Posłowie Kukiz’15 chcą sprawdzić, czy poseł Rafał Wójcikowski zginął przez swoją wiedzę na temat prawdziwych beneficjentów nowej ustawy hazardowej.
Według najnowszej odsłony ustawy hazardowej, monopol na polskim rynku automatów do gier ma otrzymać jedna firma – IGT (wcześniej G-tech), która od lat obsługuje Totalizator Sportowy. Podczas pierwszego czytania swoje uwagi do projektu zgłosił poseł Rafał Wojciechowski, który aż do swojej śmierci zajmował się sprawą ustawy hazardowej. Poseł ruchu Kukiz’15 zwrócił uwagę, że Totalizator Sportowy będzie musiał zakupić u firmy zza oceanu automaty do gier na łączną kwotę aż 1,8 miliarda złotych. Wystąpienie Wojciechowskiego nie przebiło się do mediów, bowiem główne informacje zdominował incydent, w którym pewien mężczyzna obezwładnił na oczach kamer pracownika biura Prawa i Sprawiedliwości. Dziwnym trafem ten sam mężczyzna okazał się ważnym świadkiem w sprawie śmiertelnego wypadku samochodowego Wójcikowskiego.
IGT-G-tech jest firmą, która działa w Polsce od 1991 roku. Jest operatorem systemu loteryjnego Totalizatora Sportowego. Pozycję dominującą posiada w niej kapitał amerykański. Firma posiada w Polsce swój oddział, w którym zatrudnionych jest około 300 osób. Ścisłe relacje z lobbystami firmy mieli dawni politycy Unii Demokratycznej, SLD oraz Unii Wolności. Firmie nieustannie towarzyszy atmosfera skandalu. Tak było w wypadku pozyskiwania zlecenia od Totalizatora. Od 1991 roku IGT pobiera procent od jego przychodów. Jeszcze w 2001 roku Totalizator podpisał z międzynarodowym gigantem wyjątkowo fatalną umowę. O tym, jak korzystna była to umowa dla IGT, świadczy ekspertyza przygotowana przez prof. Andrzeja Szumańskiego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według oceny przygotowanej na zlecenie zarządu Totalizatora, do 2009 roku nie mógł on przy wprowadzaniu owych produktów wybrać innego partnera niż IGT. Firma ta ma tak silną pozycję w relacjach gospodarczych z Totalizatorem, że zależy jej na jak najsilniejszej pozycji rodzimego monopolisty. Większe zyski Totalizatora to większe zyski IGT. Z racji swojej uprzywilejowanej pozycji IGT bywa nazywane hubą, tudzież pasożytem na Totalizatorze Sportowym.
Wszyscy ludzie IGT
Sukces IGT – G-tech w Polsce kojarzony jest z Józefem Blassem. Wyjechał on z Polski w czerwcu 1968 roku. Obecnie posiada obywatelstwo amerykańskie. Pierwsze wykłady na terenie Stanów Zjednoczonych wygłaszane przez Aleksandra Kwaśniewskiego po zakończeniu drugiej kadencji prezydentury organizował właśnie Blass. Jest bliskim znajomym Victora Markowicza. Ten matematyk, założyciel oraz były prezes IGT został w 1999 roku odznaczony Krzyżem Kawaleryjskim Orderu Odrodzenia Polski. Interesami Józefa Blassa na terenie Polski zarządza Grzegorz Bielowicki, za pomocą funduszu Tar Heel Capital. Swego czasu Bielowicki był szefem młodzieżówki Unii Wolności. Uważany jest za dawnego podopiecznego Zbigniewa Janasa z UW. Bielowicki utrzymuje kontakty ze swoimi dawnymi kolegami z Unii Wolności. Przyjaźnił się także z Jackiem Kapicą. Ten były wiceminister finansów zwalczał automaty o niskich wygranych. Robił to w taki sposób, że naraził Skarb Państwa na miliardy odszkodowań, a także spowodował miliardy złotych strat w budżecie.
Przypadkowo lub nie, Kapica jest byłym działaczem Unii Demokratycznej, a później Unii Wolności. Gdy był wszechmocnym wiceministrem finansów w rządzie Donalda Tuska, wypierał się relacji z Bielowickim. Dziwnym trafem zakończył tę znajomość obejmując stanowisko w rządzie.
