2.7 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Co ukrywa Facebook?

Była pracownik Facebooka oskarża firmę, że zarabia na promowaniu nienawiści.

Facebook (obecnie w trakcie zmiany nazwy firmy na Meta) nie dba o bezpieczeństwo użytkowników na innych rynkach języków niż angielski – twierdzi Frances Haugen, była menedżerka produktu w Facebooku, która odchodząc z pracy w maju 2021 r., zabrała ze sobą dziesiątki tysięcy wewnętrznych dokumentów. Takich, od których przysłowiowy włos staje dęba. W krajach afrykańskich i na Bliskim Wschodzie Facebook jest wykorzystywany przez handlarzy ludźmi lub do popełnienia zbrodni w Etiopii. Nikt się tym specjalnie nie przejmuje. Facebook „przekłada astronomiczne zyski nad dobro ludzi” – twierdziła 37-letnia Haugen, zeznając pod koniec ubiegłego roku przed amerykańskimi senatorami. Prawnicy Facebooka starali się podważyć jej wiarygodność i przedstawić ją jako osobę desperacko chcącą postawić się w centrum uwagi. „Nie organizuję nawet swoich urodzin” – chłodno odpowiedziała Haugen. Jednak to, co powiedziała, wstrząsnęło Ameryką. A ona sama trafiła na okładkę m.in. tygodnika „Time”.

Promocja tego, co najgorsze

Problem z twierdzeniami Haugen polega na tym, że to nie są opinie, ale na każdy zarzut, który podniosła, przedstawiła setki dokumentów. Osobną kwestią jest to, że dostęp do owych dokumentów miało oprócz niej setki osób. Dlaczego tylko ona zdecydowała się, że należy pokazać światu, co ukrywa Facebook i zażądać wyjaśnień? Haugen pokazała, że algorytmy Facebooka są tak skonstruowane, iż promują najbardziej kontrowersyjne treści. W wielu wypadkach oznacza to po prostu promowanie nienawiści i eskalowanie. W krajach takich jak Etiopia czy nawet znacznie bardziej rozwinięte Indie, gdzie nie ma wystarczającej liczby przeszkolonych administratorów Facebook może i jest narzędziem umożliwiającym dokonywanie przestępstw. – Jedną z najniebezpieczniejszych rzeczy w tworzenie algorytmu opartego na zaangażowaniu jest to, że o wiele łatwiej jest zainspirować kogoś do nienawiści niż do współczucia lub empatii. Biorąc pod uwagę, że masz system, który hiperwzmacnia ekstremalne treści, zobaczysz ludzi, którzy raz po raz są narażeni na myśl, że to w porządku być agresywnym np. wobec muzułmanów. A to destabilizuje społeczeństwa – tłumaczyła Haugen.

Nie tylko w krajach słabiej rozwiniętych. Według Haugen inicjatywy pracowników firmy zgłoszone przed wyborami prezydenckimi w 2020 r., które miały na celu ograniczenie dezinformacji, zostały zignorowane przez kierownictwo firmy. W skrócie wygląda to tak. Kierownictwo firmy zdaje sobie sprawę z tego, że platforma jest używana do szerzenie nieprawdziwych informacji (fake newsów) i szerzenia nienawiści. Jednocześnie to powoduje, że platforma jest popularna, a więc nie stosuje się rozwiązań, które sprawiłoby, że bezpieczeństwo stałoby się większym priorytetem niż biznes.

Struktura firmy jest, zdaniem Haugen, celowo tak konstruowana, aby zapędy dotyczące bezpieczeństwa i uczciwości nie mogły się zbyt szybko szerzyć. Swoją opinię powzięła na bazie tego, jak były traktowane doniesienia wspomnianego już zespołu ds. uczciwości. – Ludzie podejmowali decyzje dotyczące projektów, nad którymi mieli pracować, rozwijać lub przekazywać do nich więcej zasobów. W oparciu o to, co ich zdaniem jest szansą na sukces – tłumaczy Haugen. – Było wiele projektów, które mogłyby być neutralne pod względem treści – które nie wymagały od nas wyboru dobrych lub złych pomysłów, ale zamiast tego miały na celu zapewnienie bezpieczeństwa platformy. Nigdy nie dostały „zielonego światła”, ponieważ pracownicy byli zniechęcani „uwalaniem” ich pomysłów przez kierownictwo tak wiele razy, że po prostu nie podejmowali już prób – dodaje Haugen.

