2.6 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Szmaty dla Polaków

Zagraniczna odzież sprzedawana w Polsce jest coraz gorszej jakości – wynika z raportu UOKiK.

Bluzy „100 proc. bawełny” uszyte w prawie połowie z poliestru, koszule z przekłamanymi wartościami składu czy plamoodporne obrusy, z których po praniu nie znikają zabrudzenia – to tylko niektóre z odnotowanych przez Inspekcję Handlową przykładów.

Kontrolerzy zbadali 2135 partii odzieży dla dzieci i dorosłych oraz obrusów i ścierek. W 34 proc. partii wykryli nieprawidłowości. Uchybień było znacznie więcej niż rok wcześniej, gdy zakwestionowano 26,5 proc. badanych ubrań i innych wyrobów. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów bije na alarm – Polakom oferuje się coraz gorsze produkty.

Pokaż handlarzu, co masz w inwentarzu

Ogólnopolska kontrola przeprowadzona przez Inspekcję Handlową objęła 361 przedsiębiorców: producentów, importerów, przedsiębiorców sprowadzających swój towar z krajów Unii Europejskiej oraz spoza niej, hurtownie i sklepy. Wśród nich: 227 placówek detalicznych, 72 producentów lub pierwszych dystrybutorów, w tym 13 importerów, 62 hurtowni. Inspekcja typowała ich losowo lub na podstawie wcześniejszych nieprawidłowości.

W 727 (34 proc.) z 2135 zbadanych partii odzieży dla dzieci i dorosłych oraz obrusów i ścierek stwierdzono m.in. nieprawdziwe informacje na metkach (np. o wymiarach, użytych materiałach czy właściwościach).

Gdy sprzedawca zapewniał, że bluza uszyta jest w 100 proc. z bawełny, badania laboratoryjne wykazywały, że bawełny jest w niej tylko nieco ponad 50 proc. Resztą okazywał się poliestr. Przekłamania dotyczyły też odwrotnych wartości – koszula „65 proc. bawełna, 35 proc. poliestr” okazywała się tylko w 35 proc. z bawełny – a resztę wykonano z poliestru.

– Inspekcja Handlowa badaniem jakości objęła produkty włókiennicze z 1871 partii wyrobów. Oceniając jakość wyrobów, przeprowadzono badania organoleptyczne oraz laboratoryjne. W ramach ww. badań zakwestionowano jakość 161 partii (8,6 proc.). Badania organoleptyczne prowadzone przez inspektorów, którym poddano 1614 partii wyrobów, polegały na sprawdzeniu pod kątem wyglądu ogólnego ocenianych wyrobów, zgodności deklarowanej wielkości (rozmiaru) z wielkością rzeczywistą, starannego, estetycznego wykończenia. W toku tych badań uwagi wniesiono do 27 partii, stwierdzając m.in. zgrubienia przędzy, zabrudzenia tkanin, zerwania nitek wątku, dziury i spuszczone oczka, w tym do 24 partii z uwagi niezgodne z deklaracją wymiary wyrobów – czytamy w raporcie.

Inne badane towary okazywały się nie mieć nic wspólnego z deklarowanymi właściwościami. Z obrusów reklamowanych jako „plamoodporne” po praniu nie znikały zabrudzenia. Co ciekawe – takie przypadki miały miejsce w 25 z 34 zbadanych partii.

W ramach kontroli przeprowadzono badania laboratoryjne wyrobów z 257 partii, kwestionując jakość 134 partii (52,1 proc.). Badaniami laboratoryjnymi, pod względem składu, objęto wyroby z 255 partii. Zakwestionowano aż 97 partii (38 proc.), w związku z niespełnieniem wymagań zawartych w obowiązujących przepisach prawa czy niezgodnością z deklaracją przedsiębiorcy.

Ponad połowę nieprawidłowości kontrolerzy Inspekcji Handlowej znaleźli w produktach sprowadzonych spoza Unii Europejskiej.

