Ministerstwo Rozwoju już prawie od roku obiecuje, że wprowadzi tzw. pakiet przedsiębiorczy. Pomimo wielu spotkań, debat i akcji marketingowej nadal nie wiadomo, kiedy faktycznie przyjdzie na ratunek polskim przedsiębiorcom.
Zgrabnie opakowany pakiet zmian, noszący nazwę „100 zmian dla firm” ma zgodnie z założeniami stanowić element większego Planu Rozwoju, zwanego także Planem Morawieckiego. Cechą wyróżniającą ów plan jest to, że wytworzony wokół niego szum medialny jest odwrotnie proporcjonalny do konkretnych działań rządu w zakresie, którego dotyczy. Z górnolotnych zwrotów i wzniosłych haseł nie wynika jak do tej pory zbyt wiele namacalnych efektów.
Zgodnie z zamysłami Prawa i Sprawiedliwości cała Polska ma zostać gruntownie przebudowana i zmieniona, a nad całą operacją ma czuwać specjalnie utworzone Ministerstwo Rozwoju, które przejęło kompetencje dawnego Ministerstwa Gospodarki. Długofalowych strategii nie sposób zbudować na poczekaniu, lecz od czasu objęcia przez PiS władzy minęło już ponad 10 miesięcy, czyli wystarczająco dużo, aby móc zaprezentować konkretny plan uzdrowienia polskiej gospodarki. Tymczasem do tej pory odpowiedzialny w rządzie za rozwój wicepremier Morawiecki przedstawił zaledwie ogólne ramy działań, poprzestając najczęściej na słowach.
Kosmetyczne zmiany
„100 zmian dla firm” to pakiet rozwiązań przeznaczonych głównie dla mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw. Liczba 100 ma stworzyć wrażenie, iż zmian jest naprawdę dużo, choć w rzeczywistości tych o dużym kalibrze nie ma zbyt wiele. Do najważniejszych zmian zaliczyć można m.in. skrócenie obowiązku przechowywania akt pracowniczych i płacowych z 50 do 7-10 lat. Przedsiębiorcy mają także uzyskać lepszy dostęp do rejestru dłużników. W przypadku śmierci osoby prowadzącej działalność gospodarczą państwo ma także nie czynić problemów z dziedziczeniem koncesji, nazwy czy też NIP-u.
Najkorzystniejszą z proponowanych zmian wydaje się natomiast ta, która przewiduje podniesienie z 20 do 50 limitu liczby pracowników, po którego przekroczeniu pracodawca zmuszony jest do stworzenia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych czy też ustalenia wewnętrznych regulaminów wynagradzania. Limit ten jest dziś wprawdzie obchodzony na kilka różnych sposobów, lecz podniesienie go znacznie ułatwi życie wielu średniej wielkości zakładom pracy oraz pozwoli zaoszczędzić nieco środków.
Gdyby ktoś jednak poszukiwał w pakiecie „100 zmian dla firm” rozwiązań o nieco większym ciężarze gatunkowym może się poczuć zawiedziony. Resort Mateusza Morawieckiego zapowiedział wprawdzie likwidację pozwoleń na obsługę 14 rodzajów maszyn budowlanych, lecz poprzestał jedynie na tym. Należy to powiedzieć wprost, że pierwszy etap tworzenia tzw. konstytucji dla przedsiębiorców jest niezwykle zachowawczy i nie przynosi żadnych gruntownych zmian.
Ministerstwo Rozwoju tworzy wprawdzie wrażenie, że prawdziwe reformy mają dopiero nadejść, a pakiet „100 zmian dla firm” to dopiero jeden z pierwszych etapów tworzenia nowych rozwiązań prawnych i instytucjonalnych. Kolejne z nich są na etapie konsultacji i uzgodnień międzyresortowych i wedle zapewnień przedstawicieli rządu mają być zaprezentowane na jesieni. Od momentu zaprezentowania do przyjęcia odpowiedniej ustawy przez Sejm mija jednak zawsze sporo czasu, nie mówiąc już o wejściu ustawy w życie. Wreszcie trudno się oprzeć wrażeniu, że minister Morawiecki robi wszystko, aby wprowadzenie najbardziej oczekiwanych zmian jak najbardziej opóźnić.
Bez względu na to, jak łatwo będzie dziedziczyć firmę po zmarłych osobach czy też uzyskiwać pozwolenie na obsługę specjalistycznych maszyn, prawdziwą ulgę polskim mikro-, małym i średnim przedsiębiorcom może przynieść dopiero obniżka podatków oraz znaczna redukcja składki zusowskiej. Jak do tej pory zaakceptował jedynie obniżenie podatku CIT z 19 do 15 proc. dla firm o przychodach nieprzekraczających 1,2 mln euro rocznie. Zmiany te, mające wejść w życie od 1 stycznia 2016 roku będą jednak dotyczyły wyłącznie spółek, a dla większości mikro- i małych przedsiębiorców sytuacja wciąż się nie zmieni. Zapowiadane od dawna zniesienie składki zusowskiej, zdrowotnej i PIT-u oraz zastąpienie ich jednolitą daniną na rzecz państwa ma zostać wprowadzone najwcześniej w 2018 roku (o ile faktycznie tak się stanie).
