Eksperci alarmują, że złożony w Sejmie przez posłów Lewicy projekt zmian w ustawie o ochronie zwierząt doprowadzi do bankructwa polską branżę pirotechniczną. Zapisy ustawy, które umożliwią masowe wprowadzenie zakazów korzystania z fajerwerków przez gminy, ograniczają wolność gospodarczą i prawo własności i zniszczą rynek, na którym działa ponad 25 tys. głównie rodzinnych polskich firm.
Jak podkreśla mecenas Piotr Kruk z kancelarii Dudkowiak Kopeć &Putyra, autor opinii prawnej na temat projektu, już zapisany w nim okres vacatio legis jest niezgodny z zasadami demokratycznego państwa prawa. – Przewidziany w projekcie został bardzo krótki, zaledwie 14-dniowy, czas przed wejściem nowego prawa w życie. W przypadku branży pirotechnicznej, która zakontraktowała już produkty na sezon 2024/2025, wejście ustawy w życie grozi wielu firmom wizją nagłego bankructwa – zaznacza mecenas Kruk.
Ustawa będzie miała ogromny negatywny wpływ na branżę, a jak zauważa mecenas, ocena skutków ustawy zupełnie nie bierze tego pod uwagę – Uzasadnienie projektu zawiera braki, które winny być uzupełnione w trybie art. 34 Regulaminu Sejmu. Brakuje w nim oceny skutków społecznych, gospodarczych, finansowych i prawnych jakie przyniesie projekt. Brak tej oceny jest istotny, ponieważ jak wskazują eksperci branży pirotechnicznej, rozwiązania przyjęte w projekcie w sposób fundamentalny będą oddziaływały na branżę która wedle raportu WEI osiąga roczne obroty na poziomie 700 milionów złotych – wyjaśnia Piotr Kruk.
Przedstawiciele Stowarzyszenia Importerów i Dystrybutorów Pirotechniki, zrzeszającego firmy z branży dodają, że nagłe wejście w życie zakazów to poważny problem gospodarczy i społeczny, szczególnie że firmy prowadzą duże działania inwestycyjne – Wybudowaliśmy i przygotowaliśmy np. specjalistyczne magazyny, inwestujemy w rozwój kadry projektantów. Projekt zakazu to dla nas poważny problem, który wprowadza duży niepokój wśród naszych pracowników. Gdyby zmiana weszła w życie wielu firmom z naszej branży zagrozi widmo bankructwa i konieczność masowych zwolnień pracowników – zaznacza Marta Smolińska, prezes SIiDP, która dodaje, straty, wynikające z wejścia ustawy w życie będą podstawą do procesów o odszkodowania ze strony państwa. Ze względu na sprzeczność regulacji z prawem europejskim – projekt prowadzi do możliwości zakazywania użytkowania produktów dopuszczonych legalnie do sprzedaży w całej UE – ścieżka prawna nie ogranicza się jedynie do sądów w Polsce.
Projekt narusza też konstytucyjną zasadę proporcjonalności, stosując zbyt daleko idące ograniczenia. Wprowadzane na jego podstawie zakazy uniemożliwią np. swobodne gospodarowanie prawem własności, ponieważ będą obowiązywały na całym terenie danej gminy, także na terenach prywatnych. Ponieważ projektodawcy chcą zakazywać wszelkiej pirotechniki, zakazane więc będą także m.in. coraz popularniejsze w Polsce ciche fajerwerki czy umieszczenie na urodzinowym torcie zimnych ogni.
– Sytuacja, w której korzystanie ze sztucznych ogni w jednej gminie będzie zakazane, a w sąsiedniej dozwolone, może doprowadzić do wielu absurdów. Powoduje też ryzyko, że zakaz będzie martwy, a mieszkańcy będą „przemycać” fajerwerki bez żadnej kontroli z sąsiednich gmin lub innych miejsc, w których przepisy są mniej restrykcyjne, także z zagranicy – podkreśla Marta Smolińska.
Zakaz spowodować może, że wysokiej jakości produkty polskich firm zastąpione zostaną przez potencjalnie niebezpieczne, dostępne na czarnym rynku. Taki, i to całkiem możliwy, scenariusz pokazuje przykład Holandii, w której wprowadzenie zakazu pirotechniki doprowadziło do zalania rynku niesprawdzonymi fajerwerkami niewiadomego pochodzenia – tłumaczy prezes Smolińska, dodając, że w samym tylko grudniu 2022 r. holenderska i niemiecka policja wspólnie przejęły aż 250 ton takich fajerwerków. Scenariusza takiego obawiają się Polacy. Z badań przeprowadzonych przez Ogólnopolski Panel Badawczy Ariadna w latach 2021 -2024 wynika, że jedynie 21 proc. badanych nie obawia się, że po wprowadzeniu zakazu używania pirotechniki, polski rynek zaleją fajerwerki, petardy niesprawdzonej jakości i niewiadomego pochodzenia. Większość ma takie obawy (50 proc.) lub nie wyrobiła sobie jednoznacznego poglądu w tej sprawie (29 proc.).
PG