Czarny Łabędź, jak żadne inne określenie nie oddaje stanu, w jaki Rosja popadła dziś, prognozując zarazem więcej niż prawdopodobne nieszczęścia, które spadną na nią, Europę i świat w przedziale czasowym 4-10 lat.
Rosyjscy ekonomiści biją na alarm, bo gospodarka znalazła się na równi pochyłej. Bez szybkich i radykalnych reform kraj stanie się ekonomiczną pustynią wstrząsaną społecznymi buntami i dworskimi przewrotami. Największą przeszkodą w nieodzownej modernizacji jest brak politycznej woli zmian, a to wynika z postawy kremlowskich elit, dla których nadrzędnym celem jest utrzymanie władzy za wszelką cenę. To nie jest optymistyczny scenariusz dla polsko-rosyjskich stosunków gospodarczych. Warto, aby Warszawa zawczasu podjęła odpowiednie działania, a to z kolei wymaga opracowania kompleksowej strategii postępowania z Rosją.
Czarny łabędź
Tak brzmi tytuł książki Taleba Nassima Nicholasa, w której przedmiotem rozważań jest prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzeń nieprzewidywalnych, wywierających za to bardzo realne skutki i to w skali globalnej. Ratunkiem jest umiejętność kalkulowania ryzyka w burzliwych czasach. W każdym razie chodzi o to, że skomplikowana współczesność dezaktualizuje dotychczasowe metody prognozowania przyszłości, z drugiej strony dając jednak szansę reakcji na zaskakujące wydarzenia. Grunt to wiedzieć zawczasu, co w rosyjskim przypadku odnosi się do scenariuszy rozwoju gospodarczego, które przesądzą o stabilności naszego wschodniego sąsiada. A więc także wieloaspektowych następstw dla Polski, naszej gospodarki i sukcesu w świecie. W tym miejscu warto się wsłuchać w prognozy rosyjskich ekonomistów i socjologów, aby na takiej podstawie przystąpić do wyprzedzającego działania. Niech choć raz Polak będzie mądry przed szkodą, a nie po. Tym bardziej że tytułowy Czarny Łabędź, jak żadne inne określenie nie oddaje stanu, w jaki Rosja popadła dziś, prognozując zarazem więcej niż prawdopodobne nieszczęścia, które spadną na nią, Europę i świat w przedziale czasowym 4-10 lat. Co prawda, wiosną tego roku na Kremlu powiało optymizmem, który premier Dmitrij Miedwiediew podsumował, mówiąc o zaskakująco dobrym stanie gospodarki, pomimo kumulacji negatywnych czynników zewnętrznych, takich jak spadek światowych cen surowców energetycznych i oddziaływanie zachodnich sankcji ekonomiczno-finansowych. W jego ślady poszedł natychmiast prezydent Władimir Putin, rzucając hasło o przystosowaniu gospodarki do współczesnych wyzwań, czego dowodem było przejście swoistego dna spadku produkcji, handlu i usług. Teraz będzie już tylko lepiej twierdzą rosyjscy technokraci, a na potwierdzenie przytaczają analizę Agencji Bloomberg o dostrzegalnej stabilizacji, a nawet wzroście wskaźników poszczególnych sektorów gospodarki. Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Za odpowiedź niech posłużą minorowe nastroje rosyjskich ekspertów. Nie tych z opozycji, ale zbliżonych do Kremla lub pracujących bezpośrednio na jego rzecz. Mantrą jest wołanie o natychmiastowe reformy strukturalne, które rozlega się praktycznie we wszystkich środowiskach bez względu na zabarwienie ideologiczne. Istota tkwi w zbieżnej ocenie sytuacji wyjściowej, czyli w potrzebie „zejścia z naftowo-gazowej igły”, jak w Rosji nazywa się surowcową gospodarkę, która przestała reagować na jakiekolwiek impulsy wzrostowe i bodźce rozwojowe. Rzecz nie w tym, ile będzie kosztowała baryłka ropy naftowej, i nie w wahaniach ceny pomiędzy 40 czy 100 dolarami, twierdzi minister finansów Andriej Siłuanow, a w pobudzeniu ekonomicznym, reformie zarządzania oraz relacjach państwo – biznes. Taki głos rozległ się podczas czerwcowego Petersburskiego Forum Ekonomicznego i wyjątkowo zgodnie został poparty przez kłócących się na co dzień doradców gospodarczych Putina, czyli lewicującego Siergieja Głaziewa i liberalnego Aleksieja Kudrina. Zgodne było także wyzwanie, przed jakim stoi Rosja, ujęte w tytule panelu dyskusyjnego – co i jak robić dalej z gospodarką po zakończeniu epoki ropy naftowej i gazu? Na tym zbieżności się nie kończą, bo wszelkie scenariusze gospodarcze upublicznione z okazji forum można sprowadzić do wspólnego mianownika pesymizmu. Tak naprawdę, jedyne różnice dotyczą tylko tempa, skali i następstw upadku gospodarczego oraz cywilizacyjnej degradacji Rosji.
