19.6 C
Warszawa
środa, 1 maja 2024

Na co CZEKA PiS

PiS chce wprowadzić prawo pozwalające prokuratorom likwidować firmy bez zgody sądu.

 „W miarę postępu w budowie socjalizmu, walka klasowa się zaostrza” – tę zasadę ogłosił drugi sowiecki dyktator Józef Stalin. Usprawiedliwiała rosnący terror, który nasilał się wraz z trwaniem władzy sowieckiej. Pierwszą instytucją, która wprowadzała przemoc w Rosji Sowieckiej, była bezpieka popularnie zwana CZEKA (po polsku Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem). To, co charakteryzowało CZEKA, to fakt, że doraźne decyzje jej funkcjonariuszy miały charakter i moc wyroków sądowych. Teraz (z zachowaniem proporcji), uprawnienia do radykalnych decyzji o charakterze natychmiastowej wykonalności ma dostać prokuratura.

Projekt nowelizacji prawa, który daje takie uprawnienia prokuraturze, właśnie przygotował rząd. Prokuratura nie tylko będzie mogła przejmować majątek przedsiębiorcy przed jego skazaniem, ale w ogóle będzie mogła żądać przejęcia sądownie całego majątku firmy za pojedyncze naruszenie prawa. Firmy mogą zostać pozbawione majątku całego lub części, nawet jeżeli nikt nie zostanie skazany za przestępstwo umyślne. Wystarczy tylko zaniedbanie. – PiS wprowadza regulacje umożliwiające wywłaszczenie każdego przedsiębiorcy – komentował Roman Giertych, były wicepremier, a obecnie wzięty adwokat. Zwrócił też uwagę, że prawo zakłada działanie wstecz, bo obejmuje wszystkie czyny popełnione 10 lat przed wejściem ustawy w życie. A ponieważ Trybunału Konstytucyjnego de facto nie ma, to nie ma ryzyka, że ktoś tę regulację zlikwiduje.

Pomysł zaostrzenia prawa ma być receptą państwa na jego nieskuteczność w likwidowaniu zorganizowanych grup przestępczych wyłudzających VAT. Państwo nie radzi sobie z coraz bardziej wydłużonymi łańcuchami „słupów”. Problem w tym, że takie uprawnienia dla prokuratury, to jak wręczenie nastolatkowi butelki wódki i kluczyków do samochodu. Z tego po prostu będą nieszczęścia.

Ustawa zawiera też obrzydliwą instytucję nagradzania donosicielstwa pracownika na pracodawcę. Taki zatrudniony nie tylko ma mieć gwarancję tego, że nie zostanie zwolniony, ale będzie mógł otrzymać nawet 1 mln zł gratyfikacji. Nie trzeba być specjalnie domyślnym, aby zrozumieć, jak duże pole do nadużyć jest tworzone. Pracownicy nie tylko będą mogli w ramach zemsty donosić na pracodawcę, lecz także będą mogli wikłać go w różne przestępcze działania, po to, aby później go zadenuncjować.

Prokurator będzie też miał łagodniejsze środki od przejmowania majątku. Będzie mógł (bez zatwierdzenia tego przez sąd) orzec zakaz zawierania umów, zakaz obciążania majątku, zakaz prowadzenia działalności czy wstrzymać dotację lub subwencję.

Najgroźniejsze jest, że chodzi o surowe kary nie tylko za umyślne działanie, lecz także za brak zachowania należytej ostrożności, przez władze spółki lub uwaga – to nie żart – za działalność osób działających w ich imieniu. Przesłanką do poniesienia kary może być dokonanie złego wyboru, błąd w nadzorze lub coś, co nazywane jest tzw. winą organizacyjną. Krótko mówiąc, nowe prawo jest tak elastyczne, że da się uszyć z niego zarzutu każdemu, komu będzie trzeba.

„Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niesprawiedliwości, której nie mógłby popełnić łagodny, liberalny rząd, jeśli zabraknie mu pieniędzy” – przestrzegał już francuski myśliciel polityczny Alexis de Tocqueville. Aż strach pomyśleć, do jakich okrucieństw będzie zdolny socjaldemokratyczny rząd PiS, gdy mu zabraknie pieniędzy. Pytanie, na co CZEKA PiS, jest niestety retoryczne…

Najnowsze