Szefowa Europejskiego Banku Centralnego w ogniu krytyki! Media zarzucają Christine Lagarde, że zbyt długo nie uznawała inflacji za zagrożenie. W związku z tym obecne zapowiedzi podwyżek stóp procentowych są zbyt późne, a przez to niewiarygodne. Na dodatek Radę Prezesów EBC dzielą poglądy na właściwą strategię ratowania strefy euro.
Dziwna śpiączka
Europejski Bank Centralny po raz pierwszy od 10 lat zaplanował podwyżkę stóp procentowych o 25 punktów bazowych. Według rzecznika EBC będzie obowiązywała od lipca. Z kolei oficjalny komunikat zapowiada, że we wrześniu stopy zostaną podniesione jeszcze wyżej, jeśli obecne perspektywy inflacyjne nie ulegną poprawie. Według nieoficjalnych komentarzy nie będzie to ostatnie słowo w sprawie.
Podwyżkowe deklaracje narobiły medialnego hałasu. Główna obawa, a zarazem pytanie brzmi, co się dzieje z europejskim regulatorem, bo najwyraźniej lewa ręka nie wie, co robi prawa. Chodzi o zasadność jesiennej i kolejnych podwyżek, skoro główny ekonomista EBC Philip Lane nazywa lipcowy wzrost stóp optymalną wysokością.
Zaniepokojenie wyraża cały euroland, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec. Po zapowiedzi EBC rentowność papierów dłużnych strefy euro poszybowała w górę. W przypadku 10-letniej obligacji Bundesbanku rentowność podskoczyła do poziomu nienotowanego od 2014 roku. Tymczasem prezes europejskiego regulatora, Francuzka Christin Lagarde wydaje się nadal bagatelizować problem. Owszem, przyznała wreszcie, że wysoka inflacja jest dużym wyzwaniem dla eurolandu. Wybiegając poza wrześniową perspektywę, zadeklarowała stopniową, ale trwałą ścieżkę dalszych podwyżek stóp.
EBC opublikował również prognozy dotyczące wzrostu cen. Eksperci znacząco podnieśli oczekiwania inflacyjne do uśrednionych 6,8 proc. w 2022 roku dla 19 państw eurolandu i 3,5 proc. w 2023 roku. Rok później inflacja ma powrócić do 2,1 proc. przy bazowej stopie wynoszącej 2,3 proc. Tylko jak, skoro media ujawniają brak strategii, co jest następstwem podziałów w samym EBC?
Według Politico pięciu członków Rady Prezesów (szefów krajowych banków centralnych) opowiada się za skokowymi podwyżkami stóp procentowych w celu radykalnego ograniczenia inflacji. Wskazują na prognozy eksperckie, które, ich zdaniem, wymuszają agresywne działania regulatora. Za największe niebezpieczeństwo uznają żądania płacowe, które należy stłumić za wszelką cenę. „Jastrzębie” ostrzegają również przed spadkiem PKB. Wzrost strefy euro ma wynieść odpowiednio 2,8 w tym roku oraz po 2,1 proc. w kolejnych dwóch latach. To poniżej wcześniejszych oczekiwań.
W zgodnej opinii Rady główną przyczyną inflacji eurolandu jest rosyjska napaść na Ukrainę. Z tym że Lagarde dostrzega plusy agresji: – Wojna stanowi poważne zagrożenie dla wzrostu – oświadczyła prezes, dodając zarazem: – W przypadku eskalacji konfliktu i osłabienia popytu w średnim okresie, powinna nastąpić obniżka cen, co dla EBC oznacza mniejszą potrzebę zaostrzenia polityki pieniężnej. Szkoda, że pani prezes nie podziękowała Putinowi za mordowanie Ukraińców, które okaże zbawienny wpływ na decyzje inflacyjne EBC!
Bolesne przebudzenie
Inaczej problem inflacji postrzegają niemieckie media. Od kondycji gospodarki zależy nie tylko dobrobyt Niemców, ale przede wszystkim los całej strefy euro. Dlatego nie szczędzą krytyki Europejskiemu Bankowi Centralnemu ani jego prezes.
