-0.1 C
Warszawa
wtorek, 14 stycznia 2025

Czy Syria przetrwa?

Syria to mieszanina mniejszości etnicznych i religijnych, to historyczny kocioł bałkański do kwadratu. Krzyżują się tam interesy wszystkich sąsiadów i wielkich mocarstw. Politolodzy mają wdzięczne pole do rozlicznych analiz i przewidywań, podczas gdy politycy państw regionu, zwłaszcza Turcji i Iranu, prowadzą grę interesów.

Przez ostatnie 50 lat Iran dominował w Syrii dzięki szyitom alawitom, z których wywodziła się dynastia rządzących przez ostatnie 50 lat Asadów. Choć stanowią oni ok. 11 proc. ludności, w sojuszu z szyickim Iranem i przy jego wsparciu udawało im się utrzymywać władzę w zdominowanym przez muzułmanów sunnitów kraju (kalejdoskop religijny dopełnia 5–10 proc. chrześcijan różnych wyznań: głównie grekokatolicy, prawosławni, katolickie kościoły wschodnie). Równowagę religijną reżim utrzymywał formalną laickością władzy centralnej, jednakże mniejszość alawicka zajmowała uprzywilejowaną pozycję. Sojusz z Iranem oznaczał dla Syrii przynależność do grupy państw tzw. szyickiego półksiężyca: Iraku, Syrii i Libanu, których to rządy, lecz niekoniecznie społeczeństwa, mają głównie szyicki charakter. W Libanie szyici, sunnici i chrześcijanie zgodnie z konstytucją mają zachowywać parytet we władzach, administracji i wojsku, ale w warunkach upadku państwa Liban został zdominowany przez szyicki Hezbollah, do czego Hezbollah walnie się zresztą przyczynił. W rezultacie jego zbrojna część stanowi dla słabej armii Libanu realną konkurencję. Struktury cywilne Hezbollahu zastępują niewydolną rządową administrację, służbę zdrowia i szkolnictwo na terenach zamieszkałych nie tylko przez szyitów. Irak zaś jest podzielony na trzy części: na północy autonomia kurdyjska jest faktycznym odrębnym państwem z własnym parlamentem i rządem. Sunnickie centrum kraju i całe południe z Bagdadem jest zdominowane przez szyickie ugrupowania i milicje zbrojne oraz szyickie partie. Szyici stanowią większość ludności Iraku – ok. 70 proc.

Obecny przełom w Syrii to sukces polityczny Turcji, która mniej lub bardziej otwarcie wspierała przez lata wojny domowej opozycyjne sunnickie ugrupowania i bojówki. Ich koalicja 26 ugrupowań skupiona wokół największego z nich Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) obaliła Asada i próbuje właśnie utworzyć nowy rząd. Czas pokaże, jak stabilna jest nowa władza, która próbuje umacniać się i uzyskać międzynarodową akceptację. Stare zagrożenia jednak nie zanikły. Sunnicka koalicja gromadzi ugrupowania bardzo różne pod względem ideologicznym. Podczas gdy HTS wprowadza dość liberalną formę rządów podobną do modelu tureckiego (np. szefową banku centralnego została kobieta, a inną mianowano gubernatorką jednej z prowincji), część radykalnych ugrupowań zaczęło krwawe czystki. W tle natomiast toczy się dyplomatyczna gra, które zdecyduje o międzynarodowej pozycji Syrii. Syria rozpoczęła dialog z Zachodem. Jego istotą jest dążenie do spełnienia warunków do zniesienia sankcji, dla Zachodu zaś otwarcie możliwości powrotu syryjskich uciekinierów i migrantów (w Niemczech jest ponad 1 mln Syryjczyków). Przebywający niedawno w Damaszku ministrowie spraw zagranicznych Niemiec i Francji zapewnili o gotowości do udzielenia pomocy finansowej i gospodarczej, ale pod konkretnymi warunkami, z których najważniejszym jest uniemożliwienie wprowadzenia w Syrii reżimu islamistycznego, zapewnienie praw mniejszościom narodowym i religijnym oraz praw człowieka, w tym praw kobiet.
Po upadku reżimu Asada dominujący przez 50 lat Iran został zmuszony do odwrotu, ale nie poniósł klęski i nadal ma instrumenty wpływu na sytuację w Syrii. Za libańską granicą działa szyicki Hezbollah, który zachował swoje struktury pomimo osłabienia atakami izraelskimi. Za iracką granicą były gotowe do pomocy Asadowi szyickie milicje. Nadal są w gotowości. Wewnątrz kraju (głównie w centrum i na wschodzie) działają zbrojne komórki Państwa Islamskiego (ISIS). Są one zwalczane przez stacjonujące tam oddziały armii amerykańskiej. Na wschodzie zaś nadal czynne są dwie bazy wojsk rosyjskich, które powoli się wycofują, głównie do Libii, ale mogą jeszcze odegrać bardzo negatywną rolę w razie jakiejś większej militarnej zawieruchy. Ludzie poprzedniego reżimu nadal istnieją i być może organizują się do odwetu. Na północy Syrii wojska tureckie toczą walki z organizacjami kurdyjskimi. Kilka dni temu w kierunku Eufratu, będącego granicą regionu opanowanego przez Kurdów syryjskich, Turcja przemieściła dodatkowe siły artylerii i wojsk zmechanizowanych, jakby sposobiła się do kolejnej ofensywy. Zapobiegawczo Izrael, przy pomocy lotnictwa i ataków rakietowych, dokonał w przeciągu kilku tygodni zniszczenia syryjskich baz wojskowych, lotnisk, zapasów broni, fabryk zbrojeniowych i wojskowych magazynów, by uniemożliwić ich użycie przez którąkolwiek ze stron. Spokoju więc nie ma.

