Materiał sponsorowany na zlecenie McDonald’s Polska
Wcześniej czy później wielu przedsiębiorców staje przed dylematem jak rozwinąć swój biznes. Franczyza McDonald’s to propozycja dla każdego, kto chce „pozostać na swoim” przy wsparciu globalnego partnera. Marek Kapustka ponad 30 lat temu postawił na współpracę z tą sprawdzoną marką i nie żałuje. Dziś zarządza 7. restauracjami i zatrudnia blisko 500 osób.
Marek Kapustka pierwsze doświadczenie z siecią restauracji pod złotymi łukami miał w latach 80. Studiował wtedy ekonomię w Warszawie, a potem w Getyndze. To właśnie w RFN po raz pierwszy trafił do McDonald’s. – Koledzy ze studiów mówili mi, że McDonald’s oferuje odpowiednią pracę dla studentów, ponieważ można dostosować grafik do indywidualnych potrzeb. Aplikowałem do restauracji, ale niestety nie zostałem zatrudniony, ponieważ nie miałem stosownego pozwolenia – opowiada. Na początku lat 90. wrócił do kraju i rozpoczął działalność gospodarczą. – Wtedy w Polsce brakowało wszystkiego, biznes się dopiero rodził. Razem ze wspólnikiem prowadziłem doradztwo biznesowe, handel międzynarodowy i usługi konsultingowe. Robiliśmy biznesplany pod różnego rodzaju działalności i pomagaliśmy znaleźć partnerów handlowych za granicą dla polskich firm, a także eksportowaliśmy i importowaliśmy różnego rodzaju produkty na ich zlecenie – wspomina. Tak jak wszyscy w raczkującym małym biznesie, doświadczał trudności: niestabilności przepisów, wysokiej inflacji i braku możliwości rozwoju ze względu na trudność w pozyskaniu kredytów.
Wejść na wyższy poziom biznesu
W 1992 r. w centrum Warszawy, w legendarnym Sezamie przy skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, otwarto pierwszą restaurację McDonald’s w Polsce. Marek Kapustka do dziś pamięta tłumy i kolejki do kas… Ale przez myśl mu nie przyszło, że kiedyś on sam poprowadzi jedną z restauracji spod znaku złotych łuków. Rok później podjął pierwsze kroki w kierunku realizacji tej idei. – Przeczytałem ogłoszenie w gazecie, że McDonald’s poszukuje kandydatów na franczyzobiorców w Polsce i postanowiłem zgłosić swoją kandydaturę – mówi. Co zdecydowało o wyborze globalnej sieci? – Myślę, że była w tym zarówno determinacja by zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, jak i chęć poszukiwania stabilnego, ciekawego biznesu w strukturach światowego giganta. Chciałem rozwijać działalność, ale w tamtych niepewnych czasach inwestycje były bardzo ryzykowne. Wiedziałem, że praca z McDonald’s to szansa, aby się rozwijać, mieć poczucie stabilności i wejść na dużo wyższy poziom biznesowy. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Dziś mogę powiedzieć, że się nie zawiodłem – opowiada.
Najtrudniejszy pierwszy dzień
Kiedy aplikował, nie robił sobie zbyt wielkich nadziei. Wiedział, że światowy potentat w branży będzie miał duże wymagania i osiągnięcie sukcesu nie przyjdzie łatwo. Ale udało się i w styczniu 1995 roku rozpoczął proces szkolenia. Przeszedł wiele spotkań i rozmów oraz testów kompetencyjnych z przedstawicielami marki. – Najtrudniejsza jednak była dla mnie praca w jednej z restauracji McDonald’s w Warszawie, w trakcie, której byłem oceniany pod kątem mojego zaangażowania oraz współpracy z innymi pracownikami i kontaktu z gośćmi. Pierwszego dnia zostałem oprowadzony po lokalu, wyjaśniono mi system pracy i pokazano mi jak się smaży frytki. Po
15 minutach zostałem sam na stanowisku, a właśnie rozpoczęły się godziny największego ruchu. Po całym dniu wsiadłem do samochodu. Siedziałem w nim ponad godzinę, nie mogłem ruszać ani rękami, ani nogami. Myślałem, że nie dam już rady. Ale jestem dość twardym facetem, może nawet trochę upartym. Atmosfera w restauracji była świetna, ludzie uśmiechnięci i zaangażowani. Pomyślałem: oni dają radę – to ja też muszę – wspomina. Dziewięciomiesięczne szkolenie i cały proces rekrutacji zakończył z sukcesem. – Zapamiętałem dobrze tę sytuację. I zrozumiałem wtedy, że by odnieść sukces trzeba bardzo tego chcieć i pokonywać swoje słabości. Do tej pory postępuję zgodnie z tą zasadą – mówi.
