Wicepremier Jarosław Gowin poinformował o zaprzestaniu prac rządu nad projektem tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej.
To w zasadzie dobra wiadomość, bo zawarta w dokumencie koncepcja krzywdziła część poszkodowanych przez nacjonalizacje dokonaną przez komunistów.
Projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej został ogłoszony 20 października 2017 r. Wywołał on ogromne kontrowersje, albowiem nie uwzględniał całej grupy właścicieli przedwojennych majątków, którym władze komunistyczne zagrabiły ich własność. Co więcej, zostali oni zrównani w swych prawach z Niemcami i kolaborantami. Z pewnością to słaba koncepcja dla państwa, które chce uchodzić nie tylko za prawe, ale i sprawiedliwe.
Oświadczenie Wicepremiera Jarosława Gowina sprowokowało Polskie Towarzystwo Ziemiańskie do opublikowania stanowiska w sprawie zaniechania realizacji przepisów pozwalających na uczciwą reprywatyzację. Organizacja uważa, że wycofanie się z prac nad ustawą cofa Polskę „do roku 2001, gdy weto ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zamroziło temat reprywatyzacji na kolejne 17 lat, dopuszczając – poprzez brak regulacji – do stanu niepewności prawnej”. Jej skutkiem pośrednio była możliwa dzika reprywatyzacja czyli arbitralne decyzje urzędników o zwrocie majątków. Dziwnym trafem nieruchomości przekazywano osobom nieuprawnionym, co teraz stało się pożywką dla Komisji Weryfikacyjnej zorganizowanej przez Sejm.
Moim zdaniem, zaniechanie prac nad projektem tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej, biorąc pod uwagę jej patologiczne ułomności, leżące u podstaw jej powstawania, to dobra wiadomość. Jednak z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że to jeszcze bardziej oddala proces uregulowania spraw związanych z komunistyczna nacjonalizacją. Polskie Towarzystwo Ziemiańskie uważa, że „Państwo Polskie po raz kolejny uchyla się od obowiązku całościowego uregulowania kwestii własnościowych”. Organizacja zwraca się z apelem „do organów władzy o normalizację sytuacji prawnej w taki sposób, aby słuszne roszczenia rzeczywistych spadkobierców mogłyby być procedowane przez sądy i organy administracji z poszanowaniem prawa i interesów wszystkich stron”. Dotyczy to przede wszystkim ujednolicenia oraz odblokowania orzecznictwa i procedur. Polska powinna dążyć choćby do częściowego zadośćuczynienia pokrzywdzonym w wyniku nacjonalizacji, w przeciwnym razie staje się dziedzicem całego komunistycznego dorobku.
Agencja Informacyjna w swojej depeszy z 25 maja 2018 r. zauważa, w zasadzie pomijany w dyskursie aspekt, dotyczący reprywatyzacji, moim zdaniem jednak bardzo ważny: „na nacjonalizacji majątków ziemskich i fabryk, de facto, skorzystały całe pokolenia Polaków. Czy to jednak oznacza, że demokratyczne państwo powinno czuć się komfortowo w roli pasera?” Dla mnie to pytanie ma charakter retoryczny, bo odpowiedź może być tylko jedna: „nie”. Mam jednak wrażenie, że zbyt wielka grupa społeczna skorzystała na nacjonalizacji, dla innych, z kolei, jest to już tylko stan zastany, a elementarne poczucie sprawiedliwości to za mało, aby być siłą napędową dla racjonalnych działań zmierzających do naprawienia krzywd.
Jeśli moje odczucie jest prawdziwe, to bardzo zła wiadomość dla koncepcji społeczeństwa obywatelskiego, którego nie da się budować bez empatii i szacunku dla własności prywatnej. Dlatego spodziewam się poważnych strat społecznych, których nie da się wyrazić w wartościach finansowych.
