Podstawowym źródłem wpływów do Skarbu Państwa jest VAT. Przestępstwa przeciwko prawdziwości faktur są traktowane w sposób wyjątkowo surowy, nawet jak za zabójstwo. Czy słusznie? Rozmawiają adwokaci, Marta Tomkiewicz-Januszewska i Jarosław Ziobrowski.
J.Z.: 25 lat więzienia za zbrodnię VAT-owską? O co chodzi?
Zdaniem ustawodawcy należy jak najsurowiej potraktować fałszerstwo materialne i intelektualne faktur, w których kwota należności z nich przekracza 10 mln zł. Zagrożone jest to karą od 5 do 15 lat albo 25 lat pozbawienia wolności. Jednocześnie wskazuje to wagę, jaką dla ustawodawcy ma rzetelności tego, co opisywane jest w fakturze.
I pokazuje determinację, z jaką państwo zaczęło walczyć z plagą karuzel i oszustw podatkowych od 2017 r. Dzisiaj toczy się śledztwo w sprawie grupy przestępczej, która w latach 2010-2020 wystawiła poświadczające nieprawdę faktury na kwotę 1 mld zł. To informacja ze strony Prokuratury Regionalnej w Warszawie, gdzie znalazłem kolejne komunikaty: zatrzymano grupę przestępczą, nierzetelne faktury, Skarb Państwa stracił 6 mln zł; zatrzymana zorganizowana grupa przestępcza, obrót olejami smarowymi, straty Skarbu Państwa to niemal 190 mln zł, blisko 165 mln zł nieopłaconego podatku VAT i jeszcze dochodzi 124 mln zł podatku akcyzowego. Krajowa Administracja Skarbowa udostępniła jednej z gazet zestawienie, według którego w 2021 r. skazano 45 osób. Ani jedna osoba nie została uniewinniona, z czego osiem dostało karę bezwzględnego więzienia. Mało jest zakończonych spraw. Nie jestem zaskoczony. Takie śledztwo trwa.
Jeżeli to są tak gigantyczne kwoty, to można wyobrazić sobie, że tych faktur będzie po prostu bardzo dużo.
I podmiotów powiązanych, spółek, osób…
I osoby te będą się bronić, że nie jest to nierzetelnie czy nieprawdziwie wystawiona faktura.
Sprzedałem Pani ciężarówkę zabawek, w której ich nie było. Natomiast na fakturze napisałem, że były.
Jest to materialne fałszerstwo. Jest jeszcze fałszerstwo intelektualne, czyli poświadczenie nieprawdy w danej fakturze, np. że ktoś inny był dostawcą.
Czy w Polsce może zapaść wyrok 25 lat pozbawienia wolności za zbrodnię VAT-owską?
To byłoby dość zaskakujące.
Myśli Pani, że prokuratorzy ścigają się, kto pierwszy wyda taki wyrok?
Mam szczerą nadzieję, że nie, bo to byłby bardzo niedobry sygnał. Już sama ustawa, dla mnie jako karnistki, budzi niepokój. Mam świadomość, że dla Skarbu Państwa przestępstwa VAT-owe i wpływy do budżetu państwa są bardzo istotne, bo jako społeczeństwo opłacamy z nich pewne elementy funkcjonowania. Ale 25 lat odizolowania człowieka od społeczeństwa powinno być zarezerwowane dla przestępstw przemocowych, kogoś, kto realnie zagraża społeczeństwu. A śmiem twierdzić, że jeśli zapytalibyśmy przechodnia na ulicy, czy bardzo zagraża mu przestępstwo VAT-owe, czy karuzela VAT-owska robiona w Rzeszowie lub gdziekolwiek indziej, to nie obawiałby się. Patrząc na rodzaje kar w kodeksie karnym, jest to czwarta co do surowości kara. Surowsza jest tylko kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Wyroki związane z bezwzględnym pozbawieniem wolności też są surowe.
Bo kwoty robią wrażenie. Przy mniejszej sumie niż 10 mln zł odpowiada się za fałszerstwo faktur. Kara wynosi od 6 miesięcy do 8 lat. Natomiast ustawodawca zakłada – może nie przy tak imponujących kwotach, jak miliard, że jeżeli fałszerstwo przekracza kwotę 10 mln zł, można próbować przekonywać sąd, że to wypadek mniejszej wagi. Ustawodawca zaznacza też, że jeżeli sprawca współpracuje, uiści należność, może liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpienie od niej.
