1.7 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

Kryptowaluta niemile widziana

Rząd chce pogrzebać rynek wirtualnych walut, opodatkowując ich obrót.

– To będzie koniec kryptowalut w Polsce – stwierdza w wywiadzie dla „Gazety Finansowej” ekspert i przedstawiciel tej branży.

Na początku roku premier Mateusz Morawiecki powołał specjalny sztab, złożony m.in. z prezesów Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Komisji Nadzoru Finansowego, a także z ministra spraw wewnętrznych, prokuratora generalnego i koordynatora ds. służb specjalnych. Zadanie zespołu polegało na opracowaniu planu, który pozwoliłby ograniczyć obrót kryptowalutami. Teraz okazuje się, że dalsze prace tego elitarnego grona nie będą już potrzebne. Rozwiązanie problemu znalazło się bowiem samo. Jest nim podatek od czynności cywilnoprawnych. Ministerstwo finansów zaproponowało taką interpretację przepisów podatkowych, że handel kryptowalutami w Polsce przestanie być opłacalny. – Konsekwencje są bardzo proste i brutalne. To będzie koniec kryptowalut i całego blockchain w Polsce – słyszymy od eksperta.

Komunikat, który nie powinien dziwić

Chodzi o komunikat resortu finansów z początku kwietnia br., w którym ministerstwo podkreśliło, że sprzedaż oraz zamiana kryptowaluty podlega opodatkowaniu podatkiem od czynności cywilnoprawnych (PCC). Resort przypomniał, że wirtualne waluty są niczym innym, jak zwykłymi prawami majątkowymi, od których sprzedaży należy odprowadzić do urzędu skarbowego 1 proc. podatku liczonego od wartości rynkowej instrumentu. W takim wypadku obowiązek zapłaty spoczywa na kupującym, natomiast w sytuacji wymiany kryptowaluty – solidarnie na sprzedawcy oraz nabywcy.

Ministerstwo przypomniało również, że obrót bitcoinami nie podlega opodatkowaniu PCC tylko wówczas, gdy jedna ze stron transakcji jest podatnikiem VAT (bez względu na to, czy transakcja jest opodatkowana, czy podlega zwolnieniu VAT). Stanowisko resortu raczej nie powinno dziwić, ponieważ już wcześniej fiskus wydał kilka interpretacji indywidualnych, zbieżnych z komunikatem ministerstwa. Ponadto na początku marca br. Naczelny Sąd Administracyjny przyznał, że kryptowaluty są w istocie prawami majątkowymi. Pozostawało zatem kwestią czasu, kiedy resort finansów ujednolici dotychczasowe orzecznictwo.

Panika i list do Morawieckiego

Mimo to komunikat ministerstwa wywołał panikę wśród polskich traderów kryptowalutami. Media społecznościowe zalały liczne publikacje sprzeciwiające się interpretacji prawa zaproponowanej przez resort finansów. Fundacja Trading Jam, zrzeszająca uczestników rynku obrotu wirtualną walutą, wystosowała list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego. W piśmie tym fundacja przestrzegała, że zapłata 1 proc. PCC od obrotu kryptowalutą sprawi, że transakcje przestaną być opłacalne, a w niektórych sytuacjach trzeba będzie do nich wręcz dopłacać.

Autor listu, dyrektor generalny Trading Jam – Jakub Mościcki, zwrócił również uwagę, że opodatkowanie sprzedaży bitcoinów doprowadzi do absurdalnej sytuacji, w której niektórzy z traderów będą musieli wypełnić tysiące deklaracji podatkowych. „Zakup jednej jednostki kryptowaluty może odbywać się poprzez realizację dziesiątek, setek, a nawet tysięcy pomniejszych transakcji, co w konsekwencji będzie pociągało za sobą konieczność wypełnienia i złożenia w urzędzie skarbowym analogicznej ilości deklaracji PCC” – czytamy w liście do szefa rządu. – Przybicie pieczątki na każdej deklaracji trwałoby zapewne kilka dni, o ile nie tygodni – stwierdza Mościcki w rozmowie z „GF”.

