Wielka fala uchodźców z Ukrainy to dla Polski wielki koszt, którym inne kraje nie do końca chcą się dzielić. Od tego, jak polskie państwo rozwiąże ów problem, będzie zależała nasza przyszłość.
Choć nie wypada nigdy wpadać w samozachwyt, to to, co przez ostatni miesiąc uczynili dla uciekających przez rosyjską agresją sąsiadów znad Dniepru Polacy, jest czymś naprawdę imponującym. Ten wielki akt solidarności zasługuje też na zdecydowanie więcej uwagi, niż poświęcają mu światowe media, które na ogół bardzo chętnie rezonują wszelkie nieprzyjemne i przygnębiające informacje, lecz stosując w obliczu bezprecedensowej akcji oddolnej pomocy, mówią o niej bardzo powierzchownie. W czasie gdy Ukraina z każdym dniem obraca się w gruz, informacje o humanitarnym majstersztyku Polaków powinny obiegać czołówki światowych gazet i serwisów informacyjnych.
Goście na dłużej
Tak się niestety nie dzieje. Mało tego, niedostateczny przekaz medialny z Polski skutkuje wręcz tym, że opinia publiczna w krajach zachodnich nie do końca zdaje sobie sprawy z ogromu wyzwań, jakie stoją przed naszym krajem. Po zaledwie kilku tygodniach wiadomo już, że zakres zniszczeń infrastruktury oraz zabudowy mieszkalnej jest na tyle duży, że znaczna część uchodźców jeszcze długo nie będzie miała praktycznie do czego wracać. Nawet gdyby jakimś cudem jeszcze w tyn tygodniu doszło do zawieszenia broni, Ukraina potrzebowałaby od zaraz wielomiliardowych kredytów na odbudowę i przywrócenie względnej normalności w wielu obszarach gospodarki. Oznacza to, że 2 miliony osób, które przebywają dziś na terenie Polski (ich liczba może wkrótce wzrosnąć) pozostaną z nami jeszcze bardzo długo, a wielu z nich zapewne pozostanie tu już na zawsze.
Według wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego roczny koszt utrzymania 1 mln ukraińskich uchodźców to łącznie 10 miliardów zł. Jeżeli w granicach naszego kraju znajdzie się łącznie nawet 5 mln osób, wówczas, jak łatwo policzyć, budżet będzie obciążony nawet 50 mld zł. W ubiegłym roku wszystkie wydatki polskiego państwa osiągnęły poziom ok. 520 mld zł, co oznacza, że utrzymanie wielkiej fali uciekinierów wymagałoby zaangażowania sumy równej 10 proc. całego budżetu. Pomimo tego przedstawiciele Komisji Europejskiej zgodzili się jak dotąd na wyasygnowanie zaledwie 0,5 mld euro na rzecz pomocy uchodźcom. Polska strona zaprotestowała i rozmowy wciąż trwają, jednakże trudno podejrzewać Brukselę o szczodrobliwość, gdyż jak do tej pory wciąż nie odblokowała Polce należnych jej środków z unijnego budżetu w ramach Krajowego Planu Odbudowy. W rzeczywistości bardziej prawdopodobne jest to, że zamiast realnie pomóc Polsce, Unia chce powiązać wypłatę środków pomocowych od przestrzegania zasad praworządności lub innych arbitralnych żądań.
Oznacza to, że Polska zostanie z uchodźcami sama oraz że sama musi wypracować model życia razem z nimi. W przeciwieństwie do przybywających do tej pory osób zainteresowanych przede wszystkim znalezieniem dobrze płatnego zajęcia obecnie do Polski trafiają często matki z dziećmi lub osoby starsze. Dziesiątki tysięcy młodych mężczyzn zdolnych do walki wyjechało, pozostawiając tym samym znaczne luki w wielu zakładach pracy. Pod tym względem obecny exodus przedstawia się jako wyjątkowo wymagający dla kraju przyjmującego.
Praca zamiast socjalu
Podstawowe wyzwania związane z nagłym napływem Ukraińców do Polski dotyczą nie tylko obszaru edukacji, opieki zdrowotnej, ubezpieczeń społecznych czy też kwestii administracyjnych. W interesie rządzących, ale także wszystkich Polaków, leży to, aby Ukraińcy mogli jak najszybciej zacząć pracować na swoje własne utrzymanie. Znany z zamiłowania do rozbudowanych świadczeń socjalnych rząd zdążył już nawet uruchomić specjalny program dopłat dla osób goszczących uchodźców pod swoim dachem, lecz zdecydowanie lepiej by się stało, gdyby większy nacisk położono na dostosowanie przepisów prawa pracy czy też uproszczenie procedur administracyjnych.
