Tegoroczne Światowe Forum Ekonomiczne przebiegało w cieniu rosyjskiej agresji. Jednak dyskusję o perspektywach globalnej gospodarki zdominował problem Chin. Głównym oskarżonym został wielki nieobecny Xi Jinping. Pod adresem przywódcy ChRL sformułowano długą listę zarzutów. Od zarzynania złotej kury chińskiego PKB, po totalitarne ambicje. Za największą niewiadomą goście Davos uznali dalszą przyszłość Xi Jinpinga.
Koniec Davos?
„Uczestnicy obrad w Davos przeszli od zachwytów nad fenomenem niezniszczalnego wzrostu gospodarczego Chin, do zamartwiania się następstwami postępującej słabości chińskiej gospodarki” – tak portal Politico skomentował jeden z głównych wątków spotkania czołowych polityków i przedsiębiorców świata.
Na marginesie, Axios, inny z opiniotwórczych portali zwrócił uwagę na malejące znaczenie, jeśli nie wyczerpanie formuły samej debaty.
„Co Davos ma do zaoferowania ludzkości, jeśli rzeczywistość wyprzedza najśmielsze prognozy sprzed roku? Niewiele” – pyta i odpowiada Axios. Założyciel Światowego Forum Ekonomicznego Klaus Schwab był przez dziesięciolecia uważany za ojca chrzestnego światowych procesów ekonomicznych. Coroczne debaty, a szczególnie kuluarowe ustalenia na styku biznesu i polityki, doczekały się miana programowego konklawe globalizacji.
Faktycznie tak było, dopóki na wszelkie trendy nie wpłynęły wydarzenia niezależne od uczestników Forum. Mowa o pandemii, kryzysie surowcowym, porwanych łańcuchach dostaw, a wreszcie wojnie w Ukrainie i chińskim załamaniu gospodarczym. Czarne łabędzie można było przewidzieć, a nawet wyprzedzająco zareagować na kryzysy. Tyle że Davos z miejsca konstruktywnej dyskusji o najważniejszych problemach ludzkości zmieniło się w klub wzajemnej adoracji i manipulacji.
Dopiero 24 lutego Moskwa straciła status najhojniejszego sponsora, dzięki któremu uczestnicy zajadali się kawiorem (o gorących hostessach nie wspominając) na rzecz miana wroga światowego establishmentu. Bez zmian pozostała natomiast kompletna bezradność „elit ludzkości” wobec ludobójczych praktyk Rosji.
Zdaniem Axios, „podczas globalnych zawirowań wszechmocni, wydawałoby się, uczestnicy spotkania zamieniają się w gapiów z opuszczonymi szczękami, a nie skutecznych pośredników łagodzących skutki nadzwyczajnych sytuacji”.
Tak było podczas Arabskiej Wiosny, wojny z ISIS, a także aneksji Krymu. Zaproszeni goście za każdym razem opuszczali Davos z takim samym poczuciem bezradności. To zły prognostyk. W tym roku powitali owacją wystąpienie Wołodymyra Zełenskiego. Pytanie brzmi: I co dobrego wyniknie z tego dla Ukrainy?
„W epoce, w której wszyscy muszą opowiedzieć się po jednej ze stron, brakuje jednoznacznych deklaracji, z czego wynika, że kolejne spotkania w Davos będą miały jeszcze mniej do zaoferowania” – podsumowuje Axios.
Najbardziej aktualnym przykładem są Chiny. Kiedy w 2017 roku przywódca ChRL Xi Jinping pojawił się w Davos, został okrzyknięty gościem specjalnym. Stojąc wówczas przed grupą najpotężniejszych ludzi świata, kreślił mocarstwowy plan. Według Xi do 2038 roku Chiny miały stać się największą gospodarką. Supremację ekonomiczną traktował jako nieodzowny środek osiągnięcia przez Pekin statusu globalnego hegemona. Xi zaplanował geopolityczny triumf na 2048 roku w setną rocznicę utworzenia komunistycznych Chin. Pięć lat temu przekonywał jednak Forum o swoim przywiązaniu do partnerskiego modelu świata.
– Nie powinniśmy stosować wspólnych reguł gry wybiórczo ani naginać ich do swoich potrzeb – ówczesną deklarację chińskiego lidera przypomina Associated Press. W 2017 roku był nagrodzony oklaskami najbogatszych i najpotężniejszych ludzi świata. Dziś ich stosunek do Chin zmienił się o 180 stopni. Natomiast fetowany niegdyś Xi Jinping nie raczył się pojawić w Davos nawet za pośrednictwem internetu.
