0.1 C
Warszawa
sobota, 28 grudnia 2024

Patriotyczne dokręcania śruby

Prawo i Sprawiedliwość walczy z wyłudzeniami VAT-u przy pomocy wzmożonych kontroli skarbowych, lecz przy okazji cierpi na tym także wielu niewinnych przedsiębiorców.

Okres wakacyjny stał zawsze w polskiej polityce pod znakiem mało znaczących wydarzeń, lecz w tym roku wszystko przedstawia się zgoła inaczej. Nowa władza, która przejęła stery państwa na jesieni ubiegłego roku, od dawna zapowiadała gruntowną reformę państwa i jak na razie słowa dotrzymuje, ogłaszając nieustannie wprowadzanie nowych ustaw i przepisów. Od dziewięciu miesięcy nie ma praktycznie tygodnia, aby rząd nie przedstawił nowej ustawy lub propozycji ustaw.
Z wyjątkiem projektu wprowadzenia nowej, niższej i ryczałtowej składki dla mikroprzedsiębiorców, praktycznie wszystkie projekty autorstwa Prawa i Sprawiedliwości sprowadzają się do wprowadzenia nowych obciążeń dla polskiego budżetu. Oprócz sztandarowych programów socjalnych w czasie minionego szczytu NATO w Warszawie Jarosław Kaczyński stwierdził, że Polska powinna przeznaczać jeszcze więcej pieniędzy na wojsko. Nie padły żadne precyzyjne deklaracje dotyczącego tego, jak wielki powinien być budżet obronny, lecz prezes PiS po raz kolejny zaprezentował się jako polityk skłonny do zapisywania po stronie budżetowych zobowiązań coraz większych sum.

100 milionów do wzięcia

W politycznym credo Prawa i Sprawiedliwości leży niezmiennie wielka niechęć do sektora prywatnego, który zdaniem przywódców partii jest skażony uwłaszczeniem się komunistycznych elit władzy oraz dominacją obcego kapitału. Choć w stwierdzeniu tym jest wiele prawdy, grupa skupiona wokół Jarosława Kaczyńskiego zapomina, że w całej Polsce istnieje nawet do 2 milionów osób prowadzących własną działalność, które ciężko jest uznać w całości za spadkobierców minionego systemu oraz agentów obcego wpływu.

Skupiwszy się jednak na patologicznych układach, rządząca ekipa potraktowała jako dogmat szacunki, że każdego roku budżet traci na wszelkiego rodzaju wyłudzeniach, unikaniu opodatkowania, wyprowadzaniu zysków do szarej strefy czy też rajów podatkowych aż 100 miliardów złotych. Na samym tylko unikaniu podatku od działalności gospodarczej (CIT) polskie państwo ma tracić ponad 40 mld zł rocznie. Partia Jarosława Kaczyńskiego postępuje zgodnie z zasadą, że obniżanie podatków sprzyja wrogim jej środowiskom, dlatego, zamiast poluzować ucisk fiskalny nad Wisłą jej strategia polega na szukaniu 100 miliardów złotych w kieszeniach podatników. W ramach wielkiej akcji zasilania budżetu dodatkowymi środkami z dziurawego systemu podatkowego przypadkowymi ofiarami stają się jednak podmioty i osoby, które nie mają wiele wspólnego z patologiami poprzedniej ekipy.

Akcję „uszczelniania” budżetu można zauważyć szczególnie po liczbie kontroli skarbowych, których w 2016 roku zdecydowanie przybyło. Rząd Beaty Szydło błyskawicznie zmienił przepisy podatkowe i już 1 stycznia 2016 roku weszła w życie nowelizacja ordynacji podatkowej, która zwiększa kompetencje urzędników w zakresie kontroli tzw. dochodów nieujawnionych. W świetle nowych przepisów kontrolowany może być każdy, nawet osoba fizyczna. Nowa władza ukręciła sobie w ten sposób bicz na wrogie sobie środowiska, lecz w rzeczywistości zwiększona aktywność kontrolerów zaczyna coraz bardziej doskwierać nawet osobom postronnym. Urzędnicy stają się coraz bardziej drobiazgowi i kwestionują rozliczenia osób samozatrudnionych, np. taksówkarzy, lekarzy, czy też fryzjerów. Dochodzi nawet do sytuacji, w których urzędnicy kwestionują prezenty ślubne oraz darowizny rodzinne. Skala problemu jest trudna do oszacowania, choć kancelarie prawne przyznają, że ich klientów podobne sytuacje spotykają coraz częściej. Co równie istotne, w ramach nowych przepisów kontrole organów skarbowych stały się mniej sformalizowane, a urzędnikom nadano większe uprawnienia w zakresie sprawdzania źródeł uzyskiwanych dochodów. Choć według oficjalnego pisma z czerwca br. skierowanego do struktur rejonowych minister finansów zalecał szczególne wzmożenie kontroli w firmach, w których sprzedaż przekracza poziom 5 mln zł rocznie, w praktyce urzędników są zaciekawieni nawet małymi podmiotami.

