Nieuregulowane sprawy przeszłości i przyszłość polsko-niemieckich relacji
Temat reparacji wojennych od Niemiec, jak wiadomo, został formalnie zakończony. W 1993 r. Polska zrzekła się roszczeń, a Niemcy twierdzą, że nie mają wobec naszego kraju żadnych prawnych zobowiązań w tym zakresie. Pogląd ten podziela większość środowisk prawniczych w Polsce, jak i na Zachodzie. Możemy jedynie ubolewać, że do takiej sytuacji doszło. Było to jednak efektem podporządkowania Polski Związkowi Sowieckiemu, który decydował o wielu działaniach naszego państwa. Tego nie da się już cofnąć.

Andrzej Derlatka
twórca Agencji Wywiadu i ambasador RP w Seulu
Mimo to prezydent Nawrocki podczas uroczystości na Westerplatte stanowczo zażądał od Niemiec zadośćuczynienia. Podobne postulaty pojawiały się również wcześniej, m.in. w Wieluniu, a w ostatnich latach były wielokrotnie podnoszone przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Były one wyrazem nie tylko pamięci o przeszłości, lecz także próbą zmuszenia strony niemieckiej do podjęcia dialogu w tej trudnej sprawie. Niemcy jednak konsekwentnie unikali konforntacji – oficjalnie milczeli, a w prasie niemieckiej pojawiały się często nieprzychylne Polsce komentarze. Tymczasem to właśnie Niemcy powinni odczuwać wstyd za tamte wydarzenia.
Wolność Polski a wyzwania początku lat 90.
Pozwolę sobie podać kilka refleksji. Przez rok pracowałem w środowisku niemieckiej wyższej klasy średniej jako menedżer ds. bezpieczeństwa międzynarodowego w koncernie Deutsche Telekom. Często prowadziłem tam rozmowy na tematy historyczne, również te dotyczące relacji polsko-niemieckich. Moi rozmówcy byli zgodni: ich zdaniem wszystkie kwestie zostały już ostatecznie uregulowane, zwłaszcza na mocy traktatu zjednoczeniowego. Według nich Polska nie ma już żadnych podstaw do roszczeń wobec Niemiec.
Oczywiście nie mogłem się z tym w pełni zgodzić. Faktem jest, że od strony prawnej Polska faktycznie pozbawiła się takiej możliwości. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że winę za to ponosimy również sami – ponieważ w latach 1989–1990, kiedy powstawał rząd premiera Mazowieckiego, te sprawy powinny być jasno postawione i wyraźnie nagłośnione. Niestety, tak się nie stało.
Polska na początku lat 90. znajdowała się w wyjątkowo trudnym położeniu. Byliśmy państwem dopiero odbudowującym swoją suwerenność, niezwykle słabym i jednocześnie uwikłanym w najważniejsze wówczas rokowania. Najpierw dotyczyły one kwestii naszego ogromnego zadłużenia, a później – procesu zjednoczenia Niemiec i rozmów w formule „2+4”. To były sprawy kluczowe, dlatego inne kwestie, choć o nich myślano, pozostawały niejako zablokowane i nie mogły być wówczas skutecznie podnoszone.
Pierwszy minister spraw zagranicznych wolnej Polski, profesor Krzysztof Skubiszewski, doskonale rozumiał tę sytuację. Podkreślał wielokrotnie potrzebę budowania polsko-niemieckiej wspólnoty interesów. Znakomicie orientował się w historii i prawie, wiedząc, że polskie roszczenia reparacyjne są w praktyce pozbawione realnych możliwości prawnego dochodzenia.
CO Z REPARACJAMI?! Derlatka ostro o reakcji Niemiec!
Pamięć ofiar i sprawiedliwość historyczna
Oczywiście, żadna forma odszkodowania nie byłaby w stanie zrekompensować tego, co Polska utraciła w czasie II wojny światowej – zarówno w wymiarze materialnym, jak i ludzkim. Tragedie, cierpienie i krzywdy, których doświadczyły miliony obywateli, są nieodwracalne. Pozostaje ból rodzin, wśród których wielu wciąż żyje świadków i bezpośrednich ofiar wojny. W ich przypadku Niemcy powinni byli znaleźć uczciwy sposób uregulowania tych spraw.
Niestety, podejście niemieckie było wysoce niesprawiedliwe. O ile ofiary żydowskie otrzymały godziwe odszkodowania, o tyle propozycje kierowane wobec polskich ofiar można uznać za upokarzające i uwłaczające godności narodowej. To właśnie w tym kontekście działania kolejnych polskich rządów – między innymi gabinetu premiera Donalda Tuska – budziły tak wiele emocji.
Nie tak dawno rząd premiera Tuska odrzucił niemieckie propozycje dotyczące rekompensat. Problem w tym, że Niemcy nie przedstawili żadnej nowej, lepszej oferty – uznali sprawę za nieistotną. To jednak poważny błąd, ponieważ Polska i Niemcy, niezależnie od bieżącej polityki i wzajemnych nastrojów, zawsze pozostaną sąsiadami. Coraz wyraźniej widać też, że Niemcy zaczynają dostrzegać rosnącą rolę Polski. Zaskakuje ich tempo naszego rozwoju i fakt, że staliśmy się zupełnie innym krajem, niż wynikało to z ich dawnych wyobrażeń i stereotypów.