Akt oskarżenia
Nieobecność prezydenta delegaci uznali już nie za zły prognostyk, tylko potwierdzenie najgorszych obaw dotyczących stanu gospodarki, a więc kondycji Chin. Zdaniem wielu mediów komentujących szczyt, zamienili niepokojące oczekiwania dotyczące wzrostu PKB Państwa Środka w paniczne prognozy. Przede wszystkim wylali falę krytyki na temat osobistej odpowiedzialności i kiepskiej jakości przywództwa Xi Jinpinga. Nie od dziś wiadomo, że dla biznesu niepewność jest bardziej zabójcza od negatywnych wskaźników. Nawet złe, ale wiarygodne informacje uzyskane od pierwszej osoby w państwie pozwalają w porę zareagować.
Jako pierwsza pod pręgierzem surowych ocen znalazła się strategia „zero tolerancji” dla COVID-19. Krytyką szermowali przede wszystkim CEO i wielcy udziałowcy międzynarodowych, głównie zachodnich korporacji. Wzburzenie wywołało przerwanie łańcucha chińskich dostaw i tak mocno przeciążonych odbiciem światowej gospodarki po pandemii. Tymczasem z powodu inwazji omicrona na Chiny, Pekin zamknął całkowicie kilka regionów produkcyjnych, a przede wszystkim główne okno eksportowe na świat – Szanghaj.
Delegaci firmy Apple poinformowali w Davos, że firma rozważa zmianę lokalizacji produkcji, z Chin do Indii i Wietnamu. Podobne deklarację złożył Justin Hotard, jeden z CEO Hewlett Packard Enterprise: – Są kraje, z których nie można dostarczyć towarów i trasy, które są zablokowane, a to wymusza zmiany.
Problem w tym, że nie chodzi jedynie o łańcuchy dostaw. Według szacunków firmy Economist Group, wiosenna blokada pandemiczna zarządzona przez Xi Jinpinga może obniżyć o 6 proc. wyniki eksportowe Szanghaju. Pogrąży największy portu Chin w recesji, która zagrozi wysokości zakładanego PKB Państwa Środka.
To więcej niż pewne, że kryzys drugiej gospodarki świata wywołała wstrząs globalny. W kwietniu produkcja przemysłowa Chin spadła o 2,9 proc. Stopa bezrobocia powtórzyła rekordową wartość notowaną na początku pandemii (6,1 proc.) Z informacji Narodowego Urzędu Statystycznego ChRL wynika ponadto, że producenci zmagają się z niezwykle poważnymi skutkami blokad sanitarnych. Przerwy w dostawach generują coraz wyższe koszty działalności gospodarczej. Rezultat widać w postaci zmniejszonych o 11,1 proc. obrotów handlu detalicznego rok do roku. Tymczasem, według Agencji Reutera, eksperci szacowali spadek jedynie na 6,1 proc.
Także serwis ekonomiczny Bloomberg ocenia, że implikacje wiosennej fazy pandemii w Chinach będą szersze i głębsze od oczekiwań. Według ekspertów dane wskazują, że roczny spadek tempa rozwoju będzie silniejszy. Należy spodziewać się wzrostu PKB o nie więcej niż 4 proc. Byłby to najgorszy wynik od 1997 roku. Analiza Bloomberg potwierdziła ogromne szkody wywołane blokadą Szanghaju i centrów produkcyjnych w innych częściach Chin (np. Shenzhen), co należy wiązać z konsekwencjami strategii „zero covid”.
Goście Davos nazwali taką politykę najgorszym błędem Xi. Według George’a Sorosa, pchnął on chińską gospodarkę do niekontrolowanego upadku, który będzie nabierał tempa, dopóki Pekin nie zmieni kursu. Szkody będą tak duże, że wpłyną na światową gospodarkę. Wraz z zakłóceniem łańcuchów dostaw globalna inflacja może przekształcić się w globalną depresję.
Należy zwrócić również uwagę na tło geopolityczne. Chodzi o poparcie Chin dla rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ukryte w postaci zawiłej formuły „strategicznej neutralności”, skutecznie odstrasza od Pekinu zachodnich inwestorów. Wyrazem dezaprobaty są coraz silniejsze głosy międzynarodowych rynków finansowych. Szczególnie donośny jest sygnał z Wall Street. Jeśli chodzi o kupno aktywów, Indie stają się atrakcyjniejsze od Chin pod każdym względem. Dlatego nie tylko świat niepokoi się Chinami. Najwidoczniej Pekin niepokoi się reakcjami globalnych rynków. Do tego stopnia, że w Davos ChRL reprezentował Xie Zhenhua. Wpływowy członek politycznego establishmentu zasiada w Narodowej Komisji Rozwoju i Reform. Chiński przywódca trzyma Xie w cieniu, wykorzystując do misji specjalnych. Taką było przewodniczenie chińskiej delegacji podczas negocjacji klimatycznych. Jego obecność w Davos to uspokajający sygnał dla świata. Zdaniem Politico, oznacza to chęć chwilowego odłożenia na bok sporów dotyczących koronawirusa i bezpieczeństwa i skupienie się na jedynej kwestii, którą Zachód nadal jest autentycznie zainteresowany. To oczywiście wzajemnie korzystna wymiana handlowa.