Kosztowna transparentność

Prawdziwa rewolucja w polskim systemie podatkowym dopiero jednak nadchodzi. W ramach krucjaty przeciwko unikaniu opodatkowania rząd Prawa i Sprawiedliwości przygotował ustawę, która na trwałe uprzykrzy życie milionom osób w Polsce. Od lipca firmy zatrudniające więcej niż 250 pracowników mają obowiązek przesyłania organom podatkowym co miesiąc Jednolitego Pliku Kontrolnego. Wysyłany w formacie XML plik ma zawierać szczegółowe zestawienie m.in. faktur, wyciągów bankowych oraz stanu magazynowego. Do tej pory prowadzący własną działalność musieli wysyłać urzędnikom okresowe deklaracje podatkowe, których treść dawała dość obszerne pojęcie o stanie ich działalności, lecz władza uznała, że to nie wystarcza.

Wszystko to przez tzw. karuzele podatkowe, na których według niektórych szacunków państwo traci rocznie nawet 30 mld zł (co stanowi aż 2 proc. polskiego PKB). Rząd Beaty Szydło chce odtąd wymagać, aby przedsiębiorcy regularnie deklarowali stan swoich magazynów oraz dokonywane zakupy i sprzedaże, aby nie mogli wystawiać sobie fikcyjnych faktur na zakup nieistniejącego towaru, a urzędnicy mogli w każdej chwili skontrolować faktyczne, fizyczne zasoby firmy. Wymóg przesyłania Jednolitego Pliku Kontrolnego nałożono na razie na duże podmioty, lecz wedle zapowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości mają one wkrótce objąć stopniowe także średnich i małych przedsiębiorców tak, aby korzystający z karuzeli podatkowych nie mogli obchodzić systemu przy pomocy mniejszych podmiotów. W karuzelach udział brały wszak także małe podmioty. Wprowadzenie powszechnego obowiązku deklaracji Jednolitego Pliku Kontrolnego przyczyni się jednak nie tyle do eliminacji zjawiska karuzeli podatkowych, ile raczej do zwiększenia biurokracji. Prowadzenie szczegółowych zestawień wymaga sporych nakładów czasowych, dlatego wiele firm będzie musiało ponieść dodatkowe koszty w postaci zatrudnienia dodatkowych pracowników lub obarczenia już zatrudnionych dodatkowymi obowiązkami, które nie generują żadnych dochodów. Jednocześnie zatrudnienie będzie musiała zwiększyć administracja podatkowa, której przybędzie nowy obowiązek w postaci sprawdzania Jednolitych Plików oraz konfrontowania ich zawartości z rzeczywistością.

Wydaje się, że prawdziwym problemem związanym z podatkiem od dóbr i usług (VAT) jest nie tyle wyłudzanie go, ile samego jego istnienie, lecz wobec wprowadzanej w życie pełnej transparentności działań przedsiębiorstw pojawia się pytanie o niepożądane konsekwencje wprowadzanych zmian. Po pierwsze, informacje o bieżącej działalności firm mogą być nielegalnie wykorzystywane przez konkurencję. Po drugie zaś, władza wiedząca o obywatelach zbyt wiele staje się władzą niebezpieczną, a spoczywający na przedsiębiorcach obowiązek spowiadania się z każdego ruchu władzy przywodzi na myśl najgorsze skojarzenia z czasów, gdy polscy przedsiębiorcy zostali skutecznie wyeliminowani z życia społecznego.

Według przedwyborczych zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości po objęciu władzy organy państwowe miały zająć się przede wszystkim wielkimi zagranicznymi korporacjami, bankomi, sieciami handlowym oraz postkomunistycznymi grupami interesów. Jak do tej pory gabinetowi Beaty Szydło udało się jedynie uchwalić podatek bankowy, lecz podatek handlowy, czy też ustawa o przewalutowaniu kredytów we frankach szwajcarskich utknęły w martwym punkcie. Wzmożone działania podjęto tymczasem w zakresie kontroli skarbowych dotykających nawet zwykłych obywateli. Walcząc z obcym kapitałem oraz postkomunistycznymi grupami interesów Prawo i Sprawiedliwość uderza jednocześnie w grupę osób, które oddały na nie w minionych wyborach głos, co stanowi dość ryzykowny manewr.
Poszukiwania stu milionów w nieszczelnym systemie podatkowym mogą się także dla Prawa i Sprawiedliwości okazać tym bardziej frustrujące, iż podstawową przyczyną uciekania obywateli do szarej strefy oraz unikania podatków są zbyt wysokie stawki. Im bardziej PiS będzie się upierał przy tym, że wystarczy uszczelnić system i zmusić do płacenia podatków swoich programowych wrogów, tym większy napotka opór i trudności w ramach swojej krucjaty.
Szans na opuszczenie tego błędnego koła na razie nie widać, gdyż niemal co tydzień partia Jarosława Kaczyńskiego składa kolejne obietnice wymagające zwiększonych wydatków budżetowych: darmowe leki dla seniorów, darmowe podręczniki w szkołach, dodatkowe środki na służbę zdrowia, aktywizacja przemysłu okrętowego, większe wydatki na wojsko itd. Rachunek za to wszystko jest już w tej chwili wystawiany na nasze konto, chociażby przy okazji zmiany interpretacji przepisów podatkowych przez urzędy skarbowe, które od jakiegoś czasu czynią prowadzącym własne punkty gastronomiczne coraz większe kłopoty z uznaniem niższej, 5-procentowej stawki VAT na dania sprzedawane na wynos, kwalifikując je do wyższych stawek. Podobnych sytuacji od czasu nastania „dobrej zmiany” zdecydowanie przybyło.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news