Liczba ludności Polski już w 2030 r. miała się skurczyć do ok. 37 mln, a do końca wieku do zaledwie 24 mln. Prowadząca do paraliżu i destrukcji służby zdrowia polityka pandemiczna była na najlepszej drodze do tego, aby jeszcze bardziej przyspieszyć ten proces, lecz nieoczekiwanie od końca lutego trendy demograficzne mogą ulec poważnym zmianom. Budzi to pewne nadzieje w szczególności w kontekście rynku pracy, który bez wzmożonej imigracji m.in. z Azji czy państw Kaukazu byłby już teraz w poważnym kryzysie.
Sprawienie, aby uchodźcy mogli pracować zarówno na swoje utrzymanie, jak i na pomyślny rozwój goszczącego ich kraju, będzie niestety o tyle wymagające, że zarówno Polska, jak i cały świat wchodzą właśnie w okres wyraźnej dekoniunktury. Premier Morawiecki określił nadchodzący czas okresem „zawieruchy gospodarczej”, którą będzie charakteryzowała wysoka inflacja, spadek inwestycji, niższy wzrost wynagrodzeń czy też gorsze nastroje konsumenckie. Choć nie wypowiedziano tego wprost, nie jest również wykluczone, że za jakiś czas pojawi się po wielu latach problem bezrobocia, co może doprowadzić do tarć społecznych, szczególnie w kontekście obecności imigrantów.
Przetrwać szok
Najbliższe tygodnie będą stały pod znakiem prawdziwego szoku inflacyjnego związanego z cenami energii, surowców, żywności i wielu innych powiązanych z nimi dóbr. Wiele firm może zwyczajnie nie przetrwać tego okresu, gdyż wahania cen są niestety tak wielkie, że uniemożliwiają odpowiednie planowanie i szacowanie kosztów. W tych właśnie skrajnych warunkach przyjdzie nam dokonać wielkiej absorpcji kilku milionów osób szukających dla siebie miejsca do życia oraz pracy. Większość Polaków nie zdaje sobie jeszcze zapewne w pełni sprawy z tego, jak wielkie to wyzwanie.
Wielki zbiorowy akt pomocy dla Ukraińców może przy spełnieniu określonych warunków zadziałać jako odpowiedni impuls do rozwoju kraju, jeśli tylko rządzący zrozumieją, że najlepsza forma pomocy polega na stworzenie odpowiednich warunków do rozwoju. W tym właśnie celu rząd powinien dopomóc rodzimemu biznesowi w tym, aby miał możliwie jak najlepsze warunki funkcjonowania. Pracujący nad „deputinizacją” polskiej gospodarki obóz rządzący powinien jak najszybciej wprowadzić podatek obrotowy dla wielkich zagranicznych podmiotów i zmusić je tym samym do partycypacji w kosztach zarówno zwiększenia budżetu obronnego, jak i goszczenia wielkiej masy uchodźców. W sporej mierze bowiem to bowiem właśnie rekordziści pod względem odprowadzania niewielkich kwot podatku są jednocześnie podmiotami, które nie palą się do opuszczenia Rosji.
Polska poradzi sobie z gigantycznym napływem uchodźców tylko wówczas, gdy jej władze zaczną myśleć pragmatycznie i maksymalnie uproszczą zasady podatkowe, ograniczą biurokrację i dadzą wyraźny sygnał, że chcą oprzeć przyszłość polskiej gospodarki na rodzimym biznesie. Długofalowo rozwijać się może jedynie kraj, który posiada prężny i lojalnie wobec jego żywotnych interesów biznes. Skoro Polacy zdali wielki egzamin z humanitaryzmu i solidarności, powinni zostać przynajmniej wynagrodzeni przez swoje własne państwo odpowiednimi warunkami do rozwoju. Na ogarniętej wojną Ukrainie prezydent Zełenski wprowadził nadzwyczajne zasady poboru podatków, pozostawiając w zasadzie kwestię ich płacenia dobrej woli obywateli. Na Polskę nie spadają jeszcze bomby ani rakiety, ale bezprecedensowość sytuacji wymaga podjęcia równie nietypowych działań. Abyśmy sami nie upadli pod ciężarem naszego odruchu pomagania, rządzący muszą nam również zdjąć znaczną ilość ciężarów prawno-podatkowych, które dźwigamy już od wielu lat.