13.4 C
Warszawa
środa, 9 października 2024

Budżet jest najważniejszy

Czy wpływy zapisane w projekcie budżetu na 2018 r. są realne? Tego dzisiaj nie wie nawet rząd. A od tego będzie zależało wszystko.

W ostatni wtorek (26 września) rząd przyjął projekt budżetu na 2018 r. Podczas późniejszej konferencji prasowej, Beata Szydło zakomunikowała wprost: „To dobry, ambitny budżet!”. Premier podkreśliła, że nasz budżet jest prorozwojowy, ale jednocześnie taki, w którym wszystkie programy prospołeczne będą kontynuowane. Mają znaleźć się w nim m.in. pieniądze na finansowanie programu „Rodzina 500 plus”. Ustawa ma też uwzględniać koszty, jakie będą wiązały się z obniżeniem wieku emerytalnego. Zakłada również wzrost nakładów na obronność, koszta związane z dalszą restrukturyzacją górnictwa, a także wydatki związane z dofinansowaniem bezpłatnych leków dla seniorów. Przewiduje również wydatki związane z funkcjonowaniem programu „Mieszkanie plus”, kolejnego sztandarowego projektu społecznego, zakładającego budowę tanich mieszkań pod wynajem. W budżecie znajdą się również dodatkowe pieniądze dla policji, Straży Granicznej i Biura Ochrony Rządu, co jest związane z programem modernizacji tych służb, który będzie realizowany w latach 2017–2020.

Biorący udział w konferencji prasowej wicepremier Mateusz Morawiecki podkreślał, że budżet jest bardzo prospołeczny, bo zwiększa środki przeznaczane dla kolejnych grup obywateli, włączając je w ten sposób do życia publicznego. Chodzi w tym przypadku m.in. o emerytów, nauczycieli, policjantów, żołnierzy oraz rodziny z dziećmi, których świadczenia mają w przyszłym roku wyraźnie wzrosnąć. Zdaniem wicepremiera mimo to budżet na 2018 r. jest prorozwojowy, ponieważ kładzie nacisk na inwestycje, które z roku na rok mają być coraz większe.

Jak zatem wygląda projekt naszego budżetu na rok 2018 i co dokładnie zostało w nim zawarte?

Budżet w szczegółach

W projekcie budżetu państwa na 2018 r. zapisano, że dochody zamkną się kwotą 355,7 mld zł. Z kolei wydatki określono na poziomie 397,2 mld złotych, co daje deficyt w wysokości 41,5 mld złotych. Jeśli idzie o przychody budżetu, które zawsze koncentrują się na podatkach, to w projekcie budżetu na 2018 r. zapisano m.in., że dochody z tytułu VAT wyniosą 166 mld zł, akcyzy – 70 mld złotych, podatku CIT – 32,4 mld złotych, a podatku PIT – 55,5 mld zł. Na pewno w zakresie wpływów podatkowych budżet zakłada ich stabilny wzrost w 2018 r. Z kolei w przypadku naszych największych wydatków wskazano, że w 2018 r. na ubezpieczenia społeczne przeznaczymy 85,5 mld zł, a na subwencje ogólne dla samorządów kolejne 55,3 mld złotych. Z kolei wydatki na rzecz polskich rodzin zamkną się kwotą 38,8 mld zł. Niewiele mniej, bo 33,3 mld zł, pochłoną w wydatki na obronę narodową. Obsługa długu będzie kosztowała w przyszłym roku równie dużo, bo aż 30,7 mld złotych. Składka z racji naszego członkostwa w Unii Europejskiej to kolejne 19,6 mld zł. Szkolnictwo wyższe, którego reforma, jak zapowiedział minister Jarosław Gowin, wejdzie w życie w przyszłym roku (1 października 2018 r.), ma pochłonąć 16 mld złotych. Niewiele mniej pieniędzy – 15 mld złotych – zaplanowano na wydatki związane bezpieczeństwem publicznym. Administracja z kolei ma w przyszłym roku kosztować aż 13,5 mld zł. Na wymiar sprawiedliwości przeznaczono w budżecie 12,5 mld zł, czyli mniej niż na całą administrację. Na transport i łączność zaplanowano kolejnych 10,9 mld zł. Z kolei pieniądze wydane bezpośrednio na pomoc społeczną określono w budżecie na 2018 na 8 mld zł. Na podobnym poziomie określono wydatki na ochronę zdrowia, które mają wynieść 7,3 mld zł. Nakłady na naukę pochłoną z kolei 6,3 mld złotych. Wśród głównych wydatków budżetowych trzeba jeszcze wymienić rolnictwo, na które mamy w przyszłym roku przeznaczyć 5,1 mld zł.

