Resort finansów przedstawił projekt nowej Ordynacji podatkowej. „Gazeta Finansowa” przeanalizowała najważniejsze propozycje ministerstwa.
Niektóre z nich stawiają podatników w jeszcze gorszej pozycji względem fiskusa.
Po ponad 20-letnim okresie obowiązywania Ordynacja podatkowa powoli przechodzi do historii. Ustawa, nazywana często „konstytucją podatkową”, została uchwalona 27 sierpnia 1997 r., a zaczęła obowiązywać z początkiem 1998 r. Od tamtego czasu była kilkadziesiąt razy nowelizowana, jednak próby dostosowania jej do zmieniającej się rzeczywistości – w szczególności rozwoju technologicznego – nie przyniosły oczekiwanych przez podatników rezultatów. Wręcz przeciwnie, archaiczne przepisy Ordynacji często krzywdziły podatników, a z drugiej strony paraliżowały pracę organów podatkowych.
Niedługo ma się to zmienić. Pod koniec lipca Ministerstwo Finansów opublikowało projekt nowej Ordynacji. Propozycja resortu koncentruje się na polepszeniu sytuacji podatnika względem pozycji fiskusa. Przykładowo, możliwe będzie wszczęcie kontroli podatkowej na życzenie podatnika, zawarcie umowy z fiskusem, czy złożenie korekty deklaracji w trakcie postępowania podatkowego. Paradoksalnie niektóre propozycje, wbrew intencjom ustawodawcy, mogą postawić podatnika w jeszcze gorszej sytuacji niż dotychczas. Z kolei część przepisów, która teoretycznie ma usprawnić pracę organów, w rzeczywistości może opóźnić rozstrzygnięcia fiskusa. Szkopuł jak zwykle tkwi w szczegółach. Niemniej jednak sam fakt odchodzenia od archaicznej Ordynacji z 1997 roku należy ocenić pozytywnie. Pytanie, czy ustawodawca obrał odpowiedni kierunek?
Stara Ordynacja
Uchwalona w 1997 roku Ordynacja to jedna z najbardziej eksploatowanych ustaw w polskim porządku prawnym. W trakcie ostatnich 20 lat jej przepisy ulegały zmianie blisko 200 razy. W tym czasie uchwalono ponad 15 tysięcy aktów wykonawczych (rozporządzeń), do których odwoływała się ustawa. „Konstytucja podatkowa” jest z pozoru nieobszernym aktem prawnym, zawierającym raptem 342 artykułu (nie licząc przepisów końcowych). Cóż z tego, skoro jej niektóre przepisy są na tyle niejasne oraz nie korelują z pozostałymi ustawami podatkowymi, że sądy administracyjne w ciągu 20 lat musiały orzekać w sprawie Ordynacji ponad 200 tysięcy razy! Do tego trzeba doliczyć blisko tysiąc orzeczeń organów administracji (np. uchwały Regionalnych Izb Obrachunkowych). Nie wspominając już o kilkunastu tysiącach indywidualnych interpretacji przepisów, wydawanych przez ministra finansów, na wniosek podatników, mających wątpliwości co do prawidłowej subsumcji zapisów Ordynacji.
Receptą na te bolączki ma być zupełnie nowy akt prawny, nad którym od kilku lat pracował jeden z najwybitniejszych profesorów prawa podatkowego prof. Leonard Etel. Prace nad liczącą ponad 600 artykułów Ordynacją rozpoczęły się jeszcze za rządów poprzedniej koalicji ( PO-PSL). Już wówczas do mediów przeciekały informacje, że resort ministra Mateusza Szczurka chce zaproponować przepisy stawiające podatników w lepszej sytuacji względem organów podatkowych. Wraz z wygraną PiS-u w październikowych wyborach w 2015 r. dalsze prace nad „konstytucją podatkową” stanęły pod znakiem zapytania. Mottem ekipy Jarosława Kaczyńskiego było (i jest) bowiem uszczelnienie systemu podatkowego, nie zaś jego rozszczelnienie, do którego może dojść poprzez „zliberalizowanie” relacji fiskus-podatnik. Mimo spekulacji o odstąpieniu od prac, ekipa prof. Etela kontynuowała swoje zadanie. Tym razem jednak pod okiem najpierw ministra Mateusza Morawieckiego, a gdy ten wskoczył na fotel premiera, nadzór nad pracami kodyfikacyjnymi przejęła Teresa Czerwińska.
