16.7 C
Warszawa
niedziela, 5 maja 2024

Rosja na salonach

Niemcy mają znakomite określenie na koniec ostracyzmu i ignorowania: Salonfähigkeit, czyli zdolność salonową – zdolność bycia przyjmowanym na salonach. Rosja po agresji na Ukrainę, popełnianiu zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, wyroku MTK na Putina, potępieniu i sankcjach wspólnoty międzynarodowej utraciła „zdolność salonową”. Teraz ją sukcesywnie odzyskuje. Staje się Salonfähig. 

Andrzej Derlatka

twórca Agencji Wywiadu i ambasador RP w Seulu

Czasem w wielkim stylu jak podczas niedawnych wizyt ściganego listem gończym MTK Putina w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a czasem w bólach jak w przypadku imprez sportowych.

Jeśli ktoś wątpił, że Rosja ma znakomitą dyplomację, to miał okazję się właśnie przekonać. Rosja wykorzystuje znakomicie fakt, że spośród 195 państw świata tylko 54 jest zrzeszonych w grupie Ramstein (nazwa od miejsca spotkań grupy w bazie wojsk USA w Niemczech), państw stojących po stronie Ukrainy, przyłączających się do sankcji oraz dostarczających Ukrainie wsparcia, w tym militarnego. W grupie nie ma państw globalnego Południa, takich jak Indie, Chiny, Brazylia czy Arabia Saudyjska. Rosja ostrożnie, teraz coraz odważniej, pozyskuje nowych sojuszników w konkretnych sprawach. A to w ramach niektórych wspólnych interesów gospodarczych (np. Indie), a to w ramach wspólnych interesów surowcowo-politycznych (np. w ramach OPEC+), czy wspólnoty antyamerykańskiej (BRICS), albo wspólnoty bezpieczeństwa (SCO – Szanghajska Organizacja Współpracy).

Olimpiada w Paryżu w 2024 r.

Znaczna część Ziemian to kibice sportowi, ale w żadnym z krajów sport nie jest zasadniczą wartością narodową i państwową tak jak w Rosji i Białorusi. To zjawisko ma korzenie historyczne. Z braku wielu innych sukcesów państwa Bloku Wschodniego rekompensowały kompleks niższości sukcesami sportowymi. Czasem za cenę zdrowia i życia sportowców faszerowanych środkami dopingującymi. Sportsmeni byli tak ważni, że na sportowców zbiegów nasyłano skrytobójców (np. Biełousowa i Protopopowa). Blok Wschodni upadł, ale nic w tym zakresie nie zmieniło się w Rosji.

Cała dyplomacja rosyjska podjęła ogromny wysiłek, by Rosja, pomimo sankcji, mogła wrócić na najważniejsze w świecie areny sportowe. W te działania zaangażowały się też rosyjskie służby specjalne (np. za noszenie na czapce flagi ukraińskiej wobec Igi Świątek zorganizowały w mediach społecznościowych perfidną kampanię hejtu), które w sposób dyskretny dostarczają łapówki wybranym działaczom międzynarodowych organizacji sportowych. Efekty są.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski właśnie dopuścił oficjalnie Rosjan i Białorusinów do startu na igrzyskach olimpijskich w 2024 roku w Paryżu. Jak to się stało? Był pod silnym naporem krajów globalnego Południa, które są w orbicie wpływów i kontaktów Rosji, która dodatkowo dostała wsparcie z Chin. Wpływy chińskie są silne wobec komitetów olimpijskich dalekiej Azji, Bliskiego Wschodu. Oczywiście, poza Chińczykami, nie są to najmocniejsze reprezentacje olimpijskie, natomiast mają liczną reprezentację w międzynarodowym komitecie olimpijskim.

Pomocna dopuszczeniu Rosji okazała się deklaracja państw grupy G-20 zawierająca oczekiwanie „by igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie w Paryżu, odbyły się w dialogu, w warunkach pokoju i przy pełnym poszanowaniu praw człowieka”. MKOL wprowadził jednocześnie restrykcje, jak np. zakaz używania rosyjskich flag i zakaz udziału sportowców żołnierzy, co Rosja ostentacyjnie oprotestowała, pewnie licząc na większy sukces. Weźmie udział w igrzyskach. Sportowców „przeflancuje” do cywilnych klubów, a z braku flagi zastosuje sprytny wybieg przebrania sportowców w kostiumy w barwach narodowych. Nie będzie oczekiwanego przez Zachód bojkotu sportowego. Na pocieszenie sami uczestnicy mogą zdecydować się na jakieś formy protestu podczas imprezy (np. niepodanie ręki). Rosja „wraca więc na salony”.