Wydatki w poszczególnych sektorach, które zostały zapisane w projekcie budżetu na rok 2018, niewiele mówią, jeśli nie odniesiemy ich przynajmniej do budżetu z roku 2017. Z tej perspektywy w 2018 r. najbardziej wzrosną nakłady na obronę narodową, – aż o 11,83 proc. Aż o 8,14 proc., a więc równie wyraźnie, urośnie również w przyszłym roku nasza unijna składka członkowska. Znaczący wzrost wydatków w 2018 r. nastąpi również w dwóch innych dziedzinach: pomocy społecznej (7,92 proc) i nauce (7,79 proc.). Najbardziej z kolei zmaleją w przyszłym roku wydatki na transport i łączność. W 2018 r. będą one mniejsze aż o 8,22 proc. Nieznacznie mają być zredukowane w 2018 r. wydatki na ochronę zdrowia (spadek o 1,7 proc.) i administrację (spadek o 0,4 proc). Z innych wydatków, jakie przewidziano w ustawie, to wynagrodzenia w jednostkach budżetowych, w przyszłym roku mają znacząco wzrosnąć. Utrzymanie wojska pochłonie 6,6 mld zł,  prokuratury – 4,6 mld zł, administracji podatkowej – 4,4 mld zł, policji – 2,9 mld złotych, służby więziennej – 2,3 mld zł, natomiast płace pozostałych urzędników – prawie 1,4 mld zł. W przypadku wojska i policji w stosunku do roku 2017 będzie to wzrost o odpowiednio prawie 9 proc. (około 560 mln zł więcej) i 8,7 proc. (250 mln zł więcej). Krótko mówiąc, wiele grup może liczyć w przyszłym roku na wyższe płace.

Granica deficytu budżetu państwa określona została na 41,5 mld złotych, a dla całego sektora finansów publicznych na około 50 mld złotych t. j. 2,7 proc. PKB. Projekt zakłada również, że polska gospodarka będzie rozwijać się w przyszłym roku w tempie 3,8 proc., inflacja sięgnie jedynie 2,3 proc., natomiast stopa bezrobocia ma wynosić 6,4 proc. (na koniec 2016 r. wynosiła 8,3, a na koniec 2017 wynosić ma 7,2 proc.).

Czy jest to dobry budżet dla Polski i czy rzeczywiście tak, a nie inaczej, winien wyglądać? Czy rzeczywiście jest tak, jak mówiła na konferencji prasowej premier Beata Szydło, że budżet na kolejny rok jest nie tylko „ambitny”, lecz także „prorozwojowy” i zarazem prospołeczny? Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć jednym zdaniem. Zacznijmy jednak od drobnej uwagi, że rzadko kiedy udaje się skutecznie łączyć te dwa cele, ponieważ same w sobie są one sprzeczne. Niektórzy ekonomiści uważają nawet, że „budżet prorozwojowy” sam w sobie nie może realizować ambitnych interesów społecznych.

Co w budżecie na 2018 rok może niepokoić? Otóż jedną z najbardziej zastanawiających tendencji jest poziom deficytu, odpowiadający 2,7 proc. PKB. Gdy porównany go z danymi na ten temat, jakie przygotowała Komisja Europejska (KE), to okazuje się, że większą dziurę w finansach publicznych będą miały w Europie tylko Rumunia (3,7 proc. PKB) i Francja (3,2 proc. PKB). Polski deficyt w 2018 r. porównywalny będzie z deficytem Hiszpanii, w której ma wynosić około 2,6 proc PKB. Według Komisji Europejskiej nadwyżkę w finansach publicznych w 2018 r. odnotują m.in. Niemcy, Czesi, Słowacy, Holendrzy, Cypryjczycy, Maltańczycy, Luksemburczycy i Szwedzi. A to oznacza, że w tym aspekcie przesuwamy się w dół, coraz bardziej odstając od unijnej średniej. Okazuje się również, że tutaj coraz wyraźniej wyprzedzają nas kraje Europy Środkowo-Wschodniej, z którymi lubimy się porównywać i z którymi najczęściej jesteśmy zestawiani. Nie brak jednak głosów ekspertów, że prognoza naszego deficytu jest w projekcie budżetu zbyt pesymistyczna. Głownie dlatego, że obecna sytuacja budżetowa jest dość dobra i być może na koniec roku 2017 r. deficyt będzie znacznie mniejszy niż założono. A skoro tak, to również w przyszłym roku może być mniejszy niż zapisane w projekcie 2,7 proc PKB. Jednak nawet gdyby tak się rzeczywiście stało, to i tak na tle całej Unii Europejskiej nie będziemy mieli się specjalnie czym pochwalić. Nadal będziemy odstawali od krajów, które, wykorzystując dobrą koniunkturę, systematycznie reperują swoje finanse, przygotowując jednocześnie środki do stymulowania gospodarki na lata, kiedy minie koniunktura i nadejdzie czas gospodarczego spowolnienia. Chyba dlatego nie brak jest głosów mówiących, że rząd trochę zaryzykował, zwiększając deficyt w czasie, gdy mamy wzrost gospodarczy. Do końca nie wiemy również, jak zareaguje na to sama Komisja Europejska. Wprawdzie tegoroczny deficyt (2017 r.) jest niższy od planowanego, ale przyszłoroczny jednak ma wzrosnąć. Być może, jeśli Komisja Europejska zacznie znowu mocować się z Polską, zarzucając jej łamanie demokracji w związku z reformą sądownictwa, to nie omieszka wykorzystać tego argumentu. Wtedy najzwyczajniej może się okazać, że kwestionujemy również zalecenia budżetowe Brukseli, które mówią, że deficyt budżetowy powinien być obniżany o pół punktu procentowego PKB rocznie. Ten aspekt naszego budżetu na przyszły rok na pewno musi już dzisiaj wziąć pod uwagę polski rząd i zawczasu przygotować swoją linię obrony.