– Obecny rząd pozwolił nam kontynuować to, co zaczęliśmy, więc nie sądzę, by teraz rezygnowano z rezultatów trzech lat naszej pracy – zapewniał w zeszłym roku prof. Etel w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Umowa z fiskusem po holendersku
Najbardziej innowacyjną propozycją resortu finansów jest instytucja umowy pomiędzy podatnikiem a fiskusem. Pomysł ten został zaczerpnięty wprost z holenderskiego odpowiednika polskiej Ordynacji. Polega on na tym, że podatnik, w szczególności dokonujący skomplikowanych operacji gospodarczych, które mogą wzbudzić podejrzenia fiskusa, może złożyć wniosek do skarbówki o podpisanie umowy, która stanowiłaby efekt wspólnych uzgodnień co do poprawnego rozliczania podatków. Dzięki temu podatnik będzie miał pewność, że to, co robi, zostało zaaprobowane przez skarbówkę jako działanie zgodne z prawem. W trakcie trwania takiej umowy przedsiębiorca będzie mógł na bieżąco konsultować z fiskusem wszelkie problemy prawno-podatkowe, dążąc do ich kompromisowego rozwiązania.
Co najbardziej istotne, organ podatkowy, wydając decyzję, będzie związany postanowieniami umowy podatkowej, zawartej z daną firmą, co oznacza, że nawet jeżeli zostanie wszczęte postępowanie podatkowe, to jego ewentualne rozstrzygnięcie nie powinno być dla podatnika niespodzianką. Fiskus nie będzie jednak związany umową podatkową, jeżeli zostanie ona zawarta z naruszeniem prawa, bądź też, gdy zaistniały przesłanki uzasadniające wznowienie postępowania lub stwierdzenie nieważności decyzji.
– Taka umowa zobowiąże dużą firmę do informowania władz skarbowych praktycznie o całej swojej działalności i wszystkich planowanych transakcjach – wyjaśniał kilka miesięcy temu na łamach „Rz” prof. Etel, dodając, że w zamian urząd skarbowy, jeśli dostrzeże potencjalne zagrożenie naruszenia prawa, sygnalizuje: „uwaga, tu może być problem, jeśli to zrobicie, to wymierzymy wam wysoki podatek”. Zaproponowaną przez resort finansów instytucję umowy podatkowej należy ocenić zdecydowanie pozytywnie. Dzięki niej zarówno organy podatkowe, jak i przedsiębiorcy, unikną wieloletnich i kosztownych sporów podatkowych, które często kończą się w sądach administracyjnych, a nierzadko lądują przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Z drugiej jednak strony pojawiają się obawy o merytoryczne przygotowanie pracowników fiskusa do negocjowania takich umów. O ile bowiem przedsiębiorcy będą reprezentowani przez profesjonalnych pełnomocników, o tyle skarbówka nie ma takiego luksusu. Jej pracownicy często nie nadążają za nową legislacją (nie z własnej winy, lecz z powodu braku szkoleń), dlatego można się spodziewać, że pełnomocnicy firm będą chcieli wykorzystać tę asymetrię. Zdaje się, że ustawodawca przewidział ten problem i w projekcie Ordynacji zawarł przepis, w myśl którego przed zawarciem umowy organ podatkowy będzie mógł zwrócić się do szefa Krajowej Administracji Skarbowej o opinię w sprawie zasadności podpisania porozumienia.
