e-wydanie

5.3 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia 2024

Obietnice z przymrużeniem oka

Rekordowe wyniki w sondażach sprawiają, że PiS nie czuje żadnej presji, aby spełniać przedwyborcze obietnice. Sejm właśnie odrzucił projekt podwyższenia kwoty wolnej od podatku, autorstwa Kukiz’15.

„Obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą” – tak miał powiedzieć w czasie rozmowy z Jackiem Rostowskim w restauracji „Sowa & Przyjaciele” były minister spraw zagranicznych w rządach Platformy Obywatelskiej, Radosław Sikorski. Okazuje się jednak, że maksymie tej hołdują także przywódcy „dobrej zmiany”, którzy po blisko dwóch latach sprawowania rządu wykazują równie luźne przywiązanie do swoich przedwyborczych obietnic.

Kwota wolna od zmian

Dobitnym przykładem takiej postawy było niedawne głosowanie w Sejmie nad zgłoszoną przez Kukiz’15 propozycją podwyższenia kwoty wolnej od podatku dochodowego od osób fizycznych do poziomu 30 tys. 451 zł w skali roku, czyli sumy, która obowiązuje wszystkich parlamentarzystów. Projekt nowelizacji nie miał oczywiście większych szans na realizację i należy go oceniać jako próbę przypodobania się wyborcom przez „kukizowców”, lecz zgłoszenie go pod obrady Sejmu pozwoliło obnażyć niewygodną prawdę na temat polityki rządu.

Według obliczeń rządu wprowadzenie w życie propozycji klubu parlamentarnego Kukiz’15 pociągnęłoby za sobą ubytek po stronie przychodów rzędu nawet 80 mld zł w perspektywie kilku lat. Gdyby zgłaszającym projekt nowelizacji rzeczywiście zależało na powodzeniu swoich działań, powinni byli zaproponować zdecydowanie mniejszą kwotę, która być może byłaby do przyjęcia dla polityków PiS.

Co ciekawe, odrzucenie przez PiS projektu podwyższenia kwoty wolnej od podatku zbiegło się w czasie z zaprezentowaniem przez Ministerstwo Finansów niezwykle korzystnych informacji dotyczących stanu publicznej kasy. Na koniec sierpnia udało się wygospodarować aż 5 mld zł nadwyżki budżetowej, co pozwala sądzić, że obecny rok może się zakończyć najniższym od lat deficytem budżetowym (daleko odbiegającym od zakładanych 59 mld zł). Oznacza to, że budżet byłby w stanie udźwignąć zdecydowaną podwyżkę kwoty wolnej od podatku i nie wywołałby żadnej „destrukcji finansów publicznych”, o których mówił w Sejmie wiceminister finansów Paweł Gruza.

Podwyższenie kwoty wolnej od podatku nie jest jednak w stylu PiS, gdyż partia ta zdecydowanie bardziej woli występować w roli bohatera, który hojnie rozdaje ludziom publiczne pieniądze. Nieprzypadkowo absolutnym priorytetem rządu Beaty Szydło stały się programy socjalne, takie jak 500 plus, Mieszkanie plus czy darmowe leki dla seniorów. Podwyższając kwotę wolną od podatku, PiS doprowadziłby do jeszcze większych przychodów budżetowych, gdyż Polacy mogliby bardziej efektywnie dysponować swoimi środkami, lecz „dobra zmiana” uwielbia wcielać się w św. Mikołaja i rozdawać polityczne prezenty. Podwyższenie kwoty wolnej jest jej bardzo nie na rękę i z wielką ostrożnością należy traktować zapowiedzi przedstawicieli rządu, że wkrótce ruszą pracę nad jej podwyższeniem do 8 tys. zł.

Nikt nie grozi

Najnowsze sondaże pokazują, że Prawo i Sprawiedliwość cieszy się poparciem nawet 43 proc. wyborców, a wyniki osiągane przez pozostałe ugrupowania wskazują, że na obecnej scenie politycznej nie ma tak naprawdę siły, która w najbliższych miesiącach mogłaby mu zagrozić. Opozycja jest słaba i rozbita, co jednocześnie sprawia, że rządzący czują coraz mniejszą presję na realizację swoich obietnic przedwyborczych.