Drugim godnym uwagi problemem związanym z projektem budżetu na 2018 r. jest to, że nie realizuje on ważnego celu, jakim jest poprawa efektywności naszych wydatków. Poniekąd jest to efektem dość jednostronnego pojmowania przez rząd polityki fiskalnej. Odpowiedzialny za nią wicepremier Mateusz Morawiecki skupia się przede wszystkim na zapewnieniu dodatkowych dochodów do naszego budżetu, czego najlepszym dowodem jest prowadzona pod jego patronatem wojna o VAT. Wicepremier z reguły pilnuje uważnie dopuszczalnego limitu naszych wydatków budżetowych. Jednak sprawa poprawy ich efektywności nie jest dla niego priorytetem. Zresztą, aby tego dokonać, potrzebna byłaby poważna reforma wydatków budżetowych, a tej, póki co, nie widać.

Czy rzeczywiście jest to budżet prorozwojowy? Ekonomiści mają co do tego poważne zastrzeżenia. W 2018 r. zostanie zwiększony udział tzw. wydatków sztywnych w ekspensach budżetu państwa ogółem, a tym samym zmniejszy się udział wydatków elastycznych, w tym przede wszystkim inwestycyjnych. To one są zaś najważniejszym czynnikiem rozwojowym dla każdej gospodarki. Jak wyliczyli ekonomiści, planowany w 2018 r. wzrost wydatków sztywnych to ponad 20 mld złotych. Chodzi tutaj przede wszystkim o to, że w budżecie na 2018 r. zapisano m.in. wyższe świadczenia społeczne i wynagrodzenia, a także wzrost wydatków na obronę narodową (4 mld złotych), program „Mieszkanie plus” (pochłonie 2 mld złotych), koszta dalszej restrukturyzacji górnictwa (1,5 mld złotych), bezpłatne leki dla osób 75Plus oraz program Senior Plus, Program „Za życiem” oraz zwiększenie dotacji dla ratownictwa medycznego.

Z tego powodu wielu ekspertów już dzisiaj zgłasza swoje zastrzeżenia dotyczące samej struktury wydatków. Podkreślają, że dalsze podążanie tą drogą nieuchronnie spowoduje, że będziemy mieli za mało pieniędzy na realizację celów prorozwojowych. Sam Morawiecki stara się odpierać ten zarzut, podkreślając, że w budżecie na 2018 r. może jeszcze nie widać tego w pełni, ale rząd będzie w przyszłości kładł coraz większy nacisk na inwestycje.

Największe budżetowe wyzwanie w 2018 r.

Tak naprawdę największym problemem będą wydatki związane z reformą emerytalną. Nie możemy w tej chwili przewidzieć, jak wielu Polaków zdecyduje się na skorzystanie z wcześniejszego wieku emerytalnego. Wiele jednak wskazuje, że może to być liczba znacznie większa, niż spodziewa się rząd. Gdyby rzeczywiście tak się stało, oznaczałoby olbrzymi wzrost wydatków dla budżetu. Tymczasem patrząc na projekt budżetu na 2018 r. nie widać, by znacząco wzrosły wydatki na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Sam Morawiecki tłumaczy to tym, że mamy dobrą sytuację na rynku pracy, co według niego jest decydującym argumentem przesądzającym przychody budżetu i dlatego wzrost wydatków na FUS nie będzie aż takim problemem, jak moglibyśmy zakładać. To jednak czas pokaże, kto miał rację w tym aspekcie naszego budżetu na 2018 r.

W poprzednich latach zazwyczaj bywało tak, że minister finansów, odpowiadający za przygotowanie projektu budżetu na kolejny rok, postępował według zasady „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”. Oznaczało to, że Polacy musieli dostosować się do budżetu, ten nie był zaś przygotowywany z myślą o ich potrzebach i oczekiwaniach. Wydaje się, że Morawiecki wybrał raczej inną drogę.

FMC27news