Absurdy PCC

Opodatkowanie PCC obrotu kryptowalutami doprowadzi do absurdalnych sytuacji, w których wartość podatku należnego może kilkuset krotnie przewyższać ewentualne zyski z transakcji! Jest to możliwe, ponieważ najczęściej zakup jednostki kryptowaluty poprzedzają setki, a niekiedy tysiące, drobniejszych transakcji (tzw. kopanie wirtualnej waluty). Załóżmy, że gracz posiada portfel kryptowalut o wartości 100 tys. zł. Średnio jednego dnia dokonuje 10 transakcji, a więc w skali miesiąca – 300. W takiej sytuacji podatek wyniesie 1 proc. od 100 tys. zł pomnożone przez 300. W sumie – 300 tys. zł i to bez względu czy transakcje te przyniosły zysk, czy stratę. – To może doprowadzić do ruiny wiele osób, które dopiero wchodzą w dorosłe życie – stwierdza Mościcki.

Kolejnym absurdem, związanym z opodatkowaniem PCC obrotu kryptowalutami, jest brak możliwości ustalenia miejsca, gdzie dana transakcja podlega podatkowi. Co do zasady, obowiązek zapłaty pojawia się w kraju, w którym dochodzi do wykonania prawa majątkowego, w wypadku kryptowalut chodzi o miejsce ich zakupu lub zamiany. Sęk w tym, że transakcje bitcoinami dokonują się za pośrednictwem sieci serwerów, rozlokowanych na całym świecie. Na problem ten zwrócił uwagę jeden z podatników, który we wniosku o wydanie interpretacji indywidualnej, przypomniał fiskusowi, że przelew kryptowaluty odbywa się poprzez rozproszony mechanizm algorytmiczny, a sama wirtualna waluta jest tylko księgowym zapisem w łańcuchu bloków (blockchain) i nie sposób ustalić dokładnej lokalizacji transakcji. W odpowiedzi skarbówka stwierdziła, że bez względu na opisane przez podatnika problemy należy zapłacić PCC. Fiskus nie zdobył się jednak na wyjaśnienie, w jaki sposób poprawnie ustalić miejsce wykonania prawa majątkowego.

Rządowa wojna z krypto walutami

Komunikat resortu finansów w sprawie opodatkowania obrotu kryptowalutami nieprzypadkowo pojawił się właśnie teraz. Ten ruch jest tylko częścią dobrze zorganizowanej ofensywy przeciwko całej branży. Kilka tygodni temu media obiegła informacja, że Krajowa Administracja Skarbowa domaga się od administratorów giełd i kantorów kryptowalutowych przekazania wszelkich informacji na temat użytkowników platform transakcyjnych. Skarbówka pytała m.in. o historię transakcji, adresy email, a nawet o numery rachunków bankowych. Za brak odpowiedzi fiskus groził karą 10 tys. zł.

Krytycznie o kryptowalutach wypowiadał się wielokrotnie premier Mateusz Morawiecki. Kilka miesięcy temu, podczas forum ekonomicznego w Davos, szef rządu porównał rynek wirtualnych walut do afery Amber Gold oraz stwierdził, że jego gabinet „wprowadzi pewne specjalne regulacje po to, aby zyskać pewność, że nie włączy się w to zbyt wielu nieświadomych ludzi i aby nie okazało się to kolejną piramidą finansową”. Natomiast miesiąc przed słowami premiera, Narodowy Bank Polski przeprowadził w Internecie kampanię, przestrzegającą przed zakupem wirtualnych walut.

– Kampania NBP była raczej propagandą niż kampanią informacyjną – stwierdza wprost Jakub Mościcki. Przed kryptowalutami przestrzegały również UOKiK oraz KNF.

Z Jakubem Mościckim, dyrektorem generalnym fundacji Trading Jam, zrzeszającej środowisko traderów kryptowalutą i autorem listu otwartego do premiera Mateusza Morawieckiego rozmawia Mateusz Milan.

Przeczytaj wywiad w Gazecie Finansowej 15/2018

{source}

oklgf15 2018w250

{/source}

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news