Podejście Facebooka do problemu dobrze ilustruje historia, która stała się przysłowiową „czarą goryczy”. Jej przelanie sprawiło, iż Haugen postanowiła zostać sygnalistką. Otóż zespół zajmujący się bezpieczeństwem użytkowników, który stworzyła, został rozwiązany po tym, gdy jego szef poprosił członków, aby złożyli przysięgę, iż dobro publiczne będą przedkładać nad interes Facebooka jako korporacji.

Rzecznicy Facebooka oczywiście zaprzeczają, jakoby rozwiązali ten zespół. Ich zdaniem członkowie zostali celowo rozproszeni po całej fi rmie, aby wzmocnić ich wpływ. Haugen i wielu jej byłych kolegów czuli się zdradzeni. Nie była w sytuacji przymusowej jak większość sygnalistów – demaskatorów. Podjęła decyzję o ujawnieniu prawdy z pobudek moralnych, a nie z powodu kryzysowej osobistej sytuacji w fi rmie, co zwiększało wiarygodność jej przekazu.

Liczy się tylko kasa?

Facebook (Meta) to biznes. Bardzo dochodowy biznes. Tylko w czwartym kwartale 2021 r. firma zarobiła 11,2 mld dolarów, czyli około 50 mld zł. To oznacza, że roczne zyski firmy są mniej więcej tak duże, jak połowa rocznych dochodów budżetu takiego państwa jak Polska.

Codziennie tylko z Messangera, WhatsAppa (komunikatory) i Instagrama (platforma do publikacji zdjęć) korzysta prawie 3 miliardy ludzi. Jak nietrudno zauważyć, biznesem Facebook- -Meta jest komunikacja. W teorii fi rma prowadzi politykę zwalczania mowy nienawiści, za której wybiórczość i uznaniowość jest zresztą krytykowana na całym świecie. W wielu wypadkach firma nie reaguje nawet wtedy, gdy ostrzegają ją jej pracownicy. Taką spektakularną klęską Facebooka były zamieszki, które 6 stycznia 2021 r. doprowadziły do starć protestujących przeciwko przegraniu wyborów prezydenckich przez Donalda Trumpa z policją. Ustępujący prezydent podburzał swoich zwolenników właśnie przy pomocy Facebooka do pozbawienia zwycięstwa wyborczego jego rywala Joe Bidena. Trumpa ukarano za to utratą prawa korzystania z Facebooka i jego komunikatorów. W trakcie zamieszek jednak system nadzoru i weryfikacji Facebooka kompletnie nie zdał egzaminu.

Sieci społecznościowe Facebooka są wykorzystywane w przestępczych celach. Facebook mógłby prowadzić ściślejszy nadzór, ale to jest kosztowne. Haugen oskarżyła także szefa i właściciela fi rmy Marka Zukerberga, że doskonale zdaje sobie sprawę ze szkodliwego oddziaływania Instagrama na nastolatków, ale nic z tym nie robi. Padały mocne porównania, że biznes Facebooka-Mety niewiele się różni od sprzedaży narkotyków. W obu wypadkach jest to towar szkodliwy i silnie uzależniający. „Te historie oparte są na fałszywym założeniu. Oczywiście prowadzimy działalność gospodarczą, ale pomysł, że robimy to kosztem bezpieczeństwa ludzi lub szeroko pojmowanego zdrowia świadczy o niezrozumieniu tego, na czym polega nasz biznes. W rzeczywistości zainwestowaliśmy 13 mld dolarów i zatrudniliśmy ponad 40 tys. ludzi, którzy pilnują, aby wszyscy byli na Facebooku bezpieczni” – bronił się przed tymi oskarżeniami Facebook.

Według rzeczników firmy platforma musi balansować, aby chronić swobodę wypowiedzi. A trzeba pamiętać, że wolność słowa w USA jest daleko bardziej posunięta niż w Polsce. Podkreślali, że na bezpieczeństwo użytkowników firma wydaje 5 mld dolarów rocznie.

Haugen uważa, że działalność na rzecz bezpieczeństwa prowadzona przez Facebooka, to tylko parawan, postawiony po to, aby nie narażać się na kosztowne procesy. Naprawdę skuteczne metody ograniczania nienawiści w sieci nie są wykorzystywane, bo skutkują spadkiem wpływów od użytkowników. Haugan zwróciła uwagę, że próżno szukać na Facebooku takiego prostego narzędzia, które jest obecne na Twitterze (serwis wymiany krótkich komentarzy i opinii), w którym przed podaniem linku (czyli jego popularyzacją) użytkownik proszony jest o to, aby przeczytał artykuł, który chce popularyzować.

FMC27news