4 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Tańczący z osłami

Jak 23-latek oszukał dziennikarzy, polityków i celebrytów, angażując ich w sfingowaną akcję charytatywną.

Ponad 500 tys. zł zebrał 23-letni Michał S. w sfingowanej akcji charytatywnej „Boję się ciemności”. W akcję zaangażowali się czołowi polscy dziennikarze, celebryci, jak i politycy. W sumie oszusta wsparło finansowo ponad 6,5 tys. darczyńców.

Przez pół roku 23-latek zbierał pieniądze i nikomu nie przyszło do głowy sprawdzić, co dzieje się z chorym dzieckiem oraz gdzie trafiają wpłacane datki.

Strzyżenie owiec

Akcja „Boję się ciemności” prowadzona była za pośrednictwem portalu pomocowego Zrzutka.pl od lutego br. Deklarowanym celem akcji było zebranie pieniędzy na leczenie chorego na siatkówczaka dwuletniego dziecka. Oszustowi udało się zaangażować w akcję wielu darczyńców, którzy widząc zdjęcie dziecka i opis sytuacji bez pytania wpłacali pieniądze na – jak się później okazało – prywatne konto S.

Im więcej osób wpłacało i promowało akcję oszusta (np. za pośrednictwem mediów społecznościowych), tym więcej nowych ofiar wpadało w pułapkę. Wkrótce w akcję zaangażowali się celebryci – małżeństwo Lewandowskich (wpłacili 100 tys. złotych), czołowi polscy dziennikarze jak Maciej Orłoś, którzy nagrywali filmy i zamieszczali zdjęcia z hashtagiem #BojęSięCiemności, jak również politycy (np. były premier Kazimierz Marcinkiewicz).

Organizator zgłaszał się do celebrytów mailowo, podpisując się jako Tadeusz Rudzki – ojciec chorego.

Pewnie sporo osób kierowało się chęcią pomocy dziecku, jednak część – szczególnie celebrytów – prawdopodobnie chciała skorzystać z okazji, fali zainteresowania akcją, do zaistnienia w przestrzeni publicznej. Od lutego do lipca oszust zebrał aż 504 tys. złotych, a łącznie na jego konto pieniądze wpłaciło 6546 osób.

Oszust z dorobkiem

Mimo zaangażowania się w zbiórkę znanych postaci świata mediów przez sześć miesięcy nikt nie postanowił odwiedzić rzekomo chorego dziecka, sprawdzić, co dzieje się z pieniędzmi.

Sprawa jest tym bardziej zaskakująca, bo Michał S. jest dobrze znany za sprawą swojej poprzedniej „akcji”. Jeszcze w 2013 roku, wówczas 19-letni S. jako prezes stowarzyszenia „SOS dla Gorzowskiego Sportu”, organizował akcję charytatywną, w ramach której odbyć miał się koncert „People Help Children” w amfiteatrze w Gorzowie Wielkopolskim i VIP-owski Turniej Tenisa Stołowego. Za bilet wstępu na dwudniową imprezę S. chciał 20 złotych, które to pieniądze miały następnie zasilić konto fundacji „Mam Marzenie”. Wydarzenie miało odbyć się w październiku, ale organizator oświadczył, że impreza przesunięta zostaje na kwiecień następnego roku. Jak informował organizator: „Powodem takiej decyzji jest przede wszystkim obawa o pogodę wielu zainteresowanych gorzowian, a co za tym idzie – słaba sprzedaż biletów. (…) Wszystkie dotychczas zakupione bilety na VIP-owski Turniej Tenisa Stołowego oraz koncert zachowają swoją ważność”.

– Temat imprezy upadł jednak całkowicie, a przy okazji wyjścia na jaw fałszywej zbiórki na rzekomo chorego chłopca odzywają się osoby, które pieniędzy za kupione bilety już nie zobaczyły – informował Onet.pl. Ścigać 19-latka za 20 złotych nikomu się jednak nie chciało.

Dziennikarze portalu zwrócili się również z pytaniem o wpłaty do fundacji „Mam Marzenie”. – Trudno mówić o tej sprawie, ponieważ poprzedniej koordynatorki już nie ma i nie mam z nią kontaktu. Ale wiemy tyle, że koncert się nie odbył i nie dokonano żadnej wpłaty – powiedziała Joanna Grzybiak z gorzowskiego oddziału Fundacji „Mam Marzenie”.

Czy teraz ktoś pomoże ofiarom oszusta? – Żaden z celebrytów, którzy tak ochoczo zachęcali do wpłacania pieniędzy, im w tym nie pomoże – powiedział dziennikarzom administrator grupy na Facebooku, gromadzącej oszukanych przez Michała S.

Rozgłos szkodzi

W przypadku najnowszej akcji S. sprawa wyszła na jaw po pół roku. Oszusta nakryła Paulina Szubińska-Gryz ze stowarzyszenia pomagającego dzieciom, która poinformowała o swoich wątpliwościach na Facebooku, a następnie, w rozmowie z dziennikiem „Fakt” wyjaśniła: – W Polsce na siatkówczaka choruje około 30 osób rocznie. W naszym kraju tę chorobę leczy się tylko w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka oraz w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu. Nikt nie znał tam Antosia (imię rzekomo chorego chłopca – red.).

Z kolei drugi popularny portal pomocowy – SiePomaga.pl w oświadczeniu na Facebooku wyjawił, że oszust, zanim rozpoczął zbiórkę na portalu Zrzutka.pl, najpierw zgłosił się do nich: – Organizator tej akcji dzwonił do nas kilka miesięcy temu, jednak, jak wiecie, każdą zbiórkę sprawdzamy i tutaj nie było podstaw, żebyśmy mogli zbierać – gdy poprosiliśmy o dokumenty, nikt już się więcej nie odezwał.

SiePomaga.pl wyjaśniło, że S. nie przekazał kontaktu do rodziców chłopca przy weryfikacji zbiórki. Nieznany był kosztorys leczenia. Nie wiadomo było, jaka fundacja opiekowała się chłopcem.

W końcu oszust sam się przyznał i zadeklarował zwrot wpłaconych pieniędzy. W rozmowie z portalem WirtualneMedia.pl wyjawił, że pieniądze trafiały na jego prywatne konto bankowe. Wkrótce zareagował też Tomasz Chołasta – założyciel Zrzutka.pl.

– Organizator akcji ma możliwość dokonania zwrotu zebranych środków wszystkim wspierającym. Jest to opcja wykonywana automatycznie, tak samo, jak wypłata środków. Pan S. jeszcze z tej opcji nie skorzystał. W dalszym ciągu może skorzystać z tego rozwiązania, czyli zwrócić środki na konto Zrzutka.pl i jednym ruchem zwrócić je wszystkim wpłacającym – powiedział w rozmowie z WirtualnymiMediami.pl.

Po zablokowaniu możliwości wpłat na fikcyjną akcję charytatywną poinformował o zgłoszeniu sprawy do prokuratury.

Policja i prokuratura w akcji

S. został aresztowany przez wrocławskich policjantów w mieszkaniu w Warszawie. Przy S. policjanci znaleźli część pieniędzy, które zebrał. Został przesłuchany w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu i tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.

– Usłyszał zarzut wyłudzenia ponad 500 tys. zł. na szkodę 6546 osób. Przyznał się do wszystkiego, tłumacząc, że działał w celu uzyskania pieniędzy na spłatę swoich zobowiązań finansowych, bieżące wydatki, zakup rowerów, sprzętu RTV i inne – powiedziała dziennikowi „Fakt” Małgorzata Klaus z wrocławskiej prokuratury. Grozi mu 10 lat więzienia.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news