Sąd ma też prawo nałożyć grzywnę.
Dodatkowo. Do 3 tys. stawek. Przy czym według kodeksu karnego, najniższa stawka to 10 zł, a najwyższa 2 tys. W najgorszym scenariuszu sąd może nałożyć grzywnę w wysokości 6 mln.
Co się stanie, jeśli nie zapłacę?
Skarb Państwa ma podstawę do egzekucji tych środków.
Raczej nie będę miał z czego spłacić.
Jeżeli ustawodawca czy wymiar sprawiedliwości, wymierzając kary, godzą się na to, żeby kogoś izolować, to jednocześnie akceptują, że ten człowiek owych pieniędzy nie zwróci. To częsty argument używany przez praktyków po to, żeby przekonywać wymiar sprawiedliwości, by kary były jednak wolnościowe.
Załóżmy, że kupiłem lewe faktury lub ktoś wystawił na mnie fakturę, która nie odzwierciedla rzeczywistej transakcji. W którymś momencie uznaję, że robię korektę deklaracji, płacę, oddaję VAT, powiększa mi się podatek dochodowy. Czy pomoże mi to uniknąć odpowiedzialności karnej?
Będzie jednak sprawa i wyrok. Ale ustawodawca mówi, że taki sprawca nie podlega karze. Skoro jednak jej nie podlega, to stwierdzamy jego winę. A to wiąże się z wpisaniem do Krajowego Rejestru Karnego.
A jakie jest Pani stanowisko wobec tymczasowych aresztowań w tych sprawach? Bo mam taką smutną refleksję, że jak się wpadnie w tymczasowy areszt, to bardzo ciężko się z niego wydostać.
To jedno z tych moich zagadnień zawodowych, które jest źródłem gigantycznej frustracji, jako obrońcy. Ze statystyk i raportów zamieszczonych na stronie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dowiadujemy się, że utrzymywany od 10 lat poziom stosowalności tymczasowego aresztowania w Polsce to 95 proc. Z kolei skuteczność zażalenia na zastosowanie wynosi 3 proc. To jest prawie granica błędu.
Sądy nie widzą tej nieprawidłowości?
Powiem brutalnie, to rozwijający się system. Moment, w którym złożony zostanie wniosek aresztowy, wybiera prokurator. Może to być czwartek, piątek. Sąd ma z kolei 24 godziny na jego rozpoznanie. Jeżeli sprawa ma jeden tom, a takie sprawy z reguły nie są aresztowe, to jest to do zrobienia. Ale jeżeli sprawa ma 100 czy 300 tomów, szczególnie w dużych sprawach gospodarczych, to nie oczekujmy, że sąd będzie w stanie w ciągu doby zapoznać się z nimi. Do tego przesłanka ogólna, czyli wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa plus istniejąca przesłanka szczególna w postaci zagrożenia surowej kary. A że od lat podnosimy sankcje karne, to już mamy odpowiedź, że wcale nietrudno jest znaleźć ogólną i szczególną przesłankę tymczasowego aresztowania. Więc na pewno mamy systemowy problem. Jak patrzymy z perspektywy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na orzeczenia przeciwko Polsce, to gros tych spraw dotyczy długości i sposobu tymczasowego aresztowania.
Ile takie śledztwo może trwać i jak możemy się bronić, kiedy jesteśmy nieświadomie wplątani w karuzelę VAT-owską?
Śledztwo może trwać latami. Teoretycznie winę trzeba udowodnić, ale skoro prokurator ma dowód w postaci innej osoby, która mówi określone treści, to należy po prostu pójść do prawnika, obrać strategię, gromadzić dowody na potwierdzenie tego, że określone usługi były wykonywane i czekać.
I nie odpuszczać sprawy podatkowej. Nawet jeżeli spółka nie funkcjonuje.
Opracowała Beata Tomczyk
Cała rozmowa w formacie wideo na www.fmc27news.pl
Mec. Jarosław Ziobrowski – adwokat. Specjalizuje się w prawie gospodarczym, prawie podatkowym oraz prawie karnym gospodarczym.
Mec. Marta Tomkiewicz-Januszewska – adwokat, sędzia Sądu Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Warszawie.