Z Marią Magdaleną Kwiatkiewicz, współzałożycielką i prezeską rady nadzorczej YES, rozmawia Justyna Szymańska.
Od dłuższego czasu firma YES wyraźnie staje po stronie kobiet i opowiada się za określonymi wartościami. W swoich spotach pokazujecie m.in. kobiety różnej orientacji seksualnej, matkę karmiącą w miejscu publicznym i prognozujecie przyszłość, w której Polska będzie miała kobiecy rząd. Nie boi się Pani kontrowersji wokół tych tematów?
Takie działania to znacznie więcej niż tylko strategia marketingowa, w YES kobiety zawsze były na pierwszym miejscu. Firmę zakładałam co prawda z bratem i mężem, ale pracują u nas głównie kobiety. Biżuterię także tworzymy dla kobiet i chcemy, żeby każda z nich czuła się zauważona. Robimy to od dawna i niezależnie od trendów. YES zawsze starała się trwać przy wyznawanych wartościach, a teraz zdecydowaliśmy się o nich głośno mówić, bo uważamy, że są to ważne dla wszystkich kwestie.
Jak widzi Pani współczesną kobietę?
Przede wszystkim jako samodzielną i niezależną w myśleniu. Kobiety nie mogą sobie już pozwolić na to, żeby ktoś im mówił, jak mają żyć, co myśleć i robić. I to niezależnie od tego, czy stawiamy na rodzinę, karierę zawodową, czy łączymy te dwa obszary. Ważne są również dla mnie ciekawość i otwartość na drugiego człowieka i dialog.
Odważnie…
Moje doświadczenie pokazuje, że jeżeli same się nie odezwiemy, nikt się o nas nie upomni. Trzeba skończyć ze stereotypowym myśleniem, że dziewczynki mają być skromne i miłe, nie wychylać się. Nie zgadzam się z tym. Nie mówię przy tym o rolach społecznych, ale o równości szans i zasad. W Polsce żyje ponad 50 proc. kobiet. Jeśli choć część z nich będzie walczyła o taki świat, lepiej będzie także mężczyznom.
Z działań firmy YES wnioskuję, że jest Pani za tym, aby biznes był odpowiedzialny społecznie.
Oczywiście, ale dotyczy to nie tylko biznesu, ale właściwie każdego z nas, niezależnie od swojej pozycji finansowej, społecznej czy zawodowej. My akurat mamy misję tworzenia lepszego świata dla kobiet i podejmujemy takie działania, które mają nieść jakąś pozytywną zmianę w tym obszarze, ale każdy z nas ma szansę, żeby coś zmienić na swoim poletku.
Są jednak tacy, którzy uważają, że biznes nie powinien mieszać się do spraw społecznych czy polityki, tylko skupiać na zarabianiu pieniędzy.
Biznes zarabia, ale i wydaje pieniądze. Ja uważam, że jeśli już mam wykładać znaczące sumy na promocję czy reklamę, to lepiej wydać je mądrze. Dlatego inwestujemy w wartości, jakie wyznajemy – w tolerancję i partnerstwo. Mam świadomość, że to nie jest głos wszystkich kobiet, ale jeżeli uda nam się cokolwiek wywalczyć, to w przyszłości również te kobiety, które dzisiaj nas nie słuchają, będą miały lepsze życie. Także ich córki i wnuczki.
Nie boi się Pani, że w ten sposób stracicie część klientów?
Nie mam takich lęków. Zresztą z natury jestem odważna, jeżdżę na krańce świata i tam też się nie boję. Wydaje mi się, że w Polsce doszliśmy do takiego momentu, że trzeba tupać nogą. Nie twierdzę, że dzięki temu od razu nastąpią zmiany na lepsze, ale my chcemy być firmą, która się do nich przyczyni. Być może nie wszystkie kobiety będą nas kochały, ale wierzę, że ta część, która myśli podobnie do nas, pokocha nas jeszcze bardziej.