– Kupowanie wszelkich ubrań „Made in China” pozwoli nam zaoszczędzić, ale z całą pewnością nie będzie dobre dla zdrowia naszej skóry. Producenci z Azji niewiele tracą na tym, że w Polsce ktoś wlepi kilka mandatów – grunt, że ich produkty sprzedają się na potęgę jako tańsze, lecz wciąż gorsze zamienniki. Czasami warto wydać trochę więcej na produkt z państw Unii Europejskiej – mniejsza szansa, że zostaniemy oszukani… latem zaś ugotowani w koszulce, która miała być z bawełny, a okazała się plastikowym łachmanem – podsumowała wyniki kontroli red. Emilia Wyciślak z portalu Bezprawnik.pl.

Lipa więc kara

Inspekcja Handlowa nałożyła na przedsiębiorców 7 mandatów karnych (po 800 zł każdy) i przedstawiła 26 żądań usunięcia nieprawidłowości. Dodatkowo kontrolerzy wysłali 212 wystąpień pokontrolnych do dostawców. Jako informuje UOKiK – większość przedsiębiorców dobrowolnie zastosowała się do zaleceń.

W opublikowanej przez UOKiK informacji pokontrolnej urzędnicy zwracają szczególną uwagę klientów o zachowanie bezpieczeństwa przy zakupie ubrań dla dzieci.

– Sprawdź, czy dziecięca bluza nie ma sznurka przy kapturze. Stwarza to ryzyko uduszenia. Zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej ubranka dla dzieci do 7 lat nie powinny mieć żadnych sznurków lub troczków przy szyi, a dla starszych – takie elementy muszą być nierozciągliwe i krótsze niż 7,5 cm – czytamy w oświadczeniu biura prasowego UOKiK.

Urzędnicy przypominają też, by przed dokonaniem zakupu sprawdzać skład (szczególnie gdy jest się alergikiem) oraz wygląd towaru – czy ubrania nie posiadają widocznych wad (by uniknąć późniejszych problemów z reklamacjami). UOKiK podkreśla też, by zachowywać paragony – ułatwia to reklamację (jest na nią 2 lata).

Klienci gorszego sortu

O tym, że do polskich sklepów trafiają produkty gorszej jakości, klienci alarmują od dawna. Zagraniczne sieci handlowe zbytnio się tym nie przejmują i nawet nie udają, co trafia do ich polskich oddziałów.

– W wielu przypadkach wysyłamy produkty pierwszej jakości do marketów w Wielkiej Brytanii, a produkty drugiej jakości do sklepów w środkowej i wschodniej Europie – stwierdził Matt Simister, dyrektora brytyjskiej sieci hipermarketów Tesco, podczas debaty o marnowaniu żywności w brytyjskim parlamencie.

Co więcej – ceny takich samych produktów użytku codziennego są wyższe o kilkanaście, a czasem i kilkadziesiąt procent w Polsce niż np. w Niemczech. – Znalazło się wiele przykładów, które pokazuję, że Polacy – mimo niższych zarobków – płacą więcej. Dla przykładu, mydło w płynie Isana (500 ml) kosztuje w Niemczech 2,35 zł, podczas gdy w Polsce 3,49 zł. Co więcej, ma tylko 16 składników, niemieckie zaś 19. Za wyższą ceną nie idzie więc wyższa, tylko niższa jakość – opisywał portal INNPoland.pl.

Natomiast elektronika w Polsce jest nawet dwukrotnie droższa niż w bogatych krajach Azji czy Ameryki. Raport firmy PayPal sprzed trzech lat wyjawił, że elektronika w Polsce kosztuje ok. 35 proc. więcej niż w Stanach Zjednoczonych, a markowe ubrania nawet 55 proc. więcej. W Wielkiej Brytanii ceny są ok. 65 proc. niższe od tych w Polsce.

Dodatkowo w Polsce często wybór produktów jest ograniczony – np. w niemieckich sieciówkach w Polsce nie można znaleźć wszystkich produktów dostępnych po drugiej stronie Odry. A te, które są dostępne, często są znacznie droższe niż takie same towary o tych samych parametrach sprzedawane tuż za granicą.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news