Przepis na sukces: zaangażowanie i pozytywne nastawienie
Co sprawia, że konkretna osoba jako franczyzobiorca odniesie sukces, a inna nie? Czy bardziej liczy się wykształcenie, czy raczej cechy charakteru? – Najważniejsze, żeby mieć odpowiednie nastawienie i determinację do prowadzenia własnej działalności. Myślę, że wykształcenie ma drugorzędne znaczenie – odpowiada Marek Kapustka. – Złote łuki oczywiście ułatwiają odniesienie sukcesu biznesowego, ale go nie gwarantują. Dlatego indywidualne cechy franczyzobiorcy są bardzo ważne i to dopiero one tak naprawdę mogą przyczynić się do sukcesu. Oprócz pozytywnego nastawienia do biznesu konieczna jest także pewność siebie, wiara w swoje umiejętności i związana z tym łatwość podejmowania decyzji – wyjaśnia przedsiębiorca. I dodaje, że nie można zapomnieć o całkowitym zaangażowaniu się w prowadzenie najpierw jednej, a potem kolejnych restauracji. Z tym również wiąże się zarządzanie ludźmi i ich sprawiedliwe traktowanie, to bowiem buduje zespół i pozytywnie oddziałuje na gości restauracji.
Wsparcie partnera na każdym etapie
Pierwsze doświadczenia Marka Kapustki we franczyzie przypadały na lata, które niosły wiele zagrożeń dla przedsiębiorców. Wiele mniejszych i większych firm, również w sektorze gastronomicznym, nie przetrwało. Pomoc i doświadczenie światowego giganta okazały się kluczowe. – Po przejęciu restauracji, McDonald’s nie zostawia franczyzobiorcy samego sobie. Wspiera go, gdyż sukces w biznesie franczyzobiorcy jest również sukcesem McDonald’s. Największa pomoc jest potrzebna oczywiście na początku działalności – mówi. – Moja sytuacja finansowa w tych czasach nie była wystarczająco stabilna, płynność była raz lepsza, raz gorsza. Marka zawsze mnie wspierała nie tylko doradztwem w prowadzeniu restauracji i biznesu, ale w razie konieczności obniżeniem obciążeń finansowych, płatnych z tytułu umowy franczyzy. W tamtym czasie to była kluczowa pomoc, która zdecydowanie pozytywnie wpływała na moje cash flow – wyjaśnia.
Współpraca z mijającymi latami zmieniała charakter. McDonald’s wciąż dostarcza franczyzobiorcy najnowszą wiedzę i narzędzia do rozwoju biznesu. Z drugiej strony, w miarę upływu czasu, także sam biznesman dzieli się radami i doświadczeniem w prowadzeniu biznesu z młodszymi stażem przedsiębiorcami. Przez całe lata nie zmieniło się jednak jedno. – Na mojego „większego brata” zawsze mogę liczyć i zawsze otrzymam wsparcie – podkreśla Kapustka.
