19 C
Warszawa
czwartek, 10 października 2024

Nowa, wspaniała Europa

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zakreślił w swoim niedawnym przemówieniu wizję zjednoczonej Europy, która Polaków powinna co najmniej przerażać.

Wystąpienie polityka z Luksemburga przykuło uwagę mediów w Polsce głównie za sprawą propozycji, aby piastowane przez Donalda Tuska stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej zostało zlikwidowane i połączone z funkcją sprawowaną właśnie przez Junckera. Przewodniczący Komisji Europejskiej żartował już na ten temat (m.in. w czasie wizyty Donalda Trumpa w Brukseli, gdy po stwierdzeniu Donalda Tuska, że Europa ma dwóch prezydentów, Juncker wskazał palcem na Polaka i powiedział „O jednego za dużo”), lecz przy okazji swojego corocznego wystąpienia przed Parlamentem Europejskim odkrył karty i wypowiedział wprost, jakie są jego polityczne plany.

Znany z problemów z alkoholem polityk jest już na półmetku swojej kadencji, która upływa w 2019 roku, i dlatego postanowił pokazać, że ma własną strategię. Przegrane referendum w sprawie Brexitu stanowiło jak do tej pory największą porażkę procesu integracji europejskiej, która przypadła właśnie na kadencję Junckera. Znalazłszy się pod rosnącą presją, postanowił przejść do ofensywy, tym bardziej że coraz głośniej i bardziej oficjalnie mówi się już o tym, że za dwa lata jego miejsce ma zająć obecna szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Christine Lagarde.

Kapitan Europy

Oficjalnie celem istnienia Unii Europejskiej od lat pozostaje walka z nacjonalizmami i zapobieganie sytuacji z pierwszej połowy XX wieku, kiedy to Europa została owładnięta totalitarnymi ideologiami. Gdy Polska prowadziła rozmowy poprzedzające akcesję do Unii, Bruksela również starała się podkreślać, że nasz kraj nie straci nigdy niepodległości, a celem Wspólnoty jest tylko współpraca polityczna i gospodarcza. Im dłużej jednak Polska należy do Unii, tym bardziej zachodnie elity dają do zrozumienia, że tak naprawdę zależy im jedynie na powołaniu do życia superpaństwa o ogromnych kompetencjach. W gruncie rzeczy Wspólnota Europejska pragnie stać się imperium, choć przed powstaniem takich właśnie bytów politycznych miała rzekomo zabezpieczyć cały nasz kontynent.

Przedstawiając swoją strategię Jean-Claude Juncker odgrażał się Brytyjczykom, że jeszcze pożałują, iż zdecydowali się opuścić „wspólny, europejski dom”. Przysłuchując się jego słowom, można jednak odnieść wrażenie, że buduje się nie tyle dom, ile prawdziwą fortecę. Przewodniczący Komisji Europejskiej chciałby bowiem nie tylko urzędu faktycznego „prezydenta Unii Europejskiej”, lecz także osobnego budżetu, nad którym opiekę sprawowałby minister finansów i gospodarki całej wspólnoty. Przy okazji wezwał do zmiany przepisów tak, aby ograniczyć prawo weta poszczególnych państw członkowskich w sprawach dotyczących kwestii podatkowych.

Choć Unia Europejska przekonuje nieustannie, że stanowi ostoję demokracji i dystansuje się od państw rządzonych przez dyktatorów, Juncker zasygnalizował, że obecnie Europa potrzebuje właśnie silnego przywództwa jednostki. „Europejski krajobraz byłby jaśniejszy i bardziej zrozumiały, gdyby Europa była sterowana przez jednego kapitana” – powiedział Juncker, choć przecież ów „kapitan” nie jest wybierany w wyborach powszechnych, co jawnie kłóci się z demokratycznymi standardami.

Na tym jednak nie koniec. Zdaniem luksemburskiego polityka Unia Europejska powinna mieć swoje własne oddziały wojskowe, własne służby specjalne, a także mocniej ograniczać kompetencje rządów państw członkowskich przy pomocy unijnych procedur oraz działań europejskich trybunałów. Innymi słowy, Juncker opowiada się za daleko idącą centralizacją władzy sprawowanej odgórnie, z pominięciem woli państw członkowskich.

Teraz albo nigdy

Charakterystyczne w wypowiedzi szefa Komisji Europejskiej było także naleganie na jak najszybsze działanie: „Mamy obecnie okazję do zmian, lecz nie zawsze tak będzie. Wykorzystajmy okazję i chwyćmy wiatr w nasze żagle”.

Dlaczego Junckerowi tak bardzo zależy na czasie? Przede wszystkim dlatego, że Brytyjczycy właśnie opowiedzieli się za Brexitem, a w czasie niedawnych wyborów we Francji czy Holandii ugrupowania uniosceptyczne uzyskały świetne wyniki. Unijne elity zwyczajnie boją się o przyszłość swojego superpaństwa, tym bardziej że Europa Środkowo-Wschodnia rozważa wciąż alternatywną wobec Unii koncepcję Międzymorza, a polityka Donalda Trumpa stoi w sprzeczności z wcześniejszą koncepcją zacieśnienia współpracy ze Stanami Zjednoczonymi przeciwko Chinom.