A jak do tego wszystkiego ma się biżuteria?
Biżuteria to doskonały pretekst, żeby mówić o wartościach, bo jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko ozdobą. Ona wyraża naszą osobowość, często bywa też manifestem. W środowisku złotników jest taki konkurs „Moim zdaniem”, w ramach którego artyści wypowiadają się na tematy współczesne i mówią o świecie, który ich otacza. Chciałabym zarazić Polki miłością do biżuterii artystycznej, która może dużo powiedzieć o osobie, która ją nosi. Zresztą na świecie biżuteria przyjmuje najróżniejsze role, nie tylko zdobnicze. Pełni funkcję magiczną, mówi o statusie społecznym czy zawodowym.
Mówi Pani, że YES chce tworzyć lepszy świat dla kobiet. A jak to wygląda w odniesieniu do działania waszej firmy?
W firmie staramy się zawsze działać etycznie i dbać o każdego człowieka, nie tylko o kobiety. Nie kupujemy krwawego złota ani krwawych diamentów. Bardzo zwracamy uwagę na to, skąd sprowadzamy produkty i surowce. Sprawdzamy, jak wyglądają fabryki naszych dostawców, czy nie pracują tam dzieci, itp. Poza tym, ponieważ sama nie chciałabym pracować w nieludzkich czy urągających godności warunkach, staram się dbać o ludzi, których zatrudniam i traktować ich przyzwoicie. Pracownicy są dla mnie najważniejsi, to oni tworzą firmę. Dlatego trzeba dać im więcej niż tylko dobre warunki pracy. Ja na przykład zawsze starałam się zarażać ich miłością do biżuterii. Osoba „zainfekowana” takim uczuciem nie przychodzi do pracy tylko po to, żeby odbębnić swoje osiem godzin, ale oddaje jej swoje serce. Myślę, że w bardzo wielu przypadkach mi się to udawało. Mamy bardzo niską rotację i wielu pracowników, którzy są z nami po kilkanaście lat. Przy okazji kampanii, o których mówimy, od pracowników często słyszałam, że są z firmy dumni. Wartości, które promujemy w kampanii, dla nich też są ważne, utożsamiają się z nimi. Bardzo się z tego cieszę.
Ponad 70 proc. pracowników w YES to kobiety. Liczba urlopów macierzyńskich i zwolnień na dzieci nie dezorganizuje pracy?
Taka struktura zatrudnienia wymusza pewne zmiany, ale przy dobrej organizacji nie stanowi problemu. Oczywiście trzeba mieć zawsze świadomość, że któraś dziewczyna przynosi L4, bo jest w ciąży. To oznacza, że szybko musimy znaleźć zastępstwo na dwa i pół roku, bo jak się zliczy wszystkie urlopy, to tyle średnio wychodzi. Trzeba po prostu zaakceptować taką płynność. Kobiety mają prawo do tego, żeby mieć tyle dzieci, ile chcą i wtedy, kiedy chcą. Ja to rozumiem, a firma bierze to pod uwagę i stara się nieco ułatwić życie rodzicom. Oferujemy specjalne dopłaty do żłobków, skrócony do siedmiu godzin grafik dla kobiet karmiących, elastyczny czas pracy.
Czy pani zdaniem kobiety faktycznie będą zmieniać świat? Czeka nas lepsza przyszłość?
Myślę, że ten proces już się rozpoczął, nie mamy innego wyboru. Kobiety coraz odważniej zabierają głos w ważnych sprawach i walczą nie tylko o swoje prawa, ale też o prawa osób dotąd dyskryminowanych, mniejszości. Dzięki naszej wrażliwości i sile mamy szansę wprowadzać realne zmiany, nawet jeśli dzisiaj w Polsce wydaje nam się to trudne. Jestem jednak przekonana, że rośnie nowe pokolenie naszych córek i wnuczek, które będzie żyło w lepszej, równej i sprawiedliwej rzeczywistości.