0.4 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Ile Europa wydaje na swoje armie?

Sprawa wydatków na obronę od wielu lat jest przedmiotem sporu wśród członków NATO. Być może nawet efektem tego sporu będzie zmiana rozmieszczenia amerykańskich sił w Europie.

Kilka dni temu rzecznik niemieckiego ministerstwa obrony Holger Neumann powiedział, że rząd RFN będzie chciał dokonać zasadniczego „zwrotu” w polityce obronnej, przeznaczając na nią więcej pieniędzy. Wypowiedź miała miejsce zaraz po tym, jak w dzienniku „Bild” ukazał się artykuł na temat obecnego stanu Bundeswehry. Przywołano w nim wypowiedź pełnomocnika Bundestagu do spraw armii, Hansa Petera Bartelsa (SPD), że Bundesmarine nie jest dzisiaj zdolna do udziału w misjach wojskowych, nie mówiąc już o działaniach bojowych. W jego ocenie cała armia niemiecka jest przerośnięta biurokracją. W artykule opublikowanym w „Bildzie” znalazło się zresztą wiele innych krytycznych uwag. Nie może zatem dziwić to, że rzecznik niemieckiego resortu obrony zareagował, zapewniając wszystkich, że właśnie teraz nastąpi radykalny zwrot w polityce obronnej.

Publikacja w „Bildzie” po raz kolejny wywołała w Niemczech dyskusję na temat tego, czy rzeczywiście należy wzmacniać Bundeswehrę, zwiększając środki na obronność, czy też należy utrzymać jej finansowanie na dotychczasowym poziomie. Za tym pierwszym rozwiązaniem opowiada się bawarska CSU i spora część CDU, partii Angeli Merkel. Za drugim od lat obstaje SPD. Jednak niemieckiej kanclerz nie udało się do tej pory przeforsować w Bundestagu zwiększenia nakładów na obronność. Teraz zapewne niechętna temu rozwiązaniu SPD najprawdopodobniej zagrozi opuszczeniem koalicji rządowej. W rezultacie wszystko zostanie po staremu. No cóż, SPD zawsze uważała, że lepiej robić ze wszystkimi gospodarcze interesy niż zwiększać wydatki na armię.

Niemcy systematycznie demontowali swoją armię

Stan, w jakim znalazła się dzisiaj niemiecka Bundeswehra, nie jest jednak efektem polityki obronnej ostatnich kilku lat. Korzeni tej sytuacji należy szukać już na początku lat 90. Po zjednoczeniu Niemiec (1990 r.) siły zbrojne były systematycznie redukowane. W rezultacie z prawie 600 tys. żołnierzy pozostało w nich około 180 tysięcy. Taką polityką legitymizowały w zasadzie wszystkie niemieckie partie polityczne z CDU i CSU włącznie. Najbardziej optowała za nią niemiecka SPD, która zaczęła hołdować polityce pokojowej i to w skrajnej postaci. Widać to było w szczególności w czasach, gdy kanclerzem był Gerhard Schröder (1998–2005). Politykę tę kontynuowała przez wiele lat jego następczyni Angela Merkel. Nie tylko dlatego, że w ciągu trzech kadencji swojego urzędowania na fotelu kanclerskim aż dwukrotnie (w latach 2005–2009 i w latach 2013–2017) musiała współrządzić z SPD. W rezultacie niemożliwe jest więc takie zwiększenie wydatków na obronę, które sprostałby oczekiwaniom sojuszników z NATO, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, które od wielu lat zachęcają do tego europejskich członków paktu.

W 2014 r. na szczycie NATO w walijskim Newport, USA umieściły nawet to zalecenie w postanowieniach wieńczących spotkanie. Pomimo tego Niemcy nadal nie zwiększały swojego budżetu obronnego. Krzywo patrzyły także na te państwa członkowskie, które je zwiększały. Wystarczy przypomnieć, że gdy w maju 2016 r. miały odbyć się w Polsce ćwiczenia sił Sojuszu Północnoatlantyckiego (Anaconda 2016), Niemcy podejmowali różnego rodzaju działania, aby się one nie odbyły. Poniekąd były one przejawem kiepskich relacji Berlina z Waszyngtonem.Gdy w grudniu 2016 r. nowym prezydentem USA został Donald Trump, zaczął wymagać od Niemców jak najszybszego zwiększenia swoich wydatków na obronę do poziomu 2 proc. PKB. Dał nawet do zrozumienia, że jeśli wydatki obronne nie osiągną takiego pułapu, USA mogą podjąć różne kroki restrykcyjne, włącznie z przesunięciem części amerykańskich sił zbrojnych z Niemiec do któregoś z innych krajów, które taki wymóg będą spełniały.

Cały artykuł w najnowszym wydaniu Gazety Finansowej

{source}

gfokl08 2018w250

{/source}

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news