Krupówki jak 5th Avenue
Marek Kapustka pierwszą restaurację otworzył w Zakopanem. – Z jednej strony to świetne miejsce z bardzo dużą liczbą turystów w sezonie, ale z drugiej strony trudny biznes do prowadzenia ze względu niewielką sprzedaż poza nim. Różnica w wysokości sprzedaży pomiędzy najlepszym, a najgorszym miesiącem w sprzedaży była prawie ośmiokrotna – wspomina. W sezonie zimowym i letnim w restauracji były takie tłumy, że nie można było do niej wejść, a poza sezonem było praktycznie pusto. Musiał szybko nauczyć się jak zarządzać pracownikami, których raz miał za dużo, a innym razem za mało. Równie ważne było osiągnięcie stabilności finansowej przez cały rok. Udało mu się, a pomogło też to, że Polacy pokochali McDonald’s. – Byliśmy uważani za symbol wolności. Nasze burgery i inne produkty były przez rodaków uważane za ikoniczne, a to przy naszych wysokich standardach operacyjnych było gwarancją sukcesu. Ta sytuacja była też moim udziałem – mówi Marek Kapustka. Pamięta, kiedy podczas otwarcia restauracji na Krupówkach, pracował przy kasie i podeszła do niego starsza pani, która wyznała mu, że bardzo się cieszy że McDonald’s jest już na Krupówkach, bo ma tak wysokie standardy czystości, jakości i obsługi, że cała zakopiańska gastronomia będzie musiała się do tego dostosować. – Wtedy faktycznie różnie z tym było. Teraz ten poziom jest dużo wyższy – podsumowuje przedsiębiorca.
Jedna, dwie… siedem restauracji
Trzy dekady prowadzenia biznesu przez Marka Kapustkę to przejście od małego przedsiębiorcy zarządzającego jedną restauracją w Zakopanem z 70 pra-
cownikami do statusu dużego przedsiębiorcy z 7. restauracjami i blisko 500 pracownikami. – Mimo że sposób zarządzania każdą restauracją jest bardzo podobny to już skala w postaci kilku restauracji powoduje, że nie da się powielić tych wzorców w kierowaniu całością. Konieczne są zmiany sposobu zarządzania, który wraz ze wzrostem skali ewoluuje. Musiałem stworzyć system zarządzania poszczególnymi restauracjami i skoordynować go z zarządzaniem całą organizacją. Wyznaczanie kierunków rozwoju, tworzenie strategii i dopasowywanie do niej struktury zarządzania to moja rola jako przedsiębiorcy
i lidera – mówi.
Wiedza przyszła wraz z doświadczeniem zdobywanym przez lata. Podczas pracy w pierwszej i drugiej restauracji przedsiębiorca bezpośrednio zarządzał restauracjami, a także zespołami. – Decydowałem praktycznie o wszystkim, nawet o szczegółach, znałem każdego pracownika. W miarę jak otwierałem kolejne restauracje powierzałem coraz więcej zadań do wykonania moim menedżerom. Musiałem stworzyć właściwą strukturę menedżerską adekwatną do wielkości firmy, wybrać na poszczególne stanowiska odpowiednie osoby, przeszkolić je i delegować im zadania oraz odpowiedzialność – opowiada. Dziś każda restauracja ma średnio 10-12 menedżerów, kierownika i jego zastępców. Wszystkimi restauracjami zarządza i koordynuje ich działalność grupa 5. top menedżerów, którzy są odpowiedzialni za poszczególne obszary, w tym za finanse, działalność operacyjną i zarządzanie ludźmi. – Moim zadaniem jest nadzór nad wszystkimi tymi obszarami, wyznaczanie celów i podejmowanie lub akceptowanie najważniejszych decyzji. Analizuję raporty i wyciągam wnioski, a przede wszystkim spotykam się z kadrą zarządzającą. Wspólnie prowadzimy analizy sytuacji poszczególnych restauracji i całej organizacji oraz tworzymy plany działania na różne okresy – wyjaśnia. Jednak właściciel 7 restauracji uważa, że niezbędna jest również jego codzienna obecność w lokalach, kontrola ich funkcjonowania oraz kontakt z pracownikami, a niekiedy po prostu praca razem z nimi. – To ułatwia rozwiązywanie bieżących problemów, a także utwierdza mnie w przekonaniu, że podejmuję właściwe decyzje. Wszyscy moi pracownicy wiedzą, że mogą zwrócić się do mnie z każdą sprawą, zarówno zawodową, jak i osobistą – mówi.