„Ciśnienie kotła euro stało się w końcu zbyt duże. Inflacja, która coraz głębiej wdzierała się do eurolandu, wbrew twierdzeniom EBC, nie okazała się wcale zjawiskiem przejściowym. Nieustannie rosnące ceny energii i żywności coraz bardziej obciążają przemysł oraz konsumentów, stając się zagrożeniem stabilności. Nie tylko dla gospodarki i dla koniunktury, ale także dla społeczeństwa” – tak dziwny sen Lagarde komentuje rozgłośnia Deutsche Welle.
To prawda, że władze 27 krajów UE próbują zaradzić inflacji. Na przykład Berlin wprowadził dodatek energetyczny dla gospodarstw domowych, rabat na paliwo i bilet za 9 euro na transport lokalny i regionalny. Polski rząd, krytykowany zaciekle przez opozycję, w ramach tarczy inflacyjnej rozpoczął politykę osłonową już w styczniu, a więc pół roku wcześniej od Niemiec. Jednak jedynymi instytucjami, które mogą naprawdę zdusić wzrost cen, są krajowe banki centralne oraz ich europejski odpowiednik.
Dlatego decyzja o skromnej podwyżce stóp w lipcu zyskała w niemieckich mediach nazwę „dziwnej”. Europejski regulator jest oskarżany o bierność i fałszowanie rzeczywistości: „Christine Lagarde wielokrotnie dawała do zrozumienia rynkom strefy euro, że jest wreszcie gotowa przykręcić śrubę w sprawie stóp procentowych. Jednak obecna decyzja to zaprzepaszczona szansa naprawy. Przełożenie podwyżki na lipiec to zmarnowany czas!” – komentuje Deutche Welle.
Kiedy ekonomiści i media wzywają EBC do natychmiastowych działań naprawczych, prezes NBP Adam Glapiński jest krytykowany przez opozycję z powodu konsekwencji w dokręcaniu śruby! W przeciwieństwie do EBC Narodowy Bank Polski prowadzi walkę z inflacją od kilku miesięcy. Nieważne, jest oskarżany o (sic!) spóźnione działania. W takim razie, jak nazwę politykę Christine Lagarde?
Zdaniem Politico tajemnica strategii prezes EBC kryje się w sprzyjaniu interesom rynków finansowych, a nie obronie portfeli konsumentów.
– W ramach naszego mandatu jesteśmy zaangażowani w zapobieganie ryzyku fragmentacji strefy euro – powiedziała Lagarde, wyjaśniając, że zbytnia samodzielność krajów eurolandu utrudniałyby transmisję polityki pieniężnej EBC. W praktyce chodzi o ochronę zyskowności kredytów i obligacji korporacyjnych. „Efektem strusiej polityki EBC będzie zwiększenie zysków rynków finansowych” – tak BBC komentuje cel symbolicznej podwyżki stóp procentowych. Natomiast zdaniem Politico, Legarde jak ognia unika wszelkich regulacji inflacyjnych, które naraziłyby na straty komercyjne banki strefy euro.
Skutki społeczne
„Z każdym tygodniem oczekiwania konsumentów, co do dalszego wzrostu cen stają się coraz bardziej uzasadnione. Ludzie boją się utraty dochodów, dlatego tylko patrzeć, jak związki zawodowe zażądają wysokich podwyżek uposażeń, a to pociągnie za sobą wzrost cen. Taka spirala płacowo-cenowa jest trudna i bolesna do zatrzymania. Dlatego zapowiedziany krok EBC choć słuszny, nastąpił zbyt późno i jest niewystarczający” – ocenia „Bild”. Gazeta tłumaczy, że polityka Lagarde jest pochodną ułomności strefy euro. Wady wspólnego systemu walutowego powodują, że dla utrzymania jego stabilności, EBC skupuje w nadmiarze obligacje banków centralnych słabszych gospodarczo państw. Oznacza to, że „tylnymi drzwiami” wpompowuje we Włochy, Grecję, Portugalię czy Hiszpanię coraz więcej pustych pieniędzy. Według obliczeń ekonomistów z Centrum Europejskich Badań Gospodarczych ZEW w Mannheim EBC wyda na takie działania nie mniej niż 4,4 biliona euro.
Jest to samobójcza polityka, która prowadzi euroland donikąd lub wręcz w pułapkę bez wyjścia. Nie podejmując decyzji o znacznie wyższych podwyżkach stóp procentowych, Lagarde broni słabszych gospodarek, zabija jednak wzrost PKB silniejszych ekonomicznie państw strefy euro na czele z niemiecką lokomotywą.