3 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

Gangsterzy zaczynają sypać

Odsłaniamy kulisy próby wymuszenia pieniędzy od warszawskiego biznesmena dla piosenkarki Doroty „Dody” Rabczewskiej.

Czterech gangsterów próbowało wymusić od warszawskiego biznesmena Emila Haidara ponad milion złotych dla piosenkarki Doroty „Dody” Rabczewskiej. Policja zatrzymała ich, gdy próbowali nakłonić go do podpisania oświadczenia, zgodnie z którym miał zobowiązać się do przelania na konto piosenkarki pieniędzy, zrzeczenia się roszczeń i wycofania pozwów złożonych przeciwko jej i dziennikarzom m.in. magazynu „Party”.
Do prokuratury wpłynął wniosek o postawienie piosenkarce zarzutów. Jak uzasadniał adwokat Haidara, Roman Giertych, zachodzi uzasadnione podejrzenie, że współpracowała z gangsterami.
Finansować działania gangsterów miał Emil Stępień, obecny partner „Dody”, producent „Pitbulla”. Zeznania kolejnych świadków odsłaniają kulisy próby wymuszenia pieniędzy.

Gangsterzy zaczynają sypać

20 grudnia 2016 r. w biurze Emila Haidara zjawiło się trzech mężczyzn. Byli to, zidentyfikowani później przez policję: Marcin K., Cezary B. i Jarosław W. Zażądali wpłaty miliona złotych na konto bankowe Doroty „Dody” Rabczewskiej, cofnięcia wniosku egzekucyjnego o wydanie pierścionka zaręczynowego (szacowana wartość ok. 200 tys. zł) oraz wycofania się z pozwów przeciwko piosenkarce, oraz dziennikarzom m.in. magazynu „Party”.

Marcin K. sugerował biznesmenowi, że ma licznych wrogów, jest śledzony i może mu stać się „coś złego”, dlatego powinien załatwić sobie ochronę, którą jest w stanie mu zapewnić. Dodał także, że ma kompromitujące biznesmena nagrania, które otrzymał od osoby, którą Haidar „powinien znać”. Zaznaczył, że te nagrania mogą zniszczyć mu życie i powinien przeprosić „osobę, z którą toczy wojnę”, bo ona jest „nieobliczalna i zdolna do wszystkiego”, a on „wygląda na osobę rozgarniętą” i powinien domyślić się, o kogo chodzi. Wyjaśnił, że chodzi o kobietę.
Pod koniec grudnia, po zapadnięciu wyroku nakazującego piosenkarce Dorocie Rabczewskiej zwrot pierścionka, Marcin K. odezwał się do biznesmena raz jeszcze. Chciał się spotkać i przedstawić mu propozycję „nie do odrzucenia”.

30 grudnia w biurze pojawiło się czterech mężczyzn: Marcin K., Bogdan P. oraz Cezary B. i Jarosław W. Podsunęli biznesmenowi oświadczenie, które miał podpisać. Gdy Haidar odmówił, Marcin K. stwierdził, że „i tak podpisze”. Bogdan P. po odmowie podpisania oświadczenia powiedział Haidarowi, że ma „dojścia” i może wszystkie sprawy karne zatuszować. Powyższa sytuacja została zarejestrowana. Na nagraniu, w którego posiadaniu jest policja, Marcin K. przyznał, że chodzi o Dorotę „Dodę” Rabczewską. Bogdan P. przekazał Haidarowi, że Doda ma na niego kompromitujące materiały, nie zawaha się ich użyć i może mu się stać „dużo krzywdy”. Gdy mężczyźni dalej naciskali, by biznesmen podpisał oświadczenie, a dwóch „ochroniarzy” wyszło zapalić, do biura wkroczyła powiadomiona o spotkaniu policja. Wszyscy trafili do Komendy Rejonowej Policji w Warszawie II.

Podczas składania zeznań jeden z „ochroniarzy” zeznał, że na kilka dni przed 20 grudnia 2016 r. otrzymał telefon od Jacka M., właściciela firmy, w której koordynuje pracę kasyn. Ten chciał się z nim spotkać i przedstawić nowe zlecenie. Z rozmowy miało wynikać, że zleceniodawcą pierwszego spotkania jest „obecny partner” Doroty Rabczewskiej (Emil Stępień – producent „Pitbulla” – red.) za jej wiedzą. Marcin K. obiecał W., że jak się dobrze zaprezentują, to „będzie możliwość wzięcia pod ochronę willi i pracy w ochronie osobistej”.

Łącznik

Policja przesłuchała Jacka M. Wyznał on, że w pierwszej połowie grudnia 2016 r. otrzymał telefon od swojego starego znajomego Jerzego Ch. (w przeszłości miał prowadzić firmę zajmującą się windykacją). Ch. powiedział, że chce się pilnie spotkać. Podczas spotkania Ch. spytał, czy Jacek M. ma „dwóch lub kilku chłopaków” do rozmowy z „jakimś gościem”. Szczegóły miał przekazać, gdy M. znajdzie ludzi. Miało być „dwóch roślejszych, a jeden inteligentniejszy”.