Pytanie tylko: dla kogo? Dochodzące z Chin sygnały gospodarcze są coraz gorsze. Miarą determinacji są ogromne dotacje państwowe odgórnie podtrzymujące produkcję, która nie ma zbytu. W ten sposób przemysł wytwarza wszystko, od gór plastikowych zabawek, po tysiące ton wyrobów metalowych, które zalegają fabryczne składy. Tymczasem „zero tolerancji” dla Covid-19 sprawia, że łańcuchy dostaw nie działają i „globalna fabryka” jest wyłączona z międzynarodowej sieci.
Jak donosi anglojęzyczna wersja organu Komunistycznej Partii Chin „Global Times” (Renmin Ribao), najwyższy organ ChRL – Rada Państwa – zorganizował wyjątkową telekonferencję z udziałem 100 tys. biurokratów wszystkich szczebli. Temat bezprecedensowej narady był jeden: Stabilizacja gospodarki.
Jeszcze dobitniejszym sygnałem rozwijającego się kryzysu jest osoba, której partia komunistyczna powierzyła walkę o utrzymanie chińskiego cudu gospodarczego. To premier Li Keqiang, którego przewodniczący ChRL w trybie awaryjnym wyciągnął w charakterze „zderzaka”. Rzecz w tym, że Xi Jinping przejął kierowanie gospodarką, co tradycyjnie należało do kompetencji szefa rządu. To Xi odpowiada za nacjonalizacyjną recydywę, czyli politykę ograniczenia samodzielności biznesu, przynajmniej w sferze wysokich technologii i sektorach innowacyjnych. Jest także osobiście odpowiedzialny za strategię walki z pandemią. Jednak gdy nadszedł kryzys, przywrócił kompetencje Li, czyniąc premiera odpowiedzialnym za naprawę swoich błędów.
Ten robi co może. Podczas super narady podkreślił konieczność zapewnienia stabilności podmiotom rynkowym, poprawy sytuacji w sferze zatrudnienia oraz zapewnienia płynności całej gospodarce.
– Od marca, a zwłaszcza od kwietnia, niektóre wskaźniki gospodarcze szybko się pogarszają. Pod pewnymi względami i do pewnego stopnia trudności, z którymi się borykamy, są większe niż w czasie pierwszego uderzenia pandemii w 2020 roku – „Global Times” cytuje Li Keqianga. Wiadomo również, że rekomendacje premiera stały się podstawą 33-punktowego planu przywrócenia gospodarki na właściwe tory ogłoszonego przez Radę Państwa.
Strategia „buforowania” niepowodzeń przewodniczącego ChRL nie jest przypadkowa. Jesienią tego roku odbędzie się kongres partii komunistycznej, na którym Xi Jinping prawdopodobniej po raz trzeci zamierza przejąć ster władzy. Zmienił w tym celu konstytucję, a przede wszystkim pisaną i niepisaną tradycję KPCh. Miała zapobiec cyklom błędów i wypaczeń, jakich dopuścił się Mao Zedong, a po jego śmierci klika „bandy czworga”.
Jeśli chińska gospodarka rozwijałaby się normalnie, reelekcja Xi byłaby formalnością. Tym bardziej że obsadził swoimi ludźmi najważniejsze stanowiska w państwie i zneutralizował partyjną opozycję, wykorzystując do tego, m.in. kampanię antykorupcyjną. Jednak z chwilą destabilizacji ekonomicznej, świadczącej wyraźnie o problemach systemowych, oponenci podnoszą głowy. Rośnie wrzenie w chińskim społeczeństwie.
Gra o wysoką stawkę
Przyszłość Xi Jinpinga oznacza grę o bardzo wysoką stawkę. Dla Chin, a jeszcze bardziej świata. Obecny przewodniczący złamał kluczowe zasady narzucone KPCh przez ojca cudu gospodarczego. Wraz z reformami kapitalistycznymi Deng Xiaoping rozpoczął ograniczoną reformę systemu politycznego. Wprowadził kadencyjność stanowisk partyjno-państwowych, odmłodził kadrę, zmniejszył biurokrację i poszerzył rolę samorządów, ostrożnie zwiększając swobody obywatelskie. Oczywiście granicą była władza partii komunistycznej. Równie ważna była strategia międzynarodowa, która wykluczała otwartą rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi. Xi wycofał większość z ograniczeń Denga, wprowadzając Chiny na kurs kolizyjny z całym Zachodem. Szczególnie niebezpieczna jest wojna handlowa i narastająca konfrontacja z USA. Ponadto przewodniczący wiele zainwestował w zacieśnienie relacji z Rosją i osobiście z Putinem. Agresywna polityka zagraniczna oparta na chińskim szowinizmie, połączona z ponownym wzrostem roli państwa w gospodarce oraz dokręcaniem politycznej śruby, wywołuje w chińskich elitach wiele obaw. Z każdym niepowodzeniem pozycja Xi słabnie, rosną nastroje opozycyjne.