Jeśli nie powrócą względnie trwałe uspokojenie sytuacji i równowaga, staną się możliwe wizje poważnego konfliktu. Impulsem do niego mogą być np. ataki Iranu lub na Iran. Na początku bieżącego roku prezydent Biden rozważał potężne ataki lotnicze i rakietowe na Iran, by powstrzymać rozwój jego programu nuklearnego. Ostatecznie ich zaniechał, być może pozostawiając następcy tak brzemienną w skutki decyzję. Tymczasem zatwierdził ogromne dostawy broni do Izraela (ponad 8 mld dol.), który jest żywotnie zainteresowany takimi atakami. Samodzielnie nie jest jednak w stanie tego skutecznie zrobić. Iran na ataki może zareagować przeniesieniem działań wojennych na tereny Iraku i Syrii, np. w celu zniszczenia w odwecie znajdujących się tam baz amerykańskich oraz usunięcia nowych sunnickich władz Syrii. Nie jest wykluczony udział w walkach Turcji w obronie nowego syryjskiego sojusznika. Spirala ataków i odwetów może być rozkręcona i nie tylko Syria, a cały region, może zapłonąć.

Ludzie na Bliskim Wschodzie, doświadczeni przez napięcia w Syrii i wokół Syrii, boją się wielkiego nieszczęścia, którego początkiem może być wojna w Syrii. Skalę strachu obrazują nawet wizje apokaliptyczne różnych samozwańczych wieszczów ludowych. Niezwykle popularna w świecie prawosławnym i na Bliskim Wschodzie bułgarska jasnowidz Baba Wanga straszyła przed śmiercią w 1996 r., że dopóki Syria nie upadnie, nie będzie apokalipsy III wojny światowej. Jej rzekome wróżby są regularnie wykorzystywane przez służby rosyjskie, by siać zamęt wśród Syryjczyków, zwłaszcza prostych ludzi. Armia rosyjska miała być dla nich gwarancją, że Syria przetrwa.

