0.7 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

10 najbardziej chybionych inwestycji ostatnich lat

Dworzec kolejowy Łódź Fabryczna – zbudowany za 1,75 mld zł stał się największym dworcem kolejowym w Polsce. Na otwarciu obecne były tłumy łodzian, którzy chyba nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, że za utrzymanie obiektu (szacunki mówią nawet o 600-700 tys. zł miesięcznie) zapłacą sami w podatkach.

Oddany do użytku dworzec kolejowy Łódź Fabryczna wpisuje się w długą tradycję bardzo kosztownych, lecz niestety mocno chybionych polskich projektów infrastrukturalnych. Oto lista najbardziej rażących przykładów:

1.    Dworzec kolejowy Łódź Fabryczna – zbudowany za 1,75 mld zł stał się największym dworcem kolejowym w Polsce. Na otwarciu obecne były tłumy łodzian, którzy chyba nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, że za utrzymanie obiektu (szacunki mówią nawet o 600-700 tys. zł miesięcznie) zapłacą sami w podatkach. Nowy dworzec, choć budowany przez 5 lat i kreowany na nowe centrum przesiadkowe dla całej Polski, może jednak obsłużyć zaledwie liczby pociągów, które wcześniej obsługiwała jego stara wersja.

Na dodatek ta niezwykle kosztowna inwestycja została przeprowadzona z myślą o nowych liniach kolei dużej prędkości Y, które miały połączyć Warszawę z Poznaniem i Wrocławiem. Ich realizacja wydaje się jednak mocno zagrożona, a najbardziej optymistyczne prognozy przewidują, że mogłyby powstać dopiero w 2029 roku, co pokazuje, że nowiutki dworzec w Łodzi powstał co najmniej o 13 lat za wcześnie. Decyzję o budowie łatwo było podjąć, gdyż inwestycję finansowała w ¾ Unia Europejska. Niestety, koszty obsługi dworca będą już pokrywane z pieniędzy lokalnych władz.

2. Lotnisko w Radomiu – choć na stołeczne Okęcie mieszkańcy Radomia mogą dojechać przy sprzyjających warunkach drogowych nawet w godzinę, lokalni politycy zamarzyli o własnym lotnisku. Wykorzystując miejscowe lotnisko wojskowe w 2014 roku oddano do użytku pasażerski port lotniczy z terminalem mogącym obsłużyć nawet pół miliona osób rocznie. Najwyraźniej sądzono, że Radom będzie w stanie przejąć od Warszawy niektóre połączenia i sprytnie zarabiać na wielkim ruchu lotniczym generowanym przez stolicę.
Po ponad dwóch latach istnienia lotniska Radom-Sadków wiadomo jednak, że warta ok. 120 mln zł inwestycja była niezwykle chybiona. Przez wiele miesięcy z lotniska nie korzystała żadna linia lotnicza, a obecnie zaledwie jedna, choć i ta zdecydowała się niedawno na ograniczenie liczby połączeń.

3. Lotnisko w Łodzi – bardzo skrzywdzona przez polityków szczebla centralnego okazała się także Łódź, która pragnąc zachować status metropolii, również zdecydowała się na własne lotnisko. Ruch na Porcie Lotniczym Łódź-Lublinek jest znacznie większy niż w Radomiu (sięga do 300 tys. pasażerów rocznie), lecz wobec istnienia aż dwóch warszawskich lotnisk w odległości ok. 150 km od łódzkiego portu jego rozwój jest właściwie skazany na porażkę. Świadomość tego faktu wśród polityków doskonale oddała uwaga nagranego w restauracji Sowa i Przyjaciele byłego prezesa Narodowego Banku Polski i łodzianina, Marka Belki. Polityk miał się wyrazić, że to „malutkie lotnisko” jest zupełnie niepotrzebne, jego rozmówca Bartłomiej Sienkiewicz uzupełnił zaś tę uwagę stwierdzeniem, że tani przewoźnicy są dotowani przez państwo, aby generowali ruch na małych lotniskach i tym samym usprawiedliwiali sens ich istnienia.


4. Lotnisko w Gdyni – poruszając temat nierentownych lotnisk, warto także przypomnieć przypadek Portu Lotniczego w Gdyni-Kosakowie. Był on o tyle rażący, iż w sąsiednim Gdańsku od lat funkcjonuje już bardzo duży port lotniczy, który nie wykorzystuje jeszcze w pełni swojego potencjału. Nieoczekiwanym bohaterem, który powstrzymał miejscowe władze przed ogromnym marnotrawstwem środków, stała się Komisja Europejska, która wskazała na absurdalność projektu i nakazała władzom Gdyni zwrócenie wartej 100 mln zł pomocy publicznej.


5. Stadion Śląski w Chorzowie – w 1957 roku Polska pokonała na nim Związek Radziecki w obecności 100 tys. widzów, dzięki czemu arena ta właściwie od samego początku stała się żywą legendą polskiej piłki. Dni chwały należą jednak do przeszłości, a obecnie od 2009 roku trwa zdający się nie mieć końca remont generalny. Najnowsze szacunki mówią o kwocie 650 mln zł, choć suma ta zapewne wzrośnie, gdyż jeszcze rok temu mówiono o 510 mln zł.

