2.6 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Jak zniknąć z Internetu

Nie zawsze mamy wpływ na to, co o nas piszą, jak ktoś ocenia nas, czy też naszą upublicznioną przeszłość. Mało kto zdaje sobie sprawę z możliwości prawnych, które mogą nam pomóc wymazać informacje nie tylko nieprzemawiające na naszą korzyść, ale wręcz nas oczerniające. Wystarczy kilka racjonalnych działań, aby sieć o nas „zapomniała”.

 Internet służy nie tylko do wyszukiwania potrzebnych nam informacji, ale także i to dość często, do promowania własnego wizerunku, bądź prowadzonego biznesu. Celem promocji, zakładamy strony internetowe, logujemy się na portalach społecznościowych, zapisujemy się do różnego rodzaju grup dyskusyjnych, czy zakładamy blogi. Każde działanie, czy to zamieszczenie informacji, na swój temat, bądź podmiotu trzeciego, dodanie zdjęcia, pozostawia ślad w internecie, a nasz wizerunek, raz wystawiony, zdany jest, na pochwałę, bądź krytykę innych osób.

Będąc uczestnikiem sieci wirtualnej, jaką jest internet, poddani jesteśmy różnego rodzju zagrożeniom, z których często nie zdajemy sobie nawet sprawy. W chwili kiedy zauważamy, iż w sieci pojawiło się zbyt wiele informacji na nasz temat, które wpływają niekorzystanie na naszą ocenę, bądź wyraźnie nas oczerniają, zdajemy sobie sprawę z potrzeby „zniknięcia z Internetu”. O ile dezaktywacja konta na portalach społecznościowych, edycja jego danych, usunięcie zdjęcia jest możliwa, to wykreślenie treści, których sami nie jesteśmy autorami, staje się problematyczne.

Konflikt eurowartości

Pierwszymi krokami, jakie podejmujemy celem usunięcia niepożądanych wpisów w internecie, jest skierowanie prośby do administratora serwisu, o usunięcie danych, stosownie uzasadniając swoją prośbę, bądź wystosowanie pisma do Inspektora Ochrony Danych Osobowych, ale i w tym wypadku procedura jest dość złożona oraz wymaga dużej cierpliwości. Regułą jest, iż administratorzy nie przychylają się do próśb wnioskodawców, a tym samym nie usuwają kompromitujących treści. Często uzasadniają swoje działanie tym, iż wpis dokonany jest na platformie ogólnodostępnej dla każdego użytkownika, który realizuje przysługujące mu prawo wolności słowa. Tutaj zaczyna się problem, a mianowicie „wyważenie wartości”. Inaczej mówiąc – czy wolność słowa i przekazu informacji, przeważa nad prawem ochrony prywatności. Sprawie tej przyjrzał się rzecznik generalny tj. wysoki urzędnik sądowy, wchodzący w skład Trybunału Sprawiedliwości UE. Jego zadaniem jest sporządzanie opinii w przedmiocie sposobu rozpoznawania sprawy, jaka wpłynęła do Trybunału. Rzecznik dokonał analizy porównawczej, w kontekście wartości prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, którego elementem jest również prawo do ochrony danych osobowych, do wartości prawa wolności wypowiedzi osób publikujących różnego rodzaju informacje, w tym prawo do informacji użytkowników internetu.
Przeprowadzenie takiej analizy, doprowadziło go do konkluzji, że prawo do informacji przeważa nad prawem do prywatności. Powyższe twierdzenie oparł na tezie, że w obecnym obrocie gospodarczym należy szczególny nacisk nałożyć na poszanowanie prawa do prowadzenia działalności gospodarczej dostawców usług wyszukiwania, co jest kluczowe dla prawidłowego funkcjonowania rynku wewnętrznego UE. Jest to opinia wyłącznie rzecznika generalnego, z którym nie zgodziło się wiele podmiotów, organizacji, jak i sam Trybunał Sprawiedliwości UE w Luxemburgu.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 13 maja 2014 r., (sprawa C-131/12, Google Spain i Google przeciwko Agencia de Protección de Datos i Mario Costeja González) zapoczątkował „prawo jednostki do bycia zapomnianym”.

Trybunał orzekając w powyższej sprawie, której przedmiotem była skarga obywatela Hiszpanii Mario Costeja Gonzáleza, którą wniósł do Agencia Española de Protección de Datos (hiszpańskiej agencji ochrony danych) przeciwko La Vanguardia Ediciones SL (wydawcy wysokonakładowego dziennika hiszpańskiego) oraz przeciwko spółkom Google i Google Spain. González zauważył, iż wprowadzając swoje dane osobowe, tj. imię i nazwisko do wyszukiwarki Google, na liście wyników wyszukiwania pojawiał się link do dwóch stron dziennika „La Vanguardia”, na których znajdowało się ogłoszenie w przedmiocie licytacji nieruchomości związanej z ich zajęciem, wynikającym z niespłaconych należności na rzecz zakładu zabezpieczeń społecznych. González w pierwszej kolejności zwrócił się o nakazanie spółce La Vanguardia usunięcia lub zmiany tych stron, celem zapobieżenia wyświetlaniu się jego danych osobowych, jednakże Agencja oddaliła tę skargę w zakresie dotyczącym La Vanguardia, uznając, że wydawca ten opublikował rozpatrywane informacje zgodnie z literą prawa, jednakże skarga ta została uwzględniona w zakresie dotyczącym Google Spain i Google.

W opinii Trybunału Sprawiedliwości UE „dokonywane za pomocą wyszukiwarek internetowych porządkowanie i łączenie w poszczególne całości publikowanych w Internecie informacji, w celu ułatwienia jego użytkownikom dostępu do nich może − w sytuacji, gdy prowadzą oni wyszukiwanie, przyjmując za punkt wyjścia imię i nazwisko osoby fizycznej − prowadzić do tego, że ci użytkownicy otrzymają w postaci listy wyników wyszukiwania ustrukturyzowany przegląd dotyczących tej osoby informacji, jakie można znaleźć w Internecie, umożliwiających im sporządzenie mniej lub bardziej szczegółowego profilu danej osoby”.

Trybunał Sprawiedliwości uznał, iż mając na uwadze ochronę prywatności jednostek, zadaniem operatora jest usunięcie z wyświetlanej listy wyników wyszukiwania, powstającej po wpisaniu w wyszukiwarkę imienia i nazwiska danej osoby, linków do publikowanych przez podmioty trzecie stron internetowych, które zawierają informacje na jej temat. Zdaniem Trybunału, dotyczy to również tych informacji, które zostały opublikowane zgodnie z prawem.

Trybunał „dał do zrozumienia”, iż nie ma konieczności zgłaszania się do administratorów serwisów internetowych, z prośbą o usunięcie danych, ale uznał, że należy natychmiastowo żądać od operatora wyszukiwarki, usunięcia z listy wyszukiwania linków do określonych stron internetowych, z uwagi na to, że dana osoba nie życzy sobie, aby zawarte na stronach internetowych informacje były „zapamiętane”. Wynika z tego, że każdy, mający na względzie swoje dobro, bądź pomyślność prowadzonego biznesu, może zgłosić wniosek do Google’a o usunięcie treści go oczerniających, nieaktualnych, niepełnych oraz kompromitujących.

—————–

Więcej w najnowszym numerze “Gazety Finansowej”:

https://wogoole.pl/lipiec/278-gazeta-finansowa-31-322016.html

FMC27news