||

W paszczy chińskiego smoka

Europa sama weszła chińskiemu smokowi w paszczę – dokładnie tak samo, jak wcześniej w przypadku gazu dobrowolnie weszła w paszczę rosyjskiego niedźwiedzia.

9 października chińskie ministerstwo handlu ogłosiło szereg restrykcji dotyczących eksportu metali ziem rzadkich (REE), z czego część weszła w życie ze skutkiem natychmiastowym, a część będzie obowiązywać od 1 grudnia. Ograniczenia obejmują zarówno same metale, jak i technologie związane z ich eksploatacją oraz dalszym zastosowaniem w różnych dziedzinach przemysłu. I tak – od tej pory zagraniczne firmy będą musiały posiadać specjalną licencję na eksport swych produktów, jeżeli zawierają nawet znikome ilości pierwiastków ziem rzadkich pochodzących z Chin. Jeżeli produkty te mogą mieć zastosowanie w przemyśle zbrojeniowym (tzw. podwójne zastosowanie – dual use), otrzymanie licencji będzie niemożliwe. Zaostrzono również kontrolę transferu technologii związanych z wydobyciem i przetwarzaniem REE, a chińskie przedsiębiorstwa będą musiały otrzymać zgodę ministerstwa handlu na współpracę z zagranicznymi kontrahentami – przy czym 14 światowych koncernów zostało wpisanych na listę „podmiotów niegodnych zaufania”, z którymi współpraca będzie z góry wykluczona. Obostrzenia uderzą praktycznie w cały globalny nowoczesny przemysł – zbrojeniowy, elektroniczny czy energii odnawialnej (turbiny wiatrowe, panele fotowoltaiczne, magazyny energii).

Decyzja Chin jest oczywiście wynikiem wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi, ale też elementem konkurencji z Europą, kompletnie uzależnioną od zewnętrznych dostaw surowców i produktów, bez których nie sposób wyobrazić sobie współczesnej gospodarki. Takie branże, jak motoryzacja (szczególnie w sektorze elektromobilności) czy OZE, niemal w całości „wiszą” na chińskich dostawach i teraz zostały postawione pod ścianą – nie wspominając już o planach zbrojeniowych, tak istotnych (również dla Polski) w kontekście rosyjskiego zagrożenia i budowy własnego potencjału odstraszania.

Chiny mogły sobie pozwolić na taki ruch, bo są praktycznie monopolistą na rynku metali ziem rzadkich oraz ich przetwarzania. To w Chinach znajduje się 48 proc. (44 mln ton) światowych zasobów REE możliwych do eksploatacji, co przekłada się na 69,2 proc. globalnego wydobycia – a dodać do tego należy jeszcze złoża eksploatowane przez chińskie firmy poza granicami kraju, głównie w Afryce. Dla porównania – druga Brazylia posiada 21 mln ton, a trzecie Indie 6,9 mln ton. Prawdziwą potęgę jednak Chiny zbudowały w przetwarzaniu tych strategicznych surowców – odpowiadają za 90 proc. ich światowego przerobu, dysponując rozwijanymi od kilkudziesięciu lat technologiami. To jest dystans, którego reszta świata nie będzie w stanie w przewidywalnej przyszłości nadrobić. Ujmując rzecz obrazowo – chiński smok trzyma łapę na skarbach i właśnie postanowił zrobić ze swej dominującej pozycji użytek.


🔴 Zachód śpi? Amb. Derlatka ostrzega: 5 minut do wojny!


O chińskiej hegemonii w tym kluczowym sektorze i wynikających z niej zagrożeniach mówi się od lat, więc tym większe zdziwienie może budzić fakt, że w praktyce niemal nic z tym nie zrobiono – może poza USA, które wprawdzie zajmują dopiero siódmą lokatę, jeśli chodzi o posiadane złoża metali ziem rzadkich (1,9 mln ton), lecz zarazem są drugim ich wydobywcą. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie Europy, która wręcz sama weszła chińskiemu smokowi w paszczę – dokładnie tak samo, jak wcześniej w przypadku gazu dobrowolnie weszła w paszczę rosyjskiego niedźwiedzia. Teraz Chiny zafundowały europejskiej gospodarce wstrząs podobny do tych z okresu pandemii COVID-19 i zerwania łańcuchów dostaw oraz wybuchu wojny na Ukrainie, gdy z kolei Europa musiała w trybie ekspresowym pójść na przymusowy odwyk od rosyjskich węglowodorów. Jest jednak zasadnicza różnica – o ile rosyjski gaz i ropę można było zastąpić dostawami z innych źródeł, o tyle chińskich metali ziem rzadkich zastąpić nie ma czym. Nawet jeżeli weźmie się pod uwagę zasoby brazylijskie, indyjskie czy australijskie (czwarta pozycja – 5,7 mln ton), to pozostaje kluczowa kwestia technologii i know-how związanych z ich przetwarzaniem – a na ich wypracowanie potrzeba długich lat.

Powyższe pokazuje, na jak utopijnych założeniach została oparta europejska strategia gospodarcza, bazująca na surowcowym outsourcingu. Przypomnijmy, że motorem rozwoju (forsowanym głównie przez Niemcy) miały być z jednej strony tanie rosyjskie surowce energetyczne, z drugiej natomiast chińskie podwykonawstwo, co miało przełożyć się m.in. na europejskie przodownictwo w dziedzinie odnawialnej energetyki i elektromobilności. Pierwszy filar załamał się wraz z rosyjską agresją na Ukrainę, drugi zaś stopniowo podpiłowywały Chiny – wpierw przejmując rolę wiodącego producenta OZE i samochodów elektrycznych, teraz natomiast radykalnie przykręcając kurek z metalami ziem rzadkich. To jednak nie koniec. Przykładowo, europejski przemysł farmaceutyczny uzależniony jest od importu substancji czynnych (API) z Chin, które są światowym liderem w ich produkcji (również jeśli chodzi o półprodukty) – i jeżeli chiński smok zechce uraczyć świat kolejną pandemią, to niech opatrzność ma nas wszystkich w opiece.

Podobne wpisy