8.6 C
Warszawa
wtorek, 8 października 2024

Orban po raz czwarty

Im bardziej wrogie siły polityczne starają się przedstawić go jako faszystę, nazistę i komunistę jednocześnie, tym bardziej wzrasta popularność Orbana wśród Węgrów

Tuż przed wyborami na Węgrzech wpływowy amerykański dwumiesięcznik „Politico” opublikował tekst określający Wiktora Orbana i Jarosława Kaczyńskiego mianem „nowych komunistów”. Tego rodzaju epitet stanowił pewną nowość w języku stosowanym przez lewicowe media, które do tej pory starały się przedstawić rządy obu przywódców jako ksenofobicznych nacjonalistów. W tekście napisanym przy współpracy z warszawskim przedstawicielem pisma zasugerowano jednak, że konserwatywne rządy Orbana i Kaczyńskiego w warstwie stosowanej retoryki, paternalizmu i obsesji na punkcie wrogów zewnętrznych coraz mocniej przypominają rządy komunistów. Tekst w „Politico” stanowił swego rodzaju krzyk rozpaczy, gdyż wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi na Węgrzech nieprędko dojdzie do zmiany władzy.

Od czasu porażki socjalistów w wyborach w 2010 roku kierowana przez Wiktora Orbana partia Fidesz cieszy się niesłabnącą popularnością i mocno dystansuje swoich przeciwników. W trzech kolejnych wyborach parlamentarnych zdobyła większość mandatów i umiejętnie zarządza krajem, unikając większych skandali. Nie dziwi więc, że w tekście z Politico nieoczekiwanie obwieszczono, iż transformacja w krajach Europy Środkowo-Wschodniej się nie udała – nie udała się, bo rządzą ni ci, którzy według zachodnich elit głoszących do tej pory wielki sukces transformacji rządzić powinni.

Mocarstwowa przeszłość

Węgry nie należą do dużych ani bogatych krajów Europy, a mimo to przyciągają szczególną uwagę (i nienawiść) europejskich elit władzy. Choć kraje Zachodu mają ogromny problem z terroryzmem, nieograniczonym napływem ludności muzułmańskiej czy też szantażem poprawności politycznej, tamtejsze media jako główne zagrożenia dla wolności tradycyjnie ukazują Orbana i Kaczyńskiego – „europejskich autokratów” i „małych Putinów”. Pozwala im to skutecznie odwrócić uwagę od własnych kłopotów, jednakże w przypadku krytykowanych jedynie umacnia ich władzę. Podstawowa przyczyna, dla której Węgry i Polska są dziś na cenzurowanym w ramach Unii Europejskiej, polega na ich przeszłości. Oba te kraje były kiedyś lokalnymi mocarstwami, co do dziś rzutuje na kształt formułowanej w Budapeszcie i Warszawie polityki. Kraje bałtyckie, Słowacja, Słowenia, Bułgaria czy też inne kraje regionu Europy Środkowo-Wschodniej tradycyjnie poszukują dla swojej suwerenności zewnętrznego gwaranta, lecz Polska i Węgry żyją wciąż nadzieją odtworzenia dawnej roli na politycznej scenie kontynentu.

Cały artykuł w Gazecie Finansowej 14/2018

{source}

oklgf14 2018w250

{/source}

FMC27news