Zmiana obrazu Polski w Niemczech
Trzeba bowiem podkreślić, że obraz Polski w Niemczech od co najmniej dwóch stuleci jest zniekształcony i niekorzystny. Wynika to w dużej mierze z historycznych doświadczeń – przede wszystkim z faktu, że Polska została rozgrabiona przez państwa rozbiorowe. Najnowsze badania historyczne dowodzą przy tym jednoznacznie, że to Prusy były inicjatorem pierwszego rozbioru. Przez lata sądzono, że główną sprawczynią była caryca Katarzyna i Rosja carska. Tymczasem dokumenty, które ujawniono w ostatnich latach, pokazują jasno, że to właśnie król pruski forsował ideę podziału Polski i doprowadził do rozdarcia Rzeczypospolitej.
Była to z jednej strony miara jego skuteczności politycznej, a z drugiej – dowód na ogromną siłę propagandy pruskiej. Do ostatnich dni istnienia I Rzeczypospolitej wielu przedstawicieli polskich elit wciąż łudziło się, że Prusy będą sojusznikiem i obrońcą Polski. W rzeczywistości to one stały się głównym architektem jej upadku.
W kolejnych epokach obraz Polski w Niemczech dodatkowo obciążały realia gospodarcze. Długo uchodziliśmy za kraj biedny, a masowe wyjazdy Polaków „na saksy” jedynie ten obraz utrwalały. Warto przypomnieć, że na emigrację zarobkową wyjeżdżali przede wszystkim mieszkańcy najuboższych regionów, m.in. wsi świętokrzyskich – z których wywodzi się również moja rodzina ze strony ojca i babci.
Moja babcia, jeszcze w czasach swojego dzieciństwa i młodości, wspominała, że całe wsie wyjeżdżały na tzw. saksy do Niemiec. Z ubogich miejscowości, często bez wykształcenia i znajomości języka, ludzie trafiali tam do pracy w gospodarstwach rolnych. Pokazywało to wyraźnie przewagę gospodarczą Niemiec – państwa bogatego i dobrze zorganizowanego – nad biedną i wyniszczoną Polską. W Niemczech zaczęło się wówczas utrwalać poczucie wyższości wobec Polaków, a stereotyp „Polnische Wirtschaft” (polska gospodarka) głęboko zakorzenił się w tamtejszej mentalności.
Rola Polski w Europie i interesy niemieckie
Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej – Polska jest jednym z kluczowych partnerów gospodarczych Niemiec. Jednak w Niemczech wciąż można dostrzec pewną niechęć do uznania, jak bardzo nasz kraj się rozwinął. Trzeba mieć świadomość, że choć jesteśmy dla Niemiec ważnym partnerem, to jednak gospodarczo wciąż pozostajemy słabsi – różnica w skali jest ogromna. Niemcy to trzecia gospodarka świata z PKB na poziomie około 7 bilionów dolarów rocznie, podczas gdy Polska dopiero niedawno przekroczyła granicę 1 biliona. Pokazuje to, jak długa droga wciąż przed nami.
Z punktu widzenia Niemiec uregulowanie relacji z Polską i rozliczenie się z przeszłości leży w ich żywotnym interesie. Polska pełni bowiem rolę swego rodzaju bufora bezpieczeństwa dla Niemiec. Pamiętam rozmowy z lat 90., kiedy jako przedstawiciele Urzędu Ochrony Państwa spotykaliśmy się z niemieckimi służbami. W 1994 r. minister Schmidbauer, bliski współpracownik kanclerza Kohla, jasno powiedział: członkostwo Polski w NATO i w Unii Europejskiej leży w narodowym interesie Niemiec. Podkreślał przy tym, że dotyczy to wyłącznie Polski, nie zaś państw dalej na Wschodzie, takich jak Białoruś czy Ukraina. To pokazuje, jak postrzegano wówczas rolę Polski i jaką wagę przykładano do naszej współpracy.
Dziś również istnieje pole do negocjacji z Niemcami. Nie chodzi już o reparacje w kwotach wyliczanych przez ekspertów – tego nie odzyskamy. Chodzi o przyszłość, o stworzenie trwałej polsko-niemieckiej wspólnoty interesów, o której mówił niegdyś prof. Skubiszewski. W interesie Niemiec – bogatego, lecz potrzebującego stabilności sąsiada – jest wzmocnienie militarne Polski i pogłębiona współpraca gospodarcza.
PRĄD W POLSCE BĘDZIE TYLKO DROŻSZY? CZY CZEKA NAS PODWYŻKA CEN W 2025?
Prezydent Nawrocki podnosił już te postulaty, wskazując, że wsparcie ze strony Niemiec, szczególnie w rozwoju polskich sił zbrojnych, byłoby korzystne dla obu narodów. Niemcy dysponują potężnym przemysłem zbrojeniowym, jednak dotychczas nie angażowali się w inwestycje w Polsce. Spotkania rządowe, w tym to sprzed kilku lat, które zakończyło się przedwczesnym wyjazdem kanclerza Scholza, pokazały, że temat ten pozostaje nierozwiązany. Warto jednak do niego powrócić.
Jednym z największych problemów, które dziś widać w relacjach polsko-niemieckich, jest brak inwestycji w polski przemysł obronny. Niemiecki koncern Rheinmetall buduje fabryki amunicji na Litwie, Ukrainie, Węgrzech, a ostatnio otworzył kolejną w Bułgarii. W Polsce – mimo ogromnego zapotrzebowania – nie powstała żadna taka inwestycja. Dlaczego? To pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi, a wydaje się, że w Polsce nikt nie traktuje tej sprawy wystarczająco poważnie.