Turcja uważa cały Lewant (dzisiejsza Syria, Liban, Izrael, Egipt, Jordania i Autonomia Palestyńska) i centralną Azję za swoją historyczną spuściznę postotomańską. Utraciła te ziemie w wyniku klęski w I wojnie światowej i nigdy się z tym do końca nie pogodziła. W Azji Centralnej konsekwentnie i powoli odbudowuje wpływy przy pomocy m.in. Organizacji Państw Turkijskich (z udziałem Węgier). Syria jest zaś przedmiotem jej zabiegów politycznych i militarnych jako brama do reszty Lewantu i klucz do rozwiązania problemu kurdyjskiego. Walczy u siebie z partyzantką kurdyjską, ale i w Syrii ze wspierającymi ją Kurdami syryjskimi. Atakuje ich bazy z powietrza oraz rajdami swoich wojsk lądowych. Utworzyła szeroką na 30 km strefę bezpieczeństwa, okupując terytorium Syrii, by przeciąć logistyczne linie zaopatrzeniowe i komunikacyjne. Na współpracę obu grup ludności kurdyjskiej reżim Asada przez lata przymykał oko i był zadowolony z kłopotów Turcji. Turcja przygotowywała się do odwetu i przez lata podejmowała liczne próby obalenia reżimu Asada. Wspierała opozycję syryjską niezależnie od jej odcieni, tworzyła i wyposażała oddziały wojskowe opozycyjnej Syryjskiej Armii Narodowej. Wielka rewolta w Syrii wybuchła po arabskiej wiośnie w 2011 r. Nie tylko jednak Turcja chciała skorzystać na ówczesnym zamieszaniu. Powstałe wówczas sunnickie Państwo Islamskie (ISIS) ustanowiło nowy Kalifat na terytorium Syrii i Iraku. Do walki z nim ruszyły wojska reżimu Asada, wspierające je wojska rosyjskie, armia USA oraz wspierani przez USA Kurdowie. USA wysłało na terytorium Syrii kontyngent wojsk do walki z ISIS i zabezpieczenia syryjskich pól naftowych, by odciąć ISIS od dochodów z pozyskiwania i handlu ropą naftową. Do walki z ISIS ruszyły też szyicki Iran, wojsko irackie i szyickie milicje irackie oraz szyickie oddziały libańskiego Hezbollahu. W niektórych operacjach przeciwko ISIS uczestniczyły też wojska Wielkiej Brytanii, Francji, Turcji i Jordanii. Reżim Asada stracił wówczas kontrolę nad większością terytorium i nigdy jej w pełni nie odzyskał (przed upadkiem kontrolował 70 proc. kraju). Dzięki wsparciu wojsk rosyjskich na zachodzie Syrii sukcesywnie udawało mu się odbijać kolejne fragmenty kraju, zwłaszcza drugie milionowe miasto Aleppo. W 2020 r. Rosja i Turcja zawarły porozumienie, które zamroziło walki pomiędzy syryjską opozycją a wojskami reżimowymi. Sytuacja uległa względnemu uspokojeniu. Asad ponownie został zaproszony na salony państw arabskich, w tym do Ligi Państw Arabskich. Galimatias jednak trwał. Konflikt był zamrożony, o klęsce organizacji sunnickiej większości nie było mowy. Kompromitujące porażki Iranu i Hezbollahu w starciach z Izraelem oraz uwikłanie Rosji w wojnę z Ukrainą ośmieliły sunnickie organizacje antyreżimowe, które za zgodą Turcji pod kierownictwem organizacji Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) na przełomie listopada i grudnia zdobyły Aleppo w trzy dni, a Damaszek zdobyto już praktycznie bez większych walk. Ustanowiono na nowo islamski reżim sunnicki pod kierownictwem tzw. rządu ocalenia.

