Rynek wywozu i zagospodarowania śmieci według kalkulacji Krajowej Izby Gospodarczej powinien być wart co najmniej 7 mld zł.
Tymczasem jego wartość od 2013 r. spadła z 5,5 mld zł do 3,5 mld zł. Winę ponoszą samorządy, które zaczęły stosować najniższą cenę jako jedyne kryterium wyboru podwykonawców.
– My wyliczamy wartość rynku na podstawie standardów UE i naszego prawodawstwa. Zagospodarowanie i obróbka 1 tony odpadów wynosi ok. 500 zł. Z tego wychodzi, że cały rynek powinien być warty 6-7 mld zł – mówił Krzysztof Kawczyński w wywiadzie dla Rzeczpospolitej TV.
Polacy rocznie produkują 12 mln ton odpadów. Od tzw. „rewolucji śmieciowej” samorządy mają obowiązek zająć się śmieciami mieszkańców. Różne gminy, różnie rozwiązały ten problem, jednak eksperci w dużej mierze negatywnie oceniają ich działania. Kryterium najniższej ceny przy wyborze wykonawców powodowało często, że śmieci trafiały na nielegalne wysypiska. W niektórych miastach odpadami zaczęły zajmować się miejskie spółki, co również prowadziło do niepożądanych zjawisk – monopolizacji rynku lub powstawania szarej strefy, która zdaniem eksperta obejmuje 30-40 proc. całego rynku.
Szczególnie interesujący wydaje się przypadek Warszawy. Media coraz częściej donoszą, że Miejskie przedsiębiorstwo Oczyszczania, które przejęło w połowie zeszłego roku całość odpadów stolicy, nie może znaleźć podwykonawców, gotowych pomóc za oferowaną cenę. – Jest to syndrom wielkiego miasta, gdzie odpady były tematem, o którym woleliśmy nie mówić. Od 20 lat tłumaczymy, co trzeba zrobić, ale zabrakło woli i determinacji, żeby to wykonać. Apelujemy do wojewody i władz Warszawy, by uzyskać synergię pomiędzy firmami prywatnymi i firmą miejską – tłumaczy Kawczyński.
Eksperci przekonują, że warszawskie MPO może zagospodarować jedynie połowę przekazanych mu śmieci. Równocześnie prywatne firmy są skutecznie zwalczane, a miejska spółka staje się monopolistą.
– Firmy prywatne są powolutku wypierane z Warszawy, powolutku, powolutku, ale ta batalia trwa już 2-3 lata. Obszar dla firm prywatnych się zawęża. Szkoda, bo niektóre firmy mają obiekty np. do sortowania, których spółka miejska nie posiada. Nie ma mowy, żeby za kilka lat odpady były deponowane. Za kilka lat zakaz deponowania odpadów będzie całkowity. […] Brakuje wszystkiego. Warszawa, jako jedno z nielicznych miast, nie ma własnego zaplecza do przetwarzania odpadów. Warszawa nie stworzyła zintegrowanego systemu, a prywatne sortownie są marginalizowane i stoją puste. Apelujemy do miasta, żeby to przeanalizowały i wzorem innych miast rozwiązała ten problem – dodaje ekspert. Równocześnie Kawczyński wskazał na istotę edukacji mieszkańców, szczególnie jeżeli chodzi o segregację śmieci.