Przeprowadzający modernizację nie przemyśleli jednak tego, kto tak naprawdę będzie korzystał ze śląskiego giganta. Piłkarska reprezentacja Polski zadomowiła się już w Warszawie i innych miastach Polski, a miejscowy Ruch Chorzów jest klubem znajdującym się na skraju bankructwa i z pewnością nie będzie go stać na wynajęcie tak dużego obiektu. Deficytowy jest m.in. Stadion Miejski we Wrocławiu (46,4 mln zł strat w minionym roku), który jest miastem nieporównywalnie zamożniejszym od Chorzowa, co skłania do wniosku, że w 2017 roku oddany zostanie do użytku kolejny nieprzemyślany i bardzo kosztowny obiekt.


6. Pociągi Pendolino – kupione w czasie rządów Donalda Tuska składy szybkich pociągów miały być symbolem modernizacji kraju, wkraczania na zupełnie inny poziom rozwoju. Na przebudowę infrastruktury kolejowej wydano aż 13 mld zł, a 20 składów kosztowało podatników ok. 1,4 mld zł. Ostatecznie Pendolino okazały się pociągami o podwyższonym standardzie, które na dodatek nie mogą rozwijać spodziewanych prędkości i przez to tracą swój główny atut. Wobec kiepskich wyników finansowych władze PKP Intercity coraz wyraźniej przyznają, że decyzja o zakupie włoskich składów nie przełożyła się na lepszą sytuację finansową spółki. W ostatnich miesiącach Pendolino służy coraz częściej do obsługi mniejszych miast i nie traktuje się go już jako pociągu mającego obsługiwać główne polskie metropolie.


7. Dreamlinery – zakupione przez wiecznie deficytowy PLL LOT samoloty miały poprawić kondycję państwowego przewoźnika. Zakup ośmiu maszyn, z których każda kosztuje ok. 200 mln dol., był przedstawiany przez media jako wydarzenie bez precedensu, a media relacjonowały pojawienie się pierwszego Dreamlinera w Polsce niczym lądowanie na Księżycu. Cudo techniki okazało się jednak niezwykle wadliwe i wymagające nieustannych napraw, co w połączeniu z nieudolnością zarządu sprawiło, że zakup nowoczesnych samolotów od Airbusa okazał się wielkim niewypałem.


8. Korweta Gawron – nieco słabiej pamiętaną nieudaną inwestycją ostatnich lat, była budowana na potrzeby polskiej marynarki wojennej korweta Gawron. Konstruowano ją od 2001 roku, a łączny koszt oszacowano na 400 mln zł. Co ciekawe, gdy w 2012 roku ówczesny minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak decydował o wstrzymaniu produkcji, koszty ukończenia przyszłego ORP „Ślązak” szacowano na ponad miliard złotych. Po nieudanych próbach sprzedaży korwetę zamieniono ostatecznie w patrolowiec, który pozbawiony rakiet nie posiada praktycznie żadnych funkcji bojowych.


9. Sieć dróg ekspresowych i autostrad – po 1989 roku główne arterie komunikacyjne budowano tak, aby zapewnić wygodny tranzyt dla obcokrajowców przemieszczających się z zachodu na wschód i w przeciwnym kierunku. Polskie porty uzyskały dostęp do autostrad dopiero niedawno, choć w większości krajów świata tego typu inwestycje uzyskują absolutny priorytet. W rezultacie licząca dziś nieco ponad 3 tys. km długości sieć autostrad i dróg ekspresowych nie odpowiada potrzebom polskich kierowców, którzy wciąż tłoczą się na wąskich drogach krajowych, podczas gdy na niektórych odcinkach zbudowanych za ogromne pieniądze dróg ekspresowych ruch jest znikomy. Kilometr budowanych w Polsce autostrad należy zresztą do najdroższych w Europie (ok. 9,6 mln euro, podczas gdy w Niemczech to ok. 8,2 mln).

10. Projekty informatyczne Ministerstwa Cyfryzacji – od wielu lat trwają prace przy tworzeniu nowoczesnego systemu informatycznego dla obywateli i urzędów. Rozmaite projekty o tajemniczo brzmiących nazwach (pl.ID, eWUŚ, czy też P1) kosztowały znacznie więcej, niż pierwotnie przewidywano, a kilku z nich nie udało się nigdy ukończyć. Szacuje się, że w czasach rządów PO zmarnowano w ten sposób blisko 900 mln zł, a z projektem dowodów z warstwą biometryczną związana była nawet głośna swego czasu afera korupcyjna. Najbardziej chybionym spośród wszystkich projektów wydaje się bez wątpienia system ewidencji ubezpieczeń społecznych (eWUŚ), który wobec prowadzonej przez PiS polityki zapewniania opieki społecznej bezwzględnie wszystkim obywatelom staje się powoli bezużyteczny, choć jego funkcjonowanie kosztuje podatników ok. 130 mln zł rocznie.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news