Korekta w trakcie postępowania
Kolejna istotna zmiana, zawarta w projekcie nowej Ordynacji, dotyczy możliwości złożenia korekty deklaracji podatkowej w trakcie trwania postępowania podatkowego (oczywiście prowadzonego w I instancji). Obecnie obowiązujące przepisy nie dają podatnikom takiej możliwości. Skorygować można jedynie deklarację w terminie 14 dni od zakończenia kontroli podatkowej (czyli od dnia, w którym doręczono protokołu kontroli). Nieco inne zasady dotyczą kontroli celno-skarbowej (czyli tzw. kontroli „twardej” prowadzonej wobec dużych podmiotów, podejrzanych o przestępstwa podatkowe lub celne). W wypadku tej procedury podatnik może złożyć korektę deklaracji w terminie 14 dni od wszczęcia kontroli lub w tym samym okresie po jej zakończeniu. Na dziś nie ma jednak możliwości skorygowania deklaracji w trakcie postępowania, chyba że ma ono związek ze stosowaniem klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania (wówczas można to zrobić w każdym możliwym momencie).
Propozycja resortu zakłada, że po wszczęciu postępowania podatnik będzie mógł dokonać korekty w terminie przewidzianym do wypowiedzenia się na temat zebranego przez organ materiału dowodowego (7 dni). Co to zmieni? Bardzo dużo, jeżeli korekta deklaracji będzie bowiem zbieżna z ustaleniami skarbówki, wówczas organ nie wyda decyzji określającej wysokość zobowiązania podatkowego, lecz umorzy postępowanie jako bezprzedmiotowe. Dzięki temu fiskus oraz podatnicy unikną długich i kosztownych sporów. Sprawy, które dziś trwają miesiącami, a nawet latami, będzie można rozstrzygnąć w kilka tygodni.
Powyższe rozwiązanie niesie za sobą jednak pewne ryzyko, które paradoksalnie może przyczynić się do pogorszenia sytuacji podatnika. Należy bowiem zakładać, że w momencie, gdy podatnik złoży deklarację, organ podatkowy będzie dopiero w fazie gromadzenia materiału dowodowego i trudno oczekiwać by posiadał szczegółowe ustalenia o wysokości ewentualnego uszczuplenia podatkowego. Z drugiej strony podatnik nie będzie wiedział, czy złożona przez niego korekta deklaracji odpowiada oczekiwaniom fiskusa. Może się okazać, że wcale tak nie jest i wówczas skarbówka może wszcząć kolejne postępowanie. W takiej sytuacji propozycja resortu odniesie dokładnie odwrotny rezultat od zamierzonego. Praktyka urzędów zweryfikuje czy te obawy są zasadne. Z pewnością organy podatkowe będą dążyć do szybszego „wyliczenia” ewentualnego zobowiązania, na wypadek złożenia przez podatnika korekty. Pytanie, czy pośpiech nie przyczyni się do błędów i pochopnej interpretacji prawa, pozostaje otwarte.
Uproszczone postępowanie, a nawet odstąpienie od postępowania
Jedną z ciekawszych propozycji ekipy prof. Etela jest wprowadzenie do Ordynacji tzw. postępowania uproszczonego. Procedura ta miałaby dotyczyć spraw, w których kwota podatku nie przekroczy 5 tys. zł lub gdy nie będzie potrzeby przeprowadzania postępowania dowodowego, z uwagi na oczywisty stan faktyczny. Projekt resortu finansów zakłada, że uproszczone postępowania będą rozstrzygane w terminie nie dłuższym niż 14 dni. Pozwoli to uniknąć trwających miesiącami postępowań w drobnych sprawach, co, po pierwsze, usprawni działanie organów podatkowych, z drugiej zaś strony oszczędzi podatnikom długich sporów z fiskusem.
Jednak również tutaj pojawia się pewne ryzyko. Ustawodawca założył bowiem, że każda sprawa dotycząca zobowiązania do 5 tys. zł będzie sprawą łatwą do rozstrzygnięcia. To zdecydowanie zbytnie uproszczenie rzeczywistości. Zdarzają się przecież spory z fiskusem o niskie kwoty, ale za to z zawiłym stanem faktycznym i prawnym. To o tyle istotne bowiem w toku postępowania uproszczonego realizacja zasad informowania oraz pouczania podatników zostanie niejako odsunięta na dalszy plan, kosztem błyskawicznego rozwiązania sprawy. W efekcie będzie dochodziło do wydawania decyzji, których podatnicy nie będą rozumieć. Wydaje się, że intencją ustawodawcy w tym konkretnym przypadku jest uzyskanie korzystnych wyników budżetowych, nie zaś faktyczne polepszenie sytuacji podatnika.