potrzebach modernizacyjnych Marynarki WojennejFregaty, które nie przetrwają nawet kilku minut w razie wojny, mogą kosztować nawet 12 mld zł
– Polska Marynarka Wojenna jest w opłakanym stanie. Od kilkudziesięciu lat jest pozbawiona jakiegokolwiek projektu modernizacyjnego, pozostawiona sama sobie, niedoinwestowana i traktowana trochę po macoszemu w porównaniu do innych rodzajów Sił Zbrojnych, pozbawiona wizji rozwoju – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr Łukasz Kister, ekspert ds. bezpieczeństwa Instytutu Jagiellońskiego, koordynator projektu „Dostęp do morza zobowiązuje!”. W ramach projektu „Dostęp do morza zobowiązuje” Instytut Jagielloński podkreśla degradację zdolności operacyjnych Marynarki Wojennej, która jest najbardziej zaniedbanym rodzajem Sił Zbrojnych RP. Pomimo licznych deklaracji MON, nie są prowadzone żadne działania mające na celu wzmocnienie bojowych zdolności sił morskich.
Tymczasem – jak pokazują ostatnie wydarzenia związane z rosyjską agresją na Morzu Azowskim – Morze Bałtyckie jest jednym z obszarów wymagających wzmożonej obrony. Według ostatnich doniesień, MON chce priorytetowo zakupić dla Marynarki Wojennej trzy fregaty przeciwlotnicze. Instytut Jagielloński szacuje ich koszt na około 12 mld zł, na podstawie kosztów budowanych w ostatnich latach w Europie okrętów tej klasy – brytyjskich fregat Type 45, niemieckich Klasse 124 czy też francusko- włoskich typu Horizon/ Orizzonte. Żeby zapewnić obronę przeciwlotniczą północnej Polski, co MON planuje jako ich główne zadanie, polskie fregaty nie mogłyby być ani mniejsze, ani gorzej wyposażone, ani tańsze. Instytut podkreśla też, że fregaty przeciwlotnicze to wysoce wyspecjalizowane i bardzo kosztowne okręty. Na świecie nie wykorzystuje się ich do obrony lądu, ale wyłącznie do obrony grup innych okrętów – przede wszystkim lotniskowców. Co istotne, fregaty nie mają szans zapewnić obrony przeciwlotniczej północnej Polski. – Bałtyk, jako mały ale dość zagęszczony akwen, nie jest miejscem dla realizacji zadań przy wykorzystaniu tego rodzaju jednostek. Tutaj potrzebujemy środków odstraszania, narzędzi, które pozwolą właściwie zabezpieczyć polskie interesy i zareagować na różnego rodzaju niepożądane zdarzenia.
dr Łukasz Kister – ekspert ds. bezpieczeństwa Instytutu Jagiellońskiego,
koordynator projektu „Dostęp do morza zobowiązuje!”
Przykład wydarzeń na Morzu Azowskim pokazuje, jak bardzo potrzebujemy mieć zdolności odstraszania potencjalnego wroga – podkreśla dr Łukasz Kister. Ze względu na bliskość Kaliningradu i rozmieszczoną tam ilość rakiet przeciwokrętowych (ponad 150, w tym rakiety naddźwiękowe Onyks i niedługo hipersoniczne Cyrkon) fregaty w razie konfliktu nie zapewnią obrony przeciwlotniczej polskiego terytorium, gdyż nie będą mogły operować w pobliżu naszego wybrzeża. Czas lotu rakiety hipersonicznej o prędkości ponad 7 tys. km/h z terenu Obwodu Kaliningradzkiego do odległej o niecałe 100 km Zatoki Gdańskiej to raptem 40 sekund. Taka rakieta zostanie wykryta ze znacznie mniejszej odległości, czas reakcji będzie więc jeszcze krótszy i nie wystarczy na obronę, szczególnie przy ataku wielu rakiet jednocześnie. Fregaty, które chce kupić MON za około 12 mld złotych będą więc nieprzydatne do obrony Polski. Jak zwracają uwagę eksperci, fregaty przeciwlotnicze nadają się głównie do ochrony sojuszniczych (amerykańskich, brytyjskich czy francuskich) lotniskowców. Według wiedzy ekspertów Instytutu Jagiellońskiego żadne inne państwo NATO nie przewiduje wykorzystania swoich fregat na wodach polskiej części Bałtyku w przypadku wojny, właśnie ze względu na bliskość i ilość rosyjskich rakiet i systemów antydostępowych.
– Ten pomysł zakupu fregat jest trudny do wyjaśnienia. Przez wiele lat słyszeliśmy o różnych potrzebach modernizacyjnych Marynarki Wojennej, ale fregaty się w nich nie pojawiały. Pomijamy temat okrętów podwodnych, korwet wielozadaniowych, czyli okrętów, na temat których przez ostatnich kilka lat toczyła się dyskusja wynikająca z dokumentów strategicznych, wyznaczających kierunek rozwoju morskich Sił Zbrojnych. Na tym powinniśmy się skupiać, nie możemy co chwilę wyciągać z kapelusza kolejnego pomysłu. Wydatek 12 mld zł na fregaty, które nie są priorytetowym elementem modernizacji Marynarki Wojennej, pewnie znacząco – o ile nie w całości – zakończyłby pozostałe projekty – mówi dr Łukasz Kister. Jak dodaje, wszelkie wydatki na zakupy dla Marynarki Wojennej powinny wynikać z przemyślanej wizji. Dotychczasowe plany modernizacji Marynarki Wojennej zakładały zakup wyposażonych w rakiety manewrujące okrętów podwodnych za około 10 mld zł (program Orka) oraz mniejszych okrętów nawodnych – korwet i patrolowców – za około 5 mld zł (programy Miecznik i Czapla).
– Zbudujmy najpierw właściwą strategię, powiedzmy po co nam jest potrzebna marynarka, do czego chcemy wykorzystywać potencjał morski. A wtedy będziemy wiedzieli jakie narzędzia do tych działań są najlepsze i jakie powinniśmy zakupić i wydatkować z budżetu, który nie jest zbyt duży – podkreśla dr Łukasz Kister. Instytut Jagielloński zwraca także uwagę, że decyzja MON o zakupie fregat przeciwlotniczych jest sprzeczna z wynikami symulacji przeprowadzonych przez resort w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego z 2016 r., które wskazują na brak możliwości operowania okrętów nawodnych na Bałtyku w czasie wojny. Jest to kolejna już próba MON dotycząca zakupu tego typu jednostek. Poprzednia – zablokowana w sierpniu br. przez premiera Mateusza Morawieckiego – dotyczyła zakupu używanych, 30-letnich fregat z Australii. Na wstrzymanie zakupu tych jednostek wpłynęła właśnie ich niezdolność do przetrwania na Bałtyku w przypadku konfliktu.
Źródło: Newseria