Z Wojciechem Witkiem, architektem Iliard, Grupa Reesco, rozmawiała Agnieszka Bulus-Trando w BiznesINFO.TV
Tak jak podkreślacie państwo na swojej stronie, „tworzycie hotele i miejsca pracy”. Minione dwa lata oznaczała dla obydwu sektorów olbrzymią transformację. Jak w związku z tym zmieniła się państwa praca?
To bez wątpienia bardzo medialny temat. Muszę jednak powiedzieć, że chociaż epidemia znacząco wpłynęła na obydwa sektory, to praca architekta aż tak bardzo się nie zmieniła. Co więcej, był to czas, w którym kwintesencja pracy architekta wypłynęła na powierzchnię. Ponieważ nasza praca zawsze polegała na tym, żeby zrealizować cele ekonomiczne i finansowe naszych inwestorów. Z drugiej strony zawsze stawiamy sobie na celu kondycję człowieka, który jest końcowym użytkownikiem projektowanych przez nas budynków i przestrzeni. W ciągu ostatnich dwóch lat uległa ona zmianom. Inaczej pracujemy czy korzystamy z hoteli. Tym samym nasza odpowiedź projektowa jest trochę inna –musieliśmy zacząć inaczej myśleć i generować nowe rozwiązania. Sama nasza praca nie uległa jednak zasadniczej zmianie. Może jedynie z tym wyjątkiem, że, tak jak wszyscy inni, wylądowaliśmy na pracy zdalnej. Zaczęliśmy funkcjonować na pewnej specyficznej orbicie między biurem, domem i miejscami, w których spotykamy się z innymi ludźmi.
Jakie zatem są największe wyzwania w projektowaniu hoteli czy biur? Ogólnie, nie tylko podczas tych dwóch ostatnich lat.
To bardzo szerokie pytanie. Moglibyśmy na ten temat przeprowadzić wiele osobnych rozmów. Stojące przed architektami wyzwania można rozpatrywać na bardzo wielu płaszczyznach. W dużej skali będziemy mówili o wyzwaniach globalnych, wspólnych dla projektowania biur, hoteli czy wszystkich innych budynków. To są wyzwania związane z zagrożeniami ekologicznymi, ze zmieniającym się klimatem, z tym, że budownictwo odpowiada za od 28 do 32 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. To są realne problemy, o których dziś dyskutują architekci, inwestorzy i deweloperzy – w zasadzie cały świat real estate. Jak powinniśmy zmienić sposób realizacji budynków, żeby uchronić się przed zagrożeniami, które są bardzo realne?
Jeżeli zejdziemy do trochę mniejszej skali, to projektowanie wiąże się z wyzwaniami w skali lokalnej społeczności. Powstający budynek zawsze wpływa na najbliższe otoczenie. Kiedy powstaje nowa inwestycja, to wszyscy sąsiedzi są mocno zaniepokojeni. Czy to będzie coś lepszego, czy też stanowi dla nas zagrożenie? Dużym wyzwaniem w pracy architekta jest to, by nowy budynek mądrze wkomponował się w istniejącą w tym miejscu sieć społecznych powiązań i relacji. Żeby poprawił jakość życia w wymiarze lokalnym.
Kolejnym wymiarem, o którym możemy mówić, jest wyzwanie czysto ekonomiczne, finansowe samego projektu. Za każdym projektem stoi przecież konkretny inwestor ze swoimi celami. Musi[1]my je zrozumieć i zrealizować. Nie możemy także zapominać o kolejnym wyzwaniu, jakim jest próba odpowiedzi na pytanie, jak nasz budynek będzie funkcjonował już po wybudowaniu? Jak w nim będzie się żyło i pracowało? Czyli jak zaprojektować sprawnie działający budynek? Nie możemy tutaj zapomnieć o jakości doświadczeń samego użytkownika. To wszystko są kwestie, o których musimy myśleć, bo nikt inny nie będzie już sobie zaprzątał nimi głowy.
Patrząc przez ten pryzmat, może jest jakiś projekt, który pan szczególnie lubi? Jaki był pana największy sukces projektowy? A może jest on jeszcze przed panem?