Pesymistyczne scenariusze
Jako pierwsza odpór urzędowemu optymizmowi dała opiniotwórcza „Niezawisimiaja Gazieta” podsumowując rezultaty dwuletniej kampanii rozwoju produkcji antyimportowej, związanej bezpośrednio z rosyjskim embargiem na zachodnią żywność. Zdaniem dziennika, wyszło po rosyjsku, czyli dokładnie odwrotnie od zakładanego celu. Rozwiały się tym samym iluzje, że kryzys gospodarczy, w którym znalazł się kraj, będzie silnym impulsem modernizacyjnym. Rosja z ogromną dozą samozaparcia idzie po drodze antyreform, a ta prowadzi prosto w przepaść ekonomicznej i cywilizacyjnej degradacji. Polityka antyimportowego wsparcia gospodarki nie stała się żadnym oknem możliwości, zamiast tego jedyną reakcją władz na spadek PKB okazała się bierność. Miernikiem pseudopostępów jest wzrastający poziom biedy. Grupa obywateli żyjących poniżej progu minimalnych dochodów wzrosła z 10 proc do 13,4 proc. społeczeństwa, co świadczy o powrocie do sytuacji ekonomicznej lat 2000-2003, czyli de facto o trzynastoletnim socjalnym i gospodarczym regresie. Kolejnym wskaźnikiem jest zaufanie Rosjan do państwa mierzone wkładami bankowymi. Co prawda sondaż Narodowej Agencji Badań Finansowych, wykazał, że 73 proc. społeczeństwa nie ma żadnych oszczędności, a 54 proc. badanych jako przyczynę takiej ułomności wskazało prozaiczny brak środków wywołany kryzysem gospodarczym. Jednak Agencja Lenta.ru uzyskała informacje, że tylko w marcu bieżącego roku Rosjanie wycofali z banków 700 mld rubli zgromadzonych depozytów, a szacunki Moskiewskiego Centrum Carnegie mówią, że domowe oszczędności Rosjan można mierzyć sumą 250 mld dolarów ukrytych faktycznie przed państwem. Następnie głos zabrał wpływowy politolog prof. Siergiej Karaganow, przewodniczący kremlowskiego think-thanku, Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej. Wezwał elity polityczne i biznesowe do zajęcia się pilną kwestią modernizacji, wzmacniającej lub raczej tworzącej realne podstawy potencjału gospodarczego Rosji. Tylko on bowiem zwiększy faktyczny wpływ Moskwy na światową politykę, gwarantując miejsce współdecydenta pośród globalnych mocarstw. Jak długo Kreml zamierza w tym celu wykorzystywać wyłącznie armię i służbę dyplomatyczną, które, choć nad wyraz sprawne, nie mogą zapewnić długotrwałej konsumpcji osiągniętych sukcesów polityki zagranicznej – pyta Karaganow. Przesyła Putinowi mocny apel całej wspólnoty rosyjskich wielkomocarstwowców, zatroskanych o najbliższą przyszłość kraju. Tymczasem jeśli chodzi o perspektywy gospodarcze, w tym stan reform, sytuacja jest więcej niż opłakana. Zdaniem wieloletniego ministra finansów i ojca sukcesów gospodarczych lat 2000-2003, a więc sprzed epoki surowcowej prosperity, Aleksieja Kudrina, Rosja musi się zmierzyć z trzema systemowymi ryzykami, które kardynalnie wpływają na zdolności wzrostowe. Pierwszym jest niezdolność skorumpowanej i niewydolnej struktury zarządzania państwem do podjęcia wszelkiego rodzaju wyzwań. Na drugim miejscu