13.9 C
Warszawa
środa, 3 lipca 2024

Granice wolności artystycznej

Dr hab. Daniel Przastek, dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, o granicy aktywności twórczej i o tym, czy jest jeszcze miejsce na kolejny serial o adwokatach. Rozmawia adw. Marcin Mazur.

M.M.: Regulacja konstytucyjna, do której twórcy wielokrotnie się odwołują, jasno mówi, że wolność artystyczna jest zapewniona każdemu. Zatem czym jest wolność artystyczna?

Słowo wolność rezonuje wokół innych definicji i pojęć, takich jak na przykład dowolność czy frywolność. Na tym polega główny problem: twórcy nie rozumieją, co oznacza słowo wolność. Nie jest to dowolność. Wolność w państwie demokratycznym jest reglamentowana w ramach norm prawnych, a w niektórych społeczeństwach także w ramach norm moralnych, ponieważ jedne będą wynikały z drugich. Wolność artystyczna sama w sobie oznacza, z kolei, wolność tworzenia instytucji artystycznych, kulturalnych, a także wolność aktywności artystycznej, itd.

Jestem przekonany, że świadomość twórców dotycząca art. 73 przepisu konstytucyjnego jest bardzo duża. Konstytucja jest aktem nadrzędnym, jeżeli chodzi o kwestie zasad i norm prawnych w naszym kraju. Obowiązuje także przepis prawa karnego dotyczący obrazy uczuć religijnych. W ostatnim czasie to właśnie on jest najczęściej wykorzystywany do ograniczeń wolności wypowiedzi. Jest powszechnie źle interpretowany, a mianowicie w taki sposób, że ktoś próbuje coś cenzurować. Uważam, że słowo cenzura jest nieadekwatne do wszystkich poczynań i działań, ponieważ cenzura jest pojęciem ściśle związanym z aktem prawnym. My, natomiast, możemy mówić o ograniczeniach wolności wypowiedzi. I rzeczywiście, przepis kodeksu karnego, o którym rozmawiamy, mówi wprost, że kto obraża uczucia religijne, podlega karze do dwóch lat. Pokazuje to jasno, że taka sankcja istnieje.

Czym jest obraza uczuć religijnych?

Pamiętajmy, że zjawisko wynikające z kodeksu karnego nie jest postrzeganiem kolektywnym, ale aktem indywidualnym. Załóżmy hipotetycznie, że adwokat Marcin Mazur idzie do teatru i widzi spektakl z wykorzystaniem figury Jana Pawła II, stwierdzając, że to go obraża. Ale już siedzący obok inny prawnik z tej samej kancelarii powie: „Marcin, mnie to w ogóle nie obraża”. I na tym polega cały problem, że istotą obrazy uczuć religijnych jest kwestia indywidualnego odczuwania.

Mieliśmy w ostatnim czasie finał procesu dotyczącego ikony Matki Boskiej umiejscowionej na tęczowym tle, który jest jednym z ostatnich akcentów tego przepisu. Stąd m.in. zaczyn do naszego spotkania. Problem z tym przepisem dotyczy indywidualizacji tego i kwestii ochrony myśli, która już sama w sobie jest bardzo trudna, podlega interpretacji i pewnej arbitralności osoby, która twierdzi, że została urażona.

Jak Pan się do tego odnosi? Czy przepis prawno-karny dotyczący obrazy uczuć religijnych jest potrzebny?

Jestem przeciwnikiem tego przepisu dlatego, że jest narzędziem politycznej gry.

Historie, które wielokrotnie analizowałem, miały znamiona popularyzacji np. polityków, którzy dzięki temu zaistnieli, pokazali się w mediach. Najbardziej znaczące sprawy to np. historia (co prawda sprzed 20 lat) wokół figury Jana Pawła II w warszawskiej Zachęcie, dzięki której rozgłos zdobyli posłowie Ligi Polskich Rodzin i Wojciech Cejrowski. Pamiętajmy jednak, że ekspozycja rzeźby nie stanowiła jeszcze obrazy uczuć religijnych, ale jedynie jej podejrzenie (cała sprawa musiała być przecież zgłoszona do prokuratury, następnie powinno odbyć się postępowanie itd.). Natomiast u nas w kraju ferowanie tego typu wyroku jest już skazaniem.

