Na rynku dramatycznie zaczyna brakować miodu.
Istniejące pasieki nie są w stanie zaspokoić rosnącego popytu. Dlatego w to miejsce oryginalnego produktu zaczynają się pojawiać… fałszywki, czyli miód importowany z Ukrainy i Chin.
– Można zaryzykować stwierdzenie, że fałszowanie miodu jest obecnie większym biznesem niż handel kokainą. W dodatku jest to również biznes w niewielkim stopniu penalizowany w porównaniu z narkotykami – powiedział Wojciech Janek z Honey Revolution w rozmowie z portalem Newseria.
− Na stoły trafia miód importowany, który nie spełnia żadnych norm, a ponadto spożywamy produkt, który tak naprawdę nie jest miodem – dodaje. Miodu jest mniej, bo mniej jest pszczół w Europie. Chociaż Polska jest wyjątkiem, bo jak wynika z badań Instytutu Ogrodnictwa w Puławach, w 2018 r. było u nas ok. 1,63 mln rodzin pszczelich, więcej o 5,2 proc. niż w 2017 r.