uplasowało się zatem logicznie niskie miejsce Rosji w globalnej gospodarce, wynikające z jej surowcowego charakteru, nadzwyczajnego uzależnienia od cen ropy naftowej i gazu, a zatem wahań kursu dolara. Ostatnią bolączką pozostaje niska transparentność inwestycyjna, skutkująca adekwatnym klimatem inwestycyjnym i ujemną zdolnością do ich przyciągania na wewnętrzny rynek. Warto zauważyć, że Kudrin, podobnie jak Karaganow, to czołowy ekspert Kremla mianowany ostatnio przez Putina na stanowisko prezydenckiego doradcy. Jego obecnym zadaniem jest wypracowanie strategii zmian systemowych na lata 2018-2020, ale istota poglądów Kudrina w tej materii sprowadza się do krótkiego, acz jednoznacznego zalecenia – reform rosyjskich instytucji. Czy znaczy to, że Putin ma polityczną wolę kardynalnych zmian? Nic podobnego, o czym przekonuje w swoich prognozach szef katedry rynków kapitałowych Rosyjskiej Akademii Nauk dr Jakow Markin. Na początek jednak warto uzmysłowić sobie, czym jest rosyjska gospodarka i dlaczego tak boleśnie odczuwa globalne zawirowania finansowe oraz polityczne. Jeśli spojrzeć na jej przekrój widać, że 70 proc. rosyjskiego eksportu stanowią surowce, głównie ropa naftowa i gaz ziemny, a także metale, drewno i nawozy sztuczne. Z kolei ponad 80 proc. importu to wysokoprzetworzone i technologiczne wyroby przemysłu maszynowego, elektronicznego, spożywczego, wreszcie leki i towary farmaceutyczne oraz handel i usługi detaliczne. Nic dziwnego, że rosyjska gospodarka znalazła się pod skomasowanym, szokowym uderzeniem negatywnych czynników zewnętrznych, takich jak cykliczne wzmocnienie kursu dolara, wpływającego na nieopłacalność importu i obniżenie dochodowości eksportu surowców. W efekcie Rosja znalazła się pod ogromną presją wypychania z dotychczasowych rynków – odbiorców ropy naftowej i gazu, bo Europa zrobiła w tej dziedzinie spore postępy. Z jednej strony dążąc do dywersyfikacji źródeł i dróg dostaw, z drugiej ograniczając energochłonność swojej gospodarki, a także przechodząc na odnawialne źródła energii. To prawda, że ostatnie są na razie kosztowne i egzystują głównie dzięki państwowym subsydiom, jednak wielkimi krokami zbliża się do Rosji kryzys zagranicznego popytu na jej eksport, co stawia problem kierunków rozwoju gospodarczego po przejściu takiego progu. Słowem, co wytwarzać i jak aby napełnić budżet państwa, a to wiąże się z kluczowym pytaniem, czy Rosja jest zdolna do skoku technologicznego na miarę potrzeb i konkurencji globalnej gospodarki postindustrialnej. Dopiero taki obraz stanowi prawidłowe tło dla scenariuszy i prognoz. Wg Markina w 2016 r. można oczekiwać powolnej, ale stałej degradacji gospodarczej. Wiadomym znakiem stanie się roczna inflacja na poziomie 12 proc. i dalszy spadek PKB w przedziale od 1,5 do 5 proc. Produkt krajowy per capita ulegnie obniżeniu w przedziale 7,4 – 8 tys. dolarów, w porównaniu do 8,4 tys. w 2015 r. Utrzymanie zachodnich sankcji przynajmniej do końca roku pogłębi tylko izolację