Oficjalnie politbiuro przyznało, że strategia „zero tolerancji” jest kosztowna. Jednocześnie wezwało partię i obywateli do, cytując agencję Xinhua, zwiększenia wysiłków, które zminimalizują wpływ epidemii na rozwój gospodarczy i społeczny. Mimo negatywnych skutków oficjalna propaganda pod hasłem „Wytrwałość oznacza Zwycięstwo” chwali dotychczasowe sukcesy kampanii sanitarnej i osobiste Xi.
Cały świat zadaje sobie jednak pytanie, czy pogarszającą się sytuację ekonomiczną i społeczną uda się opanować oraz, jak realne wskaźniki PKB wpłyną na politykę Pekinu? Nieudana reakcja na wydarzenia być może nie wpłynie na plany Xi, ale może nadszarpnąć reputację partii, a wraz z nią pole manewru przewodniczącego w kwestiach takich, jak obsadzanie aparatu władzy swoimi kandydatami.
Poczucie porażki jest coraz wyraźniejsze nie tylko wśród elit, ale miliarda zwykłych Chińczyków. Społeczeństwo jest sfrustrowane i wylewa niepokój zwiększoną krytyką władz. Z takimi nastrojami Xi musi się liczyć. Mimo obecnej nietykalności, obawy uderzają pośrednio w jego reputację, zgodnie z powiedzeniem „Kropla drąży skałę”. Jeśli tegoroczne wyniki gospodarcze nie będą zadowalające, Xi nie będzie w stanie zrealizować programu wyrównania różnic społecznych, m.in. budową powszechnego systemu emerytalnego i opieki zdrowotnej. Fiasko uderzy szczególnie w masę najbiedniejszych obywateli, mieszkańców wsi.
Co wówczas zdarzy się w Chinach? Sygnałem ostrzegawczym są sieciowe migawki z zamkniętego epidemią Szanghaju. Brak żywności, surowe egzekwowanie lockdownu w warunkach złej organizacji, mimo ostrej cenzury informacje przedostają się do światowej opinii publicznej. Mieszkańcy ścierają się z policją, budują barykady, „konfrontują” się z pracownikami służb sanitarnych. Protestują czynnie i balkonowymi „koncertami kociej muzyki”.
Blokada epidemiczna i błędy polityczne Xi Jipinga zadały chińskiej gospodarce nokautujący cios w czasie gdy wzrost PKB już spowalniał. Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył tegoroczną prognozę chińskiego wzrostu do 4,4 proc. Według Reutera byłby to spadek z 8,1 proc. w ubiegłym roku i poniżej 5,5 proc. założonych w planie KPCh.
Zdaniem ekspertów amerykańskiego ośrodka RAND chińska gospodarka jest w poważnych tarapatach. W 2022 roku może się nawet zmniejszyć. Dla kraju doświadczającego od 40 lat nieprzerwanego wzrostu to szok. A jeśli tak, również dla świata. Globalne firmy dały w Davos wyraz niepewności, jak poradzą sobie bez rynku, który był dla nich bezalternatywną lokomotywą zysków.
– Wśród dyrektorów generalnych firm z USA, Chin i Europy panuje duży pesymizm, choć zachodni CEO najbardziej pesymistycznie oceniają warunki biznesowe w ChRL – powiedział Politico David Hoffman z międzynarodowej fundacji badawczo-rozwojowej Conference Board. Wskazał, że 17 proc. firm kooperujących dotychczas z Chinami, chce relokacji produkcji do innego kraju lub myśli o zmianie dostawców.
Natomiast prezes amerykańsko-chińskiej Izby Handlowej Siva Yam dostrzega różnice w nastrojach poszczególnych sektorów: – Wielki biznes nie inwestuje, ponieważ Chiny przestały być konkurencyjne za sprawą ograniczeń prawnych. Nadal zyskuje mały i średni biznes firm, który sprzedaje do Chin niszowe produkty.
Największą niewiadomą pozostaje polityka zagraniczna. Czy w obliczu problemów wewnętrznych Xi Jinping nie ulegnie pokusie skompensowania niepowodzeń na arenie międzynarodowej? Czy podobnie jak Putin, nie zaatakuje zbrojnie Tajwanu?