Bliski Wschód

Od inwazji na Ukrainę Putin jest izolowany na arenie międzynarodowej, a odkąd w marcu 2023 roku Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz jego aresztowania, ten początkowo zaprzestał podróży zagranicznych.

Niedawna wizyta 6 grudnia br. na Bliskim Wschodzie była dopiero jego trzecią podróżą zagraniczną od decyzji MTK. Wcześniej odwiedził jedynie Kirgistan i Chiny, gdzie nie groziło mu aresztowanie i ekstradycja do Hagi. Podobnie jest w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej gdzie rozłożono przed nim czerwony dywan. W Abu Dhabi urządzono mu nawet nad głową przelot samolotów myśliwskich, które utworzyły smugę w barwach flagi Rosji. Sprawa dla Arabów była ważna, a nawet najwyższej wagi. Ropa naftowa na rynkach światowych tanieje, w dużym stopniu w wyniku zalewania wielkich rynków Indii i Chin ropą sprzedawaną przez Rosję po cenach dumpingowych, a na pozostałych rynkach poniżej ceny maksymalnej ustalonej przez państwa G7 na poziomie 60 USD za baryłkę dla Rosji. Sprzedaż powyżej tej wartości miała wiązać się z pozbawieniem ubezpieczenia i sankcjami drugiego rzędu wykluczającymi z rynku firmy pośrednio uczestniczące w tym procederze. Rosjanie częściowo omijają te restrykcje dzięki „flocie widmo” (tankowce innych państw odbierające ropę na pełnym morzu), rejestrowej głównie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i… Grecji.

Rosja psuje rynek OPEC+ i nie pomagają apele oraz deklaracje poszczególnych krajów tego porozumienia naftowego. Po wizytach na Półwyspie Arabskim Arabia Saudyjska i Rosja apelują o zmniejszenie wydobycia, by cena ropy rosła. Rosja deklaruje, że to robi, ale Arabowie jej nie wierzą, bo ukrywa prawdziwe informacje i mataczy. Eksperci piszą, że cenie ropy pomogłaby tylko nowa wojna. Efekt wojny Izraela z Hamasem w Gazie zwiększający cenę zanikł, bo wojna ma lokalny i odgraniczony charakter. Rosja i kraje Zatoki potrzebują znacznie większych dochodów z eksportu ropy naftowej.

Tłem spraw OPEC+ są kwestie międzynarodowe, w tym podejście do rozwiązania konfliktu w Strefie Gazy, a także stanowiska w sprawie natychmiastowego zaprzestania izraelskich bombardowań i uznania państwa palestyńskiego ze stolicą we Wschodniej Jerozolimie. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Niemal natychmiast Rosja w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zagłosowała za wstrzymaniem ofensywy izraelskiego wojska w Strefie Gazy. Po stronie Izraela stanęły jedynie USA, a Wlk. Brytania wstrzymała się od głosu. Poprzednio Rosja usiłowała „stać w rozkroku” w sprawie Hamasu i Palestyńczyków starając się utrzymać równy dystans do obu stron. Rosja ma żywotne interesy w Syrii i Libanie, które w dużym stopniu uzależnione są od Izraela. Były też niejawne uzgodnieni z Izraelem, które, jak się wydaje, Rosja złamała. Świadczy o tym nerwowa rozmowa telefoniczna premiera Netanjahu z Putinem, zaraz po głosowaniu w RB ONZ. O tym, czy Netanjahu porozumiał się z Putinem, niebawem możemy się dowiedzieć, np. obserwując dotkliwe ataki izraelskie w Syrii.

OBWE

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow 30 listopada br. wziął udział w dorocznym posiedzeniu Rady Ministerialnej OBWE w Skopie, stolicy Macedonii Północnej, kraju członkowskim NATO. Jest drugim krajem Europy po sprzymierzonej z Rosją Białorusi, który odwiedził Ławrow po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę. W ubiegłym roku organizatorem posiedzenia OBWE była Polska, która odmówiła wydania wiz Ławrowowi i członkom rosyjskiej delegacji objętym sankcjami. Macedonia Północna głównie pod wpływem USA podjęła jednak inną decyzję. Chodziło o to, by zachować OBWE jako wielostronną platformę ewentualnego prowadzenia w przyszłości dialogu z tym państwem.