W latach 2008-2009 resort finansów przygotował pięć wersji nowych rozwiązań ustawowych. Wszystkie projekty miały trzy wspólne cechy: zyskiwały na nich dwa podmioty – Totalizator Sportowy i współpracująca z nim amerykańska firma G-Tech – obecnie IGT. Za przygotowanie tych projektów odpowiadał osobiście Kapica. Lobbystą, który reprezentował w tej sprawie G-Tech w relacjach z rządem był Marek Matraszek, mający obywatelstwo brytyjskie. W 1993 r. założył agencję CEC Government Relations, pierwszą nowoczesną firmę lobbystyczną działającą w Polsce. Od grudnia 2006 roku w zarządzie Totalizatora zasiada, też jako przedstawiciel pracowników, Grzegorz Sołtysiński. Razem z Wojciechem Szpilem (byłym prezesem Totalizatora), spotykał się z przedstawicielami firmy IGT. Za każdym razem były to nieformalne spotkania i za plecami ówczesnego prezesa Sławomira Dudzińskiego.
W połowie grudnia 2015 r. ABW wytypowała trzech przedstawicieli Sołncewa odwiedzających Warszawę. Sołncewo to słynna organizacja mafijna, która jeszcze w latach 90. była uważana za najpotężniejszą grupę euroazjatycką. Na „licencji” Sołncewa pracował polski Pruszków. Z rozmów, które prowadzili mafiosi wynikało, że chcą „pomóc” w uchwaleniu ustawy, która pozwoli im na mocne wejście na rynek automatów do gry. Oferowali fundusze na działalność lobbingową drobnym miejscowym przedsiębiorcom. W styczniu 2016 R. po Warszawie i w Ministerstwie Finansów krążył już projekt ustawy nowelizującej. Zakładał on, że automaty do gier znów będą legalne i naliczać będą automatycznie wymagany podatek. Ministerstwo Finansów zdementowało wówczas, że pracuje nad nową ustawą, co okazało się nieprawdą. Trzeba pamiętać, że gra toczy się o grube miliardy złotych. Wartość tylko rynku automatów w Polsce szacowana jest na 5 mld zł w skali roku.
Ale jak to możliwe, że rząd Prawa i Sprawiedliwości przepchnie ustawę, która jest wyjątkowo korzystna dla firmy ludzi związanych z poprzednimi obozami władzy? Lobbyści IGT zawsze potrafili ustawić się przy każdym z polskich rządów.
Amerykańskie wpadki IGT
Dziesięć lat temu władze Teksasu prowadziły śledztwo dotyczące działalności IGT. W trakcie śledztwa na jaw wyszła informacja, że Józef Blass otrzymał niemal 20 milionów dolarów za „monitorowanie działań polskiego rządu” przy staraniach o przedłużenie kontraktu z Totalizatorem. W 2006 roku polskie media nagłośniły sprawę amerykańskiego dochodzenia. Okazało się, że prof. Blass zasiadał w radzie nadzorczej spółki z ograniczą odpowiedzialnością Bunge Mathematical Institute sp. z o.o. Firma zajmowała się interesami branży spożywczej. W zarządzie zasiadał wówczas Michał Kleiber – były minister nauki i informatyzacji w rządzie Marka Belki. Blass zna też Adama Michnika. Po upublicznieniu sprawy przez media, Blass zrezygnował z bycia członkiem rady nadzorczej, podobnie jak Kleiber z bycia członkiem zarządu. W sprawie ogromnego honorarium prof. Blassa i jego związkami z polskimi umowami G-Techu śledztwo prowadziła m.in. łódzka delegatura ABW, a także łódzka Prokuratura Okręgowa, jednak bez efektów.W raporcie Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego stanu Teksas z lipca 2006 r. można przeczytać, że G-Tech (czyli obecnie IGT) pozyskuje kontrakty w sposób „agresywny i wątpliwy”. Autorzy raportu opisują, jak w Wielkiej Brytanii jeden z założycieli firmy IGT, Guy Snowden miał proponować konkurentowi, Richardowi Bransonowi, łapówkę za wycofanie się z walki o kontrakt na organizację National Lottery. Kiedy w 2015 roku spółka zmieniła nazwę z G-Tech na IGT, część komentatorów wskazywała, że zmiana nazwy miała na celu zgubienie złej sławy.