gospodarczą Rosji, a zatem technologiczne zapóźnienie wobec reszty rozwiniętego świata, wobec czego Kreml będzie musiał w jeszcze większym stopniu korzystać z mobilizacyjnych i dyrektywnych instrumentów ekonomicznych, a co gorsza cały potencjał państwa przesunie swoją uwagę na zastępcze problemy geopolityczne i uwaga – militarne. Oczywiście, jeśli w kraju nie dojdzie do uruchomienia reform, a w relacjach międzynarodowych do odprężenia. Jeszcze pesymistyczniej wyglądają perspektywy długookresowe. Pierwszy ze scenariuszy, który Lenta.ru nazwała umownie „tsunami” będzie polegał na szybkim przekształceniu Rosji w kraj jeszcze bardziej agresywny, bo taki będzie wpływ degradacji i izolacji gospodarczej. Archaiczny przemysł zyska status światowego rezerwatu, a widoczne już obecnie zatamowanie dróg społecznego awansu doprowadzi do naboru kadr zarządzających według całkowicie negatywnego kryterium. Jedynym pomysłem na wyjście państwa z kryzysu staną się odgórne zrywy w postaci zwiększania wydatków militarnych i realizacji nowych mega projektów, nierealnych z braku odpowiednich technologii. Aby pozyskać pieniądze, władze uruchomią maszyny drukarskie, a wysokiej inflacji będzie towarzyszył spadek produkcyjności siły roboczej. Słowem za 5 lat Rosja odnajdzie się w świecie gdzieś pomiędzy dzisiejszą Wenezuelą a Iranem, ale w czasie, gdy ten był objęty sankcjami. Drugi scenariusz przewiduje podobny rozwój wydarzeń, lecz w wolniejszym tempie, wywołanym pozorowanymi reformami i lepszymi uwarunkowaniami międzynarodowymi. Prognoza przewiduje osunięcie gospodarki w degradację za 5-10 lat, a proces będzie sztucznie zamrażany przez Kreml odgórnymi działaniami regulacyjnymi. Trzeci scenariusz nazwany sterowanym ochłodzeniem jest wariacją na poprzedni temat, z wprowadzeniem do gry ambitnych technokratów, którzy nadzieleni mocno ograniczonymi kompetencjami reformatorskimi będą w stanie opóźnić finalną klapę fragmentarycznymi zmianami. I wreszcie scenariusz czwarty, nazwany nieoczekiwanym zwrotem. A więc klasyczny liberalny program reform w próbach wywołania rosyjskiego cudu gospodarczego. Warunkiem realizacji jest wycofanie państwa z gospodarki, skierowanie wszystkich wolnych środków na tanie kredyty i obniżenie obecnej, restrykcyjnej polityki podatkowej. Taka polityka będzie sprzyjała budowie małego i średniego biznesu, a równość gry ekonomicznej zagwarantuje przestrzegane prawo własności i silne ustawodawstwo antymonopolowe. Niestety w odróżnieniu od uprzednich wariantów, taki scenariusz jest najmniej prawdopodobny. Jak pokazuje jednak praktyka rządów Putina, pocieszeniem może być jego pragmatyzm, czyli wariant kombinowanych zmian polegający na realizacji oddzielnych pomysłów z szerokiej palety potrzebnych reform. Podporządkowany oczywiście nadrzędnemu celowi, jakim pozostaje utrzymanie władzy przez obecne elity oligarchiczne. I w tym kryje się największe ograniczenie, a zarazem ogromna pułapka, w jaką Putin zapędził siebie i Rosjan.
