15.7 C
Warszawa
czwartek, 28 marca 2024

Bliżej Przemysłu 4.0. Dzięki odwadze, doświadczeniu, wiedzy i… uldze na robotyzację?

Koniecznie przeczytaj

Rozmowa ze Stefanem Życzkowskim, założycielem, współwłaścicielem, wieloletnim prezesem ASTOR, obecnie w funkcji  przewodniczącego rady strategicznej spółki.

Czy polskie firmy produkcyjne są gotowe na Przemysł 4.0 – tak mentalnie, jak i od strony technologicznej? 

To zależy. Przede wszystkim od wielkości firmy. Nasze doświadczenia pokazują, że firmy  mikro i małe, kompletnie nie są gotowe. Inaczej rzecz ma się z firmami średnimi, dużymi, szczególnie tymi, które należą do grup z zagranicznym kapitałem. Tutaj transfer wiedzy, a co za tym idzie świadomość i  potrzeba transformacji są dużo większe. Niektóre z nich są bardziej przygotowane. Powoli budują plany i  strategie na technologiczną ewolucję. Ciągle jeszcze nie dzieje się to tak szybko, jak myśleliśmy, czy wyobrażaliśmy sobie. Szczególnie że my, jako dostawca technologii, dawno jesteśmy gotowi, by transformować –  cyfryzować i robotyzować polskie firmy.  

Na to wszystko potrzebny jest czas. I minimalizowanie, czy wypełnianie dziury w świadomości, która często bierze się z przekonania, że technologie są kosmicznie drogie, że zmiana jest kosztowna. Jak zaopiekować ten dylemat? Szczególnie na poziomie strategicznym? 

Na pewno kapitał, a  właściwie jego brak, to ciągle duża bariera. Prawdą jest bowiem, że wszystkie nowe technologie, realnie działające w  nowoczesnym przemyśle, swoje kosztują. Aby nie popadać w  zbytni pesymizm, to na rynku dostępne są różne dofinansowania, zwolnienia podatkowe, które, choć działają z  różną prędkością, to jednak są pomocne w, nazwę to, łataniu bariery finansowej w kontekście inwestowania w technologie. Całkiem niedawno, pracując przy uldze na robotyzację, usłyszałem, że od drugiego półrocza tego roku będzie znacznie więcej dofinansowań. Przygotowanie firmy do skorzystania z  dotacji, czy ulgi, to proces czasochłonny i trudny. To połączenie wielu wymiarów przygotowania inwestycji. Zarówno określonej wiedzy technicznej, jak i  biznesowej. Szczególnie opłacalności i  zwrotu z  inwestycji. I to trzeba umieć połączyć, by płynnie się poruszać po kwestiach technicznych, które są konieczne do unowocześniania przemysłu i  kwestiach finansowych dotacji i różnych zwolnień, które są przede wszystkim skomplikowane. Wydaje mi się,  że dochodzi jeszcze jeden aspekt: czy firmy mają do tego procesu wyspecjalizowane kadry. Obserwuję, że kolejna bariera, jaka jest, opiera się o wiedzę. Są firmy, które świetnie wiedzą, jak powinny produkować. To jest też ciekawe, że wielu Polaków pracujących w firmach w Polsce, ale należących do obcego kapitału, znacznie łatwiej przyswaja tę wiedzę. Myślę, że jest to związane z tym, że często jeżdżą do fabryk za granicą, gdzie mogą po prostu zobaczyć i  zainspirować się, a  potem przenosić, rozwijać czy modernizować polskie linie produkcyjne. 

Od czego zatem należy zacząć? Albo, w jaki sposób przekonać przedsiębiorców do tego, żeby oni w te technologie inwestowali? 

Przede wszystkim na pewno musi się ta nowa technologia opłacać. Czyli musi być wizja na to, że po za[1]instalowaniu nowoczesnych technologii produkcyjnych, poniesione nakłady przyniosą zwrot. Czasami to może być rok, czasami dwa, ale czasami to może być i pięć lat, w zależności od modelu planu biznesowego firmy. Kolejna sprawa to otwartość potencjalnego inwestora, by uczciwie i szczerze mówić o problemach i wyzwaniach, jakie ma do zaadresowania. Ta transparentność jest niezbędna do jak najlepszego dopasowania rozwiązań i technologii.  

Jakie oferowane przez Państwa firmę rozwiązania/ narzędzia pozwalają podnieść efektywność procesów i usprawnić produkcję?  