Czy dostrzega Pan u artystów intencjonalne branie tematu do wyrazu artystycznego po to, żeby na przykład sprowokować tłumy skandujące sprzeciw wobec premiery spektaklu teatralnego, którego jeszcze nikt nie widział?

Absolutnie nie. Uważam, że każdy twórca, tak samo jak każdy inny członek społeczeństwa, jest jego częścią i ma prawo do interpretacji pewnych zjawisk. Jeżeli my, w naszych rozmowach, często podchodzimy np. do kwestii wizji rodziny czy wychowywania dzieci, to artysta podobnie – ma prawo pokazania tego na scenie, bo jest to egzemplifikacja, jego sposób spostrzegania świata. Artysta, mający dane poglądy polityczne, ma prawo ich eksponowania. Posiadając określone poglądy społeczne, ma prawo opowiedzenia, w jaki sposób odczuwa np. określone sytuacje.

Jeżeli chodzi o kwestię polemiki, to postacią, która w historii naszego kraju odegrała najbardziej znaczącą rolę, był Rodrigo Garcia (spektakl jego autorstwa „Golgota Picnic” został odwołany podczas festiwalu Malta). W wywiadzie, opublikowanym w jednym z katalogów festiwalowych, artysta ten wskazywał wprost, że chce szokować. Miało to na celu wzbudzenie emocji, pobudzenie, spostrzeganie itd., itp. I nie byłby to odosobniony przypadek.

W tym celu w swoich spektaklach wykorzystuje nie tylko kwestię symboliki religijnej (albo wykorzystywał, bo dzisiaj jest nieco mniej aktywną postacią), ale i zwierzęta. Raz gotował homara, innym razem wykorzystał chomiki syberyjskie, które wrzucał do wody, mając na celu sparafrazowanie stylu życia ludzi w Europie Środkowo-Wschodniej przed rokiem 89.

Pokazanie pewnych kontrastów może być dość drastyczne, ale pamiętajmy, że w życiu codziennym doświadczamy jeszcze gorszych rzeczy. Żyjemy w świecie post- Holokaustu, a więc sztuka powinna reagować na rzeczywistość społeczną, jest do tego zobligowana i uprawniona.

Czym jest skandal?

Na pewno to nie artysta zarządza skandalem, natomiast to dziennikarze definiują pewne zjawiska. Artysta nie mówi „Proszę państwa, zapraszam państwa na spektakl, który będzie skandalem”. To prasa podaje, że zanosi się na skandal, bo obejrzymy nagość na scenie(!) albo seks na żywo, jak to miało miejsce w spektaklu „Śmierć i dziewczyna” Eweliny Marciniak w Teatrze Polskim we Wrocławiu (definiując skandal jeszcze przed premierą, bez intencji zastanowienia się nad funkcją i wykorzystaniem tej sekwencji).

Na pewno nie dostrzega Pan tutaj pewnej intencjonalności artysty?

Nie. Uważam, że wszystko jest dozwolone. Jestem orędownikiem takiego działania w sztuce, by dawać żyletkami po oczach.

Mam rozumieć, że twórczość artysty nie ma granic?

Granicą jest np. życie lub zdrowie drugiego człowieka oraz kwestia pomówień, oszczerstw i intencjonalnego ataku wobec innej osoby – te kwestie nie podlegają dyskusji. Warto byłoby przeanalizować przy okazji, które z efektów weszły już do popkultury (np. czy pornografia nie jest już jej częścią). Należałoby również wyraźnie zaznaczyć, że widowisko ogląda się na własne ryzyko.

Opracowała Beata Tomczyk

ZOBACZ MATERIAŁ VIDEO

Najnowsze