Następnego dnia Jacek M. skontaktował się z późniejszym przywódcą grupy, która naszła biznesmena – Marcinem K.Ten zgodził się iść i „porozmawiać”. Jacek M. skontaktował się też z Jarosławem W. – wspomnianym „ochroniarzem”. W rozmowie telefonicznej W. miał powiedzieć, że jest w pracy. Tam spotkał się z nim M. i przedstawił zlecenie. W. zgodził się.

Następnie Jacek M. ponownie spotkał się z Jerzym Ch., który zlecił mu znalezienie ludzi. W spotkaniu brał udział Jacek M., Jerzy Ch. i jego kolega „Marek”. Ten ostatni przekazał werbującemu ludzi do akcji Jackowi M., że muszą przeprowadzić rozmowę z Emilem Haidarem, a za wszystkim stoi Emil Stępień – obecny partner Doroty „Dody” Rabczewskiej. Szczegóły miały być omówione podczas spotkania z Emilem Stępniem.
Do spotkania doszło niebawem w kawiarni Radio Cafe przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. W spotkaniu wzięli udział Jacek M, Jerzy Ch., „Marek”, producent „Pitbulla” Emil Stępień i mężczyzna, którego nazywali mecenasem. Mecenas miał być odpowiedzialny za przygotowanie stosownego pisma, a ludzie zwerbowani przez Jacka M. mieli załatwić sprawę tak, że „pan Haidar zrozumie, że musi pójść z Dodą na ugodę”. Producent „Pitbulla” miał narzekać, że ma dość napadów
wściekłości Dody związanych z Haidarem.

Pookoło dwóch dniach od tego spotkania, do Jacka M. zadzwonił Jerzy Ch. Chciał ponownie spotkać się w kawiarni Radio Cafe. W spotkaniu brali udział: Jacek M. Jerzy Ch., „Marek”, Emil Stępień i mecenas.
„Marek” powiedział Jackowi M., że szef jego grupy – wspomniany Marcin K. – musi być stanowczy, powiedzieć biznesmenowi „słuchaj s…synu, jeżeli tego nie podpiszesz, to nie zrobisz tutaj żadnego biznesu i będziesz skończony”. Gdyby to nie pomogło, „Marek” miał przygotować plan B. Na czym miał on polegać, nie powiedział.

Następnego dnia Jacek M. spotkał się z Jerzym Ch. Ten przekazał pieniądze dla grupy – 10 tys. złotych. Gdy biznesmen podpisze, to mieli dostać drugie tyle. To Ch. miał ustalić, kiedy Haidar będzie w biurze i przekazać szefowi grupy – Marcinowi K. dokument do podpisania.
Jacek M. przekazał jednemu z „ochroniarzy” – Jarosławowi W. 3 tys. zł. Następnie Marcinowi K. również 3 tys. zł.

Gaszenie pożaru

Po udaremnionej przez policję próbie wymuszenia 30 grudnia 2016 r., na początku stycznia przywódca grupy – Marcin K., którego zwolniono z komendy, zadzwonił do Jacka M. i umówił się z nim na spotkanie. W jego trakcie, w Hotelu Łazienkowskim, K. dopytywał się o pieniądze na adwokatów. W styczniu Jacek M. ponownie spotkał się z Jerzym Ch., który stwierdził, że Emil Stępień ma żal do jego ludzi za „spieprzoną” robotę, ale przekazał kolejne 10 tys. dla członków grupy. Jacek M. przekazał 3 tys. Marcinowi K. (ten miał oddać tysiąc Bogdanowi P.), 2 tys. Jarosławowi W., 5 tys. zostawił dla siebie.

Do Jacka M. zadzwonił później Marek i zaprosił na spotkanie z Dodą w hotelu Marriott w Warszawie. Na piętrze, w włoskiej restauracji spotkali się: Jacek M., Jerzy Ch., „Marek”, Emil Stępień i Dorota „Doda” Rabczewska. Producent „Pitbulla” stwierdził, że „nie wyłoży już żadnej złotówki”.

Pod koniec stycznia Jacek M. spotkał się ponownie z Emilem Stępniem. Podczas spotkania w hotelu Łazienkowskim producent „Pitbulla” wyjawił, że na akcję przekazał pieniądze w gotówce w dwóch turach: 150 tys. złotych i 80 tys. złotych. Za każdym razem odbierał je Marek. Natomiast podczas spotkania w Marriotcie przekazał Jerzemu Ch. 15 tys. złotych na adwokata dla członków grupy. Później miał się już nie kontaktować z Markiem.

Poszlaki

Podczas zatrzymania członków grupy policja zabezpieczyła pismo z informacjami dla gangsterów, zawierające informacje o warszawskim biznesmenie. Było sporządzone na papierze firmowym znanej kancelarii. Na kartce zapisane są dane biznesmena, jego rodzeństwa i rodziców (w tym miejsce zamieszkania i opis domu) oraz adres biura firmy, w której przebywał.

O komentarz ponownie zwróciliśmy się do producenta „Pitbulla” Emila Stępnia i piosenkarki Doroty „Dody” Rabczewskiej. Producent „Pitbulla” nie udzielił odpowiedzi na zadane pytania. Z kolei w poniedziałek zadzwonił adwokat „Dody” Adam Gomuła. Nie odpowiedział na pytania i mimo zapowiedzianych prób, nie nakłonił swojej klientki do udzielenia na nie odpowiedzi.

FMC27news