Na rynku automatyki i  robotyki działamy już prawie 35 lat. Obserwowaliśmy i  nadal obserwujemy, jak zmieniają się polskie firmy. Pocieszające jest to, że mamy zapał, że chcemy, ale często się boimy. Ze swojej strony chcę zapewnić, że każde przedsiębiorstwo, które chce się zautomatyzować czy zrobotyzować, ale nie wie, od czego zacząć, nie powinno się obawiać, bo na rynku jest wiele instytucji, które pomagają przejść proces planowania, poprzez przykładowo budowę map drogowych do Przemysłu 4.0. Z naszego doświadczenia, potwierdzonego liczbą szkoleń, liczbą osób i  firm prze[1]szkolonych w  centrum robotyzacji hub4industry oraz liczbą projektów, w których doradzamy, jak optymalnie dobrać robota czy cały system o robota oparty, wynika, że to zawsze jest krok w dobrym kierunku. Jeśli taki nie jest, to otwarcie o  tym mówimy. Na polskim rynku, często w bliskim otoczeniu, można spotkać kilka jednostek, które specjalizują się, w ułatwianiu wprowadzania najnowszych technologii do przemysłu, są to instytucje nazwane „Digital Innovation Hub”, czyli Hub Innowacji Cyfrowych. Jeżeli chodzi o  szeroki zakres rozwiązań zrobotyzowanych, takim hubem jest hub4industry, który mieści się w  Krakowie i  jest konsorcjum krakowskich uczelni technicznych AGH i  Politechniki Krakowskiej, Krakowskiego Parku Technologicznego, ASTOR, T-Mobile oraz instytucji otoczenia biznesu: BIM Klaster, oraz Instytutu Kościuszki. Jest to miejsce, w którym można zweryfikować badanie, technologie potrzebne do efektywnego wdrożenia robotyzacji i zminimalizować ryzyka projektu, przeliczyć zwrot na inwestycję i nauczyć się jak „zdobyć” swojego pierwszego, czy kolejnego robota po to, żeby maksymalizować zyski.  

W ramach hubu innowacji jest jeszcze możliwość wykonania testu przed inwestycją? 

Na pewno takim narzędziem, które jeszcze nie jest powszechne, choć nasza firma oferuje je już od  dwóch lat, jest tzw. PoC [Proof of Concept], taka próba, czyli możliwość przetestowania pewnych koncepcji rozwiązań, które są nowatorskie i  przez to mamy pewności, czy zadziałają. Dzięki testom przed inwestycją jesteśmy w  stanie udowodnić samemu sobie i  klientowi, że to zadziała, w taki, a taki sposób, będzie miało taką i  taką wydajność, będzie niezawodny. Często takie testy przeprowadzamy bezpłatnie dzięki dofinansowaniom lub z  mikroskopijnymi kosztami poniesionymi przez klienta.  

Zatrzymajmy się na chwilę przy systemowym rozwiązaniu, jakim jest ulga na robotyzację, bo to jest dotacja, która była bardzo długo dyskutowana, przeszła przez dwa ministerstwa. Czy ta ulga w ogóle coś zmieni w podejściu do inwestowania w nowe technologie?   

Już zmieniła. Kiedy 2016  r., jako jedna z pierwszych firm w Polsce przeprowadziliśmy nadania świadomości nt. technologii Przemysły 4.0, to plasowała się ona na poziomie zero, lub tuż ponad nim. W tej chwili, kiedy minęło sześć lat, znajomość  tych zagadnień wśród przedsiębiorców plasuje się na poziomie 14  proc., w  szczególności są to przedsiębiorcy duży i średni. Potwierdzają to wykonane przez UMWM badania [Badanie potrzeb i  gotowości małopolskich MMŚP do adaptacji rozwiązań właściwych modelowi tzw. Przemysłu 4.0]. Szacuję, że wprowadzona ulga na robotyzację zdynamizuje rynek robotów w  Polsce. To odpowiedź Ministerstwa Rozwoju [inicjatora i  pomysłodawcy wprowadzenia ulgi na robotyzację] na zmieniającą się rzeczywistość społeczno-gospodarczo-ekonomiczną nie tylko w skali naszego kraju, ale i globalnie. Chodzi o to, by dać impuls wszystkim działającym na polskim rynku firmom produkcyjnym do tego, aby myśląc strategicznie o  rozwoju, w  te strategie wpisywały innowacje.  

Skąd czerpać wiedzę o interpretacji ulgi? Sporo przedsiębiorców czyta ją jako skomplikowaną i co gorsza, zmienną? 

W  kontekście ulgi na robotyzację dbamy o  to, by mieć najnowsze i  bieżące informacje i  takie wysyłamy też naszym klientom. Rękę na pulsie trzyma także niedawno powołana instytucja – Forum Automatyki i Robotyki Polskiej, radzie nadzorczej, której przewodniczę. Jestem przekonany, że ulga da dodatkowy impuls, aby kupować nowe roboty, nowe technologie do polskich firm produkcyjnych. Wszystko po to, by nie być w ogonie najbardziej nowoczesnych europejskich gospodarek.

Najnowsze

SEKTOR RETAIL

RYNEK WALUT

LIDERZY FLOTY 2023

Franczyza