0.1 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

Koniecznie przeczytaj

Ostra walka na froncie robót budowlanych, trwa szturm na zielone szańce

Polska branża budowlana toczy boje o zdobycie zielonych szańców usypanych z unijnych przepisów wyprodukowanych rękoma brukselskich decydentów. Wymogi dotyczące zielonego budownictwa związane są nie tylko z tzw. dyrektywą budynkową (EPBD), lecz z całą polityką klimatyczną Unii Europejskiej.

Są na ten temat różne ciekawe wypowiedzi. I tak Tomasz Bojęć, partner zarządzający ThinkCo w wywiadzie dla Newseria Biznes stwierdza, że budownictwo, które jest jednym z sektorów mających największy wpływ na środowisko i klimat, kładzie coraz większy nacisk na zrównoważony rozwój. Zdaniem eksperta, trendy dotyczące zrównoważonego rozwoju skupiają się głównie na wykorzystaniu technologii oraz udoskonalaniu istniejących i tworzeniu nowych, inteligentnych materiałów budowlanych.

Budownictwo 5.0 plus czwarta rewolucja

W opinii Tomasza Bolęcia, budownictwo 5.0 jest rozwinięciem czwartej rewolucji przemysłowej w sektorze budowlanym, kiedy – poza cyfryzacją – dochodzi też czynnik skupiania się coraz bardziej na aspektach ekologicznych i społecznych związanych ze zrównoważonym rozwojem.

Tomasz Bojęć wskazał, że zazielenieniu sektora służą regulacje przyjmowane w ostatnich latach w UE, będące elementem Europejskiego Zielonego Ładu. Ważnym trendem w budownictwie jest coraz większy nacisk na cyrkularność i zamknięcie obiegu. Rozmówca Newserii Biznes przytacza na poparcie dużo różnych liczb i nazw: pakiet Fit for 55, Taksonomia, CEAP, CPR, ESG itd.

Z tezami Tomasza Bojęcia trochę współgra debata pt. Zielone budownictwo, odbyta podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Debata zgromadziła czołowych potentatów branży budowlanej, którzy opowiadali, jak sobie radzą ze zdobywaniem unijnych zielonych szańców i wskazywali na trudności. Generalnie wynika z niej, że polskie firmy mobilizują wszystkie siły i planują dalsze działania ofensywne mające zapewnić sprostanie wymogom Zielonego Ładu. Bez czego trudno myśleć o utrzymaniu się na europejskim rynku. Jeżeli bowiem takie zostały mu narzucone reguły konkurencyjnej walki, to nie ma wyjścia, trzeba się do nich dostosować.

STRABAG: Walczymy, lecz brakuje regulaminów do dalszej walki

Przy czym reprezentanci firm z jednej strony dzielili się swymi ofensywnymi działaniami a z drugiej napomykali o – mówiąc delikatnie – niedoskonałościach przepisów opracowanych przy brukselskich biurkach. I tak oto Dariusz Kolasa, dyrektor techniczny STRABAG podkreślał tempo przygotowań spółki do nieuchronnych zmian, równocześnie wskazując na skalę wyzwań stawianych przez klimatyczne regulacje. Dyrektor zaznaczył, że strategia koncernu zakłada osiągnięcie zeroemisyjności w 2040 r. i że spółka prowadzi działania w dziedzinie OZE, pozwalające m.in. na wykorzystywaniu zielonej energii w wytwórniach mas bitumicznych, których jest największym producentem w Polsce. Elementem strategii są prace do przetwarzania, utylizacji, recyklingu odpadów i ich pozyskiwania. STRABAG Polska bardzo duży nacisk kładzie też na kwestię śladu węglowego – prawdopodobnie do końca roku firma będzie gotowa do automatycznego wyliczania śladu węglowego dla poszczególnych obiektów.

A teraz łyżka dziegciu. Mówiąc o ograniczeniach, dyrektor przypomniał, że od 2028 r. będzie dyrektywa dotycząca zeroemisyjności dla nowo budowanych budynków użyteczności publicznej, a od 2030 r. dla wszystkich budynków. Dzisiaj standardowy budynek ma ślad węglowy na poziomie 800 kg CO2 na 1 m kw. A budynek zeroemisyjny – 100 kg. Czyli mówimy o polepszeniu parametrów – uwaga – aż o 8 razy. Aby to osiągnąć, potrzebne są kolejne regulacje, dotyczące np. projektowania. Tyle, że nad nimi nikt nie pracuje. – Obecne przepisy tkwią w czasach, w których nie słyszeliśmy o ESG – ostrzegł dyrektor Kolasa.

ATLAS dźwiga eko ciężary i pyta o Kowalskiego

Z kolei Paweł Kisiel, prezes zarządu ATLAS Sp. z o.o. już na początku ujawnił, że firma nie ma na sztandarach zielonej transformacji, ponieważ – jak ocenił – te sztandary powiewają dziś wszędzie i wokół nich skupia się również bardzo dużo negatywnych emocji, bo dla wielu klientów kojarzy się ona z wysokimi kosztami życia. Oczywiście ATLAS zabiega o projektowanie wyrobów uniwersalnych, nadających się do stosowania w różnych obszarach budownictwa, co ogranicza ilość odpadów. Stara się transformować od wyrobów cementowych na rzecz dyspersyjnych. Koncentruje się również na ograniczaniu zużycia energii. Firma zabiega o to, aby wracały do niej palety wykonane z deficytowego drewna. Mówiąc krótko, dzielnie walczy o spełnianie klimatycznych wymogów.

Lecz i tu znalazły się łyżki dziegciu. – To wszystko przekłada się na koszty, na koniec dnia ktoś za to wszystko płaci. Tym „ktosiem” jesteśmy my, konsumenci – ocenił prezes Kisiel. Zwrócił uwagę, że branża chemii budowlanej charakteryzuje się niską emisyjnością, a zarazem przetwarza wiele odpadów. Jest liderem w produkcji tynków gipsowych. A co będzie, jak zabraknie elektrowni węglowych? Zastąpienie surowców, które dziś są ubocznymi produktami spalania, będzie ogromnym wyzwaniem – przewidywał prezes ATLASA. Po czym stwierdził, że największym wyzwaniem jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak uczynić zielone budownictwo tańszym, dostępnym dla przeciętnego Kowalskiego.

Wszystkie odcienie zieleni

No i właśnie. Wielu ekspertów podkreśla, że do spełnienia unijnych wymogów dotyczących zielonego budownictwa brakuje pracowników, że terminy są od czapy, że działania te będą kosztowne dla firm, budżetów państwa a przede wszystkim dla milionów zwykłych ludzi. Niemal wszyscy zgadzają się, że Zielony Ład został źle policzony i koncertowo zawalony komunikacyjnie. Można więc trochę współczuć menedżerom, którym przyszło w tych warunkach prowadzić swe firmy do boju.

Cała sytuacja nasuwa różne skojarzenia. Na przykład ze słowami: „Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy/Jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany” z utworu Wojciecha Młynarskiego i Jerzego Matuszkiewicza. Albo z zielonymi stołami do pokerowych rozgrywek, w czasie których pojawiają się czasem, przybyli z dalekich zamorskich krajów, amatorzy wyciągania znaczonych asów z rękawa. Czy z „zielonymi” – dolarami, tradycyjnym symbolem marzeń o bogactwie. Wreszcie z nadzieją, cechą optymistów wierzących, że zawsze na końcu znajdzie się wyjście i widzących światełko w tunelu. Możliwe, że wszystkie te skojarzenia są słuszne.

Źródło: Bogusław Mazir/Salon24.pl

Najnowsze