Przywódca HTS Abu Muhammad al-Dżaulani (faktycznie Ahmed al-Szar) przywdział niespodziewanie szaty umiarkowania i ugodowości, bo jest znanym i poszukiwanym do niedawna terrorystą Al-Kaidy, który przez pięć lat siedział w amerykańskim więzieniu. Teraz deklaruje współpracę ze wszystkimi mniejszościami etnicznymi i religijnymi oraz pokój ze wszystkimi sąsiadami, nie wykluczając Izraela. Czyżby w HTS nastąpiła podobna przemiana co w przypadku OWP w Palestynie i Arafata? Dżaulani przyjął już w pierwszych dniach przywódcę druzów Walida Dżumblatta, zaniepokojony przychylnością syryjskich druzów do Izraela, w którym cieszą się oni pełną swobodą praw obywatelskich, a nawet służą w izraelskiej armii. Izrael zajął znaczną część terenów zamieszkałych przez nich w ramach „poszerzenia strefy bezpieczeństwa” na południe od Damaszku. Przyjął przywódców chrześcijan i zaapelował razem z nimi o zniesienie sankcji. Przyjął przywódców alawitów i zaapelował razem z nimi o pokój w kraju. Utrzymuje najbliższe kontakty z rządem tureckim, który już rozpoczął akcję powrotu 3,5 mln uciekinierów syryjskich do ojczyzny. O ile Dżaulani nie eksponuje swoich dotychczasowych więzi z Al-Kaidą i unika radykalizmu w wypowiedziach, o tyle inne organizacje mają zgoła inne poglądy. Jeszcze nie opadł kurz bitewny, a zaczęły się samosądy. Powieszono na dźwigu brata Asada w jego rodzinnej wiosce alawickiej, wyłapuje się i morduje na miejscu funkcjonariuszy reżimu, którzy konsolidują się i stawiają zbrojny opór (doszło do pierwszych krwawych walk). W okresie bożonarodzeniowym nasiliły się ataki na cerkwie i kościoły w tym ich podpalenia. W amoku palone były nawet udekorowane choinki na placach miasteczek chrześcijańskich.

Rządząca dotychczas Syrią hermetyczna mniejszość alawicka to tylko 11 proc. społeczeństwa (alawitą nie można zostać, trzeba się urodzić) była utożsamiana ze zbrodniczą dynastią Asadów i jest znienawidzona przez sunnickich współobywateli. Turcja i Iran wzajemnie się szachują w sprawach mniejszości. W Turcji też zamieszkują szyiccy alawici i stanowią ok. 20 proc. społeczeństwa, zwłaszcza w południowo-wschodniej części kraju. W północno-zachodniej części Iranu zamieszkuje natomiast ok. 30-procentowa turecka mniejszość Azerska. W obu sąsiadujących krajach utrwalił się po latach pokojowy modus
vivendi ograniczający niedawne jeszcze powszechne represjonowanie mniejszości z uwagi na możliwe gniewne reakcje sąsiada. W obu jednak państwach mniejszości nadal skarżą się na nierówne traktowanie oraz instytucjonalne ograniczenia.

Sojusz Rosji z Syrią datuje się od czasów Związku Sowieckiego. Rosja ma w zachodniej Syrii bazy morskie i lotnicze, które teraz wydaje się opuszczać na żądanie nowego rządu syryjskiego. Trwają jednak gorączkowe rosyjskie zabiegi dyplomatyczne, by bazy zatrzymać. Rosja wykreśliła HTS z listy organizacji terrorystycznych (talibów afgańskich też). Na razie rebelianci zagwarantowali bezpieczeństwo żołnierzy rosyjskich do czasu ewakuacji. Przenoszeni są oni ze sprzętem do toczącej wojnę domową Libii (do Cyrenajki). Sojusz wydaje się więc zakończony. Sytuacja w Syrii jest jednak niestabilna i Rosjanie nie tracą nadziei. Izrael od dawna wysuwa roszczenia terytorialne do części Syrii na południe od Damaszku jako do części biblijnej pradawnego Izraela.

