnegie zwraca uwagę na to, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników Zełenski jest naprawdę gotowy do podejmowania radykalnych decyzji bez zbytniego sentymentu do przeciwników.

Najnowsze