3.8 C
Warszawa
niedziela, 22 grudnia 2024

Bez znieczulania – Łapówka dla wyborców

Czy elektorat da się znów przekupić PiS?

Politycy PiS zaczęli kolportować informacje, że w przyszłym roku będą „znaczące podwyżki emerytur”. Nieoficjalnie przedstawiciele rządzącej prawicy mówią, że badane są następujące możliwości: trzynasta emerytura, dodatki od 100 zł do 500 zł, a nawet zwolnienie emerytur z PIT-a. To ostatnie polega w gruncie rzeczy na przerzucaniu pieniędzy z jednej państwowej kieszeni do drugiej i było od dawna postulowane. Kiełbasa wyborcza dla emerytów od PiS ma zapewnić partii Jarosława Kaczyńskiego odwrócenie trendu spadkowego w sondażach oraz przykrycie afer i kompromitacji (powszechny nepotyzm, nieudolność w polityce międzynarodowej).

Politycy „dobrej zmiany” podkreślają, że program „500 plus” zlikwidował ubóstwo w 70–80 proc. rodzin z dziećmi. Negatywną konsekwencją, którą dziś się marginalizuje, jest odejście kobiet z rynku pracy. Według danych GUS z lutego br., aktywność zawodowa młodych kobiet jest najniższa od 1999 r. Oznacza to, że za kilkanaście lat, gdy stracą uprawnienia do pobierania 500 plus, będziemy mieć ponownie do czynienia z problemem ubóstwa w tych rodzinach. Powrót do pracy po kilkunastu latach absencji na rynku będzie trudny. O braku emerytury nawet nie trzeba wspominać. Program „500 plus” nie zrobił również żadnego przełomu w spadającej liczbie urodzeń. Rzeczywiście tuż po jego wprowadzeniu miał miejsce mały baby boom (ok. 30 tys. urodzeń więcej), ale dotyczył on kobiet, które już miały dzieci. Liczba rodzących pierwsze dziecko, jak spadała, tak spada. W Polsce na kobietę w wieku rozrodczym przypada 1,44–1,45, tymczasem aby liczba Polaków się nie zmniejszała (tzw. zastępowalność pokoleń), ten wskaźnik musi wynosić minimum 2,05–2,1.

Dochodzi też kwestia spadku wartości pieniądza, czyli inflacji, do której „500 plus” bardzo się przyczynił. Jak wyliczył „Super Express”, świadczenie dziś ma wartość nabywczą o 20 proc. mniejszą niż na początku działania programu. Najpoważniejszym efektem „500 plus” jest jednak rozbudzenie ambicji finansowych strefy budżetowej. Co chwila wybuchają głośne protesty – ostatnio celników i urzędników. Skoro rząd PiS znalazł 20 mld zł rocznie na „500 plus”, to odpowiednio przyciśnięty znajdzie również pieniądze na podwyżki – rozumują związki branżowe. Te roszczenia, które uwolnił i spotęgował PiS, dziś nawet jego polityków przyprawiają o przysłowiowy ból głowy. Nikt nie ma pomysłu na to, jak znaleźć pieniądze, aby dać wszystkim. A PiS przecież potrzebuje kasy po to, aby przekupić wyborców w przyszłym roku. Nikt nie ma wątpliwości, że tylko łapówka dla elektoratu może go uratować. Po cichu zaś nadchodzi wielki kryzys finansów publicznych. W przypadku Polski jego centrum jest system ubezpieczeń społecznych (czyli obowiązkowa składka na przyszłą emeryturę), który przypomina klasyczną piramidę finansową. Ta działa zaś tak, że to, co do niej wpłacisz, przeznaczone jest na bieżące wypłaty. A jak ty będziesz chciał wypłacać, potrzeba będzie nowych chętnych. Ten system PO ratowała łamaniem umowy społecznej i przesuwaniem wieku, od którego można zacząć pobierać emeryturę. PiS przywrócił stare zasady, ale systemu nie zmienił. Teraz on się zwyczajnie wali.

Do starych zobowiązań, na które nie ma już pieniędzy, doszły nowe – z socjalnego planu PiS. Dziś Polska i jej gospodarka przypominają statek, który wziął kurs na górę lodową i ma zablokowany ster. Dowodzący okrętem zresztą niespecjalnie mają ochotę tak nim manewrować, aby uniknąć zderzenia. Liczą, że owa góra (w naszym wypadku załamanie się finansów państwa) zwyczajnie zniknie. Najlepszym komentarzem do takiej strategii jest przypomnienie młodzieżowej „bajki o łódce”, czyli „nie łódź się!”. Zderzenie nastąpi raczej prędzej niż później i wówczas coś trzeba będzie naprawdę zmienić.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news