Przyjęte rozwiązania
Najnowsza ustawa hazardowa wprowadziła zmiany w zakresie definicji legalnych dwóch kategorii gier losowych, tj. gier cylindrycznych i loterii audioteksowych, a także gier na automatach oraz bukmacherstwa. Ustawa co prawda rozszerzyła katalog gier, które będą mogły być urządzane za pośrednictwem sieci internetowej, jednak będzie to się działo tylko na podstawie państwowego monopolu. Ustawa wprowadza także prawną podstawę do blokowania stron internetowych, na których oferowane są nielegalne gry hazardowe oraz usługi płatnicze. Minister finansów będzie prowadził rejestr domen służących oferowaniu niezgodnych z ustawą gier hazardowych. Rejestr będzie prowadzony w ramach programu, który umożliwi przekazywanie drogą elektroniczną informacji do systemów teleinformatycznych przedsiębiorców dostarczających usługi internetowe. Na automatach będzie można pograć w tzw. salonach gier. Liczba automatów ma wahać się od 3 do 50. Na tej zmianie skorzysta najbardziej firma IGT, czyli dawny G-Tech. Totalizator Sportowy zakupi od niej automaty warte prawie 1,8 miliarda złotych. Nasz monopolista nie dysponuje takimi środkami, dlatego pieniądze te będą musiały pochodzić z kredytu lub budżetu Skarbu Państwa. Zmiany dotyczą także zasad działalności polegającej na organizowaniu gier w pokera. Ustawa wprowadza możliwość organizowania tego rodzaju gier zarówno przez podmioty posiadające koncesję na prowadzenie kasyna gry, jak i nieposiadające takiej koncesji. Z haczykiem, że gra w pokera za pośrednictwem internetu będzie mogła być urządzana przez Totalizator Sportowy. Co dostajemy w zamian? Ustawa przewiduje powstanie Funduszu Wspierania Społeczeństwa Obywatelskiego, którego dysponentem będzie prezes Rady Ministrów. Jego celem ma być „wspieranie społeczeństwa obywatelskiego na drodze do wszechstronnego rozwoju poprzez wdrażanie systemowych rozwiązań służących wzmocnieniu i podnoszeniu jakości działania całego sektora pozarządowego”. Przychodem Funduszu ma być 4 proc. wpływów z dopłat pobieranych na podstawie ustawy o grach hazardowych. Ustawa ma wejść w życie z dniem 1 kwietnia 2017 r. Przepisy dotyczące blokowania dostępu do stron internetowych oraz zakazu oferowania i udostępniania usług płatniczych na stronach wymienionych wchodzą w życie z dniem 1 lipca 2017 r.
Czy to się opłaca?
Podobne rozwiązania przyjęto w Grecji. Tamtejszy rząd poniósł jednak spektakularną porażkę. Wprowadzenie państwowego monopolu spowodowało powstanie szarej strefy automatów do gry, którą szacuje się nawet na 100 tysięcy maszyn. Zyski grup przestępczych z tego tytułu sięgają nawet do 5 miliardów euro rocznie. Grecy nie byli w stanie wyegzekwować zakazu instalacji maszyn poza kasynami. Zakaz legalnej działalności sprawił, że w barach pojawiły się automaty wyłącznie do „prywatnego użytku”. Hazard online to kolejne miliardy złotych. Nie ma technicznych możliwości, aby całkowicie zablokować korzystanie z nielegalnych stron. Wystarczy, aby zainteresowany pobrał specjalną łatkę na swoją przeglądarkę. Kolejnym zagrożeniem jest ryzyko ewentualnych strat Skarbu Państwa i odpowiedzialności odszkodowawczej. Jeszcze w 2013 roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że przyznanie w Grecji monopolu państwowego spółce OPAP było nielegalne. ETS orzekł, że obowiązujące w Grecji przepisy nie spełniają odpowiednich wymogów unijnych i muszą zostać zmienione. W przeciwnym wypadku, monopol OPAP zostanie uznany za nielegalny, a Grecja będzie musiała dopuścić do swojego rynku wszystkich operatorów. Według ETS, OPAP na mocy obowiązujących przepisów zyskał wiele uprawnień, takich jak możliwość reklamowania się, brak limitów i rzeczywistych ograniczeń w oferowaniu swoich usług. ETS przypomniał jednocześnie, że aby monopol mógł zostać uznany za legalny, musi on być w szczególny sposób uzasadniony względami społecznymi. Jeżeli zatem w Grecji nic nie wskazuje na to, że monopol chroni ludzi, to nie ma podstaw, by był on zgodny z prawem. Polskie rozwiązania prawne są tożsame z greckimi. Tak więc mamy ustawę, na której korzysta amerykańska firma, której człowiek otrzymał za monitorowanie postępowania polskiego rządu prawie 20 milionów dolarów. Do tego ustanowiliśmy monopol, którego ani nie obronimy, ani nie będziemy w stanie faktycznie wprowadzić.