13 grudnia 1981 r. Kneset przyjął ustawę o aneksji okupowanych Wzgórz Golan zdobytych na Syrii w czasie wojny Jom Kippur w 1973 r. Zachód, podobnie jak reszta świata, nie uznał tej inkorporacji, jednak przyjął argumentację Izraela, że Wzgórza Golan są niezbędne dla zapewnienia jego bezpieczeństwa. Tej argumentacji trudno odmówić słuszności. Sam się o tym przekonałem w trakcie zorganizowanej przez służby izraelskie wizytacji Wzgórz Golan dla delegacji UOP w 1995 r. Co innego kwestia bezpieczeństwa, co innego jednak prawo międzynarodowe.
W 2019 r. Stany Zjednoczone za sprawą prezydenta Trumpa jako jedyne państwo świata uznały aneksję Wzgórz Golan (uznały jednocześnie Jerozolimę za stolicę Izraela). ONZ rezolucją Rady Bezpieczeństwa nr 350 z 31 maja 1974 r. na obszarze pomiędzy Damaszkiem a Wzgórzami Golan ustanowiła strefę rozdzielenia wojsk izraelskich i syryjskich o szerokości ok. 10 km wzdłuż granicy zajętych Wzgórz Golan. Obejmowała ona na północy masyw Hermonu (2814 m wysokości), bez szczytu, i kończyła się przy granicy z Jordanią. Utworzono też kontyngent wojsk ONZ do nadzorowania rozejmu – UNDOF – m.in. z udziałem Wojska Polskiego (zakończyło ono polski udział w UNDOF
30 czerwca 2009 r.). Teraz Izrael, korzystając z zamieszania po upadku rządu Asada, wkroczył na kolejny obszar wzdłuż swojej granicy z Syrią, by poszerzyć strefę bezpieczeństwa o kolejne 20 km. Nowe obszary okupowane obejmują całą ONZ-owską „strefę rozdzielenia wojsk z dodatkowymi obszarami, jak np. cała góra Hermon wraz ze szczytem. Góra Hermon blokowała sygnały radiolokacyjne radarów izraelskich nakierowanych na północ od Izraela. Izrael zapowiedział zbudowanie stacji radiolokacyjnych na szczycie Hermonu, dzięki czemu będzie kontrolować obszar przestrzeni powietrznej nie tylko całej Syrii. Dodatkowo izraelska strefa bezpieczeństwa może też dodatkowo objąć resztę obszaru zamieszkiwanego przez druzów.
Iran poniósł klęskę w Syrii, ale nadal jest kluczową potęgą na całym Bliskim Wschodzie i nie wydaje się, by pogodził się z kompletną utratą wpływów w Syrii, która blokuje szlaki logistyczne z libańskim Hezbollahem. Iran zacieśnia sojusz z Rosją i rozbudowuje swoje siły zbrojne. Nie będzie jednak w stanie w takim samym jak dotąd rozmiarze wspierać Hezbollahu i innych organizacji „osi oporu”.
Przed nową sunnicką władzą stoi więc perspektywa zacieśnienia związków z Turcją i militarny sojusz. Nie wydaje się bowiem możliwe, by Turcja tolerowała współdziałanie Hezbollahu i Iranu z wykorzystaniem terytorium Syrii. To w konsekwencji oznacza konfrontację z Iranem. Pierwszą jej oznaką jest wprowadzenie pozwoleń na przekraczanie granicy (wizy) przez obywateli libańskich (dotychczas wystarczył dowód osobisty). Czytelne jest, że chodzi o członków Hezbollahu, którego liczebność jest oceniana na 150-200 tys. i który de facto kontroluje cały Liban, który jest państwem upadłym. Zamyka się niekontrolowane przejścia graniczne, a na pozostałych wzmacnia ochronę. Dochodzi do pierwszych starć zbrojnych. Są pierwsze ofiary. Od upadku reżimu Asada 8 grudnia 2024 r. nie doszło jeszcze do żadnej wizyty oficjalnej między Syrią a Libanem, a przecież przez lata oba kraje łączył sojusz. Nowy przywódca syryjski Dżaulani (Ahmad al-Szar) obiecał, że jego kraj będzie respektować suwerenność Libanu. Podobnie nie reaguje na fale ataków Izraela na syryjskie obiekty wojskowe oraz okupację części terytoriom Syrii, które Izrael traktuje jako własne zgodnie z Biblią. Turcja oznajmiła, że kontroluje jako strefę buforową część pogranicza w Syrii „tylko czasowo”. Pogranicze z Irakiem to strefa walk z ISIS, a irackie milicje chętnie zapuszczają się na stronę syryjską. Kurdowie na północy sami kontrolują swoje terytorium. Najmniej problemów jest na granicy z Jordanią, ale i ona nie jest w pełni kontrolowana. Problemów ze wszystkimi sąsiadami jest więc wiele i ich rozwiązanie jest niewiadomą. Tak jak niewiadoma jest sama przyszłość Syrii, której integralność jest krucha i labilna.

FMC27news