Projekt Junckera można w tym sensie uznać nawet za desperacki, gdyż po raz pierwszy tak otwarcie przedstawiciel unijnych władz zarysował możliwość szerokiego otwarcia strefy euro w krótkiej perspektywie czasowej. Przewodniczący Unii Europejskiej stwierdził, że wszystkie kraje członkowskie powinny nie tylko jak najszybciej wejść do strefy Schengen, lecz także przyjąć walutę euro. Jego zdaniem każde nowe państwo członkowskie Unii powinno automatycznie przystępować do unii celnej i walutowej. W swoim imperialnym zapale poszerzania granic Unii Europejskiej, Juncker zaproponował nawet wysłanie zaproszeń do akcesji prawie całym Bałkanom, czyli m.in. Macedonii, Serbii, Bośni, Kosowu i Czarnogórze.

Do tej pory proces akcesji wiązał się ze żmudnymi rokowaniami oraz rozmowami na temat praworządności, spełniania procedur i dostosowywania przepisów. Wedle zapowiedzi Junckera sytuacja wymaga jednak tego, aby cały proces przyspieszyć, gdyż w przeciwnym wypadku Unia Europejska zaprzepaści swoją wielką szansę.

Co stanowi wielką szansę dla Unii Europejskiej? Jak można się domyślić na podstawie wypowiedzi Junckera, sednem całej inicjatywy jest chęć zapewnienia europejskiej walucie możliwie jak najsilniejszej pozycji na świecie. Po odpadnięciu Londynu z procesu integracji, dla waluty euro jedyną szansą na przekształcenie się w główną walutę rezerwową świata jest przyjęcie jej przez możliwie jak największą liczbę państw w Europie. Juncker podkreślił także, że zależałoby mu na wynegocjowaniu możliwie jak najlepszych warunków dla wymiany handlowej m.in. z Australią, Nową Zelandią, Japonią i Meksykiem jeszcze przed 2020 rokiem.

Najbardziej przerażające były jednak słowa Junckera na temat imigracji. Ganiąc Polskę i Węgry za sprzeciw wobec relokacji uchodźców, przewodniczący Komisji Europejskiej zapowiedział jednocześnie, że w najbliższych tygodniach przedstawi propozycję otwarcia legalnych szlaków imigracji do Europy. Choć wspomniał także o tym, że niektórych imigrantów z krajów arabskich trzeba będzie deportować, dał tym samym popis całkowitej alienacji wobec rzeczywistości, typowej dla politycznych elit Brukseli, Berlina i Paryża.

Zaprezentowawszy tak radykalne, antydemokratyczne i imperialistyczne stanowisko, przewodniczący Komisji Europejskiej spotkał się z ostrą reakcją ugrupowań konserwatywnych zasiadających w europarlamencie. Nigel Farage z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa stwierdził krótko: „Dzięki Bogu, że wychodzimy z Unii”. Z podobną krytyką wystąpili m.in. deputowani z Polski i Węgier.

Znamienne jest jednak to, że przemowa Junckera nie spotkała się z krytyką ugrupowań przynależących do frakcji ludowców oraz socjalistów. Oznacza to, że wizja luksemburskiego polityka nie stanowi wcale jego prywatnego marzenia czy też skrojonej naprędce strategii na rzecz przedłużenia własnej kadencji, lecz wyraża dążenia zdecydowanej większości polityków decydujących o losach Unii Europejskiej.

Fakt ten może tylko budzić przerażenie, gdyż Polska będzie w najbliższych miesiącach poddawana coraz silniejszej presji w kwestii przyjęcia wspólnej waluty. O tym, że takie naciski są coraz silniejsze, najlepiej świadczy fakt, że w maju prezydent Andrzej Duda nieoczekiwanie ogłosił, że w proponowanym przez niego referendum powinno się także znaleźć pytanie o przyjęcie euro. Naciski ze strony Junckera i pozostałych eurokratów muszą więc być ogromne.

Choć marna to pociecha, Jean-Claude Juncker najprawdopodobniej nie zostanie po raz kolejny wybrany na najważniejszy urząd Unii Europejskiej. Jeśli jednak jego miejsce zajmie Christine Lagarde, możemy się obawiać nie tylko kontynuacji tego rodzaju polityki, lecz nawet jej intensyfikacji. Lagarde od wielu lat jest oddana ideom ponadnarodowego zarządzania Europą, więc w najbliższych latach będziemy zapewne świadkami coraz bardziej intensywnego procesu budowy europejskiego superpaństwa. Dla Polski to zdecydowanie zły scenariusz.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news