5 C
Warszawa
piątek, 15 listopada 2024

Zielone eko-ludziki Putina

Rosyjska agresja na Ukrainę dobitnie unaoczniła niebezpieczeństwo związane z uzależnieniem Europy od rosyjskiego gazu. Począwszy od wybuchu wojny, kraje UE sprowadziły z Rosji surowce o łącznej wartości 19 mld euro, przyczyniając się tym samym do finansowania reżimu Władimira Putina i osłabiając siłę oddziaływania nałożonych na Rosję sankcji. Jednocześnie najbardziej uzależnione państwa, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec, blokują wprowadzenie embarga na rosyjskie surowce, argumentując swój sprzeciw groźbą kryzysu energetycznego i gospodarczego. 

Cóż, Niemcy przez lata z pełną premedytacją wpychały Europę w ramiona Rosji, upatrując w gazowym sojuszu narzędzia swej dominacji na kontynencie, jako monopolisty-dystrybutora. W tym celu, posługując się m.in. Komisją Europejską, forsowały unijną zieloną agendę, zwalczając energię atomową i węglową oraz stawiając na rosyjski gaz jako „paliwo przejściowe”. Koszta tej obłąkańczej polityki i bismarckowskich snów o potędze ponosimy dziś wszyscy, a Unia poniewczasie zaczyna się głowić, jak odzyskać niezależność energetyczną. A tę mogła mieć zapewnioną już dawno. Wystarczyło skorzystać z amerykańskich doświadczeń w eksploatacji złóż gazu łupkowego – tak się bowiem składa, że europejskie pokłady tego surowca mogłyby potencjalnie zapewnić naszemu kontynentowi samowystarczalność. Taką drogę przeszły Stany Zjednoczone, które dzięki „łupkowej rewolucji” w krótkim czasie z importera przedzierzgnęły się w eksportera gazu ziemnego i dziś są globalnym potentatem na rynku dostaw LNG. W tym momencie jednak wkroczyły do gry „zielone ludziki” Putina – rozmaite „organizacje ekologiczne”, które przystąpiły do sabotowania projektów pozyskiwania gazu łupkowego, pod pozorem szkodliwości dla środowiska metody szczelinowania hydraulicznego, oraz podnosząc jej rzekomo niekorzystny wpływ na klimat.

Jak przypomniały niedawno światowe media, w minionych latach Rosja zainwestowała grube miliony w „zielone” organizacje pozarządowe, organizujące akcje protestacyjne i medialne kampanie na rzecz rezygnacji przez kraje Europy z wydobycia paliw kopalnych – robiąc tym samym miejsce dla rosyjskich surowców. Niemiecki „Die Welt” podał ostatnio, iż Rosja przekazała łącznie 82 mln euro na rzecz „organizacji ochrony klimatu”, mających na celu walkę z wydobywaniem gazu ziemnego w Europie, natomiast były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen już w 2014 r. ostrzegał przed rosyjskim zaangażowaniem w tego typu ruchy. Zdziwienie ekspertów wywoływał ponadto nagły wysyp dobrze zorganizowanych grup „zielonych” aktywistów protestujących przeciw szczelinowaniu hydraulicznemu. Mieliśmy z tym do czynienia również w krajach naszego regionu, w tym w Polsce, gdzie przeciw gazowi łupkowemu opowiadały się takie organizacje, jak Polski Klub Ekologiczny czy fundacja „Czysta Energia”. Obie współpracowały z brukselską federacją „Friends of The Earth” zrzeszającą szereg ruchów ekologicznych. Tu warto wspomnieć, że niemiecka odnoga „Friends of The Earth” wraz z tamtejszym oddziałem WWF protestowały przeciw budowie gazociągu Nord Stream – do momentu aż otrzymały od Gazpromu 10 mln euro na założenie Fundacji Ochrony Przyrody Niemieckiego Bałtyku… Z kolei Fundacja Ochrony Klimatu i Środowiska założona ze środków publicznych przez związane z SPD władze landu Meklemburgia-Pomorze Przednie inwestowała poprzez podmioty zależne w budowę Nord Stream2 – na jej adres zarejestrowany jest, chociażby, frachtowiec „Blue Ship” uczestniczący w budowie gazociągu.

Ta finansowana z Rosji kampania przyniosła zamierzone skutki. Szereg europejskich państw, w tym Niemcy i Francja, wprowadziło zakaz szczelinowania hydraulicznego, znacznie ograniczono też wydobycie konwencjonalne. W efekcie Europa, która jeszcze 15 lat temu wydobywała więcej gazu, niż wynosił rosyjski eksport, dziś musi zaspokajać 40 proc. swojego zapotrzebowania właśnie ze źródeł rosyjskich. Swoje problemy z szemranymi „ekologami” miała również Ameryka, gdzie pod wpływem ich nacisków część stanów wprowadziło moratorium na pozyskiwanie gazu łupkowego.

Trzeba powiedzieć, iż Rosja miała o tyle ułatwione zadanie, że grunt był już od dawna przygotowany – w „zielonych” radykałów Kreml inwestuje bowiem od czasów ZSRR, a KGB czynnie angażowało się w animowanie tego typu ruchów, upatrując w nich poręczne narzędzie w osłabianiu gospodarczego i militarnego potencjału Zachodu. Niemiecka fobia na punkcie energii jądrowej również w znacznej mierze ma swoje źródło na Łubiance – tym bardziej że wielu lewicowych polityków swe kariery zaczynało w pacyfistycznych i ekologicznych organizacjach. Dość powiedzieć, że kanclerz Olaf Scholz za młodu był częstym gościem w NRD, gdzie brał udział w imprezach organizowanych przez młodzieżówkę tamtejszej kompartii. Jeżeli więc dziś tkwimy w surowcowej rosyjskiej pułapce, to warto mieć świadomość, że zawdzięczamy ją także różnej maści pożytecznym idiotom, tudzież płatnym i zadaniowanym „zielonym eko-ludzikom” Putina.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news