Korupcja w polskiej służbie zdrowia jest zamiatana pod dywan, a dziennikarze, którzy biorą pieniądze od koncernów farmaceutycznych, bagatelizują problem.
Lekarz pierwszego kontaktu z powiatu opoczyńskiego w zamian za wystawianie zaświadczeń lekarskich pobierał korzyści majątkowe w kwotach od 20 do 50 złotych. Usłyszał 57 zarzutów korupcyjnych. Inny lekarz, tym razem z Gdańska, został zatrzymany przez policję i oskarżony o przyjmowanie pieniędzy w zamian za wystawianie zwolnień lekarskich i recept osobom, z którymi nie miał nawet kontaktu. Kolejny lekarz (z powiatu nyskiego) usłyszał ponad 100 zarzutów poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Wystawiał zaświadczenia o zdolności do pracy bez przeprowadzenia wcześniejszych badań. Brał za to od 50 do 200 złotych łapówki.
To tylko niektóre przykłady z ostatnich tygodni i miesięcy. Korupcję w polskiej służbie zdrowia dostrzegają zarówno pacjenci, jak i zagraniczni obserwatorzy. Jednak dokładnych statystyk dotyczących jej skali wśród pracowników służby zdrowia nie ma. Mimo licznych zatrzymań polskie służby nie prowadzą takiej ewidencji.
Dopóki nie dochodzi do zatrzymań, tematu korupcji w służbie zdrowia unikają też dziennikarze, którzy otrzymują setki milionów złotych od koncernów farmaceutycznych.
„Każdy lekarzyk ma swój cmentarzyk”
– Złośliwi mówią łapówka, ale dziś wiem jedno, że to jedyna forma powiedzenia mi dziękuję – mówi pacjentowi odgrywany przez Janusza Chabiora ordynator szpitala w najnowszym filmie Patryka „Vegi” Krzemienieckiego „Botoks”. Obraz skorumpowanej i zdemoralizowanej polskiej służby zdrowia wzbudził olbrzymie kontrowersje wśród zarówno lekarzy, jak i dziennikarzy. Tak pierwsi, jak i drudzy przekonywali, że film jest krzywdzący, szkodliwy, a „relacje firmy farmaceutyczne – lekarze ucywilizowały się wiele lat temu”. Czy aby na pewno?
Tylko od stycznia do października 2017 roku służby zatrzymały co najmniej trzech lekarzy w sprawach dotyczących przyjmowania łapówek. We wrześniu policjanci z wydziału kryminalnego opoczyńskiej policji zatrzymali lekarza, który w zamian za wystawianie zaświadczeń w latach 2015–2016 miał przyjmować łapówki w kwotach od 20 do 50 złotych. Lekarz łącznie usłyszał 57 zarzutów korupcyjnych, zastosowano wobec niego dozór policyjny, a sprawę teraz prowadzi opoczyńska prokuratura. Również we wrześniu policja musiała interweniować wobec pijanego lekarza, który przyjmował pacjentów w szpitalu w Słupcy. Zawiadomili ją przestraszeni pacjenci. W wydychanym powietrzu lekarz miał półtora promila alkoholu.
Alkoholizm jest zresztą, obok korupcji, największym problemem polskiej służby zdrowia. Obrazują to wydarzenia z ostatnich miesięcy. W sierpniu policja musiała interweniować w szpitalu w Pszczynie. Tym razem badanie wykazało, że lekarz miał we krwi ponad 2,6 promila alkoholu.
Pod koniec lipca 51-letnia lekarz pediatra – specjalistka medycyny rodzinnej, mając ponad 2 promile alkoholu w organizmie, przyjmowała pacjentów w gm. Łopiennik Górny. Policjantom tłumaczyła, że piła po zakończonym dyżurze z okazji „pępkowego-babciowego”.
Natomiast lekarz ze szpitala w Opocznie, którego policja zatrzymała w czasie dyżuru pod koniec maja, miał ok. 2,6 promila. Jak się okazało, pijany lekarz był wcześniej skazany za przyczynienie się do śmierci 10-letniej dziewczynki, która nie wybudziła się z narkozy. Proces toczył się ponad 10 lat. Ostatecznie sąd uznał, że lekarz jest winny i naraził pacjentkę na niebezpieczeństwo utraty życia, ale błędy popełnił nieumyślnie, a sprawę umorzono z powodu przedawnienia – informowała reporterka Polsat News.
Co ciekawe – we wrześniu prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie ginekologa, który pijany przyjmował pacjentki w szpitalu powiatowym w Lublińcu. W chwili badania przez policję miał 1,6 promila alkoholu w organizmie. Prokurator uznał, że lekarz nie spowodował bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia pacjentów, ale policja skierowała sprawę do sądu.
Łapówki powszednie
Kilka miesięcy temu Ministerstwo Zdrowia wydało komunikat „Korupcja szkodzi zdrowiu”. Resort Konstantego Radziwiłła przestrzegał w nim przed wręczaniem i przyjmowaniem pieniędzy oraz „dowodów wdzięczności”, przypominając, że w świetle prawa zarówno wręczający, jak i przyjmujący popełniają przestępstwo, które zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Podwładni ministra przekonywali pacjentów, że mogą uniknąć odpowiedzialności karnej, jeśli zawiadomią organa ścigania i przyznają się do wręczenia łapówki.
Publikacja ministerstwa zbiegła się z ogłoszeniem wyników majowego badania CBOS dotyczącego korupcji. Służba zdrowia znalazła się w nim na podium, tuż za polityką, jako dziedzina życia społecznego, w której korupcja występuje obecnie najczęściej (38 proc. ankietowanych). Co prawda to wynik lepszy od poprzedniego badania z 2013 roku, ale wciąż wysoki.