To ludzie stanowią o sile restauracji
Dla Marka Kapustki ważne jest inwestowanie w ludzi. Praca franczyzobiorcy McDonald’s wymaga umiejętności zarządzania dużą grupą pracowników – motywowania, dbania o ich rozwój, dopasowywania do stanowisk i zakresu obowiązków. Pozytywne doświadczenie zatrudnionych jest więc kluczowe w rozwoju organizacji franczyzowych, a otwartość na innych i umiejętność pracy w grupie to podstawowe wymagania, jakie stawiane są przed kandydatami na franczyzobiorców McDonald’s. – To ludzie i ich poziom wyszkolenia stanowią o sile restauracji McDonald’s – stwierdza. Pracownicy przechodzą szkolenia, przedsiębiorca też wciąż się dokształca. Poszerzał swoją wiedzę w zarządzaniu firmą oraz o zespole pracowników m.in. podczas Akademii Lidera.
Kropla pomocy drąży skałę
Mimo że Marek Kapustka zaangażowany jest w codzienne życie restauracji, znajduje czas na działalność społeczną i charytatywną. – To dla mnie wręcz obowiązek – przyznaje. – Mi w życiu się powiodło. Miałem trochę szczęścia. Wiem jednak, że nie wszystkim tak dobrze się ułożyło lub układa. Dlatego chcę dzielić się z innymi i chętnie wspieram tych, którzy tego potrzebują – mówi. I dodaje, że jako franczyzobiorca, który działa lokalnie chce wspierać te społeczności, z których wywodzą się pracownicy oraz w dużej mierze goście jego restauracji. Chce, żeby mogli na niego liczyć jak na dobrego sąsiada. – Pomaganie innym, wspieranie lokalnych społeczności jest dla mnie ważne z dwóch powodów. Z jednej strony zachęcam innych do pomocy, a z drugiej, mam z tego satysfakcję i dzielę radość z tymi, którym przynajmniej trochę udało się pomóc, czy to w pokonaniu choroby czy trudnej sytuacji rodzinnej albo w przyszłej karierze i lepszym życiu. Listy od osób, którym razem z żoną pomogliśmy, były tak poruszające, że wielu nie zapomnę. To motywuje mnie do dalszego działania, bo pokazuje, że ta kropla w morzu potrzeb ma sens – podkreśla.
Lokalnie znaczy skutecznie
Od początku Marek Kapustka wspiera Fundację Ronalda McDonalda w Polsce. Bierze udział w finansowaniu budowy, a potem partycypuje w kosztach utrzymania Domów Ronalda McDonalda znajdujących się przy szpitalach pediatrycznych w Polsce, przeznaczonych dla rodziców chorych dzieci. Organizuje badania USG w miejscowościach, w których prowadzi restauracje czy wspiera lokalne szpitale pediatryczne, wyposażając je w potrzebny sprzęt. Ważnym elementem działalności na rzecz lokalnych społeczności jest też dla niego cykliczna akcja Czyste Tatry. – Mieszkam niedaleko Zakopanego. Często wraz z rodziną lubimy wędrować po najbliższej okolicy. Przez lata przy każdym wyjściu do lasu mieliśmy przy sobie duże worki na śmieci. Zawsze wracaliśmy z nimi pełnymi odpadów – mówi. Dlatego chętnie włączył się w inicjatywę społeczną, której głównym celem jest zachowanie czystości i naturalnego piękna gór, a jednocześnie edukacja społeczeństwa w kwestii dbałości o środowisko naturalne. Co roku wśród wolontariuszy zbierających śmieci na górskich szlakach są pracownicy restauracji Marka Kapustki. – Dzięki tej aktywności uświadamiamy naszemu społeczeństwu jak czystość naszego środowiska jest ważna nie tylko dla nas, ale również dla przyszłych pokoleń, w tym dla naszych dzieci – podkreśla.
***
McDonald’s działa w Polsce od 32 lat. Firma ugruntowała swą pozycję rynkową jako marka, która wypromowała model franczyzy w Polsce, oparty na etyce, uczciwości i rzetelności. Sieć restauracji w naszym kraju dynamicznie się rozwija i obecnie pod złotymi łukami działa ponad 560 lokali. Aż 91 proc. jest prowadzonych przez prawie 100 franczyzobiorców. Więcej informacji o firmie oraz możliwościach aplikowania na franczyzobiorcę jest dostępnych na stronie ww.mcdonalds.pl/franczyza.