1.5 C
Warszawa
sobota, 28 grudnia 2024

Ten straszny Donald

Politycy PiS przestraszyli się tego, co może powiedzieć Donald Tusk przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold.

 Po blisko trzech latach rządów w PiS wciąż panuje kompleks Donalda Tuska. Były premier i wieloletni szef Platformy Obywatelskiej, obecnie Przewodniczący Rady Europejskiej, jest zmorą polityków PiS. Wygrana Jarosława Kaczyńskiego i PiS w wyborach w 2015 r. nie była pełna, ponieważ nie pokonał on bezpośrednio Tuska. Ten zawczasu odszedł na prestiżowe stanowisko w Europie. Od czasu objęcia władzy, politycy PiS puszczali plotki, „mrugali” do elektoratu, że już niedługo nadejdzie czas, gdy Donald Tusk usłyszy jakieś zarzuty. Miały być bardzo poważne. Okazało się jednak, że podlegli rządowi PiS prokuratorzy nic specjalnego na byłego premiera nie znaleźli. Ten dziś tworzy jednoosobową siłę polityczną na uchodźstwie, która spędza politykom PiS sen z powiek. Wiadomo bowiem, że Tusk po zakończeniu kadencji, będzie mógł wrócić do krajowej polityki i być tym, który ostatecznie zakończy rewolucję PiS.

To, że z Tuskiem politycy PiS się liczą, było wiadomo od dawna, ale że się go boją, już nie. Tymczasem najpierw ustawiono przesłuchanie Donalda Tuska przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold na 2 października br., aby teraz w pośpiechu przerzucać je na 5 listopada, dzień po wyborach. Co ciekawe, szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann kandyduje na prezydenta Krakowa. Przekonanie, że 5 listopada będzie przesłuchiwać w Sejmie Tuska, oznaczać może tylko jedno: nie wierzy w swoje zwycięstwo.

Pozostaje ostatnia kwestia. Dlaczego PiS postanowił nie dać szansy mówić Tuskowi? Otóż komisja ds. Amber Gold pokazała fatalny stan naszego państwa, ale bynajmniej nie tylko ten panujący za rządów Platformy Obywatelskiej. Także ten, który jest obecnie, a za który odpowiedzialność bierze rząd PiS. Prokuratura, którą rządzi Zbigniew Ziobro, od 3 lat nie znalazła innych winnych, niż właściciele Amber Gold, czyli mówiąc kolokwialnie: „słupy”, które na czyjeś zlecenie i za czyjeś pieniądze rozkręciły ten biznes. PiS nie tylko nie był w stanie wskazać winnych zaniedbań i ich ukarać, ale wręcz otoczył się w służbach i wymiarze sprawiedliwości ludźmi, którzy byli zamieszani w tuszowanie tej afery lub przynajmniej nie robili tego, co, jako urzędnicy, powinni.

O Donaldzie Tusku chodzą legendy, że zawsze był leniwy. Jednak nawet przeciwnicy polityczni przyznają, że jest to człowiek, który potrafi się zmobilizować i stawić czoła największym wyzwaniom. Fakt, że PiS podał Tuskowi termin 2 października, a potem w pośpiechu go zmienił, świadczy o jednym. Politycy PiS liczyli, że Tusk stchórzy i nie będzie chciał się pojawić i tym samym zapewni pisowskiej propagandzie amunicję. Podobną do tej, gdy krytykowano w 2005 r. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za odmowę stanięcia przed sejmową komisją śledczą badającą aferę PKN Orlen.

Decydenci PiSu zapewne nie wiedzą, co ma w zanadrzu Tusk, ale boją się, że jest to na tyle mocne, że może mieć wpływ na wynik wyborów. Ten straszny Donald po raz kolejny działa na polską politykę nawet z dużych odległości. Fakt, że rządzący rzucili Tuskowi wyzwanie i wycofali się, gdy tamten je przyjął, sprawia, iż możemy oczekiwać naprawdę gorących najbliższych dwóch lat kampanii wyborczych. Od wyniku tego pojedynku będzie zależeć to, kto w dającej się przewidzieć przyszłości będzie rządził w Polsce.

FMC27news