Nie tak dawno apelowałem, by nie siać paniki i nie straszyć Polaków w tak trudnym czasie katastroficznymi scenariuszami – pustymi półkami, brakiem podstawowych produktów żywnościowych, kolejkami. Ale w ostatnich dniach sierpnia producenci (i konsumenci) faktycznie przeżyli chwile grozy. Azoty i ANWIL wstrzymały przejściowo produkcję nawozów i CO2. Powodem była potężna zwyżka cen gazu na europejskich rynkach. Produkcja, na szczęście, została wznowiona, jednak nikt nie zagwarantuje, że podobna sytuacja się nie powtórzy. Przedsiębiorcy pytają rządzących, jak zamierzają reagować. Bo jedynie rząd ma skuteczne narzędzia, aby oddalić widmo katastrofy.
Spółki prawa handlowego – niezależnie od tego, kto jest udziałowcem – nie są instytucjami charytatywnymi. Nie mogą produkować ze stratą, bo zabrania tego prawo, nie mówiąc już o tym, że jest to prosta ścieżka do bankructwa. Mogą ograniczać zysk, mogą przejściowo – jeśli jest to uzasadnione ekonomicznie – dokładać do produkcji, jednak nie może być to stała praktyka. Argumenty, którymi uzasadniano wstrzymanie wytwarzania nawozów, są zatem rozsądne. Natomiast tolerowanie przez państwo sytuacji, w której takie przerwy, krótsze bądź dłuższe, mogą się powtarzać, rozsądne nie jest.
Brak nawozów i CO2, spowodowany problemami z gazem, dotyka całą Europę. Ale marna to dla nas pociecha. Brak nawozów to upadek rolnictwa, brak CO2 to widmo bankructwa przemysłu spożywczego, ale także zagrożenie dla naszego życia i zdrowia, bowiem ta substancja wykorzystywana jest choćby w transplantologii. Skutki zniknięcia z rynku tych produktów byłyby niewyobrażalne.
Pracodawcy RP, i inne organizacje, wezwali rządzących do szybkiego i skutecznego działania. Instrumentem, który można wykorzystać, jest celowe wsparcie dla firm produkujących nawozy i (jako produkt uboczny, jak w przypadku ANWIL-u) dwutlenek węgla. Takie wsparcie pozwoliłoby utrzymać koszty produkcji na stałym poziomie, niezależnie od wahań cen gazu na rynku europejskim.
To prawda, że szykują się mocno kryzysowe miesiące, a deficyt budżetowy będzie rósł, a nie malał. To prawda, że przepowiednie o rychłym końcu wysokiej inflacji okazały się przedwczesne. Jednak nie chodzi tu o prezent dla kolejnej grupy wyborców, o kolejny socjalny bonus. Chodzi o być albo nie być polskiej gospodarki. Reagując z opóźnieniem albo licząc na to, że „jakoś to będzie”, możemy zaprzepaścić trzydzieści lat mozolnej pracy nad odbudową Polski.
Stawką jest coś więcej, niż głosy w wyborach, stawką jest nasze szeroko pojęte bezpieczeństwo. Rząd zaś do problemu zabiera się niemrawo, na apele przedsiębiorców nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Czas płynie – a z każdym zmarnowanym dniem rośnie niebezpieczeństwo kryzysu w skali, która może zaskoczyć największych pesymistów. Potrzeba energicznych działań!
Krzysztof Przybył
prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego, organizator konkursu Teraz Polska
Źródło: natemat.pl