1.7 C
Warszawa
czwartek, 16 stycznia 2025

Mieszane uczucia

Rok 2024 był w gospodarce niejednoznaczny. Myślę, że jak ulał pasuje do niego określenie „mieszane uczucia”.

Rok 2024 mamy za sobą. Patrząc na większość danych makroekonomicznych, był on teoretycznie  zdecydowanie lepszy niż 2023 r. W wielu branżach poprawy jednak nie było. Nawet jeśli wzrosły przychody, to niekoniecznie szła za tym poprawa rentowności.

Zacznijmy od wzrostu PKB. Nie mamy oczywiście jeszcze dokładnych danych, ale wszystko wskazuje na to, że 3 proc. wzrostu nie osiągnęliśmy. Raczej okolice 2,8 proc. To gorzej niż średnia prognoz sprzed roku, ponad 3 proc., i gorzej od założeń budżetowych, te były właśnie na poziomie 3 proc. Jedynym motorem gospodarki była konsumpcja, ale boomu konsumpcyjnego nie zaobserwowaliśmy, bo Polacy relatywnie intensywnie oszczędzali, co widać po danych choćby z systemu bankowego. Nie tylko odbudowaliśmy to, co zostało naruszone w latach 2022 i 2023, mam na myśli nasze oszczędności właśnie, ale postaraliśmy się o coś więcej. Dodatkowym wsparciem tego procesu był powrót wyższej inflacji w drugiej połowie roku i to był dla wielu czynnik do bardziej ostrożnego obchodzenia się z posiadanymi środkami.

Niestety, słabo wyglądały inwestycje. Optymiści liczyli na nie w drugiej połowie roku, bo liczyli na czerpanie pełnymi garściami ze środków unijnych, głównie z odblokowanego KPO. Renegocjacje Planu i opóźnienia biurokratyczne doprowadziły do tego, że na poważnie z tych środków nie udało się skorzystać. Czyli ten motor nie zadziałał jeszcze w 2024 r.

Bardzo słabo było również z eksportem. Jeszcze na początku roku wielu niemieckich ekonomistów wierzyło w odbicie największej gospodarki strefy euro, ale do tego odbicia nie doszło. Odczuliśmy to także w Polsce. Jedna trzecia polskiego eksportu powiązana jest z niemieckimi firmami. Uwzględniam tu eksport bezpośrednio do Niemiec, a także np. do Czech. Mało tego – w szczególnie trudnej sytuacji jest niemiecki przemysł, a dwie trzecie polskiego eksportu to eksport wytworów przemysłu.

Z drugiej strony w 2023 r. gospodarka urosła zaledwie o 0,1 proc. To był, jak Państwo pamiętają, bo pisałem o tym nie raz, najgorszy rok pod tym względem od momentu zmian ustrojowych w Polsce. Nie licząc pandemicznego 2020 r., ale to zupełnie inna historia. Zatem postęp między 2023 a 2024 r. jest niemalże skokowy, nie da się tego ukryć. Pojawia się kilka „ale”. O paru wspomnę.  

Po pierwsze, ten wzrost, jak napisałem, wynika głównie z konsumpcji. Jeśli zatem jakaś firma jest eksporterem, to poprawy nie tylko nie musiała zobaczyć, ale np. w branży automotive mogła zobaczyć pogorszenie. Mówimy tu o całkiem sporej części polskiej gospodarki.

Po drugie, być może ważniejsze. Nawet jeśli obroty wzrosły, to zazwyczaj mocno wzrosły także koszty. Bo 2024 r. był rokiem o potężnym wzroście minimalnych wynagrodzeń i cen prądu. Zatem w wielu branżach, np. w gastronomii, mieliśmy swoistą kumulację, która mocno podbijała koszty działalności. Nie zawsze dało się przenieść te wyższe koszty na konsumenta, bo, jak już wspomniałem, konsumpcja co prawda rosła, ale boomu nie było. Ryzyko ograniczenia sprzedaży przy zbyt mocnym podniesieniu cen z pewnością się więc pojawiło. Z kolei wzrost wydajności albo nie był możliwy ze względu na specyfikę branży, albo nie był realizowany, bo nie było inwestycji, a zatem wiele firm musiało zjechać z marż. Wiele po prostu nie przetrwało.

No i trzeci element, na który chciałem zwrócić uwagę, to brak jasnego kierunku dla wielu obszarów gospodarki. Też już o tym pisałem wielokrotnie – ten rząd nie ma strategii ani średnio-, ani długookresowej, co ogranicza możliwości działania, choćby w kwestii kierunku inwestycji realizowanych przez firmy. Rok zajęło podjęcie decyzji dotyczących dwóch chyba najbardziej medialnych projektów, czyli CPK i Izery. Rok niepewności. Szczególnie widziałem to w branży automotive w kontekście Izery. Nie twierdzę, że decyzja o odstąpieniu od projektu jest zła, ocena to kwestia bardzo skomplikowanej i obarczonej wieloma ryzykownymi założeniami analizy, ale przez rok branża nie wiedziała, co robić. Dla wielu firm projekt był potencjalnie dużą szansą.

No i inflacja, bo o niej jeszcze chciałem napisać. Tu również sytuacja jest niejednoznaczna. Z jednej strony w 2024 r. była ona dużo niższa niż w poprzednim. Szacuję, że średnioroczna wyniosła ok. 3,6 proc., w stosunku do 11,4 proc. w 2023 r. Na pierwszy rzut oka sukces totalny. Niestety, nie możemy odtrąbić końca walki ze zbyt duży wzrostem cen, albowiem po mocnym spadku wskaźnika CPI w pierwszych miesiącach zeszłego roku dynamika wzrostu cen znowu zaczęła istotnie rosnąć w drugim półroczu, i kontynuacji tego trendu spodziewamy się w pierwszych miesiącach 2025 r. Obecnie jesteśmy w okolicach 5 proc. r/r, czyli na poziomie dwa razy wyższym, niż chcemy mieć. To oznacza np. wciąż wysokie stopy procentowe ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Zatem prawdziwe mieszane uczucia. Niby lepiej, nawet znacząco lepiej, ale jednak wiele problemów i nie wszędzie realna poprawa sytuacji. Jak więc było? Z pewnością gospodarczo był to lepszy rok, ale z wieloma wyzwaniami. Wiele z tych wyzwań z nami zostaje, no i pojawiają się nowe. Ale o tym w kolejnym wpisie.

Źródło: Marek Zuber/facebook

FMC27news