e-wydanie

6.2 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia 2024

Vaterloo Morawieckiego

Ukryte koszty wojny o uczciwe płacenie podatku VAT.

Obowiązek przedstawiania dobowych wyciągów z firmowych rachunków ma pomóc w walce z przestępstwami podatkowymi, lecz jednocześnie stwarza zagrożenie w postaci nadmiernej kontroli społeczeństwa.

Według najnowszego pomysłu Ministerstwa Finansów, już od 1 września blisko 80 tysięcy firm ma zostać objętych nowymi przepisami, zgodnie z którymi miałyby przesyłać fiskusowi każdego dnia specjalny raport dotyczący bieżących przepływów finansowych. Z wyjątkiem sobót i świąt przedsiębiorstwa dzieliłyby się informacjami na temat m.in. tytułu, kwoty i waluty każdego przelewu czy transakcji. Wprowadzenie tego rozwiązania miałoby przynieść budżetowi nawet ok. 11,5 mld zł, gdyż pozwoliłoby na błyskawiczną reakcję w przypadku wykrycia jakichkolwiek nieprawidłowości.

Resort podległy wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu poczuł się najprawdopodobniej zachęcony sukcesem, jaki przyniosło wprowadzenie od 1 stycznia br. dla średnich i dużych przedsiębiorstw obowiązku rozliczania się z podatku VAT w trybie miesięcznym zamiast kwartalnym. W połączeniu z innymi działaniami, przyniosło to wzrost wpływów z VAT w okresie między początkiem stycznia a końcem kwietnia aż o 33 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku, dlatego uznano, iż wprowadzenie kontroli w trybie dobowym może przynieść jeszcze większe sukcesy.

Coraz większe uprawnienia władzy

Skala nadużyć związanych z wyłudzaniem zwrotu podatku VAT jest w Polsce wciąż ogromna, a szefowi resortu finansów ciężko jest odmówić pomysłowości i zapału w zakresie walki z podatkowymi oszustwami (od powodzenia na tym odcinku zależy w końcu jego własna posada). Problem polega jednak na tym, że w ramach prowadzonej walki władza uzurpuje sobie coraz większe kompetencje wobec sektora prywatnego, co może prowadzić do niezwykle niekorzystnych skutków.

Przepis wprowadzający obowiązek przedstawiania dobowych wyciągów z firmowych rachunków jest tu chyba najbardziej wymownym przykładem. Zgodnie z propozycją Ministerstwa Finansów urzędnicy przesłane raporty będą na bieżąco weryfikowali z kontami bankowymi firmy. Wgląd do rachunków bankowych przedsiębiorstw był niegdyś środkiem nadzwyczajnym – teraz ma się stać permanentnym narzędziem kontroli, dostępnym dla urzędnika na wyciągnięcie ręki. Walka z nadużyciami podatników to bardzo szczytny cel, ale rząd najzwyczajniej w świecie zapomina, że nadużycia mogą się także pojawić po stronie administracji państwowej. Tym bardziej że w ostatnich miesiącach kompetencje władzy w zakresie kontroli sektora prywatnego wyraźnie wzrosły.

Przypomnijmy, że od 1 lipca 2016 roku wprowadzono także Jednolity Plik Kontrolny (JPK), który wprowadza obowiązek bieżącego raportowania zakupów, sprzedaży, stanu magazynów czy też przepływów finansowych dużych przedsiębiorstw. Od 1 stycznia zdecydowanie obniżono także limit transakcji gotówkowych do 15 tys. zł, a do końca roku planowane jest utworzenie Centralnego Rejestru Faktur oraz Centralnej Bazy Rachunków. Władza posiada już wiedzę na temat finansów każdej większej firmy niemal taką samą, co jej właściciel.

Pomimo wprowadzenia tzw. pakietu paliwowego, który pozwolił nieco ograniczyć nadużycia związane z handlem paliwami, rząd ma wciąż w planach wprowadzenie powszechnego systemu śledzenia wszystkich aut ciężarowych przewożących paliwa, tytoń i alkohol przy pomocy nadajników GPS. Choć uruchomienie takiego systemu byłoby niezwykle kosztowne, wobec spodziewanych zysków dla budżetu w wysokości nawet 100 mld zł w ciągu 10 lat rząd zapewne nie zawaha się przed jego wprowadzeniem. O ile oczywiście nie wyprzedzi go Unia Europejska, która zgłosiła niedawno pomysł stworzenia specjalnego systemu, który monitorowałby lokalizację praktycznie każdej paczki papierosów na terenie Wspólnoty. Bruksela śledzi wprawdzie dystrybucję wyrobów tytoniowych w zgoła innym celu, lecz jej narzędzie mogłoby potencjalnie zostać wykorzystane do walki z podatkowymi nadużyciami.