Rosyjski dramat
Andriej Mowczan z Moskiewskiego Centrum Carnegie widzi rosyjską perspektywę gospodarczą w czarnych barwach. W znakomitej i przekrojowej analizie „Rosyjska gospodarka XXI w”. wskazuje na podstawową przeszkodę we wdrożeniu jakiegokolwiek programu ratunkowego. Jest nią brak społecznego mandatu dla zmian, wywołany populistyczną polityką społeczną Putina. Rosjanie suto wynagradzani w fazie petrodolarowych dochodów nie chcą wyrzeczeń i niepewności, żądając za to stałej indeksacji płac i emerytur oraz socjalnego bezpieczeństwa. A zatem niczego innego niż obietnic Putina leżących u podstaw paktu władzy z obywatelami, gwarantującego poparcie dla prezydenta w zamian za przysłowiową pełną miskę. Mowczan i inni analitycy rosyjscy nazywają taki pat reformatorski syndromem obywatelskiej lewicowości, wskazując, że Kreml już obecnie musi ostro lawirować. Dlatego jedynym kryterium gospodarczej efektywności jest znalezienie odpowiednich środków w budżecie dla wypełnienia społecznych zobowiązań. Tylko tak pojmowana stabilność Rosji jest z kolei gwarancją przedłużania władzy. Zatem żadnych reform tylko coraz trudniejsze administrowanie kryzysem, które wkrótce okaże się niemożliwe z powodu degradacji i redukcji gospodarki. Krytycznym momentem, za którym stoją więcej niż pewne niepokoje społeczne i najprawdopodobniej szereg pałacowych spisków jest obniżenie PKB w przeliczeniu na głowę mieszkańca. Zgodnie z międzynarodowymi kryteriami stabilności państwa, takim progiem jest dla Rosji kwota 6,5 tys. dolarów wobec 8,4 tys. dolarów obecnie. Z jednej strony obniżony przelicznik PKB nie wystarczy na pokrycie deficytu budżetowego, czyli na zaspokojenie socjalnych potrzeb Rosjan. Z drugiej strony, radykalnie spada wtedy dochodowość oligarchicznej renty, czyli środków budżetowych przekazywanych przez Kreml grupom wpływu, które stanowią jego polityczną bazę. Już obecnie renta utrzymuje się na niskim poziomie 12-14 proc. PKB, za krytyczne trzeba uznać 10 proc. produktu krajowego, bo wtedy po prostu nie starczy pieniędzy do podziału. Jakich działań należy zatem oczekiwać od rosyjskich władz, aby zapobiec społecznemu i elitarnemu buntowi? W skrócie każdych, nie wyłączając najostrzejszych. Pewne już dziś podniesienie wieku emerytalnego grupowe zwolnienia w strefie budżetowej oraz wzrost restrykcji podatkowych i obniżenie wydatków socjalnych to łagodne półśrodki. Mowczan wymienia nasilenie dyskryminacji ekonomicznej i prawnej wobec grup nielojalnych, włącznie z siłowym i sądowym odbieraniem majątków oraz firm. Równie prawdopodobne są rekwizycje kapitałowe i prywatnych depozytów bankowych. Wątpliwości nie ulega rezygnacja z obowiązków państwa wobec obywateli, czyli fiskalizacja opieki zdrowotnej i edukacji. Jeśli to nie wystarczy, państwo sięgnie po dobrze znane instrumenty nakazowe, m.in. wyznaczanie kursu waluty i jej koncesjonowany obieg wewnętrzny oraz obowiązek pracy dla studentów. Najważniejsze, że wg Centrum Carnegie jest to realny, a wręcz bazowy model rosyjskiej gospodarki za 5 lat, po czym nastąpi całkowita utrata stabilności ekonomicznej państwa. O tym, że będą jej towarzyszyły erupcja zorganizowanej przestępczości oraz próby odzyskania samodzielności przez rosyjskie regiony, czyli odłączenia od Rosji nie trzeba przekonywać na przykładzie wydarzeń lat 90. XX w. Z tym że aktualny scenariusz rozpadu Rosji według modelu upadku ZSRR będzie tym razem bardzo krwawy. I podobnie, jak w przypadku historycznej paraleli czynnikami krytycznymi, które uruchomią domino rozpadu państwa, staną się zjawiska ekonomiczne. Takie jak kryzys systemu bankowo-finansowego, który pociągnie za sobą upadek ważnych gałęzi przemysłu. Z powodów technologicznych bardzo prawdopodobne jest gwałtowne obniżenie wydobycia surowców energetycznych. Innym kamykiem uruchamiającym lawinę jest ewentualność wielkiej katastrofy technologicznej, która wyłączy krytycznie ważną infrastrukturę, na przykład energetykę, łączność lub komunikację. Nad wszystkim zaś wisi widmo decyzyjnej pomyłki, jaka zapoczątkuje łańcuch wydarzeń, pogłębiając następnie chaos kolejnymi nietrafionymi reakcjami. Przecież rosyjska władza to piramida, na czele z prerogatywą decyzyjną jednej osoby, a struktura wykonawcza jest całkowicie nieprzejrzysta i niekontrolowana przez nikogo poza nią samą.
————————————————
Więcej w najnowszej „Gazecie Finansowej”