Ufamy, że działy HR bardzo dobrze znają swoich pracowników i dostosowują benefity do ich oczekiwań. Czy jednak każda forma dodatkowego wsparcia pracownika dobrze wpływa na wizerunek firmy? Czy preferencje benefitowe pracowników się zmieniają? I czy firmy to dostrzegają? Na te i inne pytania odpowiada Sylwia Bilska, General Manager w firmie Edenred Polska.
Czy słysząc „benefit”, pracodawcy i pracownicy myślą to samo?
To bardzo dobre pytanie. Wcześniej widzieliśmy więcej punktów styku pomiędzy oczekiwaniami obu tych grup, ale ostatnio obserwujemy naprawdę różne podejście do benefitów. Przkładem jest praca zdalna czy hybrydowa – przez pracodawców, działy HR uważana za benefit, a dla pracowników to już obligatoryjny element zatrudnienia. Innym przykładem są karty multisport – pracodawcy myślą, że dzięki nim dbają o wellbeing pracowników, podczas gdy z kart korzysta znikoma część użytkowników.
Zatem, na co powinien zwrócić uwagę współczesny pracodawca, chcący docenić pracownika?
Przede wszystkim na jego rzeczywiste potrzeby. Należy słuchać pracowników i patrzeć poza standardowe pracownicze ankiety. Musimy dostrzegać cały kontekst: nie tylko 8 godzin w pracy, ale długotrwały dobrostan pracownika. Pracodawca musi też pamiętać, że ma narzędzia benefitowe, dzięki którym może pomóc pracownikowi, np. w planowaniu codziennego budżetu, co w czasach szalejącej inflacji ma dla wszystkich ogromne znaczenie.
Czy to oznacza, że wygrywają benefity finansowe?
I tak, i nie, ponieważ coraz większym zainteresowaniem cieszą benefity, które łączą w sobie aspekty finansowe i niefinansowe, poprawiające jakość codziennego życia, ale i pozwalające zaoszczędzić na realizacji podstawowych potrzeb. Przykładem są karty lunchowe, czyli dofinansowywanie posiłków dla pracowników. Ten benefit bardzo cenią pracownicy i co ważne pracodawcy, bo im też pozwala na realne – a od niedawna – jeszcze większe oszczędności.
A mianowicie?
Karty lunchowe – o czym wielu nie pamięta – można sfinansować z ZFŚS lub środków obrotowych. Są zwolnione z ZUSu, przez co pozwalają zwiększyć dochód netto każdego pracownika. Od 1 marca weszła w życie zmiana rozporządzenia Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, która zmienia kwotę zwolnioną z ZUS ze 190 do 300 zł! To oznacza, że możemy dofinansowywać posiłki dla pracowników w kwocie o 60 proc. większej niż dotychczas. Realnie ta nowelizacja to dla pracodawcy aż 737 zł oszczędności na jednym pracowniku w skali roku, a dla pracownika to aż 689 zł oszczędności w skali roku.
To jednak wciąż nowe podejście do benefitów na polskim rynku.
Nowe, ale wyznaczające trendy. Karty lunchowe, jak już wspomniałem, łączą dwa aspekty – pozafinansowe i finansowe. Sprawdzają się zarówno w przypadku pracy w biurze, jak i home office. Pracownik sam decyduje, czy wychodzi na lunch, czy zamawia go do siebie. A dlaczego cieszą się coraz większą popularnością? Bo każdy z nas musi jeść. A coraz więcej z nas chce jeść zdrowo! Co oznacza nie tylko zbilansowany posiłek, ale też zjedzenie go w spokoju, samemu lub ze znajomymi. I tu mamy również pozafinansowy aspekt – społeczne znaczenie wspólnych posiłków. To wtedy rozmawiamy, regenerujemy się, nabieramy nowej energii do dalszej pracy.
Jak wypada Polska na tle innych krajów, jeśli chodzi o ten benefit?
W krajach, w których obowiązuje tzw. „kultura lunchowa” – i nie są to tylko Hiszpania czy Francja, ale też Rumunia i Czechy, około 30 proc. firm zdecydowało się już na dofinansowywanie posiłków. I co ważne ta liczba wciąż rośnie. Firmy naprawdę dostrzegają korzyści tego rozwiązania: zadowolenie pracowników to przecież poprawa efektywności całej firmy. A do tego – tak jak w naszym kraju – większa kwota zwolniona z ZUS to więcej posiłków, które nie obciążą budżetu domowego pracownika, a dla firmy to większe korzyści finansowe. Morał z tego taki, że to benefit nie tylko doceniany, ale również realnie odczuwalny przez obie grupy.