Arsenał środków kontroli

Wszystkie środki kontroli sektora prywatnego (a w szczególności branży paliwowej, tytoniowej oraz alkoholowej) rozpatrywane osobno wydają się bardzo potrzebne z punktu widzenia walki z przestępczością zorganizowaną. Jako całość tworzą jednak niebezpieczny arsenał kontroli, który może wpaść w niepowołane ręce i zostać wykorzystany w złym celu. Przekazywanie urzędnikom pełnego zakresu wiedzy na temat transakcji, kontaktów, stanu finansowego czy też lokalizacji firmowej floty pojazdów stawia przed nimi bardzo dużą pokusę nadużycia. Rząd kieruje się najwidoczniej przekonaniem, że każdy przedsiębiorca to potencjalnie członek mafii, a jednocześnie milcząco zakłada, że każdy urzędnik to prawdziwy anioł.

Jeden z podstawowych mankamentów obecnej władzy polega na tym, że tworzy prawo i instytucje dopasowane do swojej własnej charakterystyki oraz składu personalnego. Wbrew głosom obecnej opozycji, Prawo i Sprawiedliwość nie wprowadziło wcale w Polsce dyktatury oraz nie nadużywa w żaden istotny sposób swoich kompetencji. Jak do tej pory rządowi Beaty Szydło udało się także uniknąć jakiejkolwiek większej afery, która stawiałaby go w jednoznacznie złym świetle. Demokracja ma jednak to do siebie, że poglądy wyborców zmieniają się jak w kalejdoskopie i obecny kształt instytucjonalny państwa, którym PiS zarządza od ponad półtora roku, może zostać wykorzystany w sposób zdecydowanie nieodpowiedni. Politycy znający umiar i umiejący się samoograniczyć, mogą zostać zastąpieni przez osoby traktujące władzę w sposób zdecydowanie makiaweliczny.
W czasie rządów Platformy Obywatelskiej działania mafii vatowskich oraz paliwowych nie napotykały większych przeszkód, co budzi zrozumiałą chęć reakcji po stronie Prawa i Sprawiedliwości, jednakże kształt najnowszych zmian sprawia, że zakres inwigilacji sektora prywatnego ulega niebezpiecznemu zwiększeniu. Otwierając przed urzędnikami fiskusa własne konta oraz stan magazynów, przedsiębiorcy stają się tak naprawdę przedmiotem permanentnej kontroli.

Warto mieć także na uwadze, że ogół wprowadzonych już oraz planowanych zmian przyczynia się do zwiększania kosztów po stronie przedsiębiorców. Rząd jest skupiony przede wszystkim na zwiększeniu przychodów budżetowych, lecz zapomina, że obsługiwanie systemu raportowania, uzupełniania Jednolitego Pliku Kontrolnego czy też zakupu nadajników dla systemu śledzącego ruch ciężarówek, generuje określone koszty po stronie przedsiębiorców. System permanentnej inwigilacji sektora prywatnego wymaga także większych nakładów finansowych po stronie państwa. Zwiększona częstotliwość kontaktów z fiskusem wymaga wszak większej liczby urzędników obsługujących cały system.

Ewentualny sukces rządu w zakresie kontroli wyrażony zwiększonymi przychodami budżetowymi może go zachęcić do wprowadzenia kolejnych obostrzeń. Podejrzanymi o bycie „słupami” mafii są w ostateczności wszystkie podmioty prowadzące działalność gospodarczą na terenie Polski. Jednakże dodatkowe koszty i obowiązki, które są w stanie udźwignąć duże firmy, mogą się okazać zbyt ciężkie dla małych przedsiębiorców.

Zamiast skupiać się na własnych wątpliwych sukcesach w zakresie poprawy ściągalności podatków, rząd powinien wreszcie podjąć refleksję nad tym, co tak naprawdę stanowi główną przyczynę problemów z podatkiem VAT. Polska jest krajem z jedną z najwyższych podstawowych stawek tego podatku na świecie (wyższe mają tylko Skandynawowie), co jednocześnie skłania wszystkich do unikania płacenia go lub też – w przypadku mafii – zachęca do możliwie jak największych nadużyć z wykorzystaniem procedury jego zwrotu. Istnieją więc o wiele bardziej inteligentne sposoby na poprawę sytuacji niż powszechna inwigilacja, lecz obecna władza z przyczyn ideologicznych raczej po nie nie sięgnie.

Najnowsze