Każdy projekt, który udaje nam się zrealizować, który schodzi z naszych desek i jest przekuwany w prawdziwą materię, jest sukcesem. Procesy inwestycyjne są bardzo skomplikowane, jest tam wiele zmiennych. A do tego wiele projektów kończy na komputerach, z różnych powodów nie doczekawszy się realizacji. Więc każdy obiekt, który jednak powstanie, traktuję jako bardzo duży sukces. Nie tylko zresztą nasz, jako pracowni projektowej, lecz wielu, wielu zaangażowanych w niego stron. Projekty, z których jestem najbardziej dumny to te, przy których brałem osobiście udział. Mamy pracownię projektową, która działa bardzo demokratycznie. Nie tak, jak to kiedyś bywało, że jest mistrz, który pociąga za sobą wszystkich młodych rzemieślników, projektantów i nadaje główny rys wszystkiemu, co powstaje. U nas wielu architektów może projektować „po swojemu”. Nie mamy jednej wspólnej linii stylistycznej, zgodnie z którą projektujemy. Dlatego też powstają u nas różne projekty. I tak jak jestem dumny z wszystkiego, co się u nas dzieje, bo cudowne, niesamowite rzeczy wymyślają ludzie, którzy pracują w naszym zespole, to osobiście najbardziej cieszę się z tych wszystkich projektów, przy których sam brałem udział. Tak jest np. w przypadku Benaco, niedużego obiektu biurowego w Krakowie, który postawiliśmy już wiele lat temu. Byłem obecny od samego początku przy jego powstawaniu. Mam także pewien bardzo ważny dla mnie projekt, który jednak ciągle pozostaje w mojej głowie, niezrealizowany. To dom, który kiedyś na pewno sobie postawię. Tak to często bywa, że szewc, bez butów chodzi, a architekt nie ma zaprojektowanego przez siebie domu…
Mówił pan o tym, że w ciągu dwóch ostatnich lat nie zmieniła się praca architekta. To może porozmawiajmy o początkach pańskiej kariery? Dlaczego został pan architektem? Kto pana inspirował wtedy, a kto dziś?
Jeśli mogę sobie pozwolić na zwierzenia, to muszę przyznać, że już w dzieciństwie dużo rysowałem, budowałem, konstruowałem rozmaite labirynty. I zawsze lubiłem trudne łamigłówki. Dzisiejsza architektura jest taką właśnie trudną łamigłówką. Żeby mogła powstać nowa budowla, trzeba poskładać ze sobą tysiące puzzli. Wiele rzeczy trzeba zrozumieć, wziąć pod uwagę wiele wątków, żeby całość naszego zamierzenia mogła się ziścić. W pracy młodego architekta jest dużo niejasności, braku zrozumienia własnych motywacji. Dziś jak na to patrzę, to wydaje mi się, że głównym motorem pracy młodych architektów jest własne ego. Chęć ekspresji, pokazania swojego miejsca w świecie, zaznaczenia swojego istnienia. Zrobienia czegoś ważnego, co wynika z nas. Po dwudziestu latach pracy zawodowej patrzę już na to troszeczkę inaczej. Teraz dużo bardziej skupiam się na refleksji i próbie zrozumienia, po co robimy to, co właśnie robimy. Dlaczego inwestor ma takie, a nie inne cele? Dlaczego ten projekt ma powstać akurat w tym miejscu? Jakie będą jego funkcje? W zrozumieniu prawdziwych motywacji, potrzeb i tego, co nami kieruje, kryje się jakaś prawda o świecie i rzeczywistości. Budynki zbudowane w ten sposób mają szansę trwać przez lata.
Wracając zaś do wyzwań zawodowych, w zeszłym roku nawiązali państwo współpracę z Reesco, wchodząc tym samym na prężnie rozwijający się rynek PRS. Jak z perspektywy architekta postrzega pan ten sektor? Jakie widzi pan podobieństwa w projektowaniu hoteli i przestrzeni do najmu instytucjonalnego?
Jeśli skoncentrujemy się na samym rynku PRS, czyli instytucjonalnego najmu mieszkań, to weszliśmy weń także ze względu na wykonawstwo hoteli. To jest bardzo naturalny kierunek rozwoju dla naszego biura projektowego, zainteresowanego nie tylko tym, by „produkować” kolejne projekty, ale też tym, żeby kreować rzeczywistość. Od wielu lat mieliśmy takie zakusy, żeby „doglądać” naszych projektów już po tym, jak oddamy je inwestorom. Mamy bowiem przekonanie, że my naprawdę tworzymy budynki, ich wnętrza. Coś naprawdę materialnego. A projekt tak naprawdę jest tylko etapem na drodze do osiągnięcia tego celu. Dlatego zawsze interesujemy się tym, kto i jak wykonuje nasz projekt. Zresztą wiele uczymy się na samych budowach. Zdajemy sobie sprawę wtedy, że część kresek, które stawiamy, jest czysto teoretyczna, że nie da się pewnych pomysłów zrealizować. Jest mnóstwo rzemieślników, którzy potrafią pewne rzeczy wymyślić mądrzej od nas, zamkniętych w biurach. To nas, jako pracownię Iliard, doprowadziło do takiego miejsca, w którym nie tylko projektowaliśmy, ale i zarządzaliśmy budowami. Patrzyliśmy więc z bliska na to, jak papier przekuwa się na rzeczywistość. Dlatego kolejnym krokiem było to, żeby zamienić się wręcz w wykonawcę naszych projektów. Żeby brać pełną odpowiedzialność za to, co wymyślamy. Stąd współpraca z Reesco, firmą bardzo doświadczoną w dziedzinie wykonawstwa. Obserwując rozwój w sektorze PRS i hotelowym, było nam bardzo po drodze, aby połączyć nasze doświadczenia. Powstanie projektu Reesco Hospitality było więc dla nas naturalne.