Źródło: blogi.polskatimes.pl
Projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej
został ogłoszony 20
października 2017 r. Wywołał on
ogromne kontrowersje, albowiem
nie uwzględniał całej grupy właścicieli
przedwojennych majątków,
którym władze komunistyczne zagrabiły
ich własność. Co więcej,
zostali oni zrównani w swych prawach
z Niemcami i kolaborantami.
Z pewnością to słaba koncepcja dla
państwa, które chce uchodzić nie
tylko za prawe, ale i sprawiedliwe.
Oświadczenie Wicepremiera Jarosława
Gowina sprowokowało Polskie
Towarzystwo Ziemiańskie do
opublikowania stanowiska w sprawie
zaniechania realizacji przepisów
pozwalających na uczciwą reprywatyzację.
Organizacja uważa, że
wycofanie się z prac nad ustawą
cofa Polskę „do roku 2001, gdy
weto ówczesnego prezydenta Aleksandra
Kwaśniewskiego zamroziło
temat reprywatyzacji na kolejne 17
lat, dopuszczając – poprzez brak
regulacji – do stanu niepewności
prawnej”. Jej skutkiem pośrednio
była możliwa dzika reprywatyzacja
czyli arbitralne decyzje urzędników
o zwrocie majątków. Dziwnym trafem
nieruchomości przekazywano
osobom nieuprawnionym, co teraz
stało się pożywką dla Komisji Weryfikacyjnej zorganizowanej przez
Sejm.
Moim zdaniem, zaniechanie prac
nad projektem tzw. dużej ustawy
reprywatyzacyjnej, biorąc pod
uwagę jej patologiczne ułomności,
leżące u podstaw jej powstawania,
to dobra wiadomość. Jednak
z drugiej strony trzeba mieć świadomość,
że to jeszcze bardziej oddala
proces uregulowania spraw
związanych z komunistyczna
nacjonalizacją.
Polskie Towarzystwo Ziemiańskie
uważa, że „Państwo Polskie
po raz kolejny uchyla się od obowiązku
całościowego uregulowania
kwestii własnościowych”. Organizacja
zwraca się z apelem „do organów
władzy o normalizację sytuacji
prawnej w taki sposób, aby słuszne
roszczenia rzeczywistych spadkobierców
mogłyby być procedowane
przez sądy i organy administracji
z poszanowaniem prawa i interesów
wszystkich stron”. Dotyczy
to przede wszystkim ujednolicenia
oraz odblokowania orzecznictwa
i procedur. Polska powinna dążyć
choćby do częściowego zadośćuczynienia
pokrzywdzonym w wyniku
nacjonalizacji, w przeciwnym razie
staje się dziedzicem całego komunistycznego
dorobku.
Agencja Informacyjna w swojej depeszy
z 25 maja 2018 r. zauważa,
w zasadzie pomijany w dyskursie
aspekt, dotyczący reprywatyzacji,
moim zdaniem jednak bardzo
ważny: „na nacjonalizacji majątków
ziemskich i fabryk, de facto, skorzystały
całe pokolenia Polaków. Czy
to jednak oznacza, że demokratyczne
państwo powinno czuć się
komfortowo w roli pasera?” Dla
mnie to pytanie ma charakter retoryczny,
bo odpowiedź może być
tylko jedna: „nie”. Mam jednak
wrażenie, że zbyt wielka grupa społeczna
skorzystała na nacjonalizacji,
dla innych, z kolei, jest to już tylko
stan zastany, a elementarne poczucie
sprawiedliwości to za mało, aby
być siłą napędową dla racjonalnych
działań zmierzających do naprawienia
krzywd. Jeśli moje odczucie jest
prawdziwe, to bardzo zła wiadomość
dla koncepcji społeczeństwa
obywatelskiego, którego nie da się
budować bez empatii i szacunku dla
własności prywatnej. Dlatego spodziewam
się poważnych strat społecznych,
których nie da się wyrazić
w wartościach finansowych.
Źródło: blogi.polskatimes.pl