Pierwsze dni pracy gabinetu Beaty Szydło imponowały dynamiką i konsekwencją działań. Po raz pierwszy w historii III RP wydawało się, że rząd faktycznie wywiąże się ze wszystkich poruszonych w exposé punktów. Gdy jednak wprowadzanie w życie kolejnych, wydawałoby się – niezwykle kontrowersyjnych ustaw nie wpłynęło zasadniczo na notowania wyborcze, PiS ewidentnie stracił zapał. Najbardziej zaskakujące, nawet dla samej partii Kaczyńskiego, było to, że na wyniki w sondażach wyborczych nie wpłynęła zanadto nawet próba reformy systemu sądownictwa. Jeśli nawet najbardziej liczne protesty nie zdołały nadwerężyć poparcia społecznego dla rządzących, stało się jasne, że mogą sobie pozwolić na naprawdę wiele.

W czasie kampanii wyborczej Beata Szydło obiecywała wszem wobec, że cofnie decyzję Donalda Tuska i obniży podatek VAT. W 2010 roku Platforma Obywatelska deklarowała, że podnosi stawki jedynie przejściowo, na trzy lata, lecz środek tymczasowo stał się stanem permanentnym. Po blisko dwóch latach rządzenia premier Szydło nie kwapi się jednak do obniżki, choć wcześniej uzależniała ją od dobrych przychodów budżetowych.

PiS nie czuje obecnie żadnej większej presji, aby wywiązać się z tej obietnicy, gdyż poza Kukiz’15 i innymi wolnościowymi ugrupowaniami nikt nie naciska obniżenie VAT-u. Słabość obecnej opozycji polega na tym, że nie potrafi przyłapać partii Kaczyńskiego na niezrealizowaniu ważnej obietnicy, ponieważ VAT wzrósł właśnie w czasie jej rządów. Społeczeństwo zaś nie naciska zdecydowanie na obniżkę podatku, gdyż zostało udobruchane pieniędzmi z 500 plus.

Na tym nie kończą się niespełnione obietnice. Na rozwiązanie swoich problemów wciąż czekają frankowicze, których sytuację poprawił ostatnio niski kurs szwajcarskiej waluty. Pomoc im obiecał jeszcze Andrzej Duda, lecz jak do tej pory skończyło się na nieznacznych ułatwieniach oraz zachęcie prezesa Kaczyńskiego, aby zadłużeni we franku szukali rozwiązania swoich problemów przed sądami. Co prawda, ten sam prezes twierdził wielokrotnie, że polskie sądownictwo jest w fatalnej kondycji i wymaga totalnej reformy, lecz najwidoczniej nie jest z nim aż tak źle, skoro potrafi rozwiązywać problemy, z którymi nie radzi sobie rząd Beaty Szydło.

Pod wielkim znakiem zapytania stoi także projekt podatku od sieci wielkopowierzchniowych, który od czasu dymisji ministra finansów Pawła Szałamachy ugrzązł w martwym punkcie. PiS obiecał tysiącom zajmujących się handlem Polaków, że zmieni system podatkowy tak, aby duzi konkurowali z małymi podmiotami na zdrowych i równych zasadach. Gołym okiem widać, że partia Kaczyńskiego nie ma żadnego pomysłu na to, żeby zmienić status quo, a od ponad roku głównym narzędziem walki z zagranicznymi sieciami stała się propozycja ograniczenia handlu w niedziele i święta. Rząd widzi już, że społeczeństwo nie jest entuzjastyczne wobec tego typu obostrzeń, dlatego wcześniej czy później będzie musiał się wycofać. Na razie jednak robi dobrą minę do złej gry, udając, że ma spójny plan działania.

Platforma Obywatelska była jak do tej pory jedyną partią, której udało się zapewnić reelekcję po 4 latach rządów. PiS ma w tej chwili ogromne szanse na powtórzenie tego wyczynu dzięki swojej trzeźwej ocenie sytuacji politycznej i liczeniu się z nastrojami społecznymi. Sukcesy sondażowe zaczynają jednak sprawiać, że partia Jarosława Kaczyńskiego coraz luźniej traktuje swoje zobowiązania wobec wyborców, odkładając ich realizację na wieczne później. Jako partia o wybitnie socjalistycznych zapatrywaniach na gospodarkę na sam koniec odłożyła najbardziej obce swoim poglądom obietnice, których realizacja wymagałyby obniżenia podatków. Wiele wskazuje na to, że, o ile nie zmusi jej do tego nic nadzwyczajnego, nie wprowadzi ich nigdy.

Najnowsze