Inwazja Rosji na Ukrainę pokazała bezużyteczność OBWE jako mechanizmu bezpieczeństwa europejskiego. Nic nie wskazuje na to, aby organizacja była w stanie wypełniać swoją misję mimo formalnego „sukcesu” ministerialnego spotkania, polegającego na uzgodnieniu budżetu i kandydatury Malty jako państwa przewodniczącego OBWE w 2024 r. oraz przedłużeniu kadencji kluczowych urzędników organizacji. Co prawda pięć państw, w tym Polska, ze względu na jego udział zbojkotowało szczyt, a sam Ławrow leciał do Skopje okrężną drogą, a minister spraw zagranicznych Macedonii Północnej Bujar Osmani wyraził swoje jednoznaczne poparcie dla Ukrainy, sprzeciw wobec powrotu do tzw. business as usual z Rosją oraz zamiar wykorzystania OBWE jako instrumentu pociągnięcia Moskwy do prawnej i politycznej odpowiedzialności za wojnę przeciwko Ukrainie – ale dla Rosji to kolejny wyłom we wspólnym froncie ostracyzmu wobec niej i element powrotu na salony.

Kruszenie się wspólnego frontu

Atmosfera wokół spraw ukraińskich się pogarsza. Społeczeństwa państw Zachodu wspierających w wojnie Ukrainę tracą animusz w pomaganiu Ukrainie. Zapowiedzi wsparcia militarnego i gospodarczego zmniejszyły się aż o 90 proc. Jest to co prawda skutek problemów z przegłosowaniem w Kongresie USA kolejnego pakietu wsparcia dla Ukrainy na 60 mld USD z uwagi na grę Partii Republikańskiej oraz obstrukcję Węgier i Słowacji przy przyjęciu podobnej wielkości pakietu pomocy Unii Europejskiej.

Na Ukrainie narasta pesymizm po porażce kontrofensywy oraz przejściu wojsk rosyjskich do kontrataku. Wojska rosyjskie wzmocniono 170 tys. nowych żołnierzy, a na Ukrainie z braku rezerw urządza się chaotyczne i pokazowe „polowania” na rekrutów. Około 650 tys. poborowych uciekło za granicę. Narastają konflikty wewnętrzne. Publicznie prezydent Zełenski i naczelny dowódca Załużny toczą bezsensowne polemiki, obarczając się wzajemnie winami za porażki. Były prezydent Poroszenko jest skandalicznie blokowany na granicy z Polską, by uniemożliwić mu wyjazd, a zgłoszony kandydat na prezydenta Arestowycz boi się powrócić na Ukrainę w obawie przed aresztowaniem, lub czymś gorszym.

Bez wsparcia Zachodu, w tym Polski, Ukraina nie da rady przeciwstawić się agresji, ale granice z Ukrainą w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech blokują kierowcy ciężarówek – bo rząd Ukrainy nie potrafi zwalczyć korupcji na swojej granicy i zaprowadzić porządku (polscy kierowcy muszą czekać po 20 dni na powrót rozładowanymi ciężarówkami, a kierowcy ukraińscy omijają kolejki bez czekania za łapówki np. 600 USD). Inna sprawa, że i po stronie polskiej nie ma kto rozmawiać, bo de facto nie ma rządu. Być może to się teraz zmieni.

Kraje Zachodu biorą poważnie perspektywę rozejmu na „linii rozgraniczenia” wojsk, czyli wzdłuż linii frontu. Oficjalnie Ukraina i Rosja odrzucają taką perspektywę. Nieoficjalnie Zachód zaczął negocjacje bez udziału Ukrainy. Rosja chce traktatu pokojowego uznającego jej zdobycze terytorialne, a Ukraina nadal wierzy w „nabranie sił” przez rok i odbicie przynajmniej Krymu. Bez wzmocnienia przez Zachód, reformy dowodzenia i reform państwa Ukraina co najwyżej jest zdolna do obrony. Co właśnie proklamowała.

Europa Zachodnia nie ma sił ani środków, by stawić obecnie militarnie czoło Rosji, nawet niewspieranej przez Chiny. Rosja rozpoczęła właśnie programy zbrojeniowe budowy potężnej armii, by za 3-5 lat być w stanie pokonać NATO. Wojna z Ukrainą zdaje się dla niej poligonem zdobywania doświadczeń, rozbudowy armii i przemysłu zbrojeniowego. Zachód się powoli budzi. Początek dała Polska. Teraz Niemcy i kraje Beneluxu mówią o budowie potężnych armii.

Rosja wraca na salony, bo trzeba się będzie z nią tymczasem porozumieć.

Najnowsze

Szef BlackRock z ochroną

Korea a sprawa polska

Lekcje ukraińskie

Wojna i rozejm