Zbiegło to się w czasie z eksplozją na rynku PRS. To jest zupełnie nowa rzecz, która wiąże się z tym, że w dużym stopniu zmienia się sposób patrzenia ludzi na najem. Zresztą nie dotyczy to tylko mieszkań. Coraz częściej wynajmujemy samochody czy sprzęty biurowe. Mamy coraz mniejszą potrzebę posiadania, a coraz większą potrzebę dostępu do różnych dóbr. Taka zmiana nastąpiła i u nas w kraju. Coraz więcej ludzi coraz chętniej wynajmuje mieszkania. A skoro pojawiła się taka potrze[1]ba, to i pojawili się inwestorzy chcący ją zaspokoić. Stąd pomysł na zorganizowany sposób urządzania i wynajmowania mieszkań. W przyszłości coraz mniej będzie[1]my mieli do czynienia z właścicielami pojedynczych mieszkań, którzy je wynajmują, a coraz więcej będzie firm posiadających 100 czy 200 mieszkań w jednej lokalizacji, zarządzanych i wynajmowanych w jeden, zorganizowany sposób.
To jest bardzo ciekawe wyzwanie dla biur projektowych, bo sytuacja ta ma wiele wspólnego z sektorem hotelowym. Choćby dlatego, że także tutaj liczy się głównie człowiek, jego sposób funkcjonowania i kondycja. To, co zasadniczo różni hotel od PRS, to sposób użytkowania tego wnętrza i obiektu. W hotelu zwykle spędzamy kilka dni i nocy, tutaj kilka miesięcy albo kilka lat.
Przestrzeń do zamieszkania na dłużej trzeba inaczej zaaranżować. We wnętrzu muszą pojawić się trochę inne elementy. Musimy trochę głębiej wejść w myślenie o tym, jak będzie wyglądało życie wynajmującego. Z drugiej strony inwestor na rynku instytucjonalnym ma podobne potrzeby jak właściciel hotelu, który urządza tę przestrzeń, przygotowuje podłogę, łóżko, rozmaite sprzęty i kuchnię. Chce zadbać o to, by klientowi było wygodnie, ale także i o to, by te rzeczy się nie zestarzały, nie zniszczyły za szybko. By było łatwo je użytkować. I to jest dyskusja nam bardzo bliska z punk[1]tu widzenia tego, jak do tej pory projektowaliśmy hotele. Bo zarządzający hotelami mają dokładnie takie samo myślenie o wnętrzach jak inwestorzy na rynku PRS.
Możecie się Państwo pochwalić projektami wielu ekologicznych biur. Czy zrównoważony rozwój jest tym kierunkiem, w którym podążają dziś architekci?
To nie jest już nawet pytanie o to, czy podążą, wszyscy bowiem podążamy w tym kierunku. Realną kwestią jest zaś to, jaką ścieżkę obrać? A drugie pytanie oczywiście jest takie, czy zdążymy? Kierunek jest jednak już całkowicie przesądzony. Było zresztą w środowisku architektów dużo dyskusji na ten temat. Pojawiło się sporo ciekawych pomysłów dotyczących tego, jak zmienić projektowanie. Wątkiem zaś, który mnie osobiście bardzo interesuje, jest wykorzystanie materiału, jakim jest drewno, we wznoszeniu dużych budynków komercyjnych. Intuicyjnie czujemy, że drewniany budynek to może być dom z bali w Zakopanem, czy dom jednorodzinny. Natomiast mało komu przychodzi do głowy, że można wybudować biurowiec z drewna, które jest korzystniejszym ekologicznie materiałem niż cement i beton. I dlatego wszyscy zastanawiają się nad tym, jak je wykorzystać przy realizacji dużych obiektów. Pojawiły się już technologie, które to umożliwiają. Powstają już m.in. biurowce, budynki mieszkaniowe czy np. teatry zbudowane całkowicie w technologii drewnianej. I ten trend zaczyna coraz mocniej pukać do drzwi na rynku polskim. Możemy spodziewać się już wkrótce wielu inwestycji zrealizowanych właśnie w tej technologii.