W grudniu 2013 roku na alarm biła Komisja Europejska. W opublikowanym raporcie jako największe problemy polskiej służby zdrowia wymieniono łapówkarstwo, ustawianie przetargów i zatrudnianie krewnych. Oszacowano też średnią wysokość łapówki, jaką wręcza lekarzom polska rodzina. W 2011 roku było to ponad 300 złotych. Natomiast „gesty wdzięczności” za wizytę miały wynosić średnio ponad 140 złotych.
O ile Komisja Europejska skupiła się na łapówkach od pacjentów i „darowiznach” od firm produkujących sprzęt medyczny (w zamian za ustawienie przetargu), to problemem pozostającym w cieniu jest korumpowanie lekarzy przez koncerny farmaceutyczne.
Zjawisko sponsorowania lekarzy oraz organizacji zawodowych środowisk medycznych przez firmy farmaceutyczne zostało nagłośnione w 2013 roku przez CBA, w obszernym opracowaniu pt. „Przewidywane zagrożenia korupcyjne w Polsce”, które Biuro przesłało m.in. do premiera i szefów służb.
Dotychczas najsłynniejszą akcją wymierzoną w koncern farmaceutyczny była wspólna akcja CBA i FBI przeciwko GlaxoSmithKline. Śledztwo ruszyło w 2012 roku. W połowie 2014 roku już 13 osób usłyszało zarzuty korupcyjne – w tym Edyta N. z łódzkiego oddziału koncernu oraz lekarze tamtejszych przychodni – informował rzecznik łódzkiej Prokuratury Okręgowej.
– Lekarze mieli dostawać po 500 zł za przeprowadzenie szkoleń i pogadanek, do których jednak nie dochodziło. W zamian przepisywali dwa refundowane leki GSK – informowało Polskie Radio i dziennik „Rzeczpospolita”.
Gdzie statystyki?
Z pytaniami o statystyki dotyczące korupcji w polskiej służbie zdrowia zwróciliśmy się do policji, CBŚ, CBA, ABW, prokuratury, sądów, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Zdrowia i Naczelnej Izby Lekarskiej. Żadna z tych instytucji nie posiadała jednak takiego zestawienia.
Mimo często pojawiających się komunikatów dotyczących zatrzymań skorumpowanych lekarzy nikt nie prowadził statystyk, by oszacować trend (malejący lub rosnący).
Jest to o tyle ciekawe, że istnieją i są publikowane szczegółowe statystyki dotyczące korupcji nawet w policji. Np. według raportu Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji za rok 2016 obserwowany był wzrost korupcji wśród mundurowych (lub zwiększyła się jej wykrywalność). 420 osobom (z czego 259 to policjanci, a reszta pracownicy cywilni) postawiono 1111 zarzutów popełnienia przestępstw. Policjanci usłyszeli 825 zarzutów – informowała „Rzeczpospolita”.
Podobnych statystyk w stosunku do pracowników służby zdrowia próżno szukać.
Dziennikarze też biorą
Trudno mówić o korupcji w służbie zdrowia, pomijając wątek dziennikarzy. Płatnik w obu przypadkach jest bowiem ten sam.
Według analizy domu mediowego Codemedia w I kwartale 2017 roku branża farmaceutyczna przeznaczyła na promocję ponad 311 mln złotych. To o 10 proc. więcej niż rok wcześniej.
O znacznie większej kwocie wspomniała jednak dyrektorka Havas Media Group Alicja Cybulska. Rok temu Naczelna Rada Lekarska postulowała zakazanie reklam leków bez recepty, suplementów diety i wyrobów medycznych, gdyż mogą one wprowadzać odbiorców w błąd m.in. dlatego, że nadużywają wizerunku pracowników medycznych oraz „pseudonaukowych sformułowań”. Cybulska, krytykując ten postulat, w rozmowie z branżowym portalem WirtualneMedia.pl stwierdziła: „Mówimy bowiem o drugiej co do wielkości po handlu detalicznym kategorii reklamowej, produkty farmaceutyczne wydają co roku około 5 mld zł w mediach, z tego większość to suplementy. Wycięcie tego budżetu reklamowego mogłoby zachwiać równowagą finansową wielu mediów masowych, być może nawet wpłynęłoby negatywnie na rynek pracy w mediach i agencjach”.
Nic dziwnego, że koncerny farmaceutyczne od lat utrzymują się na szczycie listy największych reklamodawców.
Kto się boi RUM?
Na problem z lekarzami wskazują też środowiska polskich pracodawców. – Zdarza się, że ludzie dostają zwolnienie od lekarza bez badania. Chciałbym zapytać ZUS, czy jeżeli stwierdził, że wiele zwolnień lekarskich było wydawanych niezgodnie ze stanem faktycznym – czyli lekarze potwierdzili nieprawdę – to czy wyciągnął jakieś konsekwencje wobec lekarzy? To ZUS daje upoważnienie lekarzom do wydawania zwolnienia lekarskiego, na podstawie którego ZUS potem wypłaca potem pieniądze – mówi w rozmowie z „Gazetą Finansową” Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Jednym z rozwiązań problemów z łapówkarstwem wśród lekarzy miał okazać się Rejestr Usług Medycznych. Pierwszy test przeprowadzono jeszcze w 1994 roku w szpitalu w Czarnkowie. RUM pozwalał kontrolować, jakie usługi medyczne, za ile i dla kogo świadczy szpital korzystający z publicznych pieniędzy, jak gospodaruje sprzętem i lekami. Gdy jednak okazało się, że RUM działa (wydatki budżetu na świadczenia medyczne zmniejszyły się o 30 proc., wydatki na refundację leków spadły o 20 proc., a kolejki do lekarzy zniknęły), projekt porzucono…