Odmienne priorytety
Jak powiedział niedawno minister finansów Paweł Szałamacha, żadnej obniżki podatków w 2017 roku nie będzie, a jego stanowisko można uznać za reprezentatywne dla całego rządu. PiS zwyczajnie nie zamierza ulżyć Polakom, a takie strategie jak „100 zmian dla firm” stanowią jedynie zasłonę dymną skrywającą prawdziwe intencje rządzących. Rządy formacji Jarosława Kaczyńskiego pokazują dobitnie, że ma całkowicie inne priorytety niż przyniesienie długo oczekiwanej ulgi polskim przedsiębiorcom.
Do priorytetów Prawa i Sprawiedliwości można bez wahania zaliczyć m.in. stałe zwiększanie deficytu budżetowego i transferów socjalnych. Od jesieni ubiegłego roku, czyli od momentu przejęcia władzy, ekipa Beaty Szydło zdążyła już zająć się podatkiem handlowym, podatkiem bankowym, podatkiem audiowizualnym, zmianami w edukacji, czy też w finansowaniu służby zdrowia, lecz uwolnienie polskiej przedsiębiorczości jest uważane za kwestię drugorzędną, którą można się zająć dopiero w dalszej kolejności.
Odkładanie na później niezwykle pilnych reform w zakresie przedsiębiorczości dziwi tym bardziej, iż wbrew wszelkim pozorom PiS wcale nie może być dzisiaj pewne reelekcji w 2019 roku. Jak do tej pory tylko jeden raz rządzącej partii udało się zachować władzę po 4-letnim okresie rządów. W razie powrotu do władzy poprzedniej ekipy polscy przedsiębiorcy straciliby szansę na jakiekolwiek pozytywne zmiany, gdyż zwyczajem po 1989 roku stało się zwiększanie, a nie zmniejszanie zobowiązań wobec państwa.
Ciężko się dziś oprzeć wrażeniu, że rządząca ekipa właśnie przesypia najlepszy moment na dokonanie odważnych zmian. W realiach demokratycznie rządzonego państwa każda partia ma szansę wprowadzać najważniejsze reformy w pierwszych miesiącach swoich rządów. PiS to formacja, która najbardziej ze wszystkiego boi się niskich wpływów budżetowych, gdyż te zagrażają jej obfitującemu w kosztowne obietnice wyborcze programowi. Z każdym kolejnym rokiem rządów lęk przed spadkiem przychodów będzie narastał, dlatego bardzo prawdopodobne jest to, że „konstytucja dla przedsiębiorców” skończy się jedynie na zapowiedziach, z których nie wyniknie nic konkretnego. Rząd już teraz wycofał się z kompleksowej pomocy frankowiczom oraz podwyższenia kwoty wolnej od podatku, dlatego wycofanie się z mało konkretnego programu dla przedsiębiorców nie będzie stanowiło większego problemu. Ostatecznie władza może się przecież zawsze powołać na konieczność podporządkowania budżetu realizowaniu innych, strategicznie ważniejszych celów.
Już niebawem upłynie 28 lat od czasu, gdy komunistyczny minister przemysłu w rządzie Rakowskiego, Mieczysław Wilczek, wprowadził najbardziej sprzyjający polskiej przedsiębiorczości pakiet zmian. Wilczek nie miał do dyspozycji mediów społecznościowych ani też kolorowych prospektów obiecujących świetlaną przyszłość polskiej gospodarki. Jego ustawa o działalności gospodarczej przyniosła jednak o wiele lepsze skutki niż puste jak dotąd zapowiedzi kompleksowego programu mającego ułatwić prowadzenie własnego biznesu nad Wisłą.
Cechą wyróżniającą tzw. ustawę Wilczka była ponadto odwaga, której brakuje sprawującym obecnie władzę nad Polską. Rzecz jasna, nie wolno zapominać o kontekście polityczno-społecznym, w którym działał komunistyczny minister, lecz równie wiele powinno się oczekiwać od ekipy, która doszła do władzy, głosząc hasła totalnego odcięcia się od patologii dotychczasowych rządów.
W wypowiedziach medialnych wicepremier Morawiecki twierdzi niezmiennie, że jego pakiet „100 zmian dla firm” uwolni przedsiębiorczość, lecz słowa te są zdecydowanie na wyrost. Cała sytuacja zaczyna niestety coraz bardziej przypominać nieszczęsną komisję „Przyjazne Państwo” założoną przez Janusza Palikota. Zamiast realnych zmian posłużyła jedynie do wypromowania osoby jej przewodniczącego. W analogiczny sposób najbardziej na Planie Morawieckiego zyska ostatecznie Mateusz Morawiecki, którego polityczne ambicje zdecydowanie wykraczają poza obecnie piastowane stanowisko.